Pod narodowym sztandarem
13/12/2012
472 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
Przybyli do Hiszpanii niemal ze wszystkich stron świata by stanąć do walki w imię Boga, Honoru i Ojczyzny przeciw czerwonym mordercom!
Eksponowanie udziału ochotników brygad międzynarodowych w hiszpańskiej wojnie domowej w latach 1936-1939 stanowiło przez kilka dobrych dziesięcioleci jeden z istotniejszych elementów lewicowej propagandy. Przez całe lata rozmaici lewicowi publicyści i „historycy” starali się zaszczepić w świadomości społecznej mit szlachetnych idealistów walczących o wolność i demokrację z „ciemnymi siłami faszyzmu i reakcji”.
Szczególne nasilenie tego procederu można było obserwować w Polsce, czego najlepszym dowodem był chociażby casus Karola Świerczewskiego, dowódcy francuskiej brygady im. Marsylianki. Pomimo swojego notorycznego alkoholizmu (nawet w gronie współtowarzyszy partyjnych określano go pogardliwie mianem „pierwszej flaszki Ludowego Wojska Polskiego”) i oglądnie mówiąc nieszczególnych zdolności dowódczych, ta wątpliwej reputacji persona weszła na trwałe do panteonu komunistycznych bohaterów wojny hiszpańskiej. Jego „zalety” osobiste i wojskowe wychwalali bowiem nie tylko rodzimi propagandziści (wystarczy wspomnieć chociażby o klasycznym już dziele „O człowieku, który się kulom nie kłaniał” autorstwa Janiny Broniewskiej), ale i lewicowi intelektualiści zachodni, tacy jak chociażby Ernest Hemingway (powieść „Komu bije dzwon”).
Badania naukowe ostatnich kilkunastu lat poświęcone problematyce konfliktu na Półwyspie Iberyjskim dostarczyły wielu dowodów, które pozwalają stwierdzić, iż większość tez stawianych do tej pory przez lewicę była niczym więcej jak tylko wymysłem jej niezwykle wybujałej wyobraźni. Największą bodaj rolę w tym względzie odegrał hiszpański historyk Pio Moa (co ciekawe w młodości fanatyczny komunista), autor niezwykle obszernej i interesującej monografii zatytułowanej „Mity wojny domowej. Hiszpania 1936- 1939”. Na kartach wspomnianego opracowania można odnaleźć liczne dowody zbrodni i gwałtów popełnionych przez stronę republikańską, w tym także przez żołnierzy Brygad Międzynarodowych, vide masakra dokonana w sanktuarium Santa Maria de la Cabeza (zamordowano wówczas ok. tysiąca osób- głównie kobiet i dzieci, a także licznych duchownych).
Mimo stopniowego odsłaniania nieznanych dotąd faktów wiele spośród kart hiszpańskiej wojny domowej pozostaje nadal nieodkrytych. Zaliczyć do nich można z pewnością udział cudzoziemskich ochotników w formacjach zbrojnych popierających generała Franco. Do tej pory temat ten, zwłaszcza w polskiej literaturze historycznej traktowany był po macoszemu, a nieliczne wzmianki o obcokrajowcach po stronie Caudillo kwitowano najczęściej stwierdzeniem o „garstce fanatycznych faszystów szukających awantury”. Tymczasem już nawet dość pobieżnie zapoznanie się ze źródłami (zwłaszcza obcojęzycznymi) wskazuje, iż liczbę profrankistowskich ochotników uznać można za pokaźną, a ich przekrój narodowościowy wyraźnie zadaje kłam argumentom wszelkiej maści lewaków, którzy przez lata próbowali udowodnić, iż niemal cały cywilizowany świat odnosił się z sympatią do rządów republikańskich.
