Z bajek i powiastek mało polskich a w pamięci pogubionych…
w hołdzie rodzinom konfederatów i powstańców…
poniewieranym przez carat, poniewieranym przez Ojczyzny zaprzańców…
***
WRÓCĄ DO WAS PO STOKROĆ…
Na klepisko pomiędzy wyrąbanymi drzewami zajechał galopem oddział dragonów Drewicza wzbijając nad polaną niemiłosierny tuman kurzu. Jeden z jeźdźców z kolorowymi pagonami wysunął się z grupy i zawołał okaleczoną polszczyzną:
-Ej chłopie! Miejscowy jesteś?
-Tak wielmożny panie oficjerze… Jako drwal tu zarabiam na życie… Tutejsi zwą mnie Puła, bo wszystkie pniaki w okolicy na pół dzielę, a te połówki na ćwierci a ćwierci znowuż na drzazgi i szczapy… Wszystko na pół zawsze dzielę od lat panie oficjerze… Kłaniam się nisko… w pół, że tak rzeknę…
-Szukamy bandytów ściganych za zbrodnie przeciwko waszemu królowi i miłościwie nam panującej po wieki wieków Carycy Katarzyny… w szczególności regimentarzy generalności Pułaskiego i Zaremby, ich dowódców polowych i pomniejszych komendantów oraz członków ich rodzin, co im pomocy udzielają haniebnej. Tu jest lista z pieczęcią… lista tych za których głowy nagrodę można dostać w garnizonie w Lewartowie… A tu macie na zachętę trochę złota aby się wam popytać w okolicy chciało… Acha, jak się nazywa ta wioska po drugiej stronie lasu wzdłuż tej drogi?
-Ta wioska zwie się Nadzieja panie oficjerze … ale to tylko kilka chałup na krzyż jest… reszta na wojnie spalona.
Nieduży ale wypchany sowicie woreczek z monetami upadł pod nogi drwala… kilka z nich wypadło na piasek… Drwal pochylił się powoli i podniósł jedną do ust… zagryzł i skrzywił się z uznaniem… -dobre będą… wymamrotał pod nosem. Nie wierzył moskalom jak wściekłym psom ale złoto tym razem było prawdziwe.
-Dziękuję z całego serca panie oficjerze… a to złoto… zwróci się wam po stokroć! Słowo honoru daję jakem drwal z dziada pradziada!
Tu uśmiechnął się zamyślony patrząc w kierunku odjeżdżających w tumanach kurzu żołnierzy… dobry kruszec… będzie za te monety ze sto kul do muszkietów dla Kazimierza… Wrócą do nich szybciej niż spadły z końskiego siodła na piasek… Tfu, że też topora użyć nie mogłem… trochę dużo ich na raz było.
***
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.