Pomniu kak prijechał w Moskwu
De Gaulle, sklierotik i starik
I ja jewo pocałowała
On potom prosto dostał tik,
Ach on formalno popadl w trans,
On przestał bredzić o belle France
I tolko skuczał u mych stóp:
Ach, Leonida, ty mnie lub
POEZJO! OSTATNIA LINIO POLSKIEJ OBRONY
Marian Hemar
O, Poezjo, łaskiś pełna,
Módl się za nami.
Twoja dzisiaj godzina
Bije w niebie gromami.
Twoja godzina spływa
Jak płaszczem, ognia ulewą.
Podnieś ku górze twarz
Złota i czarnobrewa!
Boga karzący gniew
Idzie ku nam w pożodze,
Ty, rozpaczą, jak lew
Połóż się Bogu na drodze!
Dłoń chwyć co na nas miecz
Potrząsa wzniesiony,
O, Poezjo! Ostatnia
Linio polskiej obrony!
O, Zbarażu! O, szańcu
Kamieniecki, który
Niezdobyty ulatasz!
O, wieżo Jasnej Góry!
Hel padnie i Westerplatte
Ukradną zbójcy –
Ty przetrwasz, święty Okopie
Poetów Trójcy!
Bania rosy pęknij nad głową
Co leży w prochu.
Ustom zamilkłym
Daj łaskę szlochu.
Klęskę obmyj i rany
Świętymi łzami
O, Poezjo, uklęknij, i płacz,
I módl się za nami.
Gdy płomień jak blachę lichą
Słowa poskręca i pognie,
Ty znasz tajemnice słów,
Których nie tknęły ognie,
Które się rodzą z płomieni,
Słów – łez, słów – soli, słów – chleba,
Co wyrastają jak z ziemi
I powracają – jak z nieba.
Górą nad nami wiej!
Smugą białego żaru
I drugą, czerwonej krwi!
Poeto – a ty u sztandaru!
Tobie nie wawrzyn na skroń –
Już laur się czoła nie ima –
Sztandar jest ważny.
Nie dłoń
Co drzewce trzyma.
Z Kresami związana była twórczość i życie takich Polaków jak: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Józef Baka, Seweryn Goszczyński, Antoni Malczewski, Antoni Odyniec, Józef Bohdan Zaleski, Aleksander Fredro, Marian Zdziechowski, Maria Konopnicka ,Marian Hemar, Feliks Konarski , Władysław Bełza, czy Bruno Schulz. Wielkie Księstwo Litewskie pozostawało też „małą ojczyzną” dla Józefa Mackiewicza. Lwów jako miasto rodzinne pojawia się w twórczości Zbigniewa Herberta, Adama Zagajewskiego, czy Stanisława Lema.
Marian Hemar autor tekstów ponad dwóch tysięcy piosenek, m.in. takich szlagierów jak:
Kiedy znów zakwitną białe bzy,
Czy pani Marta jest grzechu warta,
Ten wąsik,
Nikt, tylko ty,
Może kiedyś innym razem,
Upić się warto,
Jest jedna, jedyna.
Był polskim twórcą znajdującym się w gronie poetów wybitnych. Jego liryka pobrzmiewała echem dawnych tradycyjnych uznanych mistrzów, równocześnie zajmując miejsce w tym poczcie. W jego poezji zaakcentowana jest wyraźna nuta kresowa, ze wszystkimi jej pieśniami poetyckimi z martyrologią narodową włącznie. Wnosił swoją twórczością ciepło, serdeczność, wywoływał wzruszenie, ale równocześnie był bezlitosny dla zdrajców i wrogów ojczyzny. Ta nuta z kolei była najczęściej prześmiewcza, uważał, zresztą słusznie / podobnie jak Janusz Szpotański /, iż najlepszą forma walki piórem jest mądra, skuteczna, ale we właściwej formie literackiej tworzona satyra. Niektóre jego utwory można porównać do proroctwa poezji Juliusza Słowackiego W sposób bezpośredni Słowacki przecież prorokował powołanie Jana Pawła II na Stolicę Apostolską w utworze „Słowiański papież”, który powstał w 1848 roku:
„…Pośród niesnasek Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto papieża
Otworzył tron…”
Jak należy ocenić hemarowską inwokację „..O Poezjo! Ostatnia linio polskiej obrony… Poeta skutecznie walczył o Polskę, o swój ukochany Lwów, nie tylko skutecznym orężem – piórem – brał przecież udział w walkach o Lwów w latach 1918-1920 jako 17 – letni młodzieniec, wraz z Obrońcami Lwowa.
