Bez kategorii
Like

Podstawy nauczania bez podstaw, czyli komu zależy na zniszczeniu polskiej oświaty?

22/07/2011
542 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Od roku obowiązuje w Polsce obowiązkowa matura z matematyki. I słusznie, bo zmusi to wielu do uczenia się tego przedmiotu, a gospodarka potrzebuje inżynierów, a nie humanistów.

0


Od roku obowiązuje w Polsce obowiązkowa matura z matematyki. I słusznie, bo zmusi to wielu do uczenia się tego przedmiotu, a gospodarka potrzebuje inżynierów, a nie humanistów. Niestety wraz z wprowadzeniem obowiązkowej matury kompletnie zepsuto program nauczania.

Przez ostatnie lata, kiedy matura z matematyki nie była obowiązkowa, wielu uczniów, mówiąc ich językiem, olewało ten przedmiot, stosowana była zasada 3Z – zakuć, zdać, zapomnieć. Aby tylko przejść do następnej klasy. Przyczyną tego stanu rzeczy była w wielu przypadkach niekompetencja nauczycieli, którzy nie potrafili przekazać uczniom wiedzy w sposób ciekawy i zrozumiały, efektem była niechęć do matematyki, przez co osoby te wybierały humanistyczne kierunki studiów. A wiadomo – liczba miejsc pracy dla humanistów jest mocno ograniczona – bo ilu potrzeba polonistów, historyków, socjologów czy politologów? Niewielu. W efekcie wyprodukowano ludzi bezrobotnych i to za nasze – podatników – pieniądze.

Gospodarka potrzebuje inżynierów

Dla rozwoju techniki, gospodarki i nauki niestety są potrzebni ludzie o umysłach ścisłych, bo cała wiedza techniczna i medyczna opiera się na prawach matematyki, fizyki, chemii, biologii, a w niektórych przypadkach także astronomii, geografii i geologii, a nie na naukach humanistycznych. Prawda jest taka, że gdyby nie nauki ścisłe, to dzisiaj żylibyśmy nadal w epoce kamienia łupanego i mieszkali w szałasach.

Niestety wraz z wprowadzeniem obowiązkowej matury z matematyki totalnie zepsuto podstawę programową, zarówno z matematyki, jak i z fizyki. Wiele prostych zagadnień i sposobów rozwiązywania zadań albo wycofano z programu liceum albo przeniesiono na poziom rozszerzony, a na poziomie podstawowym kombinuje się metodami "do Rzymu przez Krym". Tylko dlatego, że ktoś w Ministerstwie Edukacji Narodowej wymyślił sobie, że prosty wzorek powinien być na rozszerzeniu, a na podstawach niech sobie kombinują układami równań z dwiema, trzema a nawet czterema niewiadomymi.

Czyli na podstawach mamy zamiast jazdy autostradą – jazdę okrężnymi, polnymi wyboistymi dróżkami, w dodatku źle oznakowanymi. W efekcie rozwiązanie nawet prostego zadania zajmuje uczniowi sporo czasu, a wszyscy wiemy, że duża ilość żmudnych obliczeń wykonywanych na piechotę zwiększa ryzyko pomyłki – wiadomo, jeżeli jedzie się krętą i źle oznakowaną dróżką, to jedzie się dłużej i łatwiej wtedy zbłądzić. Efektem są potem gorsze wyniki egzaminów, a nawet oblane matury, bo uczeń, nauczony metodami "dookoła świata" mógłby zrobić w tym samym czasie dwa, nawet trzy razy więcej zadań, gdyby nauczono go metod prostych i szybkich.

MEN "oblał maturę"

Prostym przykładem bezmyślności ministerialnych urzędników odpowiedzialnych za program jest przeniesienie rachunku wektorowego na poziom rozszerzony. Dla niewtajemniczonych dodam, że obliczenie współrzędnych wektora polega na – uwaga – ODJĘCIU OD SIEBIE WSPÓŁRZĘDNYCH DWÓCH PUNKTÓW – od współrzędnych końca odejmuje się współrzędne początku. A więc trzeba wykonać DWA ODEJMOWANIA, no czasem trafi się dodawanie, bo zdarzy się, że "spotkają się" ze sobą dwa minusy, co daje plus. A więc są to działania, które zna już uczeń szkoły podstawowej. Do tego dochodzi znajomość układu współrzędnych – taka wiedzę posiada już początkujący gimnazjalista, a zdarza się, że w VI klasie podstawówki nauczyciele pokazują układ współrzędnych.

Strasznie trudne, co? A wektory znacznie ułatwiają i skracają wykonywanie wielu obliczeń geometrycznych w układzie współrzędnych (geometria analityczna) – np. obliczanie długości odcinków, współrzędnych wierzchołków figur, pól figur itp., bez wektorów takie zadania rozwiązuje się znacznie dłużej i trudniej, bo trzeba wykonać dużo skomplikowanych obliczeń, wektory są więc podstawą geometrii analitycznej, w dodatku są potrzebne w fizyce.

