To jest przedruk notki z portalu niezalezna.pl . Mówi ona o groźbie demoralizacji władzy.
Zacznę dziś od cytatu z książki Rafała Ziemkiewicza "Zgred". "Czy nasza Polska, gdyby była, byłaby tak naprawdę inna? Czy towarzysz Kwiatkowski z Rywinem nie robiliby w niej patriotycznej i katolickiej telewizji, a Rysio ze Zbysiem patriotycznych i katolickich przekrętów? (…) a wiodące media nie klajstrowałyby najgorszego łajdactwa Bogiem i Ojczyzna, zamiast Europą? Ferajna, jaka by wyrosła pod skrzydłami Ojca Dyrektora (…) byłaby jakoś znacząco lepsza od tej, jaka rozkwitła w cieniu Michnika (…)? Czy by to w ogóle była inna ferajna, czy dokładnie ci sami "specjaliści od śrub w samochodzie, odkręconych"?
To są bardzo dobre pytania. Lord Acton powiedział, że władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Nie widać mechanizmów, które miałyby zapewnić polskiej prawicy odporność na to. Jeśli natomiast chodzi o wyborców to w każdych dotychczasowych wyborach w III RP głosowali oni na aktualną opozycję i po każdych się "nacinali". W 1993 wybrali postkomunistów, otrzymując jeszcze bardziej złodziejskie rządy i publiczny pokaz nieudolności podczas powodzi w 1997 r. W tym samym roku AWS doszła do władzy i zafundowała "cztery wielkie reformy", z których tylko jedna /terytorialna/ jako tako funkcjonuje do dziś. W 2001 zaczęła rządzić SLD i wsławiła się głównie aferami: Rywina i paliwową. W 2005 zamiast silnego POPiS powstała koalicja PiS z marginalnymi stronnictwami mającymi w dodatku wyjątkowo głupich liderów. Mimo tego powstał najlepszy rząd w minionym dwudziestoleciu, lecz utrzymał się tylko przez dwa lata. Potem wyborcy uwierzyli w cuda Tuska i mamy to, co mamy.
Teraz żywimy nadzieję, że pomimo takich doświadczeń, elektorat znowu poprze opozycję, czyli PiS. Nie jest to wykluczone, gdyż rząd Tuska jest niewątpliwie najgorszy w minionych dwudziestu paru latach i skompromitował się doszczętnie w Smoleńsku. Czy istnieją jednak jakieś pozytywne bodźce mogące skłonić ludzi do głosowania na prawicę, którą w najbliższych wyborach reprezentować będzie z konieczności PiS?
Trudno na to odpowiedzieć. Istnieją wprawdzie różne ciała wypracowujące program partii, ale ich prace mają dość akademicki charakter. Do powszechnej świadomości przebijają się tylko: osobista charyzma Jarosława Kaczyńskiego wzmacniana przez kampanię nienawiści prowadzona przeciw niemu w mainstreamowych mediach, hasła walki z korupcją i patriotyczne nastawienie. Czasem ktoś przypomni sobie o IV RP. Nie jest natomiast jasne, jaką korzyść może odnieść zwykły Kowalski z przejęcia władzy przez prawicę? Co więcej, niektóre inicjatywy ustawodawcze PiS budzą wręcz niepokój. Myślę tu zwłaszcza o projekcie ustawy zakazującej noszenia w miejscach publicznych noży o długości ostrza powyżej 8 cm. Każda gospodyni domowa kupująca nóż kuchenny i niosąca go do domu stanie się przestępczynią. PiS wyraźnie chce ukarać całe społeczeństwo za czyny kilku nożowników. To nie jest właściwy sposób myślenia.
Zamiast prowadzić kolejne skomplikowane prace programowe, prawica powinna sformułować w kilku jasnych i prostych punktach, co ma zamiar zrobić po przejęciu władzy i jakich korzyści będzie można się po tym spodziewać. Krótko mówiąc – po co prawicy władza?….