W 1925 przeprowadził się ze Lwowa do Warszawy, pracował wraz z Julianem Tuwimem w kabarecie literackim „Qui Pro Quo”, „Banda” i „Cyruliku Warszawskim”. Wraz z Tuwimem, Lechoniem i Słonimskim był autorem wielu skeczy, dowcipów i szopek politycznych. Jego dorobek literacki jest ogromny: ponad 3000 niezwykle popularnych piosenek, do których sam komponował muzykę, setki wierszy, kilkanaście sztuk i słuchowisk radiowych. Był również współpracownikiem Wiadomości Literackich i Wiadomości, oraz dyrektorem teatru Nowa Komedia (1934-1935). W 1939 jego piosenka „Ten wąsik” wykonywana przez Ludwika Sempolińskiego w popularnej rewii „Orzeł czy Rzeszka”, spowodowała interwencję ambasadora Niemiec w Warszawie.
Po wybuchu II wojny światowej, we wrześniu 1939 r. przedostał się do Rumunii. W latach 1940-1941 walczył w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich w Palestynie i w Egipcie (m.in. pod Tobrukiem). W wojsku prowadził pracę kulturalno-oświatową. Rozkazem naczelnego wodza gen. Władysława Sikorskiego na początku 1942 r. został przeniesiony do Londynu. Został przydzielony do Ministerstwa Informacji i Dokumentacji, w którym zwalczał m.in. kłamstwa propagandy, głównie niemieckiej, ale także angielskiej.
Po wojnie pozostał w Londynie. Prowadził tam teatrzyk polski w klubie emigrantów polskich. Współpracował m.in. z muzą Wesołej Lwowskiej Fali – Władą Majewską. Prowadził także jednoosobowy Teatr Hemara – cotygodniowy kabaret radiowy na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Wygłaszał w nim wierszowane komentarze satyryczne do bieżących wydarzeń.
Pisał o sobie: Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski. Był bezkompromisowy i do końca wierny prawdzie i sprawiedliwości. Nie zgadzał się na komunistyczne zniewolenie Polski. Jego utwory były objęte cenzurą PRL.
W jego poezji wyraźnie zarysowały się dwa nurty – żartu i satyry oraz refleksji i tęsknoty. Do końca życia był urzeczony polskością i Lwowem. Oprócz licznych piosenek (tekst i muzyka), wierszy, sztuk i słuchowisk radiowych był autorem wierszy lirycznych, satyr, fraszek, parodii. Robił też przekłady poetyckie (m.in. wszystkie sonety Szekspira, połowa ód Horacjusza), pisał sztuki teatralne od dramatu do komedii muzycznych, jednoaktówki poświęcone Fredrze, Kochanowskiemu, Chopinowi. Parał się także prozą: pisał reportaże, felietony, eseje, krytykę literacką, a nawet traktat polityczny o Hitlerze.
Urodzony jako Jan Marian Hescheles, pseud. Jan Mariański, Marian Wallenrod i inne (ur. 6 kwietnia 1901 we Lwowie, zm. 11 lutego 1972 w Dorking pod Londynem. Pochowany wraz z żoną Kają na cmentarzu w Coldharbour w pobliżu Leith Hill, w którym mieszkał. Podobnie jak Zbigniew Herbert do swojego ukochanego Lwowa już nie powrócił.
Wspomniałem o gromiącej satyrze. Oto „listki” Janusza Szpotańskiego, następnie Mariana Hemara:
Pomniu kak prijechał w Moskwu
De Gaulle, sklierotik i starik
I ja jewo pocałowała
On potom prosto dostał tik,
Ach on formalno popadl w trans,
On przestał bredzić o belle France
I tolko skuczał u mych stóp:
Ach, Leonida, ty mnie lub
Dla ciebie cały zapad brosze
Tolko mnie jeszcze całuj proszę!
