Bez kategorii
Like

Po II Zajeździe na Mazowszu – najważniejsze zadania ruchu Konstruktywnych.

08/07/2012
531 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Obywatelska emisja pieniądza i dwa dodatkowe rozdziały w kodeksie spółek – i nic więcej! Na początek oczywiście.

0


 

       Wiem, że II Zajazd na Mazowszu mógł rozczarować wielu. „Niektórzy” dali temu wyraz w mowie głośnej i bełkotliwej. Zamiast bowiem kucia kos na sztorc, wyznaczania daty ataku na „Warszawę miasto plugawe” i przygotowywania w tym celu stosownego scenariusza, zebrane towarzystwo toczyło spór o to, czy już mamy uzgodnioną koncepcję na to: jak zrzucić garb odsetkowy i nad tym, co jeszcze powinno znaleźć się w Kodeksie Spółek Handlowych, aby nasza gospodarka uchwyciła jakieś przyczółki suwerenności. Nic malowniczego, nic co pachniałoby krwią, więc niektórym byłym wojskowym mocno się oberwało za to, że tacy spokojni.

 

        Spór pomiędzy „wolnorynkowcami” a „trzeciodrogowcami” łagodniał w rozmowach kuluarowych. Szkoda, że nie starczyło czasu, aby dokończyć go na „udeptanym polu” salki konferencyjnej, ale zostawiliśmy to sobie na następny raz. Skończyło się na tym, że: „nam się wydawało, że wy chcecie to… a wy tylko chcecie to…”, a to już dobrze. Jednak duch „dziadka Misesa” trzymał się dzielnie, aczkolwiek głośno i bełkotliwie: kto nie uznaje starej rzymskiej zasady że „nieprzymuszonemu nie dzieje się krzywda” wyrzucany był poza obręb cywilizacji łacińskiej i lądował gdzieś w „Barbarii”. Tego zaszczytu dostąpiłem, więc noszenie brody uznałem za podświadome potwierdzenie tego faktu.

        Osiągnięcia, bowiem, gospodarcze starożytnych mędrców znad Tybru w formie latyfundiów, uznałem za wykwit prawnego prymitywizmu, który uległ rozpadowi, gdy tylko znikły strzegące go kohorty.

        Dla „trzeciorogowców” tok myślenia pampersów od Misesa stał się jasny: wystarczy nie przymuszać osobiście, a tworzyć warunki do tego, aby przymuszały okoliczności, a można mieć spokojne sumienie i „kręcąc lody”. Na możliwość pojawienia się w Kodeksie Spółek Handlowych dwóch nowych tworów „Stowarzyszenia do poszczególnych czynności handlowych na wspólny rachunek” i „Spółki właścicielsko- pracowniczej” reagowali nerwowo. Z jednej strony mieli świadomość, że oto mogą skurczyć się okoliczności, które „przymuszają” i trzeba będzie "przymuszać" samemu, z drugiej strony to wstyd zaprzeczać, że „tylko różnorodność jest lekarstwem na różnorodność”.

        Co cieszy, cieszy pojawienie się silnego nurtu opowiadającego się za suwerenną gospodarką narodową traktowaną jak wielka spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, która jak wypracuje zysk w postaci wzrostu PKB, to ten zysk powinna podzielić między tych, którzy ten zysk wytworzyli.

 

       Żal, że nie doszło do zapowiadanego powołania zespołów, które zajęłyby się budową lobbingu obywatelskiego wokół poruszonych problemów. Na pewno usprawiedliwieniem jest kanikuła. Ona ma swe prawa. Jednak nie powinno uchodzić naszej uwadze że:

  • w zakresie kształtu „formuły emisyjnej” i sposobu „rozproszenia emisji” w NAF ciągle poszukujemy rozwiązania optymalnego. Cieszy, coraz większe zrozumienie, że idziemy w kierunku, który zmniejsza psucie pieniądza (zamiast 91 mld zł. emisji z wykorzystaniem systemu rezerwy cząstkowej, tylko 30 mld aby zrównoważyć wzrost PKB) i który obniża potrzeby pożyczkowe na kwotę około 100 mld rocznie.

