Właściwe i zdroworozsądkowo stanowisko to promocja klasy średniej jako podstawy ładu społecznego, bo bogaci sobie i tak poradzą, a biednych zawsze będziemy mieć pośród siebie.
Kiedy pisałem parę tygodni temu o tym, jak polscy zwolennicy amerykańskich republikanów proponują w kraju zgoła inne recepty niż owi republikanie w USA. Dobrym, choć wcale nie jedynym przykładem, jest opieka zdrowotna, gdzie republikanie walczyli przeciw reformie prezydenta Obamy, która jednak była w niemałej mierze modelem bardzo korespondującym z wizjami głównej partii opozycyjnej w Polsce, któej wielu zwolenników jest właśnie kibicami republikanów. Na tym polega wewnętrzna sprzeczność ich stanowiska.
Kilku sympatycznych i rzeczowych krytyków mojej uwagi kontrargumentowało na trzy sposoby. Primo, że pomysły zdrowotne głównej partii opozycjnej są po prostu słuszne. Odpowiadam więc, że może słuszne, może niesłuszne, niczego nie wykluczamy, ale po prostu inne niż amerykańskiej prawicy. I jeżeli chce się tej prawicy kibicować, to właśnie tutaj jest sprzeczność. Secundo, że nie ma modeli idealnych ani abstrakcyjnych, ale każdy musi być dostosowany do sytuacji kraju. Odpowiadam więc, ża ten kontrargument jest właściwy co do rozwiązań szczegółowych, ale nie co do zasadniczych modeli gospodarczych. Nie można zwyczajnie twierdzić, że Amerykanom należy się wolność w opiece medycznej, a Polakom publiczna służba zdrowia. Tertio, że oprócz wolnościowego liberalizmu i niewolniczego socjalizmu istnieje oparty na ładzie społecznym konserwatyzm, więc moje dychotomiczne rozróżnienie jest zbyt ubogie. Odpowiadam więc, że dokładnie tak samo uważam, ale bywa w danej konkretnej sprawie stanowisko liberalne i konserwatywne może się pokrywać (jak np. w kwestii modelu opieki medycznej), podobnie jak czasem mamy bliskość stanowiska konserwatywnego i socjalistycznego (jak być może w kwestii nadmiaru ulicznej reklamy w przestrzeni publicznej i konieczności jej uregulowania).
Piszę o tym, co powyżej, aby odnieść się do innej kwestii, a mianowicie roli władzy publicznej w promocji modelu społecznego opartego na dystrybucji własności. Rodzimi liberałowie spod znaku ukłądu okrągłostołowego, jak i z całkiem innych pobudek w II Rzeczypospolitej środowiska ziemiańskie, opowiadają się za promocją tych, którzy już mają, aby mieli jeszcze więcej, a w domyśle w ten czy inny sposób dzielili się z mniej posiadającymi wedle własnej woli i życzenia. Z kolei cała szeroka lewica głośno nawołuje do promocji najbiedniejszych, aby wspomagani przez redystrybucję państwa nie cierpieli głodu. Oczywiście znacząca część tej leiwcy sama nigdy nie zaznała i nie zazna głodu, ale dla celów wyborczych chętnie pozuje na przyjaciół ludu. Otóż pierwsze z tych stanowisk jest co najmniej egoistyczne, a niekiedy oparte po prostu na niesprawiedliwości, gdzie chroni się tych, któzy weszli w posiadanie majątków w niegodziwy sposób. Natomiast drugie stanowsiko, nawet gdyby szczere i przemyślane, oparte jest na idei konstruktywuizmu społecznego, w ramach którego hiperinteligentna władza urzędnicza jest w stanie sprawiedliwie i rozważnie podzielić grosz publiczny, bez szkody dla wzrostu i rozwoju, ale ze szczegółowo pomyślanymi dobroczynnymi skutkami. Tymczasem studium natury ludzkiej wskazuje, że takimi zdolnościami żadna włądza nie jest obdarzona i na koniec dnia jest więcej szkody niż pożytku.
Właściwe i zdroworozsądkowo stanowisko to promocja klasy średniej jako podstawy ładu społecznego, bo bogaci sobie i tak poradzą, a biednych zawsze będziemy mieć pośród siebie. Jednakowoż promocja ta winna opierać się nie na redystrybucji, ale tworzeniu warunków wzrostu, np. poprzez ulgi z jednej strony proinwestycyjne, a z drugiej prorodzinne. Pytanie, czy któaś z partii parlamentarnych tak włąśnie widzi swoją misję społeczną. SLD jest nadal, jak kiedyś wskazywał Jarosław Kaczyński, podwójnym beneficjentem przemian ustrojowych, bo skłąda się z tych, którzy poradzili sobie na skróty po Okrągłym Stole, a jednocześnie odwołuje się do poparcia przegranych, zbiedniałych i odrzuconych. Jest więc na podwójnych antypodach, ale najdalej od promocji klasy średniej. PSL promuje klasę średnią, ale w iście klasowy sposób, czyli w dużej mierze poprzez chłopski egoizm. Zamiast opcji par excellance ludowej, jak postludowe chadeckie partie Europy zachodniej, nasza partia chłopska prezentuje najczęsciej opcję klasową, w której słusznie broni się interesu chłopskiego, ale nie na tle interesu publicznego, a czasem wbrew niemu. PiS chciałoby być partią klasy średniej, ale jest partią rekwindykacji sprawiedliwości dziejowej i społecznej, stąd bywa popierane przez wyborców lewicujących społecznie. Słuszna intuicja odwrócenie hierarchii społecznej i nowej dystrybucji godności ma jednak ostrze bardziej interwencyjne, a mniej wzrostowe. Krajowy przedsiębiorca bywa zauważany i wspierany, ale niejako przy okazji walki z niesprawiedliwością oraz zabiegów o interes narodowy. PO pozuje na partię klasy średniej, ale przecież o wiele częściej bywa partią zagranicy, dla której ważniejszy jest interes transnarodowej korporacji niż krajowej klasy średniej. Centrum społeczne gromadzi się wokół największej partii parlamentarnej, ale bywa srodze przez nią rozczarowywana. Klasa średnia znajduje w rządzącej partii spokój i jakąś stabilizację, ale nie może znaleźć zachęt i podniet do wzmocnienia stanu posiadania i ekspansji na zewnątrz, po części na skutek polityki kompleksów.
Cóż…
"absolwent polonistyki i filozofii KUL, posel na Sejm w latach 2001-07, przewodniczacy Komisji Gospodarki oraz tzw. bankowej komisji sledczej, obecnie przedsiebiorca i menedzer oraz wspólzalozyciel Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek"