Sumarycznie więc do krajów starej 15-stki z każdego 1 euro pozyskanego z funduszy spójności przez Polskę, Węgry, Czechy i Słowację trafiło w okresie 2007-2013 w formie korzyści bezpośrednich i pośrednich przeciętnie 61 eurocentów.
1. Z reguły tzw. płatnicy netto (czyli kraje które więcej wpłacają do budżetu Unii niż z niego otrzymują) żądają ograniczenia wydatków unijnych. Tak jest i teraz kiedy trwają prace nad nowym budżetem UE na lata 2014-2020.
Stąd właśnie list do Komisji Europejskiej podpisany przez przywódców aż 11 państw członkowskich (w tym Niemiec i Francji), które chcą zmniejszenia projektu budżetu UE na lata 2014-2020 przygotowanego przez KE aż o 120 mld euro do około 900 mld euro czyli na około 0,9% PNB Unii Europejskiej.
Zaczęło się od tzw. list pięciu czyli Kanclerz Niemiec Angeli Merkel, Prezydenta Francji Nicolasa Sarkozego, Premiera W. Brytanii Davida Camerona, Premiera Holandii Marka Rutte i Premiera Finlandii Mario Kiviniemi w którym szefowie tych państw domagali się od Komisji Europejskiej zamrożenia wydatków w budżecie UE na lata 2014-2020 na dotychczasowym poziomie. Do nich dołączyli później szefowie kolejnych 6 krajów UE.
„Płatności powinny wzrosnąć nie więcej niż o wskaźnik inflacji przez całą następną perspektywę finansową” napisali wtedy prezydent i premierzy i dalej „wszystkie kraje zaciskają pasa, by redukować deficyty. Europa także nie może od tego uciec”. Tak piszą przywódcy wiodących krajów UE i pewnie postanowią na swoim.
2. W tej debacie jednak płatnicy netto do budżetu UE skrzętnie przemilczają korzyści ekonomiczne jakie osiągają ich gospodarki z tytułu rozszerzenia na kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Właśnie Ministerstwo Rozwoju Regionalnego opublikowało dane pokazujące jaka część funduszy postawionych do dyspozycji nowym krajom członkowskich, wraca z powrotem do krajów starej UE.
Otóż ze 131 mld euro przyznanych Polsce, Węgrom, Czechom i Słowacji w latach 2007-2013 w ramach unijnej polityki spójności do krajów starej 15-stki bezpośrednio trafiło z powrotem 9 mld euro. Na taką sumę opiewały kontrakty na przedsięwzięcia inwestycyjne realizowane w tych 4 krajach, na które przetargi wygrały firmy ze starych krajów UE.
Jeżeli popatrzymy sobie choćby na realizację przetargów na autostrady czy drogi ekspresowe w Polsce to większość z nich jako firmy wiodące w konsorcjach wykonawczych wygrały firmy pochodzące z Niemiec czy Hiszpanii.
Na jeszcze większą skalę pieniądze z funduszy UE wracają do krajów starej UE w postaci tzw. korzyści pośrednich. Chodzi o dostawy maszyn i urządzeń, technologii do projektów współfinansowanych ze środków unijnych.
W tym przypadku do 15 -stki starych krajów UE trafiło aż 66 mld euro, wydanych przez beneficjentów projektów unijnych pochodzących z 4 krajów Europy Środkowo – Wschodniej.
3. Sumarycznie więc do krajów starej 15-stki z każdego 1 euro pozyskanego z funduszy spójności przez Polskę, Węgry, Czechy i Słowację trafiło w okresie 2007-2013 w formie korzyści bezpośrednich i pośrednich przeciętnie 61 eurocentów.
Nie jest to więc taka „działalność charytatywna” starych krajów UE na rzecz krajów nowoprzyjętych jak często mówi się i pisze o tym w Polsce.
Jeżeli weźmiemy dodatkowo pod uwagę także fakt, że otwarcie się Unii na nowe kraje członkowskie oznaczało także otwarcie się na dziesiątki milionów nowych konsumentów w tych krajach, to można bez cienia przesady skonkludować, że rozszerzenie to swoiste koło zamachowe dla gospodarek krajów starej Unii.
Jeżeli do rachunków prezentowanych często przez wspomnianych płatników netto do budżetu UE doliczyć opisane wyżej korzyści bezpośrednie i pośrednie jakie osiągają uczestnicząc w ten czy inny sposób w realizacji projektów unijnych w nowych krajach członkowskich, to kraje te nie są wcale płatnikami netto, a wręcz beneficjentami netto.
Dobrze byłoby aby tego rodzaju danymi posługiwali się także nasi rządzący, którzy co i rusz podkreślają jak to dla rozwoju Unii poświęcają się takie kraje jak Niemcy czy Francja.