  • Czeka nas napisanie rozdziału „Stowarzyszenie do poszczególnych czynności handlowych na wspólny rachunek” i włączenie go do Kodeksu Spółek Handlowych. Oczywiście pojawią się konsekwencje w prawie podatkowym i zasadach rachunkowości związane z koniecznością „przeniesienia momentu sprzedaży kosztów wszystkich kooperantów na moment sprzedaży produktu końcowego”. Prawo to ma otworzyć drogę do powstawania u nas związków gospodarczych o integracji produktowej. To jest nowość, tego u nas nie ma!. Okolicznością sprzyjająca jest fakt występowania takich rozwiązań w kodeksie handlowym Austro-Węgier, więc mamy dobry wzorzec.

  • Drzwi do „kwantowej zmiany organizacyjnej” jaką jest deproletaryzacja, może nam otworzyć nowy rozdział Kodeksu Spółek Handlowych „Spółka właścicielsko – pracownicza”. Tę ustawę musimy napisać sami biorąc światowy dorobek w zakresie wprowadzania demokracji przemysłowej i partycypacji pracowniczej. Wyciągając wnioski z niepowodzeń rozwoju własności pracowniczej w naszym kraju (w oparciu o takie formy własności jak udział i akcja) powinniśmy doprowadzić do możliwości powstawania u nas przedsiębiorstw o dwóch filarach własnościowych: kapitał statutowy(właścicielski) i pracowniczy majątek produkcyjny (PMP). Praktycznie:

    • kapitał właściciela + PMP,

    • kapitał udziałowy + PMP,

    • Kapitał akcyjny + PMP.

    Pracowniczy majątek produkcyjny powstawałby – tylko i wyłącznie – z przyrostu aktywów przedsiębiorstwa finansowanych w ciężar kosztów operacyjnych i z zysku. Prawo powinno opisywać kompetencje organów zarządzających taką strukturą własnościową, układ i upadłość. Jest to profesjonalna praca dla kilku prawników na kilka miesięcy.

  • Jeśli chcemy mieć „gospodarkę narodową”, to musimy dać państwu możliwość promowania tych form organizacji przedsiębiorczości, które dają większe szanse zdjęcia z rynku bezrobocia i stworzenia większej bazy podatkowej. Większa baza podatkowa to mniejsze podatki indywidualne! Wnioskuję zatem o rozważenie możliwości skierowania kwot emisji pieniądza (jeśli emisja wystąpi) na zasilenie kapitałowe spółek właścicielsko-pracowniczych. Stworzyłoby to trwałe podstawy wzrostu gospodarczego i jednocześnie z dobrodziejstwa deproletaryzacji skorzystałoby kilka milionów polskich rodzin.

       W 2000 roku była ostatnia większa nowelizacja Kodeksu Spółek Handlowych. Pojawiła się spóła partnerska (za którą lobbowały wolne zawody) oraz spóła komandytowo-akcyjna (za którą lobbowały przekrętasy podatkowe i inni chcący unikać odpowiedzialności). Zadałem pytanie: czy ktokolwiek z uczestników spotkania śledził to grzebanie w najważniejszym akcie prawa gospodarczego. Jedna ręka w górze (Łazący Łazarz). Zadałem pytanie: czy te zmiany miały jakikolwiek wpływ na życie uczestników spotkania – jedna ręka w górze. O czym to świadczy? – o tym, że jak się robi coś istotnego, co wrzuci Wam garb poddaństwa na grzbiet, to o tym nie wiecie.

 

       Tak panowie wolnorynkowcy. My nie chcemy urzędnika, który nas „zniewala” i „etatyzuję”. My chcemy poszerzyć spektrum możliwości wyboru, aby okoliczności nie „przymuszały” do brania pracy na warunkach jakie nam chcecie podyktować. Obywatelska emisja pieniądza i dwa dodatkowe rozdziały w kodeksie spółek – i nic więcej! Na początek oczywiście.

 

 

0

nikander

Bardziej pragmatyczne niz rewolucyjne mysla wojowanie.

289 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758