Globalnie i Lokalnie
Like
PiS w drodze donikąd
08/11/2014
546 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Największa partia opozycyjna – to brzmi dumnie. Pretendująca do władzy, niesiona na barkach swojego lidera Jarosława Kaczyńskiego i od lat ciut mniej lub ciut więcej przegrywająca wszystko co ma do wygrania. Ponosząca porażki nie siłą swego przeciwnika lecz nieudolnością, amatorszczyzną, głupotą i nieznajomością podstawowych praw politycznych rozgrywek. To nie PO wygrywa ale PiS ciągle przegrywa – różnica subtelna lecz zasadnicza pokazująca różnicę w bezlitosnej i bezwzględnej walce o wpływy, władzę, stanowiska i apanaże ale przede wszystkim o realizację własnych ideałów i sposobów kierowania państwem i „uszczęśliwienia” obywateli.
PiS jest od lat w defensywie. I nie dlatego, że jest partią opozycyjną, partia Kaczyńskiego Po Prostu nie umie inaczej. PiS broni się atakując przeciwnika ale bez niego okazuje się mało co wartym wytworem wyolbrzymionych oczekiwań, rozbudzonych przez swojego lidera ambicji o absolutnej większości, nie popartych jakością partyjnych kadr marzeniami o realizacji wiekopomnych zadań i obietnicami mającymi mało wspólnego z gospodarczą, finansową czy europejską rzeczywistością. PiS Chciałoby rządzić ale w swoich szeregach nie ma ani osobowości do tego zdolnych ani samodzielnych, partyjnych kadr mogących pochwalić się logicznym myśleniem i instynktem samozachowawczym pozwalającym na przeżycie w brutalnej, politycznej walce nie wspominając nawet o snuciu politycznych wizji na ulepszanie państwa.
Panowie Hofman, Kamiński i Rogacki byli pisowskim créme de la créme. Najczęściej oglądani, często cytowani i typowani na odgrywanie ważnych ról w przyszłości, rządowej oczywiście. Pod czujnym okiem prezesa Kaczyńskiego a często z jego nadania dostali w ręce możliwości do odgrywania czołowych ról w swojej partii. „Dojrzewali” do większych zadań i wróżono im świetlaną przyszłość. Mieli brać udział w budowaniu nowej, prawej, sprawiedliwej i solidarnej i Polski pod przywództwem Prezesa. Mieli pokazać nam jak być powinno i jak ulepszać to, co Platforma niszczy i rozkrada kierując się prywatą i partyjnym interesem, ignorując szarego obywatela i jego potrzeby.
Trzech panów w partyjnej łódce (nie licząc psa J) jest, lub trzeba raczej powiedzieć BYŁO, partyjną awangardą lecz przecież nie jedynymi przedstawicielami podobnego sposobu myślenia. Mieli swoich zwolenników, partyjnych kolesiów reprezentujących ten sam sposób myślenia. Nie byli przecież wyizolowaną grupą działającą na obrzeżach pisowskich działań. Jeden z nich reprezentował samego Prezesa będąc jego „ustami”, jednocześnie decydując o dopuszczaniu do medialnych wystąpień swoich kolegów. Był prezesowską tubą spijając z ust swojego lidera to co często jeszcze nie zostało wypowiedziane i rozgłaszał idee Prezesa na wszystkie strony świata. Był jednym z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, który wypromował go na pozycję dającą władzę i, jak w międzyczasie wiemy, możliwość nieuprawnionego korzystania z publicznych funduszy. Hofman miał swoich kolesiów pomagierów czyli szerokie grono w którym coś za coś jest normą a nie tylko wyjątkiem. Jak to w polityce czy biznesach z nią powiązanych.
Personalny „feeling” Jarosława Kaczyńskiego do wyboru swoich najbliższych współpracowników jest od lat znany. Nie można nazwać go szczęśliwym czy odznaczającym się dużą dozą przenikliwości i znajomości ludzkich charakterów. Nawet dla wielu sympatyków PiSu jest to niezrozumiałe, gdyż „oczywistości” dotyczące Hofmana były tak jednoznaczne iż trudno zrozumieć wybór Prezesa. Ale to tylko jeden z jego wielu wyborów bo przecież to tylko Prezes decyduje o takich sprawach. I kolejny „wybrany” odpływa w nicość. Ilu już takich było? Ilu odeszło, pożegnało się z karierą pod skrzydłami lidera PiSu? Ilu się zapowiadało? Dobrze oczywiście.
Prawo i Sprawiedliwość ma problem. Od lat ten sam. Wyjście z opozycji i wygrana staje się nieosiągalnym marzeniem. Realizacja własnych zapowiedzi staje się nie kończącym się refrenem, nie kończącej się piosenki. I jeżeli spojrzeć trochę pod podszewkę PiSu jako partii to właściwie nie może być inaczej. Partia opiera się TYLKO I WYŁĄCZNIE na nazwisku Jarosława Kaczyńskiego a przecież jest oczywiste że jeden człowiek nie jest w stanie poradzić sobie z taką skomplikowaną, partyjną maszyną. Prezes jest w drodze do Szczecina i pan Błaszczak już ogłasza, że właściwie nie wie co robić. Pan który jest właściwie szefem Hofmana w Sejmie czeka na to co pan Prezes powie.
Prawo i Sprawiedliwość ma problem. Partia nie umie wyciągać wniosków i właściwie nie chce tego robić bo przecież jeżeli jeden człowiek decyduje o wszystkim to trudno oczekiwać od niego żeby sam siebie karał za nieudolność, niewłaściwe wybory, brak znajomości ludzkich charakterów i nieistnienie zdrowej ścieżki partyjnych awansów preferującej osobiste talenty a nie personalne intrygi. Jarosław Kaczyński jest pewnym swojej pozycji ale sytuację w partyjnej organizacji doprowadził do punktu, w którym zwycięstwo nie jest możliwe gdyż PiS niczym nie może się pochwalić bazując strategie tylko na błędach przeciwnika a przegrana nie prowadzi do korekty gdyż Prezes zawsze ma rację. Spirala w dół ślimacząca się przez lata i nie przynosząca żadnych nowych impulsów a powtarzająca stare błędy.
Wybory samorządowe za tydzień. Perspektywy dla PiSu po ostatniej aferze nie polepszyły się ale trzeba poczekać na wyniki. Jeżeli Jarosław Kaczyński przegra to czy jego sympatycy w końcu zrozumieją iż czekają na Godota? Czy zmieni to cokolwiek w działaniach PiSu? Czy świadomość polskiej prawicy pozwoli na zreformowanie, niereformowalnej do tej pory partii? Z korzyścią dla nas wszystkich, gdyż rozumna opozycja jest nieodzowna do właściwego działania demokratycznego państwa.