Podkarpacie – region pobożnych złudzeń!
11/03/2011
514 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Tomasz Poręba (PiS) zorganizował w Parlamencie Europejskim Konferencję Karpacką. Tematem konferencji była przyszła współpraca transgraniczna w regionie Karpat i ocena możliwości podniesienia tego regionu Unii Europejskiej wyżej w hierarchii zadań finansowanych w ramach programu Komisji Rozwoju Regionalnego PE na lata 2013 – 2017. Cel szlachetny, aktywność europosła godna pochwały, gdyż doszło do spotkania szeregu osób w jednym czasie i miejscu. Z przedstawicielami Komisji Europejskiej spotkali się przedstawiciele władz lokalnych, parlamentów krajowych, władz samorządowych i organizacji pozarządowych aż z sześciu państw, czyli Polski, Słowacji, Węgier, Rumunii, Czech i Ukrainy. Przewodnicząca Komisji Rozwoju Regionalnego PE (wcześniej komisarz europejski), Danuta Hübner pochwaliła, czyli poklepała po ramieniu Tomasza Porębę. Wygłosiła przy tym kilka dyplomatycznych słów o wadze inicjatywy podejmowanej w odpowiednim momencie. "Pracując nad nowymi regulacjami […]
Tomasz Poręba (PiS) zorganizował w Parlamencie Europejskim Konferencję Karpacką. Tematem konferencji była przyszła współpraca transgraniczna w regionie Karpat i ocena możliwości podniesienia tego regionu Unii Europejskiej wyżej w hierarchii zadań finansowanych w ramach programu Komisji Rozwoju Regionalnego PE na lata 2013 – 2017. Cel szlachetny, aktywność europosła godna pochwały, gdyż doszło do spotkania szeregu osób w jednym czasie i miejscu. Z przedstawicielami Komisji Europejskiej spotkali się przedstawiciele władz lokalnych, parlamentów krajowych, władz samorządowych i organizacji pozarządowych aż z sześciu państw, czyli Polski, Słowacji, Węgier, Rumunii, Czech i Ukrainy.
Przewodnicząca Komisji Rozwoju Regionalnego PE (wcześniej komisarz europejski), Danuta Hübner pochwaliła, czyli poklepała po ramieniu Tomasza Porębę. Wygłosiła przy tym kilka dyplomatycznych słów o wadze inicjatywy podejmowanej w odpowiednim momencie.
"Pracując nad nowymi regulacjami dotyczącymi polityki rozwoju, trzeba zadbać o przygotowanie instrumentów, ktore pozwolą na usunięcie lub znaczne zredukowanie barier występujących przy współpracy przygranicznej. Temu może służyć opracowanie programu rozwoju Karpat." – powiedziała pani Przewodnicząca.
Taki program "Karpacki Horyzont 2020", opracowany w formie ramowej przez przedstawili organizacji "Euroregion Karpaty" z Polski, Słowacji i Ukrainy, już jest!. Co zawiera? Jak zwykle sporo słusznych ogólników, wiele deklaracji i pobożnych życzeń. Tego co najważniejsze, środków na realizację planów, a także precyzyjnych konkretyzacji poszczególnych celów, zadań i sposobów ich realizacji, w programie jak na lekarstwo. Stara choroba programistów powróciła, a deklaracje o słuszności i zgodności inicjatyw z ideałami Unii, wygłaszane przez polityków unijnych pochodzenia polskiego jak Danuta Hübner, nie wystarczą. Są coraz bardziej puste i rytualne.
Są bowiem inne siły, głównie francuskie i niemieckie, chcące za wszelką cenę i wbrew interesom słabszych państw, popierać opcje polityki zorientowanej na współpracę z Rosją. Dziś ta opcja, przy wsparciu polskich władz (prezydenta i rządu), zdobywa przewagę w Unii. Dla projektów przeciwstawnych, takich jak lansowany przez Tomasza Porębę, może zabraknąć szabel w PE.
Wiele wskazuje na to, że bez zdecydowanej akcji rządów państw zainteresowanych Euroregionem Karpackim (głównie Polski, Słowacji i Ukrainy, jeśli spojrzeć na problem z perspektywy Podkarpacia) pomysły współpracy transgranicznej, spalą na panewce. W praktyce oznacza to, że coś tam sobie będą "dłubać" lokalni politycy i biznesmeni przy różnych działaniach małej wagi, lecz nic się nie zmieni w kwestiach wagi zasadniczej.
Potrzebny byłby o wiele potężniejszy impuls do przełamania impasu. Okazja po temu dziś jest. Polska, która 1 lipca 2011 roku obejmuje przewodnictwo w Unii Europejskiej, powinna włączyć temat Euroregionu Karpackiego do swoich priorytetów. Wówczas możliwa stałaby się ścisła współpraca rządów Polski, Słowacji, Węgier, Czech i Rumunii nad tym projektem. Ukraina, jako państwo z poza Unii, otrzymałaby status partnerski. Ten konkretny cel w perspektywie najbliższych lat pomógłby przywrócić wątek ukraiński do debaty nad rozszerzeniem Unii Europejskiej.
Niestety, nie ma dziś chyba szans na wytyczenie takiego kierunku prac na czas polskiej prezydencji. Bukmacherzy od przewidywania, co zrobi rząd Donalda Tuska, spekulują póki co, czy rząd zdecyduje się na dwa, trzy, czy może aż na siedem priorytetów. Panuje – jak zawsze – totalny chaos decyzyjny. Pojawiła się plotka, że minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski przebąkuje w swej bezradności coś o priorytecie tureckim. Po co, dlaczego, jakie tu mogą być korzyści dla Polski?
Projekt Tomasza Poręby wydaje się natomiast dość racjonalny. Niestety, europoseł ma jedną wadę – jest z PiS. I choćby dlatego, obecny rząd nie poprze niczego, co mogłoby w dalszej perspektywie służyć rozwojowi Podkarpacia. To znacząco smutny obrazek pokazujący mentalność małych ludzi. .
Pozostaje więc plan minimum. Tomasz Poręba określił go takimi słowami:
"Powinniśmy podjąć wszystkie możliwe kroki, aby w ramach nowego budżetu przygotować program lub strategię rozwoju regionu Karpat, finansowaną z budżetu Unii Europejskiej. Teraz jest na to idealny czas, gdyż stoimy przed negocjacjami w sprawie nowej perspektywy finansowej, które rozpoczną się podczas polskiej prezydencji. Wspólne działanie przedstawicieli samorządów państw regionu, ich władz centralnych i posłów do Parlamentu Europejskiego daje realną szanse na przeforsowanie tego pomysłu w Komisji Europejskiej. Dzisiejsze spotkanie miało na celu opracowanie planu działań w tym obszarze"
Słabe punkty tego programu da się sprowadzić do wspólnego mianownika. Jest on zawieszony w próżni i bez wyraźnego wsparcia ze strony rządu polskiego, nie przebije się przez inne projekty unijne. Skończy się jak zwykle, na gadaniu i planowaniu. Pieniądze z budżetu unijnego wprawdzie znajdą się na niektóre cele projektów karpackich, ale będą to tak małe środki, że program ugrzęźnie w niemożności finansowania czegokolwiek znaczącego z koniecznych dla rozwoju inwestycji regionalnych.
Dodatkowa strata z odwrócenia się Polski od regionu państw Europy Środkowej to zaprzepaszczenie wysiłku śp. Lecha Kaczyńskiego, który w nowoczesnej polityce jagiellońskiej widział sens budowy silnej Rzeczpospolitej. Słowem, marne karty ma Podkarpacie dopóki rządzi koalicja PO i PSL.
Spotkanie w PE zakończyło się ustaleniami o następnych działaniach panelistów i dyskutantów. Planuje się, aby:
1. W możliwie najkrótszym czasie zorganizować spotkania z Komisją Europejską celem rozważenia opracowania praktycznej koncepcji wdrażania specjalnego programu dla regionu Karpat.
2. Posłowie do PE z państw regionu Karpat powołali w Parlamencie Europejskim specjalny zespół w tej sprawie.
3. Posłowie do PE z państw regionu rozpoczną intensywne działania w swoich krajach,
aby przenieść projekt koncepcji programu dla Karpat na poziom konsultacji międzyrządowych. Szczególnie w Polsce, która obejmuje 1 lipca przewodnictwo w UE.
Tymczasem nieco wcześniej (pod koniec lutego 2011 r.) w Przemyślu, z inicjatywy Parlamentarnego Zespołu Karpackiego, odbyło się spotkanie polityków z Euroregionu Karpaty. Na spotkaniu byli obecni przedstawiciele Polski, Czech, Słowacji, Rumunii i Ukrainy. Celem debaty było dopracowanie niektórych elementów strategii o nazwie "Karpacki Horyzont 2020". Dokument o tej nazwie bowiem jest, lecz tak jakby tylko na papierze. Euroregion Karpacki powstał w 1993 roku dla lepszego rozwoju współpracy gospodarczej, kulturalnej, naukowej i związanej z ochroną środowiska. Niestety, jego powołanie nie przyniosło wymiernych korzyści mieszkańcom Podkarpacia, ani innych regionów tej części Europy. W przeszłości odbyło się dziesiątki takich pustych spotkań, w trakcie których snuto plany i rozścielano dywany wizji przed wyborcami. Obawiam się, ze dziś jest podobnie.
Co trzeba zmienić w stylu debatowania, aby dać impuls do twórczego działania i przyśpieszyć rozwój gospodarczy regionu Podkarpacia? Obawiam się, że prawie wszystko. Nad tym problemem pochylę się jednak w kolejnym poście poświęconym sprawom Podkarpacia.
Tu napiszę już tylko krótko: lokalni politycy PO, PSL, SLD i PiS, którzy nie wzniosą się ponad partyjność jako wartość samą w sobie i którzy nie zaczną myśleć o Podkarpaciu jako o polu, na którym współpraca ponad podziałami politycznymi ma nadrzędną wartość, są jak cyngle w parlamentarnych maszynkach do głosowania. Pytanie brzmi: po co mam cyngle?
Odpowiedź na dziś brzmi: do kłapania ozorem o sprawach niemożliwych i ukazywania okom kamer własnych gęb pełnych pozorowanej troski o losy Podkarpacia. Gdy dojdzie co do czego i tak zagłosują, jak wódz klubu nakaże. A w czasie kolejnej kampanii parlamentarnej wrócą do wyborców i zasypią ich bezczelnymi kłamstwami o własnych sukcesach i kolejnymi obietnicami bez pokrycia.