A potem Pompidou, a Brandt,
A nawet chitry, miełkij frant,
Poet iż Polszy – Iwaszkiewicz
Gdy tolko pili ust mych miód
Woleli, że to istny cud,
Kto go nie zaznał, ten nic nie wie.
Janusz Szpotański, pseud. Władysław Gnomacki, Aleksander Oniegow (ur. 12 stycznia 1929 w Warszawie, zm. 13 października 2001) – poeta, satyryk, krytyk i teoretyk literatury, tłumacz, szachista – trzykrotny mistrz Warszawy, posiadał również tytuł mistrza krajowego.
Był autorem prześmiewczych poematów komicznych, w których z wdziękiem wyszydzał rządzących w PRL prominentnych działaczy PZPR-u.
W 1951 roku został wyrzucony z powodów politycznych ze studiów na Uniwersytecie Warszawskim. W 1964 napisał sztukę „Cisi i gęgacze”, czyli bal u prezydenta, opera w trzech aktach z uwerturą i finałem – utwór będący pamfletem przeciwko rządom Władysława Gomułki, którego nazwał w tym utworze Gnomem, a także satyrą na ówczesne postawy inteligencji. W styczniu 1967 został aresztowany i w 1968 skazany na trzy lata więzienia „za rozpowszechnianie informacji szkodliwych dla interesów państwa”. W czasie wydarzeń marca 1968 Szpotański stał się ulubionym celem niewybrednych ataków I sekretarza. Gomułka nazwał poetę „człowiekiem o moralności alfonsa”, a jego utwór – „reakcyjnym paszkwilem, ziejącym sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii”.
W „Cichych i gęgaczach”, która była rodzajem szopki politycznej, Szpotański wykorzystał i sparafrazował wiele znanych utworów muzycznych (m.in. Horst Wessel Lied jest wykonywany przez chór ZOMOwców z Golędzinowa).
W latach 70. napisał Carycę i Zierkało – satyryczną wizję dziejów Rosji i ZSRR (przy czym carycą w jego ujęciu był Leonid Breżniew).
Towarzysz Szmaciak to ironiczna apoteoza PRL-u, dzieło będące kwintesencją jego twórczości.
Był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
23 września 2006 został pośmiertnie odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Szpotański nie był członkiem Związku Literatów Polskich, który funkcjonował z przerwami, m.in. spowodowanymi stanem wojennym, aby w 1989 roku rozpaść się na dwa związki, a to Stowarzyszenie Pisarzy Polskich i Związek Literatów Polskich. Należy więc przypomnieć co wydarzyło się w kulturze polskiej w latach zniewolenia komunistycznego, przekazując równocześnie dzisiejszy jej obraz. Tego żmudnego dzieła podjęła się w niebywałym trudzie polska eseistka, reportażystka i dziennikarka Joanna Siedlecka w swoich dziełach „Obława” i „Kryptonim Liryka” o losach pisarzy represjonowanych.
Założycielem Związku Zawodowego Literatów Polskich był Stefan Żeromski. ZZLP reaktywowany został w roku 1944, a w 1949 roku zmienił nazwę na Związek Literatów Polskich, ze związku twórczego stając się stowarzyszeniem politycznym, nad którym nadzór sprawował Jerzy Putrament – agend NKWD, / działający w Polsce jeszcze przed 1939 rokiem /, przy współudziale Wandy Wasilewskiej i Julii Brystygierowej pułkownika NKWD, zwanej „Krwawą Luną”, która miała już za sobą krwawe przesłuchiwania we Lwowie po 17 września 1939 roku. To krwawe monstrum w sposobie działania przewyższało nawet nadzorczynie z niemieckich hitlerowskich obozów koncentracyjnych. „Specjalizowała” się w przesłuchiwaniu mężczyzn, nierzadko wkładając nieszczęśnikom genitalia do szuflady, gwałtownie ją zatrzaskując. Przez 35 lat prezesurę ZLP sprawował Jarosław Iwaszkiewicz / 1945 – 1980 /. Ten wytrawny ideolog partyjny znany był z namiętnych pocałunków z Leonidem Breżniewem. Postać Iwaszkiewicza scharakteryzował w swoich pamiętnikach Leopold Tyrmand: „…globtrotter, pederasta, stalinowiec, dyplomata, smakosz, poeta i pionek…”
Komunistyczną prezesurę Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich , sprawował w latach 1958 – 1959 Antoni Słonimski. Sylwetkę tego prezesa najdobitniej scharakteryzował Marian Hemar:
„…cóż za szmata
Pod pozorami literata.