Wedle najnowszych badań przyjąć można, iż liczba antykomunistycznych ochotników wynosiła ok. 12 tysięcy ludzi, wywodzących się z takich krajów jak Portugalia, Francja, Irlandia, Rosja, Wielka Brytania, Australia, Austria, Grecja, Argentyna, Rumunia, Norwegia, Szwecja, Turcja, Polska, Finlandia, Węgry, Niemcy, Czechosłowacja, Belgia, Holandia, Włochy, Peru, USA, Kanada, Kolumbia, Gwinea Równikowa, Panama, Urugwaj, Paragwaj, Kuba, Japonia, Brazylia, Dominikana, Egipt, Chile, Meksyk, Filipy, Jugosławia, Nowa Zelandia. Dwanaście tysięcy to liczba blisko trzykrotnie niższa od liczebności członków brygad międzynarodowych. Należy jednak pamiętać iż w odróżnieniu od nich narodowcy europejscy (i nie tylko) nie posiadali własnego centrum koordynacyjnego na wzór Kominternu, które pomagałoby w ich przerzucie do Hiszpanii.
Spośród wymienionych powyżej najliczniejszą grupę ochotników stanowili Portugalczycy (ok. 8 tysięcy żołnierzy). Liczba ta nie powinna szczególnie dziwić, zwłaszcza z uwagi na fakt, iż Portugalczycy ze względu na sąsiedztwo graniczne słusznie mogli się obawiać „eksportu rewolucji” do swojego kraju. Nie bez znaczenia była tu również zapewne bliskość ideową między generałem Francisco Franco, a rządzącym w Portugalii Antonio de Oliveirą Salazarem, który oprócz ochotników wysłał do Hiszpanii spore ilości sprzętu wojskowego. Głównym organizatorem przerzutu i dowódcą ochotników portugalskich, sformowanych w tzw. Legion Viriatos, (od imienia legendarnego przywódcy Viriatusa, broniącego swego ludu przed najazdami Rzymian) był absolwent elitarnej amerykańskiej akademii wojskowej West Point generał Raul Esteves. Portugalczycy walczyli ponadto w rozmaitych frankistowskich formacjach zbrojnych, w tym m.in. w milicji falangistowskiej, w karlistowskich oddziałach Requetes, a także w eskadrach lotniczych.
Wśród licznych walk stoczonych przez Portugalczyków wskazać należy przede wszystkim na ich udział w krwawej bitwie pod Brunete, trwającej niemal przez cały lipiec 1937 roku. Bitwa pod Brunete stanowiła jeden z kluczowych elementów strategicznej kontrofensywy wojsk republikańskich, której celem było zabezpieczenie zagrożonego przez frankistów Madrytu. W pierwszej fazie starć pod Brunete naprzeciw blisko 80 tysiącom republikanów stanęły niewielkie, liczące zaledwie ok. 4 tysięcy ludzi odziały falangistowskie (a w ich szeregach właśnie ochotnicy portugalscy) oraz formacje tzw. reguralesmarokańskich. Dopiero w ostatniej decydującej fazie bitwy nacjonaliści zdołali ściągnąć znaczne posiłki, koncentrując na tym odcinku frontu blisko 60 tysięcy żołnierzy, co umożliwiło im zatrzymanie natarcia sił rewolucyjnych. Oblicza się iż w czasie całej trwającej blisko trzy lata wojny poległo prawie 2,5 tysiąca Portugalczyków.
Drugą najliczniejszą obok Portugalczyków grupą byli Francuzi. Oblicza się, iż w szeregach Franco walczyło około 2 tysięcy ochotników znad Sekwany. Większość z nich stanowili działacze różnych organizacji nacjonalistycznych, w tym m. in. członkowie monarchistyczno-narodowej Akcji Francuskiej Charlesa Maurrasa. Jednym z głównych organizatorów przerzutu francuskich ochotników do Hiszpanii był korsykański działacz nacjonalistyczny Francois Petri. Natomiast szkolenia bojowe, przydzielanie żołnierzy do poszczególnych jednostek i wysyłanie ich na front koordynował kapitan Henri Bonneville Mansagny.
Ze względu na dużą liczebność ochotników francuskich sztab frankistowski zadecydował o utworzeniu samodzielnej jednostki francuskiej, z własnym dowództwem i komendą. W ten sposób powstał 500-osobowy oddział im. Św. Joanny D‘Arc. Reszta ochotników, podobnie jak Portugalczycy służyła w jednostkach falangistowskich, karlistowskich oraz formacjach hiszpańskiej legii cudzoziemskiej.
