Wśród różnych postaci socjalizmu zdecydowanie najgorzej wypada ten w kiecce, ze źle zrobionym makijażem i siatkami na zakupy w rękach.
Wśród różnych postaci socjalizmu zdecydowanie najgorzej wypada ten w kiecce, ze źle zrobionym makijażem i siatkami na zakupy w rękach. Ten domagający się poszanowania praw kobiet. Ten, który chce by kobiety nie tylko pracowały, ale jeszcze głosowały, gotowały, głaskały dzieci i chodziły na demonstracje poparcia partii, która w ten cały syf je wciągnęła. Mieliśmy ten cały Kongres Kobiet, czy jak to się tam nazywało, ten gdzie była pani Fedak, Buzek i premier Tusk. Przygotowany od strony propagandowej profesjonalnie, czyli tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, że impreza jest dęta i pod publikę. Panie w pomarańczowych chustkach na szyi, kwiaty, uśmiechy, flesze, przemówienia o równowadze, dążeniach i sprawiedliwości. W tle zaś ponura prawda, którą jest po prostu chęć jak najdłuższego zatrzymania kobiet na rynku pracy, w najgorszych zawodach i przy najniższych płacach, w imię samorealizacji. Pani Środa prócz harówki domagała się od kobiet jeszcze popierania jedynie słusznych idei. Bo jeśli nie to nie ma co liczyć jedna z drugą na jakieś pomocowe ułatwienia.
Clou tych bredni były oczywiście parytety. Parytety czyli miejsca na listach wyborczych zagwarantowane z góry dla kobiet, mądrych, głupich, histeryczek, nie ważne, ważne by nic między nogami im nie dyndało. To jest jedyne kryterium Środa na kongresie domagała się zwiększenia tychże i wprowadzania jakiegoś suwaka (skąd ona bierze te skojarzenia ? ). Suwak czyli naprzemienne umieszczenie na listach kobiet i mężczyzn przy parytecie 40-50 procent.
I ja nie chcę tu naprawdę powtarzać oklepanych argumentów o tym, że jeśli tak, jeśli chcecie tego równouprawnienia naprawdę to idźcie pracować do huty przy wielkim piecu i nie zawracajcie głowy, że macie bolesne miesiączki, bo kogo to w końcu obchodzi. Takie opowieści nie skutkują od dawna. Spróbujmy czegoś innego.
Parytety, podobnie jak równouprawnienie to w polskich warunkach zamach na resztki normalnej nie spatologizowanej męskości. Kobiety bowiem rządzą w Polsce od dawna. I są to rządy upiorne miejscami, a miejscami upiorne i śmieszne. Szczególnie w rodzinie. Najliczniej występującą w Polsce patologią wynikającą wprost z przewagi kobiet nam mężczyznami jest wyrzucanie z domu nie chcianych zięciów. To jest już masówka. I oczywiście można się z tego śmiać, bo to przecież jest zabawne, jeśli oświetlić to doniesieniami medialnymi o skrzywdzonych nieszczęśnicach i pokazać do tego panią Fedak w pomarańczowej chustce. To komedia przecież. Wżenia się facet w rodzinę, robi te dzieci, łazi do roboty, buduje dom i odkłada na samochód. Kiedy zaś już zrobi prawie wszystko szanowna teściowa dostaje tak zwanego małpiego rozumu i gość po dwumiesięcznym terrorze musi, jeśli nie chce wylądować w głupiejewie, poszukać sobie innego lokum. Pieniądze mu oczywiście zabierają o tym, by dostał jakiś zwrot za pracę dla rodziny mowy nie ma. Dzieci przychodzą doń raz na tydzień, w niedzielę. Po półgodzinie wychodzą, bo babcia czeka. Szanowna teściowa, kiedy tylko zięciunio opuści kwadrat natychmiast się uspokaja i zaczyna wraz z córką przeliczać pozostałe po nim aktywa. Patrzy na to spod pieca niewidzącym i smutnym wzrokiem teść, który już dawno został mentalnie wykastrowany i teraz nie myśli nawet o tym, by jeździć na ryby. A jeśli pomyśli, to zaraz idzie sprzątać górę, bo ma wyrzuty sumienia i musi je jakoś uspokoić. I nie mówcie mi, że powyższe dotyczy tylko zięciów leniwych i głupich. Właśnie takich to nie dotyczy, bo tacy potrafią szanowną teściową obłaskawić, bez pudła określając i zaspokajając – jak to mawiają seksuolodzy – jej deficyty emocjonalne. Jeśli zaś są alkoholikami, zaczynają po prostu z babcią pić na boku i wtedy z domu musi wyprowadzić się córka. W przeważającej masie przypadków dotyczy to tak zwanych zięciów normalnych, czyli tych wszystkich biednych idiotów wierzących w kredyt „rodzina na swoim” i inne pułapki złego świata, w tych posłusznych, wychowanych przez apodyktyczne matki baranów, którym wydaje się, że małżeństwo uwolni ich od znanego z domu terroru i patologii. Nic bardziej błędnego.
Kolejny obszar, na którym królują kobiety to szkoła. W polskiej szkole pracują same kobiety, z wyjątkiem wuefistów, panów do ZTP i czasem historyków. Z moich i okolicznych doświadczeń wynika, że panowie zatrudnieni w szkołach, o ile – co zdarza się raz na milion przypadków – nie są 60-letnimi harcerzami ześwirowanymi na punkcie wychowania młodzieży – muszą być nieudacznikami i świrami. Trochę inaczej jest w szkołach zawodowych, gdzie uczy się rzeczy praktycznych, ale gdzie dziś są w Polsce szkoły zawodowe?
