Powiedziałem sobie zaraz po wyborach, że pisać o nich póki co nie będę i nieco odczekam. Okazuje się, że rację miałem, bo dopiero teraz jest ciekawie.
PiS się podzieliło ale nie rozstało, Platforma umocniła na stanowisku swojego szefa, a właściwie to on sam się umocnił i teraz już mamy wszystko poukładane z wyjątkiem może pana Schetyny, który nie wie jeszcze na którym ułożyć się boku. Nareszcie pisać możemy wszystko, co nam serce i rozum dyktuje, bowiem właśnie z serca owego niejednemu spadł kamień, a mnie to chyba skała jakaś się osunęła. Żyjemy bowiem w kraju, w którym przegrać wybory jest nie sposób, partie wszelakie odtrąbiły swój sukces w niedzielny wieczór i tak zadowolone są do teraz. PO – partia dotychczas rządząca cieszy się bardzo, że rządzić będzie dalej, bowiem naród zaakceptował jej dotychczasowy sposób, styl i skład. Partia pokoju PiS (z angielskiego peace) też bardzo się cieszy, bo rządzić nie będzie – czasy idą kiepskie i naród poznawszy się niedługo na rządach platformianych uzna , że zaradzić nieszczęściu może tylko partia pana Kaczyńskiego, która tylko czeka kiedy to Warszawa zmieni się w Budapeszt i dlatego jej prezes dalej pozostanie prezesem pozbywszy się ew. konkurentów, mimo iż w 2007 obiecywał, że jak przegra kolejne wybory, to się poda. Jeśli o mnie chodzi, to wolę, żeby mnie na Węgry nie flancować, wielokrotnie byłem u Madziarów i wolę Lengyerorszag. Cieszy mnie jednak fakt, że główna partia opozycyjna z wyniku wyborów jest zadowolona.
O Ruchu Palikota pisać sensu nie ma, bo wiadomo iż członkowie zadowoleni są i basta. Jeszcze rok temu co najmniej trzydziestu paru działaczy tej partii, którzy znaleźli się teraz w Sejmie, nie miało świadomości, że działaczami są i że niedługo będą brali kasę z Wiejskiej, a pani red. Nowickiej nawet się nie śniło pewnie, że będą ją przezywali „marszałek”. Jestem pełen podziwu dla Palikota, jak on w kilka miesięcy znalazł tylu kandydatów na posłów. Musiał brać z łapanki. Mnie cieszy jednak fakt, że ktoś w kraju naszym jest bardzo zadowolony. Partia PSL z ponad stuletnią tradycją powinna mieć jakieś kompleksy widząc ową zbieraninę spod znaku „Sztukmistrza z Lublina”, która ją na łopatki rzuciła, ale pawlakowcy wcale się faktem owym nie przejęli, też bardzo są szczęśliwi, bo jak powiedział sam pan Pawlak: „koalicjant wygrał” czyli niemal tak jak by wiktorię odnieśli ludowcy. Skoro oni wygrali, to już ci nie musieli i dalej będzie tak jak było.
Pomyślał by kto, że przynajmniej partia SLD jest zmartwiona, a tu nic takiego się nie widzi, z wyjątkiem może samego przewodniczącego, którego reszta – okazuje się- od dwna chciała pogonić i nareszcie będzie można zrobić kolejny zjazd, na którym wybierze się nowego przewodniczącego. Przyznać trzeba, że partia SLD i wszystkie jej poprzedniczki zjazdy organizować potrafiły i potrafią przepysznie, a nowy przewodniczący klubu ma największe doświadczenie z wszystkich szefów.
Nie ma zatem przegranych, wszyscy zadowoleni. Myślę, że szczęśliwi są też ci, którzy do wyborów nie poszli i obejrzeli sobie w telewizji jak Agnieszka Radwańska zwycięża Niemkę o serbskim nazwisku. Małym zgrzytem było ogłoszenie, że za zwycięstwo Agnieszka skasowała 775 tys. dolarów, co razem z wygranym turniejem w Tokio dało jej grubo ponad milion w 10 dni, ale pies drapał pieniądze, nasza przywaliła Niemce i o to się rozchodzi.
Ludziom normalna polityka już się znudziła i w czasie ciszy wyborczej zaczęli bawić się z władzą w ciuciubakę. W internecie jęły się pojawiać wiadomości typu: „POmidory będą w niedzielę po 39,50 – PiSklęta spadły na 28,30. Jak podasz PeSeL, to dostaniesz zniżkę 9%. Mój kot pali już ponad 10”. Nie zauważyłem zakodowanego skrótu SLD – stąd może słabszy wynik.
Swoją drogą owa cisza wyborcza to anachronizm, w USA czegoś takiego nie ma i wolno promować kandydata aż do chwili wrzucenia głosu do urny. Gdyby u nas to było legalne, to frekwencja byłaby o niebo wyższa. Wszyscy chętnie by szli do lokali wyborczych, bo tam dopiero odbywały by się igrzyska. Tu jakieś mordobicie, tam strip teasy, gdzie indziej występy artystyczne – jaja nie do wytrzymania. A dzisiaj nuda – najpierw kościół, a potem wybory.
Następne wybory dopiero za trzy lata, ale już za kilka miesięcy Euro 2012 – i znowu jaja, bo nawet jak przegramy, to i tak wygramy.