Popatrzcie na ten rzymski profil:
Były frankofil i angliofil
I były sanacyjny cwaniak,
Pan-europejczyk i Pen- klubczyk,
Przechrzta co tydzień, na wyścigi
Co z wszystkich sobie wziął religii
Jedną religię: Oportunizm-
Dziś się obrzezał na komunizm…”
Marcin Hałaś członek Katowickiego Oddziału Związku Literatów Polskich, dziennikarz, krytyk literacki, poeta, napisał o dziełach Joanny Siedleckiej: „ …jest reporterką niepokorną, wystarczy wspomnieć jak relacjonowała postawę Zbigniewa Herberta w ostatnich latach życia i demaskowała wstrętne imputowanie mu choroby psychicznej jako motoru postępowania, m.in. jego stosunku do antypolskiej twórczości Czesława Miłosza. Wystąpienia Czesława Miłosza o wysadzeniu Polski w powietrze, lub przyłączeniu jej do Związku Sowieckiego są ogólnie znane. Zbigniew Herbert po słynnym nazwaniu przez Czesława Miłosza akowców bandytami napisał taki oto wiersz / nigdzie nie publikowany /”:
„…był hybrydą w której wszystko się telepie
duch i ciało góra z dołem raz marksista raz katolik
chłop i baba a w dodatku pół Rosjanin a pół Polak
Chodasiewicz (Miłosz – dopisek autora) pisał także prozą – żal się Boże
O dzieciństwie a to było nawet ładnie
Był jak student który czyta parę książek
Niedokładnie…”
Siedlecka w sposób precyzyjnie udokumentowany podaje losy prześladowanych przez bezpiekę pisarzy, kończących swoje losy „psychuszką” / Bąk, Grzędziński /, prześladowaniem m.in. Pawła Jasienicy ( Leona Lecha Beynara ) podstawiając mu kapusia TW „Ewę”, z którą się ożenił i która skróciła mu donosami życie, Jerzego Zawieyskiego , który prześladowany przez SB został wyrzucony, przez okno -*( „… mości Zawieyski czas skakać…” – usłyszał przed śmiercią ) i wielu innych „niepokornych”.
Wstrząsające są te dokumenty. Dokumenty Siedleckiej to świadectwo, dzięki któremu mamy szansę poszerzyć pamięć o niepokornych wilkach naszej literatury, a odsłaniając prawdę, stała się ona obiektem ataków określonych kół, zapewne literacko – podobnych.
W wywiadzie „Tropię wielkość i małość polskich pisarzy” ( „Dziennik” 19. 01. 07 ) Joanna Siedlecka wyjaśnia, że zburzyła białą heroiczną legendę Związku Literatów Polskich. Pisarka odpowiada na łamach „Dziennika” ( 31.07.07 ) na owe zarzuty: „…to demagogiczne argumenty, nie stosuję zasady odpowiedzialności zbiorowej.
Mówiąc po prostu o swoich ostatnich książkach, o losach pisarzy represjonowanych przypominałam, że zwłaszcza w latach 50 i 60 gdy związkowa opozycja prawie nie istniała, konformistyczne władze ZLP nie broniły atakowanych przez władze swoich członków, ba, nawet ich wyrzucano stawiając przed sądem koleżeńskim, kierowanym w ZG ZLP przez Irenę Krzywicką( wieloletnią przyjaciółkę Tadeusza Boya Żeleńskiego – dopisek autora ).