Tak więc szkołą rządzą panie. Pół biedy jeśli zarządza nimi mężczyzna – dyrektor. To zdarza się jednak rzadko. Kiedy w szkole są same babki mamy czystą patologię. I nie chodzi mi tutaj o jakieś uwodzenie uczniów, co zdarza się nie tak wcale często, ale o rozmiękczanie ich charakterów. Uczeń jeśli ma do czynienia z wychowawczynią, a jest przy tym zdolny oraz nie dość spolegliwy by zgadzać się ze wszystkim co pani powie, narażony jest wprost na terror. Uczniowie wyjeżdżający z paniami na obozy i kolonie letnie to jest osobna historia i nie na moje słabe pióro, możecie mi wierzyć. Ilość frustracji, lęków, niespełnień, które kobiety usiłują sobie wyrównać w szkole jest taka, że żadne parytety na to nie pomogą. Wszystko to dałoby się jednak wybaczyć i znieść.
Jedno jest tylko nie do zaakceptowania. Mianowicie ta idiotyczna wiara w to, że pomysły Środy prowadzą ku dobremu. One prowadzą ku budowie wielkiej piramidy idiotek, na szczycie której nie będzie wcale stała jakaś mityczna odkupicielka skrzywdzonej płci, ale normalnie Tusk z Buzkiem. Jak w życiu i jak w każdym przypadku, kiedy spryciarz zaczyna masować czułe dziewczęce serca opowiadając o miłości, parytetach, wspólnej, świetlanej przyszłości i pieniądzach za darmo oraz zwolnieniu z obowiązku gotowania obiadu. To jest taka sama ściema, te parytety i ten cały kongres jak podryw jakiegoś pryszczulca ze spoconymi rękami na wiejskiej dyskotece. Nic więcej tam nie ma.
Sedno jest oczywiście w listach wyborczych. Kobiety to liczący miliony osłów zaprzęg ciągnący do Sejmu i Senatu wóz PO w tych i następnych wyborach.
Najlepszą zaś frazą popisał się na wstępie tego kongresu Buzek Jerzy. Powiedział on co następuje:
stać nas n |
Nie stać nas na to, by połowa obywateli naszego kraju nie mogła się w pełni realizować. Kobiety muszą mieć wybór. Te które chcą zostać w domu muszą mieć prawo do szacunku i uznania dla swojej pracy także w systemie emerytalnym. Panie decydujące się na pracę zawodową muszą mieć poczucie, że mogą się realizować także w macierzyństwie oczekując sieci żłóbków i przedszkoli.
Według Buzka Jerzego kobieta realizuje się zawodowo sama, a w macierzyństwie poprzez sieć żłobków i przedszkoli. To jest proszę Państwa majstersztyk. Poprzez sieć żłobków i przedszkoli. Przedszkola są dziś w Polsce czynne do 18, żeby matki mogły dłużej pracować. Odebrany z tego przedszkola przez matkę dzieciak zasypia jej w samochodzie, w drodze do domu. Kiedy budzi się rano i jest akurat sobota, matka włącza mu Cartoon Network i spędza on całe przedpołudnie gapiąc się na atomówki. Potem coś zjada, potem znów telewizor, a na koniec wizyta u podobnego mu ogłupiałego od telewizji i całkowicie bezkontaktowego rówieśnika. Cóż za szczęście ! Żłobków zaś w Polsce nie ma w ogóle i dalej ich nie będzie. Te które są liczą sobie za opiekę tyle, że matka pracująca gdzieś przy produkcji chipsów na pewno nie zostawi tam dziecka. Może to zrobić najwyżej matka-menedżer, ale tylko do momentu kiedy ma pracę, bo jak ją wywalą, musi sobie z dzieckiem radzić sama. No i wtedy włącza mu telewizor.
Żadna zawodowa realizacja kobiet w Polsce nie istnieje. Kobiety w zakładach pracy są prześladowane i niszczone przez inne kobiety. Te które nie mogą już zajść w ciążę bo są za stare dręczą młodsze i zainteresowane macierzyństwem. O tym, by jednak drugiej ułatwiła coś za darmo, nie może być nawet mowy. Samorealizacja zawodowa kobiet i pęd do kariery jest prostym przełożeniem niespełnień naturalnych, rodzinnych i domowych, jest próbą odreagowania tych wszystkich patologii, w które kobietę wpędził świat nowoczesny, dając jej serie obietnic bez pokrycia. Wszystkie sukcesy i ambicje wynikają wprost z zazdrości i mają u podstaw lęk przed upływającym czasem. Są jedynie próbą oszukania natury. Kobieta za rezygnację z praw naturalnych, bo przecież nie można się realizować w macierzyństwie za pomocą żłobka, idzie na wszystkie ustępstwa wobec absolutnie każdego oszusta jaki pojawia się na jej drodze. To przymus kulturowy i chyba nie ma od tego odwrotu. Tak myślę.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl Można tam obejrzeć okładkę mojej nowej książki pod tytułem „Atrapia” i kupić książki wydane wiosną tego roku: „Baśń jak niedźwiedź” oraz „Dzieci peerelu”. Można tam także znaleźć książkę Toyaha „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie” oraz tomik wierszy Ojca Antoniego Rachmajdy zatytułowany „Pustelnik północnego ogrodu”.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy