Z SALON24 warte kolportarzu !
Owsiak, Gierek i dr G. – walka z ikonami i z wiatrakami Tytułowe trio zaprząta w ostatnim czasie umysły wielu rodaków i zajmuje dość sporo miejsca w mediach, postać ostatnia głównie w mediach drukowanych – zapewne z racji pewnego już przykurzenia i dezaktualizacji tematu.Toczą się wokół nich dyskusje, debaty i rozważania, w większości zresztą dość bezproduktywne i to, niestety, głównie w kręgach konserwatywnych i tzw. prawicowych. Blogi, artykuły, wypowiedzi dziennikarzy, polityków i duchownych – gdzie się nie wejdzie pełno Owsiaka, Gierka i dra G. Tematy są wałkowane do znudzenia a sami "bohaterowie" najczęściej poddawani ostrej krytyce.
Co może łączyć organizatora medialnych akcji charytatywnych, lekarza skazanego za branie łapówek oraz I sekretarza KC PZPR? Z pozoru niewiele. Pierwszy jest osobą wielbioną przez media. Dla innej części społeczeństwa to osoba w pewien sposób kontrowersyjna. Porusza się jednak w ramach prawa – formalnie nie można mu niczego zarzucić – i nawet część niewspierających go uznaje, że jego akcje są dla kogoś pożyteczne. Drugi naruszył prawo i został skazany za branie łapówek. Dla jednych jest typowym przedstawicielem skorumpowanego systemu i jego elit, dla innych wspaniałym lekarzem i ofiarą IVRP. I wreszcie ostatni z tria, I sekretarz KC PZPR Edward Gierek – dla jednych synonim upadku PRLu, dla wielu autor "małej stabilizacji" lat 70-tych, otwarcia Polski na Zachód i jako tako znośnych czasów w okresie komunizmu, określanych przez niektórych jako "komunizm z ludzką twarzą" (coś w rodzaju diabła w masce).
Mimo pozornego braku związków łączy te postaci jedno – są one dla pewnej – wcale zresztą nie takiej wąskiej grupy – czymś w rodzaju symbolu, ikony. To po prostu niepodważalny fakt, zupełnie niezależnie od osobistego stosunku do wymienionych postaci. Owsiak jest dla wielu symbolem bezinteresowności i dobroczynności, dr G. symbolizuje w pewnych środowiskach ofiary "stalinowskiego" ucisku i krwawej dyktatury IVRP a Gierek jest dla wielu, także dla osób niemających obecnie z lewicą nic wspólnego, symbolem "dobrych czasów" – ot żyło się wtedy dobrze (przynajmniej lepiej), była praca i towary w sklepach (zachodnie nawet), były wczasy i darmowe szkolnictwo, za AK nie wsadzali już masowo do więzienia jak dawniej a nawet na trochę satyry politycznej władza pozwoliła.
I nic nie pomogą tutaj utyskiwania, że Gierek był jeszcze bardziej wierny ZSRR niż Gomułka. I że za jego czasów to dopiero dręczono księży i opozycję – może i tak było, może i nie – to niewątpliwie ciekawy temat do rzetelnego zbadania dla historyków. W świadomości społecznej okres gierkowski funkcjonuje jednak zupełnie inaczej i żaden artykuł ani grzmoty na SLD z powodu "roku Gierka" tego nie zmienią. Tym bardziej dziwi, że wielu tłucze nieboszczykiem Gierkiem po lewicy i po sympatyzujących po dziś dzień z Gierkiem, jakby w Polsce obecnie naprawdę nie było innych problemów niż "rok Gierka" i rozliczenie akurat jego rządów (a nie choćby okresu stalinowskiego czy stanu wojennego).
Podobnie sprawa ma się z Owsiakiem – dla sporej części społeczeństwa funkcjonuje on jako ikona dobroczynności i patron akcji charytatywnych. Inna, też dość spora część społeczeństwa, nie podziela wprawdzie jego poglądów ale jest przekonana, że robi coś pożytecznego i wspiera swymi akcjami chore dzieci. I znów nie pomogą tutaj prawicowe czy katolickie lamenty pod adresem Owsiaka ani akcje antyowsiakowe – większość po prostu ich nie rozumie i odbiera je jako nieuzasadnione krytykanctwo i wieczne zrzędzenie. "O – sami nic nie robią a tylko innych krytykują" – to dość powszechna opinia wśród ludzi na temat krytyki akcji Owsiaka. A ponieważ dla większości nie istnieją po konserwatywnej stronie żadne subtelne niuanse – prawica to prawica – tego rodzaju akcje idą na konto wszystkich, także i tych, którzy w nich nie uczestniczą.