Wyrzucały ich na ogół, co spotkało m. in. Jerzego Brauna, Władysława Grabskiego, Wojciech Bąka, Jerzego Kornackiego, Ireneusza Iredyńskiego. Milczały, gdy zaganiano do „psychuszki” Bąka i Grzędzińskiego, wsadzano do więzienia Iredyńskiego, Wańkowicza, Kornackiego, Brauna.
Członkowie sądów koleżeńskich ZLP „sądzili” oskarżonego o współpracę z londyńskimi „Wiadomościami” starego Jana Nepomucena Millera i Władysława Grabskiego za „paszkwil o Gałczyńskim”.
Grube związkowe ryby jak Kazimierz Koźniewski, czy Andrzej Szczypiorski współpracujący z SB donosili na kolegów. Moi polemiści, zamiast przełknąć gorzkie fakty, zatupują je, przypominając demagogicznie, że we władzach był Zbigniew Herbert i Szczepański, a sam Związek rozwiązano w stanie wojennym.
To prawda, choć władzę trzymał tu także Jerzy Putrament (przedwojenny agent NKWD – dopisek autora), Lenart, Broniewska i Stanisław Ryszard Dobrowolski.
Miał Związek karty piękne, ale też i mniej budujące, a naszą powinnością jest ich poznawanie, a nie „krzepienie serc” Herbertem i podtrzymywaniem źle pojętej korporacyjnej solidarności, sprzecznej z poszukiwaniem prawdy.
Tym bardziej, że peerelowski ZLP był organizacją zniewoloną podwójnie, bo kontrolowaną nie tylko przez finansującą go partię, ale też sterowaną i infiltrowaną przez SB. Dyskusja o roli i prawdziwej historii peerelowskiego ZLP wybuchnie jeszcze nie raz, bo otwierają się wreszcie zamknięte niegdyś archiwa, wypływają nowe fakty”.
Siedlecka sama zresztą deklaruje, że za swoją misję uważa p r z y p o m i n a n i e, bo komunizm był również zacieraniem śladów, n i e p a m i ę c i ą.
Obecnie ZLP jest kontynuacją reaktywowanego w Lublinie w 1944 roku związku twórczego. Nie zadano sobie nawet trudu w zmianie statutu, który w istocie nie reguluje niczego. Regulację prawną ZLP przejęła ustawa „Prawo o stowarzyszeniach” z dnia 7 kwietnia 1989 roku.
Zarząd Główny ZLP nie posiada żadnego autorytetu w środowisku osób piszących, skoro nawet w ocenie Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy jest komunistycznym związkiem, w którym zasiadają prezes i i wszyscy wiceprezesi TW – SB (dane z lipca 2011).
Marian Hemar 29 kwietnia 1965 roku w Londynie napisał utwór poświęcony ludobójstwu w Katyniu, uważany za najlepiej literacko oddaną zbrodnię NKWD popełnioną na oficerach polskich w Katyniu w 1940 r.
