Partyjka kart w Dzień Zwycięstwa…

Z bajek i powiastek mało polskich a w pamięci pogubionych…

Marszałek Sejmu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej majestatycznym krokiem opuścił salę obrad wycierając ubabrane buty w podarty kaftan posła Rejtana. Zaraz potem udał się do ambasady Repnina i odebrał woreczek z coroczną pensją. Jakby nie patrzeć, dwadzieścia cztery tysiące dukatów piechotą nie chadza, zawezwał wiec dorożkę przez umyślnego i udał się do swej letniej rezydencji w pałacyku myśliwskim loży kawalerów ciszy wschodu na popołudniową partyjkę gry w karty z przyjaciółmi. W międzyczasie zdążył był zakupić sobie godność podskarbiego wielkiego korony co mu do herbu niezmiernie pasowało. Beztroskie grywanie w karty marszałka przerwało nieszczęśliwe skazanie go na banicję przez Sejm Czteroletni… nie mniej jednak wyrok szybko został podważony przez przyjaciół z konfederacji targowickiej. Pech sprawił, że wzburzony tłum opanowany świętym gniewem po wybuchu Insurekcji Kościuszkowskiej niestety powiesił przyjaciół marszałka wraz z całą Targowicą na stołecznym rynku 9 maja. Dyndające na szubienicach truchła hetmanów polnego i koronnego nie miały już ochoty na małe polowanko czy partyjkę kart, a byłemu marszałkowi na wygnaniu pozostali przyjaciele z którymi w ojczystym języku już sobie nie porozmawiał. Krótkie bo krótkie to było zwycięstwo, ale zawsze jest co w rocznicę tego dnia obchodzić.