Koalicja socjalistyczna POSLD stanie w obliczu drugiej odsłony światowego „kryzysu” i całej radosnej księgowości cudzoziemca Vincenta Rostowskiego.
Co i rusz wszyscy komentujący bawią się w układanie rozmaitych alternatywnych scenariuszy. Jakkolwiek patrzeć na kolejne dawki sondażowe, bez sondaży wiadomo jedno. Do sejmu w najlepszym razie wejdą cztery partie: PiS, PO, SLD i chyba PSL. Wprawdzie w ostatnim czasie mamy rozpaczliwe pompowanie akcji Palikota, ale mimo wszystko ta egzotyka ma niewielkie szanse, chociaż zarówno wśród elektoratu PO, jak i SLD gorących zwolenników Palikota nie brakuje. Z powyższego zestawienia może się urodzić kilka układanek, ale realnie możliwe są dwie. PO i PSL w sumie będą za słabe na koalicję, pozostaje dokooptować SLD, pytanie tylko po co? Łatwiej wymienić PSL na SLD i mniej łupów do podziału. Drugi scenariusz to koalicja PIS z częścią PO i PSL, mało realne i dlatego można spokojnie odłożyć jako plan B. Wszystkie znaki na niebie i ziemi, podpowiadają, że teoretycznie i praktycznie grozi nam koalicja POSLD, co więcej przyklepie ten układ sam Kaczyński, który robi wszystko, aby tak właśnie się stało i moim zdaniem ma rację. Gdy przyjąć najbardziej realne założenie, można się pokusić o najbardziej prawdopodobne prognozy działań.
Koalicja socjalistyczna POSLD stanie w obliczu drugiej odsłony światowego „kryzysu” i całej radosnej księgowości cudzoziemca Vincenta Rostowskiego. W tej sytuacji socjaliści się nie zastanawiają nad rozwiązaniami, mają je wypracowane od zarania, od pierwszego dnia, kiedy złośliwy Bóg stworzył socjalistę. Będzie po kieszeni, od podniesienia składki rentowej do punktu wyjścia, a może i wyżej, co do tego nie ma już najmniejszej wątpliwości, bo to jakieś 30 miliardów na wyciagnięcie ręki, w dodatku da się wytłumaczyć ignorancją PiS. Nie ma też większych złudzeń w kwestii stawek VAT, naturalnie pójdą w górę. Cieniem nadziei może się udać ominąć ostateczną kastrację OFE, ale to już nie ma większego znaczenia, ponieważ ta fasada i tak dogorywa, jest li tylko ochłapem rzuconym towarzystwom, emeryt nawet jak dożyje świadczeń, nie będzie miał z tego nic. Wszystkie te ruchy jak to często z socjalistami bywa uderzają w najmniej winnych, czyli tyrających na trzech etatach i we własnych małych/średnich firmach.
Dzieje się tak dlatego, że nasi rodzimi socjaliści, w przeważającej mierze są reprezentantami skrzydła kawiorowego i homarowego. Dla nich lud pracujący, to klasa próżniacza i w związku z tym nie stanie się krzywda: żadnemu koncesjonowanemu artyście, ekspertowi i innemu lepszemu towarzystwu, które nie weźmie do ust schabowego, ale już Cordon Blue zażera się pełną snobistyczną satysfakcją. Nie jestem w nastroju sadomasochistycznym, zwyczajnie przygotowuje się na „najlepsze”. Ponieważ dodatkowo należę do tych frajerów, którzy uwierzyli, że banki i narodowa finansjera istnieją po to, żeby żyło się lepiej wszystkim, muszę pognębić podobnych mnie frajerów. Kredytobiorcy frankowi i inni denominowani będą z rozrzewnieniem wspominać kurs 3,6 za franka i 4,3 za euro. Czasy idą nowoczesne, socjalizm pełną globalną wioską. Kto wierzący niech pada krzyżem i modli się o dwa lata skróconej kadencji, a potem, żeby Bozia dodała Kaczorowi jeszcze trochę rozumu i odwagi, tak przynajmniej do poziomu Orbana.