Katyń
„… tej nocy zgładzono wolność
w katyńskim lesie
zdradzieckim strzałem w czaszkę
pokwitowano Wrzesień
związano do tyłu ręce
by w obecności kata
nie mogły się wznieść błagalnie
do Boga i do świata
zakneblowano usta
by w tej katyńskiej nocy
nie mogły wołać o litość
ni wezwać znikąd pomocy
w podartym jenieckim płaszczu
martwą do rowu zepchnięto
i zasypano ziemią
skroń krwią przesiąkniętą
by zmartwychpowstać nie mogła
ni znaku dać o sobie
i na zawsze została
w leśnym katyńskim grobie
pod śmiertelnym całunem
zwiędłych katyńskich liści
by nikt się nie doszukał
by nikt się nie domyślił
tej samotnej mogiły
tych prochów i tych kości
świadectwa największej hańby
i największej podłości
tej nocy zgładzono prawdę
w katyńskim lesie
by nawet wiatr choć był świadkiem
po świecie jej nie rozniesie
bo tylko księżyc niemowa
płynąc nad smutną mogiłą
mógłby zaświadczyć poświatą
jak to naprawdę było
bo tylko świt który wstawał
na kształt różowej pochodni
mógłby wyjawić światu
sekret ponurej zbrodni
bo tylko drzewa nad grobem
stojące niby gromnice
mogłyby liści szelestem
wyszumieć tę tajemnicę
bo tylko ta ziemia milcząca
kryjąca jenieckie ciała
wyznać okrutną prawdę
mogłaby gdyby umiała
tej nocy sprawiedliwość
zgładzono w katyńskim lesie
bo która to już wiosna
bo która zima i jesień
minęły od tego czasu
od owych chwil straszliwych
a sprawiedliwość milczy
nie ma jej widać wśród żywych
widać we wspólnym grobie
legła przeszyta kulami
jak inni z kneblem w ustach
z zawiązanymi oczami
bo jeśli jej nie zabrała
nie skryła katyńska gleba
gdy żywa czemu nie woła
nie krzyczy o pomstę do nieba
czemu jeżeli istnieje
nie wstrząśnie sumieniem świata
czemu nie tropi nie ściga
nie sądzi nie karze kata
zdradzono sprawiedliwość
zdradziecko w katyńskim lesie
prawdę i wolność zgładzono
pod enkawudowską osłoną
dziś jeno ptaki smutku
w lesie zawodzą żałośnie
jak gdyby pamiętały
o tej katyńskiej wiośnie
jakby wypatrywały
wśród leśnego poszycia
śladów jenieckiej śmierci
oznak polskiego życia
czy spod dębowych liści
albo sosnowych igiełek
nie błyśnie szlif oficerski
lub zardzewiały orzełek
strzęp zielonego munduru
karta z notesu wydarta
albo beretka spłowiała
pieśnią katyńską przeżarta
i tylko pamięć została
po tej katyńskiej nocy
pamięć nie dała się zgładzić
nie chciała ulec przemocy
i woła o sprawiedliwość
i prawdę po świecie niesie
prawdę o pięciu tysiącach
zgładzonych w katyńskim lesie…”
Z kim się Marian Hemar utożsamiał?
Łatwo na to pytanie odpowiedzieć fragmentem jego poematu:
„…my jesteśmy z polskiej Florencji,
Miasta siedmiu pagórków fiesolskich
Z miasta muzyki, inteligencji
I najpiękniejszych kobiet polskich
Z miasta talentów ideałów
Temperamentów i błyskawic
I teatru gwiazd i zapałów
I tej „panoramy Racławic” – …
…my jesteśmy z miasta poezji
Co się u nas rodziła na bruku
Jakby kamień się zmieniał
W natchnienie
A natchnienie wsiąkało w kamienie…
…my jesteśmy z tej jedynej Troi
Z tej jedynej na cały świat
Którą kiedyś w potrzebie
Hektor zdołał przed wrogiem obronić
A miał wtedy
Piętnaście lat…”
„Barwy Kresów” mają swoje światłocienie. W tej metaforze poetyckiej obchody „70 ROCZNICY APOGEUM LUDOBÓJSTWA DOKONANEGO PRZEZ UKRAIŃSKICH SZOWINISTÓW W LATACH 1939 – 1947” NABIERAJĄ ZNACZENIA SZCZEGÓLNEGO, ZWAŻYWSZY, IŻ PATRONAMI OBCHODÓW OBRANI ZOSTALI ZYGMUNT JAN RUMEL I WIKTOR POLISZCZUK.
Na stronach „Kresowego Serwisu Informacyjnego” Redakcja szczegółowo omawia sylwetki patronów z historycznym tłem wydarzeń obejmujących wskazany okres. Ze strony poetyckiej „Barw Kresów” poeta polski Zygmunt Jan Rumel jest postacią mało znaną, a to w szczególności z uwagi na brak dostępu do jego twórczości, albo (jak sądzą niektórzy badacze) z twórczości tego poety nic się nie zachowało.
Prawda jak zwykle leży pośrodku. Postać majora Zygmunta Jana Rumela, oficera Wojska Polskiego, a następnie oficera Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej, okrutny mord popełniony na nim przez rezunów z UPA szczegółowo omawia ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski w publikacji, o której niżej.
POETA ZOSTAŁ ROZERWANY KOŃMI.
„…Nikt nie wie, jak to dokładnie wyglądało i wielkiej doprawdy odwagi potrzeba, żeby sobie to wyobrazić. W nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku trzej młodzi mężczyźni, pobici i okrwawieni zostali przywiązani do koni za ręce i nogi. Ktoś krzyknął „wio”, albo „hej”, albo tylko strzelił batem. Konie ruszyły gwałtownie z miejsca. Wszystko trwało zaledwie kilka minut. Jednym z tych przywiązanych był Zygmunt Rumel polski poeta i żołnierz Batalionów Chłopskich…
…Zygmunt Jan Rumel wychował się w Krzemieńcu, w tym samym mieście co Juliusz Słowacki. Dziedzicząc po matce talent literacki, już jako młody chłopak zapowiadał się na dobrego poetę.
Jan Rumel pomimo wyboru drogi wojskowej napisał kilka utworów, w tym dramat „Rok 1863” oraz wiersz „Dwie matki”.
Sprawy kresowe rozumiał jak mało kto” .
„Jarosław Iwaszkiewicz napisał, że Rumel był jednym z diamentów, którymi strzelano do wroga. Wiersze Rumela są dziś praktycznie niedostępne nigdzie, musimy więc wierzyć Iwaszkiewiczowi.
Zygmunt Rumel, urodził się w Krzemieńcu i tam chodził do szkoły. Jego ojciec był osadnikiem wojskowym. Był bardzo zdolnym uczniem i jego talent ujawnił się wcześnie. Podczas spotkania matki Zygmunta z Leopoldem Staffem, ten miał powiedzieć: niech pani strzeże tego chłopca, to będzie wielki poeta.
Nie został jednak Zygmunt Rumel wielkim poetą. Jego nazwisko wymienia się rzadko, a wiersze poszły w zapomnienie. Nie mówi się o nim w szkole, ani na studiach. Pozostaje jedną z wielu tragicznych ofiar wojny.
Encyklopedie wymieniają dwa jego dzieła, o których wyżej – „Poemat o roku 1863” i wiersz „Dwie matki”. Ten ostatni utwór wpisuje się w długą tradycję polskiej poezji romantycznej, „Dwie matki” to wiersz wyznanie, w którym poeta mówi o swoim przywiązaniu i miłości do Polski . W połączeniu ze śmiercią autora wiersz ten może być rozumiany, jako metafora rozstania się Polski z Kresami i całą tradycją Rzeczpospolitej Obojga Narodów, która rozpoczęła się od wielkich politycznych planów obejmujących połowę wschodniej Europy, a skończyła się krwią rozlaną na jeziorem w Kustyczach w nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku.
Synowie drugiej matki Zygmunta Rumela, jego metaforyczni przyrodni bracia nie chcieli już bowiem słuchać pieśni śpiewanych przez romantycznych Polaków, nie chcieli brać pod uwagę ich planów związanych z „drugą matką”.
Mieli własne, nieznane Rumelowi i innym, wiersze, mieli własną legendę, własne mity i własną broń. Ta ostatnia miała dać im wolność i sławę, przyniosła jednak tylko wstyd. Dziś nikt nie wspomina na Ukrainie poety Zygmunta Rumela, autora wiersza „Dwie matki”, nikt nie nazywa także ludobójstwa po imieniu. Mówi się o „antypolskiej akcji”, która usunęła Polaków z „naszej ziemi”.
Ci którzy zacięli batem konie w lipcową noc nad kuszyckim jeziorem, mówią o sobie – rycerze. Być może nawet tak myślą. Pewnie dlatego, że nigdy nie mieli dwóch matek”- podaje ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”.
Kraków 2008 (Wydawca: „Małe Wydawnictwo”).
