Pierwszy krok na Moście Chrystusa.
19/06/2012
483 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Dialogi żywych tworzą przestrzeń dla nowych znaków. Tak więc rozmawiamy – czasami z sensem, czasami wokół nonsensów. Najłatwiej zrozumieć milczenie świętych, najtrudniej zwyczajne życie.
Wielbimy świętych, gdy są już martwi. Dla żywych nie mamy cierpliwości. A przecież to życie jest święte, nie zaś śmierć.
Tak już jest: Ideał świętości zmartwychwstaje poprzez śmierć.
Święci żyją w niebie – w aureolach jak z obrazka. Marzymy o niebie, lecz najczęściej tak, jak o niebieskich migdałach.
To grzech. Skaza na miłości.
Zapytała mnie pobożna niewiasta: – A co z Mocą Chrystusa?
Zapytałem niewiastę: – A potrafisz bezgranicznie oddać się Chrystusowi?
Usłyszałem w odpowiedzi: – Nie o to chodzi.
– A o co? O obłoki chwały zbawienia?
To grzech. Skaza na miłości.
Od milczenia o Mocy Chrystusa, wolę rozmowę o Moście Chrystusa. Most trzeba budować w radości, a Moc oddawać w pokucie. Dziwne jest – i budowanie, i oddawanie Chrystusa.
Budujesz Most, a to Chrystus buduje. Oddajesz Moc, a właśnie w tej samej chwili ją od Chrystusa przyjmujesz. Taka jest logika paradoksu w wieczności, gdzie stajesz się Chrystusem.
Nie potrzebuję Mocy – wystarczy mi moja słabość i zwyczajne życie. Ufam, że tak.
Ale Mostu Chrystusa potrzebuję. Aby nie stanąć w rozkroku w tym świecie przemian. Aby iść.
Most buduję, gdy po prostu idę po Moście.
Oto Droga! Dzień dobry i dobranoc. Proszę i dziękuję.
Dobrze, że jesteś kochanie.
Pierwszy krok na Moście Chrystusa zawsze będzie taki. Zwyczajny.