Na szlaku bojowym ochotników francuskich wymienić należy przede wszystkim trzymiesięczne krwawe walki toczone między grudniem 1937 roku a lutym 1938 pod miejscowością Teruel. Francuzi podobnie jak pozostałe formacje hiszpańskie broniące miasta ponieśli ciężkie straty, jednak ich opór umożliwił związane walką poważnych sił republikańskich (łącznie ok. 15 tysięcy ludzi), a następnie ich okrążenie i rozbicie przez oddziały nacjonalistów. Warto również nadmienić, iż pewien odsetek Francuzów nie biorąc bezpośredniego udziału w walkach, przeprowadzał w strefie republikańskiej liczne akcje sabotażowo-dywersyjne oraz szpiegowsko-wywiadowcze.
Kolejną liczną grupą (ok. 700 ochotników) uczestniczącą w konflikcie hiszpańskim po stronie generała Franco byli Irlandczycy. Ich przywódcą i głównym organizatorem był Eoin O‘Duffy- bohater antybrytyjskiego Powstania Wielkanocnego z roku 1916, a następnie lider Narodowej Partii Korporacyjnej (popularnie zwanej „błękitnymi koszulami”). Z ochotników przybyłych z Zielonej Wyspy sformowano, samodzielną Brygadę Irlandzką, która wedle pierwotnych planów dowództwa frankistowskiego miała być użyta w walkach przeciwko Baskom. Dostrzegając jednak podobieństwo swoich i baskijskich dążeń niepodległościowych Irlandczycy odmówili udziału w walce, co spowodowało rozformowanie brygady i wcielenie części jej żołnierzy do jednostek legii cudzoziemskiej, które walczyły następnie na innych odcinkach frontu.
Sporą grupę ochotników stanowili również „biali” Rosjanie, rekrutujący się głównie z dawnych oficerów carskich przebywających na emigracji. Większość z nich doskonale pamiętająca terror bolszewików w Rosji, pragnęła kontynuować walkę przeciwko komunizmowi, a udział w wojnie po stronie Caudillo zdawał się być doskonałą ku temu okazją. Pierwszą grupą, która pod koniec sierpnia 1936 przedostała się na terytorium Hiszpanii było czterech „białych” oficerów, a wśród nich dwóch generałów artylerii Anatolij Władimirowicz Fok oraz Nikołaj Szinkarienko. W kolejnych miesiącach liczba rosyjskich ochotników wzrosła do ok. 70-80 żołnierzy. Większość z nich została skierowana w rejon Gudalajary, gdzie wcielono ich do karlistowskiego batalionu „Donna Maria de Molina”. Dalszy wzrost ich liczebności, która w kwietniu 1937 roku osiągnęła blisko 140 osób sprawił, iż Rosjanie wystąpili do sztabu generała Franco z propozycją utworzenia samodzielnej formacji. Ostatecznie jednak zadecydowano, iż pozostaną oni w ramach wspomnianego już batalionu.
„Biali” Rosjanie uczestniczyli m. in. w licznych potyczkach nad rzeką Tag, gdzie starli się z oddziałami brygad międzynarodowych, w których walczyło bardzo wielu sowieckich wojskowych, a także w walkach pod Saragossą oraz El-Toro w prowincji Castellon. Ogółem w walkach w Hiszpanii poległo ponad 30 „białych” Rosjan, a wśród nich m. in. wspomniany wcześniej generał Fok. Zwycięstwo Franco w wojnie domowej nie oznaczało jednak końca antykomunistycznej krucjaty dla ochotników rosyjskich, z których część po wybuchu konfliktu niemiecko-radzieckiego w czerwcu 1941 roku wyruszyła na front wschodni w szeregach tzw. „Błękitnej Dywizji” (wśród nich m.in. Nikołaj Artiuchow, Konstantin Gonczarenko, Siergiej Hurski, Wadim Klimienko, Aleksander Tringam).
Zbliżone liczebnie do Rosjan były również grupy żołnierzy, wywodzących się z krajów Ameryki Południowej (Peru i Argentyna), a także falangistowska formacja z Gwinei Równikowej, w której służyło ok. dwustu czarnoskórych ochotników, co po raz kolejny zadaje kłam absurdalnym twierdzeniom lewicy o rzekomo faszystowsko-rasistowskim charakterze powstania, kierowanego przez Franco.