Dodam, że nie jest to jedyny bubel, takich bubli w całym programie z matematyki jest więcej, m.in. w rachunku prawdopodobieństwa, z którego wycięto kombinatorykę, na której ten rachunek się opiera, to samo zrobiono z wielomianami, z ciągami, z geometrią, przykładów bezmyślności ministerialnych pseudoekspertów można mnożyć. A więc z poziomu PODSTAWOWEGO usunięto PROSTE I PODSTAWOWE METODY i przeniesiono je na poziom rozszerzony, a na podstawach… o wiele trudniejsze metody "dookoła świata", czyli mamy PODSTAWY NAUCZANIA BEZ PODSTAW.

Paranoja – tak to skomentuję

Ostatnio załamałem się, gdy zapoznałem się z nową podstawą programową z fizyki. Przykładem może być wycofanie z poziomu podstawowego w liceum elektryczności, którą notabene przerabia się w gimnazjum, a pozostawienie np. budowy galaktyk. Nie twierdzę, że znajomość astronomii nie jest potrzebna, ale wydaje mi się, że znajomość prądu elektrycznego, bez którego żylibyśmy dzisiaj jak w średniowieczu, jest każdemu z nas bardziej potrzebna od znajomości budowy galaktyk czy reakcji jądrowych w gwiazdach.

Choćby po to, żebyśmy wiedzieli, dlaczego "wywala" nam bezpieczniki w domu, gdy włączymy jednocześnie pralkę, kuchenkę i czajnik albo choćby po to, żebyśmy umieli obliczyć sobie ilość energii zużytej przez odkurzacz, pralkę czy inne urządzenie i oszacować koszt tej energii. Nie rozumiem, jak można było wyciąć bezmyślnie cały dział i przenieść go na rozszerzenie. Owszem – trudniejsze zagadnienia można było, ale nie całość, zwłaszcza, że ten dział jest omawiany w gimnazjum. A więc w fizyce, podobnie jak w matematyce – PODSTAWY USUNIĘTO Z PODSTAW.

Nie bez winy są także nauczyciele, którzy często wykonują tylko wytyczony przez ministerstwo plan minimum i sięgają po opracowane w ten sposób, czyli "po łebkach" zestawy podręczników. A przecież każdy nauczyciel ma prawo rozszerzyć program i pokazać uczniom więcej, niż wymaga tego podstawa programowa. W dodatku egzaminatorzy na maturze zaliczają zadania rozwiązane przez ucznia metodami nawet spoza podstawy programowej, ważne jest tylko poprawne rozwiązanie zadania, dlatego uczniowie powinni znać przede wszystkim metody proste.

Po części winne są temu też gimnazja, przez które o rok skrócono edukację w liceach i technikach, przez co w szkołach średnich brakuje czasu na rzetelne przerobienie całego materiału. Stary system kształcenia – czyli 8 klas podstawówki + 4 klasy LO/5 klas technikum był o wiele lepszy.

Winę za ten stan rzeczy ponoszą też autorzy podręczników, którzy zamiast realizować plan minimum, mogliby opracować porządny uniwersalny podręcznik, w którym zamieściliby cały zakres wiedzy z danego przedmiotu, zaznaczając tylko stosowny sposób, np. innym kolorem tła czy czcionki materiał objęty programem rozszerzonym, a jeszcze innym sposobem – materiał dodatkowy, nieobjęty programem nauczania, a mogący się przydać uczniowi. Przynajmniej uczniowie mieliby dostęp do tej wiedzy i we własnym zakresie mogliby się z nią zapoznać, w dodatku tak opracowany podręcznik zachęciłby zapewne niektórych nauczycieli do rozszerzenia programu nauczania, bo mieliby oni z czego przerabiać ten dodatkowy materiał i mogliby zachęcać uczniów do zapoznania się z nim. Niektóre wydawnictwa zamieszczają materiał rozszerzony i dodatkowy w podręcznikach, ale nie wszystkie. Z doświadczenia wiem, że nauczyciele realizujący program z podręczników zawierających materiał rozszerzony, często przerabiają ten materiał na poziomie podstawowym.

Nie wiem, może się mylę, ale cały ten program wygląda tak, jakby był układany przez osoby niekompetentne, które edukację z zakresu nauk ścisłych zakończyły na etapie liceum z miernym wynikiem i do tego w czasie, gdy matura z matematyki nie była obowiązkowa. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem, ale tak to niestety wygląda.

 

0

Gustlik222

Sprawiedliwosc jest najwazniejsza

108 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758