Z doktorem G. sprawa wygląda nieco inaczej – został on faktycznie skazany za przyjmowanie łapówek. Nie przeszkodziło to jednak mediom w obwołaniu go ikoną walki z IVRP. Jeśli chodzi o mój prywatny pogląd, to z punktu widzenia pijarowskiego akcja z doktorem G. od początku była przeprowadzona fatalnie (także sam wybór sprawy). Z lekarzem, jak to z lekarzem – od kogoś wziął ale komuś tam uratował zdrowie czy życie i w takim przypadku nigdy – mimo bezspornego faktu łapownictwa – wszyscy nie będą jednomyślni, że dr G. to Frankenstein i przestępca. Zwalczanie korupcji w służbie zdrowia to jeden z naglących problemów – sytuacja jest naprawdę nie do zniesienia – ale casus dra G. zupełnie nie nadawał się na nagłośnioną akcję propagandową. Dużo lepiej można było w takim celu wykorzystać przypadek jakiegoś bezspornego aferzysty robiącego grube przekręty – wtedy przyzwolenie społeczne wynosiłoby 100%. Tego rodzaju warunki ramowe przed akcją powinni uwzględnić także politycy narcystyczni, przekonani o swej wielkości.
Jaki morał wynika z tej historii? Przede wszystkim, że część środowisk prawicowych i konserwatywnych powinna, zamiast zajmować się demontażem ikon zagospodarowanych przez inne opcje polityczne, poświęcić dużo więcej energii na kreowanie własnych bohaterów czy – modne słówko – "ikon" oraz własnych tematów. Walka z symbolami to też często walka z wiatrakami. A jeżeli już ją się podejmuje, to należy ją prowadzić w sposób bardziej finezyjny a nie rzucać się na ikonę z mieczem. A poza tym najbardziej naglącym problemem rzeczywistości IIIRP naprawdę nie są ani akcje Owsiaka ani stosunek do nieboszczyka Gierka – i o tym warto pośród obecnego jazgotu zawsze pamiętać.
MOŻE TO WRESZCIE DOTRZE DO ZAINTERESOWANYCH
Jedynym ratunkiem może tu być tylko ujawnienie posiadanej wiedzy i nadanie jej szerokiego rozgłosu. Nie należy się przejmować przepisami o tajemnicy. Za jej wyjawienie kara śmierci nie grozi, a za dalsze milczenie – jak najbardziej.
Elig http://niepoprawni.pl/blog/6206/dosc-skrytobojstw-przypomnienie @Amelka222 zadała godzinę temu zasadnicze pytanie: "Jak wspomóc pozostałych przy życiu (świadków 10.04.)? Jak ich ochronić?" Moja odpowiedź uwzględnia istnienie ABW w Polsce oraz Prokuratury. Oto ona: "Jest tylko jeden sposób – natychmiastowy wyjazd z Polski. Bez obnoszenia się z tym po rodzinie, bez omawiania tego z kimkolwiek. Następnie wstawić na you tuba relację (nagranie video) z tego, co się wie. Opowiedzieć wszystko w najdrobniejszych szczegółach, każdy detal, opublikować każdy dokument do którego miało się dostęp. Propagować tego typu materiały poprzez internet. Ma być szum. Po pewnym czasie nikt nie będzie ich szukał. Zupa się wylała. Jedyny warunek: Świadkowie musieliby zdać sobie sprawę z poziomu zagrożenia. Muszą też wiedzieć, że są pod stałą obserwacją, telefony mają na podsłuchu, mieszkania prawdopodobnie także. W ich otoczeniu – o ile cokolwiek istotnego o 10.04. wiedzą – są od dawna konfidenci. Możemy (blogerzy) im co najwyżej pomóc materialnie już po wyjeździe. W kraju docelowym powinni zgłosić się na Policję, postarać się o ochronę. (20:33)" Mam wrażenie, że czas najwyższy, by pozostałym przy życiu świadkom zdarzeń z 10.04.2010 podpowiadać skuteczniejsze sposoby ochrony własnego życia, niż bierna obserwacja, co zrobi ABW pod wodzą Bondaryka. Czy kogoś innego z ekipy Tuska. serdecznie pozdrawiam MAREKTOMASZ 29 3562 | 28.10.2012 21:04 Komentator ten ma świętą rację. Jedynym ratunkiem może tu być tylko ujawnienie posiadanej wiedzy i nadanie jej szerokiego rozgłosu. Nie należy się przejmować przepisami o tajemnicy. Za jej wyjawienie kara śmierci nie grozi, a za dalsze milczenie – jak najbardziej. |
PORADA ZE STRONY: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=7566&Itemid=100
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.