„PER ARDUA AD ASTRA”?
26/05/2012
366 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Może jestem przeczulona, może uwrażliwiona…
Wczoraj byłam na święcie pewnej szkoły. Jubileuszu. Spotkania po latach, wspominki, zdjęcia, rozmowy o „wczoraj”, o „dziś”, o „jutro”… Niby dość typowe, ale w momencie, kiedy dotyczy to nas osobiście, robi się to wszystko bardzo sympatyczne i przeżywa się to bardzo indywidualnie. Wrażenia pozostają miłe.
Jedna rzecz mnie jednak poruszyła in minus – „melodia” wypowiedzi pewnego pana, „oficjela”, który publicznie składał okolicznościowe życzenia szkole – rzecz jasna, na ręce p. dyrektor powędrowały kwiaty i jakieś pamiątkowe „gadżety”, miłe słowa itd., itd… Uczniom ten pan powiedział, m. in. coś takiego: życzę Wam, byście wykorzystali lata nauki, po to, by w przyszłości otrzymać pracę i pracowało się Wam łatwiej i przyjemniej.
Taki „bodziec” ma przyświecać młodym ludziom – łatwiej i przyjemniej!
ŁATWIEJ I PRZYJEMNIEJ!
Znamienne dla dzisiejszego klimatu w oświacie!
Trud i praca nad sobą, dążenie do DOBRA I MĄDROŚCI – to dziś zapomniane kwestie!
Per ardua ad astra! – kto to pamięta?!
Sądzę, że wiele poczynań w tzw. oświacie pokazuje dzisiejszy, właśnie taki, jak owego pana, stosunek do idei szkolnictwa. Jakież to spójne z hasłem „róbta co chceta”, z ograniczaniem materiałów nauczania, prawie całkowite wyeliminowanie nauki pamięciowej (polonistka mówi, że właśnie takie są dezyderaty ministerialne) itp., itd…
„Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie”… i mamy:
„zielona wyspę”, „pozdawane przez rząd wszystkie egzaminy…”, „sukcesy” na miarę inwestora katarskiego…, przyjemne wycieczki „słońca Peru”, przyjemne „kręcenia lodów” do łatwego osiągnięcia mamony (typu Sawicka)… Tegoroczna matura np. z matematyki okazuje się na takim „wysokim” poziomie (wg słów matematyka ze szkoły średniej), że mógłby ją zdać dobry uczeń z gimnazjum. „Łatwa i przyjemna” matura! Nie ma się, potem co dziwić, że wykładowcy politechniczni narzekają na kompletne nieprzygotowanie do studiów studentów pierwszych lat. Dla „równowagi” dodam, że język polski na tegorocznej maturze, też zadziwia: abiturient miał na podstawie podanych fragmentów literatury (obowiązkowej) napisać pracę maturalną! To, przecież, jest jakby znak, że można nie czytać lektur, bo…i tak na maturze tekst, którego nie trzeba wcześniej czytać, zapamiętywać (och, jakie to trudne!), podaje ministerstwo „jak na patelni” w materiałach każdemu maturzyście. Jest ŁATWO I PRZYJEMNIE!
Może jestem przeczulona, może uwrażliwiona…
Głośna sprawa historii w szkołach – toż to właśnie ta sama „melodia”… Chyba nie muszę tu rozwijać tego tematu – „mądrej głowie dość dwie słowie”.