Bez kategorii
Like

Pod znakiem Hipokrytesa…

03/07/2012
540 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Pan doktor potrafi się obrazić za „urzędnika” – choć w istocie stał się przedłużeniem „ramienia” NFZ-u… jak tu wyrwać z tych ośmiu złotych chociaż ze trzy? Czy to ma coś wspólnego z przysięgą Hipokratesa? Może raczej „Hipokrytesa”?…

0


 

W poprzednim felietonie (Zabawy kalkulatorem (1) – Chore składki zdrowotne…) pisałem o kuriozach finansowania publicznej opieki zdrowotnej w Polsce.
W odpowiedzi pojawiło się sporo różnych głosów, ale jeden znamienny mój lekarz rodzinny grozi podobno sądem, bo wziął bardzo do siebie określenie „urzędnik w białym kitlu”  i poczuł się urażony ( „a przecież on jest lekarzem i… tak się stara wywiązywać z przysięgi Hipokratesa...”) Trudno niech będzie proces, skoro już być musi !  Na sprawę zaproszę przedstawicieli mediów i przy okazji roztrząsania, czy pan doktor miał podstawy śmiertelnie się obrazić, odbędzie się też publiczna debata nad sensem całego systemu.
„Pierwsza taka sprawa ! I to w mojej gromadzie !…”   jak z szerokim uśmiechem  powiedziałby sołtys z „Samych swoich” (tyle, że nie o „kota” tu idzie…)
Jeśli trzeba mogę jednak przeprosić, ale bynajmniej nie za „urzędnika”. Przeprosić mogę za napisanie, iż z mojej składki „pan doktor na początku każdego roku z góry otrzymuje wcale niemały połeć ”.
No to… przepraszam, bo rzeczywiście wcale nie jest to taki „niemały połeć”, ale jednak całkiem  „mały”. A nawet nie „połeć ”, a „połetek” czy wręcz… „plasterek”, „plastrunio”. Dokładnie wygląda to tak, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (rodzinni) w ramach zawieranej umowy z NFZ mają przydzielaną tzw. stawkę  kapitacyjną „od głowy” pacjenta (dosłownie: „pera capita” – „na głowę”)  Aktualnie jest to… 8 zł miesięcznie (!). Oczywiście podlega ona pewnemu zróżnicowaniu o tzw. mnożniki przede wszystkim w zależności od wieku pacjenta i czy ma ewentualnie cukrzycę, albo chory układ krążenia. Iloczyny pod ich wpływem naturalnie nie puchną nie wiadomo jak, bo mnożniki te wahają się zaledwie w granicach 1-3. W moim przedziale (50-latek) mnożnik wynosi 1, a zatem NFZ regularnie przekazuje po 8 zł co miesiąc na podstawową opiekę nad moim zdrowiem.
Czy Wielce Czcigodne Towarzystwo kuma?.. Ja płacę rocznie kilka tysięcy złotych składki zdrowotnej (wystarczy teraz zerknąć do swoich PIT-ów), a ONI wycenili moje zdrowie na… 8 zł miesięcznie !!! ( Wasze w większości też !) A co z resztą?… Resztę oczywiście trzyma „pod pachą” pani Pachciarz w NFZ (a przedtem pan Paszkiewicz) i „ściumbli” na małe plasterki.. Jeden z góry na szpital – jak się Ulatowski położy, to żeby miał. A jak się nie położy – to będzie miała Kowalska, która się położy. Drugi – na stomatologów, jak zaryzykuje Ulatowski kruche plomby amalgamatowe to żeby mu w gębie błyszczało. Trzeci na coś tam jeszcze. I tak kroją tę składkę na 101 różnych gównianych plasterków, z których innym może uda się coś schwycić, ale póki co ja nie mam prawie nic . A jak już nawet kiedyś znalazłbym się w potrzebie (nie daj Bóg!) to może się okazać, jak z tym pacjentem chorym na nowotwór, którego opisywałem w tamtym felietonie, a któremu wstrzymano chemię, bo jego przypadku… zapomniano (? ! ) umieścić na refundacyjnej liście – mimo, że wcześniej latami walił państwu do kabzy grube tysiące składki „na zdrowie”.
A co robi pan doktor z moimi 8-mioma złotymi ?… Jak to, co? Zarządza nimi – np. płaci innym placówkom, gdy zleci im badanie mnie. Problem tylko w tym, że jego wynagrodzenie i odpłatność za zlecane badania wtopiono w jedną pulę. Właśnie w tę stawkę kapitacyjną – jak jej nie wyda, to zostaje dla niego. To podobno, żeby współdzieląc los z pacjentem, miał z nim lepszy kontakt. No i dla lepszej gospodarności. Tak było w założeniach.
A co jest w praktyce ?… Pan doktor, który np. potrafi się obrazić za „urzędnika” choć w istocie stał się przedłużeniem „ramienia” NFZ-u teraz zamienia się wręcz w wycwanionego magika jarmarcznego (takiego… „czarna przegrywa – czerwona wygrywa”!), albo wprost w pospolitego łapacza pcheł, który kombinuje jak tu wyrwać z tych ośmiu złotych chociaż ze trzy, żeby zostało dla niego. Najlepiej jeśli pacjent (tak, jak ja) po prostu długo nie przychodzi. Gorzej – jeśli „znowu przylazł” to „może mu czego nie zlecić” ?.. Przeczekać – może się uda?… Albo w ostateczności dać skierowanie i podrzucić szpitalowi na oddział (szpital ma 52 zł za punkt) niech go przebadają na swój koszt!
Czy to ma coś wspólnego z przysięgą Hipokratesa? Może raczej „Hipokrytesa”?…   Niech więc pan doktor honorowo obraża się za „urzędnika” na mnie – nie na NFZ. Niech wytacza mi proces w nadziei, że jest jeszcze bardziej lekarzem niż buchalterem. Czekam.
 