Liczba ochotników z pozostałych krajów była znacznie mniejsza i wynosiła od kilku do kilkudziesięciu osób. Wśród nich wskazać należałoby przede wszystkim Polaków (20 osób) walczących w formacjach legii cudzoziemskiej oraz oddziałach lotnictwa, m. in. Tadeusz Stryowski, Ludwik Karol Lubicz- Orłowski, Andrzej Radziwiłł czy Henryk Pardo, którego losy zawarte zostały w książce „Polski legionista generała Franco”, spisanej przez jego brata Wacława.
Oprócz Polaków warto również wspomnieć o członkach rumuńskiej Żelaznej Gwardii- Ianie Mota i Vasilu Marinie, poległych w dniu 13 stycznia 1937 pod Majadahonda, których władze frankistowskie uhonorowały poprzez ufundowanie specjalnej tablicy na której wyryte zostały ich nazwiska.
Ostatnim wątkiem jaki warto poruszyć jest stosunek środowisk intelektualno-kulturalnych do konfliktu hiszpańskiego. Lewicowa propaganda przez bardzo długi czas próbowała podtrzymywać opinię jakoby środowiska inteligencji zachodniej w całości opowiedziały się za siłami „postępu i demokracji”. Jednak dokładniejsze prześledzenie faktów sprawia, iż po raz kolejny możemy się przekonać, iż lewica jest jedynie dobra w konfabulowaniu, nastawionym na naiwność i niewiedzę odbiorcy. Otóż w środowiskach zachodnich pisarzy, poetów, malarzy czy aktorów znaleźć można nie tylko tych, którzy wspierali narodowo-katolicki zryw żołnierzy generała Franco, ale stali się również aktywnymi jego uczestnikami.
Do pierwszej grupy oprócz tak znanych postaci jak chociażby Salvador Dali znaleźli się np. Ezra Pound- najwybitniejszy przedstawiciel nurtu amerykańskiej poezji modernistycznej, czy prekursor gatunku fantasy John Ronald Reuel Tolkien. Wspominając o Tolkienie warto nadmienić, iż jego sympatia dla Caudillo stała się przyczyną osobistego zatargu z jego bliskim przyjacielem Clivem Steplesem Lewisem, twórcą popularnych „Opowieści z Narnii”, który mimo deklarowania się jako chrześcijanin zdawał się ulegać propagandzie „czerwonych”. Fakt ten znalazł swój wyraz w jednym z listów Tolkiena, adresowanych do jego najmłodszego syna Christophera. Tolkien pisał w nim: Nie ma większego hołdu dla propagandy Czerwonych niż fakt, że wierzy on (C.S.Lewis przyp. autora), (a wie, że we wszystkich innych sprawach są kłamcami i oszczercami) we wszystko, co się mówi przeciwko Franco, a nie przyjmuje do wiadomości niczego przemawiającego za nim. Nawet otwarte przemówienie Churchilla w Parlamencie nie zachwiało jego przekonaniami. W sumie jednak jedynym ostatecznym fundamentem Kościoła anglikańskiego jest nienawiść do naszego Kościoła – zakorzeniona tak głęboko, że pozostaje nawet wtedy, gdy usunie się całą nadbudowę (C.S.L. na przykład czci Najświętszy Sakrament i podziwia zakonnice!). Jeśli jednak jakiś luteranin ląduje w więzieniu, chwyta za broń; ale gdy morduje się katolickich księży – nie wierzy w to (i śmiem twierdzić, że tak naprawdę myśli, że sami się o to prosili)”.
Natomiast w grupie czynnie zaangażowanych po stronie Franco można chociażby wspomnieć o popularnym fińskim aktorze Carlu von Haartmanie, znanym m in. z roli w hollywoodzkich filmach „Skrzydła” (The Wings) oraz „Piekielne Anioły” (Hells Angels”), uczestnika wojny domowej w Finlandii w roku 1918, a także „wojny zimowej” 1939-1940, a także o Royu Campbellu, południowoafrykańskim poecie i satyryku, który swoje doświadczenia z Hiszpanii przelał na karty powieści „Kwitnąca strzelba” (Flowering rifle”).