Odnalazłem dwa utwory poety Jana Rumela pomieszczone w tomie poezji „Dlatego, że są” wydawnictwa „Kamieniar”, zamieszczone przeze mnie w „Lwowskich Spotkaniach”:
NA ŚMIERĆ POETY
A kiedy go z wami nie będzie
Usypcie mu kurhan stepowy
Aby słyszał jak burzan pieśń gędzie
I wiatr stepem przewala się płowy
Bo mu miesiąc wstający z limanów
Czy prószył kitajką czerwoną
I klaskanie by słyszał bocianów
Gdy piórami lotnymi wiatr chłoną
Niech tam orły dziobem pieśń skruszą
A teorban piosenkę zakwili
Bo o wolę on waszą i naszą
Śpiewał zanim odpoczął w mogile
Niech tam zmierzch siniejąc rozgarną
Błękit nieba najczystszy i skromny
Aby nocą wieczyście już czarną
Patrzył w wszechświat ponad nim ogromny
BEZ TYTUŁU
Zakukała kukułeczka zazula
Szarym świtem przez zielony liść
Dzięcioł czarny przy korze zaturlał
Możesz iść możesz iść możesz iść
Zakukała zazuleńka zakukała
Wykukała z sinej chmury świt
Świt po niebie rozsypał róże białe
Cyt poczekaj poczekaj cyt
Zakukała zakukała donośniej
Nagarnęła z sinej chmury róż
Tam pod lasem bujne żytko rośnie
Przejdziesz miedzę wąską wśród zbóż
Zakukała zakukała ciszej
Obok miedzy przysiadła na głóg
Kroki słyszę kroki słyszę kroki słyszę
Licho nie śpi u rozstajnych dróg
Zakukała zakukała mi znowu
Przeszli znikli teraz idź prowadź Bóg
Kukułeczko zazuleńko bądź zdrowa
Moja rzeka już jest tu chłodny Bug
Cytowane wiersze pochodzą z tekstu „Zygmunt Jan Rumel” – „Lwowskie Spotkania” nr 7 2010 – red. naczelna Bożena Rafalska.
Zainspirowany „Katyniem” Mariana Hemara napisałem dwa wiersze poświęcone tragedii smoleńskiej w 2010 roku:
KATYŃ 2010
Znów podeptano wolność
W smoleńskim czarnym lesie
W nieludzkiej wrogiej ziemi
Staranowano kwiecień
Nie zezwolono hołdu
Ranom zadanym skrycie
To miejsce to tył głowy
W krwawy wrzesień o świcie
Mamo ty byłaś ze mną
Gdy padł zdradziecki strzał
I polską krwią urosił
Okrutnej ziemi zwał
Mamo za polską ziemię
Wylała się ta krew
W oczach mi było ciemno
Mamo już czas na gniew
Znowu minęły lata
I znowu wróg u wrót
Rozpacz i gniew się splata
W następny „polski cud”.
Więc Polsko otwórz oczy
W zdrajców ojczyzny broń
Co na nieludzkiej ziemi
Strzelała w polską skroń
Wiersz został zamieszczony w „Naszym Piśmie” tygodniku ukazującym się w Tasmanii ( Australia ). który wydał numer okolicznościowy poświęcony Katyniowi 2010. http://aleksanderszumanski.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=205&pop=1&page=620&Itemid=2
Drugi wiersz zatytułowałem
A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚC
BRZOZA STAŁA
NIEWINNA
WYCIĄGNĘŁA RAMIONA
PŁAKAŁA
ZRANIONA
I KONA
POZBAWIONO MNIE ŻYCIA
TAK RZEKŁA
NIEWINNI
TEŻ ZNAJĄ
SMAK PIEKŁA
NAD LOTNISKIEM
ZMIERZCH
A IMIĘ BRZOZY
DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ
http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=415&Itemid=3
O „smoleńskiej brzozie” która podzielił Polskę przeczytać można
http://natemat.pl/79295,a-imie-brzozy-dziewiecdziesiat-szesc-o-drzewie-ktore-podzielilo-polske
jak również w Wikipedii http://pl.wikipedia.org/wiki/Brzoza_smole%C5%84ska
W 2012 roku drzewo stało się tematem wiersza poety Aleksandra Szumańskiego pt. „Brzoza smoleńska”[33].