Chińczycy mają ciekawy kalendarz. Jest w nim rok tygrysa, rok smoka, albo małpy. My mamy rok… algorytmu. Chociaż małpy też mamy. Rok 2012 jest bowiem – jak zakomunikował portal rynekzdrowia.pl – trzecim rokiem obowiązywania algorytmu podziału środków na leczenie między województwa. Algorytmu wprowadzonego przez Ewę Kopacz, a kultywowanego obecnie przez Bartosza Arłukowicza. Dzięki temu tajemnemu wzorowi matematycznemu różnice między potrzebami i możliwościami pacjentów z różnych województw są niwelowane do jednego wspólnego poziomu. W 2012r. jest to poziom 1635 zł (rocznie!). Tylko, że statystycznie – to ja i koń mamy po trzy nogi…
Zresztą rok 2012 będzie zarazem kolejnym rokiem bicia ludziom piany z mózgu za pośrednictwem różnych mediów, dzięki czemu spora część nadal wierzy np., że leczenie ma bezpłatnie. Oto choćby wspomniany portal rynekzdrowia.pl napisał np. we wstępie jednego z artykułów cyt.  „Ministerstwo Zdrowia i NFZ zamierzają w przyszłym  roku (2012) przeznaczyć na leczenie polskich pacjentów 61 530 024 tys. zł.” Akurat – nie podatnicy, tylko ministerstwo i NFZ łaskawie „zamierzają przeznaczyć” !.   
Chińczycy, u nas każdy rok jest rokiem lewiatana !!!
 
W naszym systemie opieki zdrowotnej lekarze nie dokształcają się, żeby po prostu coraz lepiej leczyć pacjentów. Dokształcają się, żeby „wyrabiać punkty”. Szpitale też muszą „wyrabiać punkty” i dlatego np. „rozmnażają” dni pobytu pacjenta. Kiedyś widziałem karty informacyjne, z których wynikało, że pacjent leżał w dwóch szpitalach odległych od siebie o 25 kilometrów równocześnie.
Jak powinien wyglądać ten system – nie będę się już rozwodził, jak poprzednio. Zrobił to choćby pan doktor Krzysztof Bukiel z OZZL jeszcze w 2008r, http://www.prawica.net/node/14713  .  Tekst nadal aktualny – brawo Panie Krzysztofie! A swoją drogą, gdyby udało się to wprowadzić – nie byłoby teraz  protestu w sprawie recept. 
 
W poprzednim felietonie stwierdziłem, że obecny system oparty na redystrybucji jest zwyczajnie niemoralny i głupi. Oczywiście nie jest głupi dla urzędników z ministerstwa zdrowia, NFZ-u oraz lewackich polityków. To nie dziwi. Czy jest głupi nie zastanawia się także emerytka i to też nie dziwi. Ona się cieszy, że w ogóle „coś” ma, skoro latami rabowano ją z pieniędzy, nie pozwalając przyzwoicie odłożyć na starość.
Najbardziej jednak dziwi mnie, że ten system nie jest głupi dla niektórych prawicowców na portalu prawica.net – zwłaszcza tych, co to namiętnie komentują (skoro akurat tam się zadokowali na dłużej, to chyba prawicowcy ?..) Dziwni to "prawicowcy", co jak Św. Trójcy bronią zdobyczy socjalizmu – lecznictwa za podatki, zamiast normalnych mechanizmów rynkowych – chociaż pozytywny stosunek do wolnego rynku powinien stanowić przecież jeden z głównych wyróżników prawicy.
 

Tomasz J. Ulatowski (więcej na blogu www.e-ulatowski.pl)

0

Tomasz J. Ulatowski

in

5 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758