Wydarzenia ostatnich dni a szczególnie wtorkowego wieczoru to coś więcej niż nieudolność, niekompetencja czy indolencja emerytów z Państwowej Komisji Wyborczej, to podważenie zaufania do demokratycznych procedur wyborczych w III RP. Podwalina na której opiera się system działania państwa i jego samorządowych struktur doznała już nieodwracalnego uszczerbku. Totalna ignorancja członków Komisji w sprawach dotyczących działania współczesnego, zinformatyzowanego systemu wyborczego ze wszystkimi jego niuansami i niebezpieczeństwami związanymi ze stosowaniem nowoczesnej techniki i nie mająca nic wspólnego z zawodowymi osiągnięciami prawnymi byłych sędziów musi się skończyć tylko jednym możliwym rozwiązaniem: DYMISJA i to jak najszybciej.
Czy zostały naruszone inne obowiązki, procedury lub system przygotowania i sprawowania nadzoru nad ostatnimi wyborami trudno w tej chwili powiedzieć. Kodeks wyborczy z roku 2011 ściśle definiuje kto i przez kogo jest nominowany do PKW. Ostateczna decyzja i zatwierdzenie kandydatur leży w gestii Prezydenta RP ale wysuwane są one przez najwyższe organy sądownicze czyli prezesów Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Prawdopodobnie wybrano osoby o nieposzlakowanej opinii ale niestety nie mające pojęcia o zarządzaniu nie mówiąc o zrozumieniu zasad działania systemów informatycznych. Nie potrafiły one zapewnić działań sztabu ludzi i ekspertów w sferze przygotowawczej do ogólnopolskich wyborów co skutkowało chaosem przy liczeniu głosów. Za tego typu nieudolność w wykonywaniu ściśle określonych obowiązków muszą polecieć ich głowy.
Dymisje nie rozwiązują jednak spraw, które wymagają całkowitej korekty sposobu działania wyborczej organizacji i specjalistów tam zatrudnianych. Systemy informatyczne w nowoczesnych organizacjach to podstawa istnienia nie mówiąc o sprawności, efektywności czy rzetelności. Młodzi Polacy potrafią wygrywać najtrudniejsze olimpiady komputerowe, projektować cieszące się światowym powodzeniem gry i aplikacje, pracować w renomowanych firmach informatycznych a do opracowania wyborczego systemu angażuje się dyletantów i prawie amatorów. Z takiego czy innego powodu nie starczyło czasu a zabrakło również menadżerskiej wyobraźni aby przygotować się do konkretnych zadań. Nie sędzia, choćby najlepszy, ale sprawny zarządca procesów i zadań do wykonania w specyficznej organizacji jaką jest PKW, jest niezbędny.
Inną sprawą dotyczącą wyborów, pojawiającą się zresztą zawsze przed ich odbyciem, są tzw. „mężowie zaufania”. Prawo i Sprawiedliwość a szczególnie lider tej partii Jarosław Kaczyński, przed każdymi wyborami już chyba od roku 2011, nawołuje do ich powołania. Obawia się sfałszowania chce mieć ich w każdej komisji. Kończy się na nawoływaniach gdyż po wyborach nie słyszymy zwykle ani słowa o ich „osiągnięciach”, obserwacjach czy Po Prostu uwagach. Podobno są ale ani razu nie ukazał się raport z ich doświadczeniami w komisjach wyborczych. Czy „fałszerstwa” były, jak przebiegała ich praca, co im się nie podobało lub jakie nieprawidłowości stwierdzili. Tego typu spostrzeżenia są możliwe, gdyż nawet na salonie24 ukazał się blog z przebiegu pracy w jednej z komisji wyborczych (bloger Skubi: http://skubi.salon24.pl/616409,nie-widzialem-oszustw-tylko-balagan-i-zakaz-fotografowania). Niestety ale „Skubi” nie był reprezentantem PiSu w Siemiątkowie tylko ugrupowania pod nazwą „Demokracja Bezpośrednia”.
Skubi” wyjaśnia nam poglądowo skąd tak duża ilość głosów nieważnych w komisji którą obserwował. Dzieli się z nami swoimi uwagami i składa sprawozdanie ze swojej publicznej funkcji „męża zaufania”. Robi to społecznie, jak się domyślam, i spełnia ważną funkcję społecznej kontroli. Ale gdzie są blogi pisowskich kontrolerów? Gdzie są informacje o ich poczynaniach, obserwacjach i ewentualnie zaleceniach? Zniknęli? Spełniają tylko propagandową funkcję na piarowski użytek? Dlaczego po wyborach samorządowych nie odwołuje się do nich Jarosław Kaczyński i nie nawołuje do dzielenia się z nami spostrzeżeniami? Jeżeli tzw. fałszerstwa lub nieprawidłowości były to dlaczego o nich się nie słyszy? Przecież „mężowie zaufania” mieli być w każdej komisji wyborczej? Czy tylko dlatego, że w exit polls partia Prezesa czyli PiS osiągnęła sukces i o fałszerstwach w takim wypadku mowy być nie może?
Prawo i Sprawiedliwość może jeszcze zatrudni swoich kontrolerów do ręcznego liczenia głosów. Nie jest wykluczone, że ta staroświecka metoda okaże się konieczna do weryfikacji rezultatów wyborczych. Nawet Amerykanie byli do niej zmuszeni na Florydzie w roku 2000 podczas walki o prezydencki fotel pomiędzy Al. Gorem i Bushem jr. I dopiero po 36 dniach żmudnych obliczeń udało się ustalić jak były wypełniane karty wyborcze.
Opozycja czyli PiS, może razem z SLD? będą liczyć głosy. I tym optymistycznym akcentem J kończymy, niezbyt przyjemne, wyborcze rozważania. Do następnych wyborów!