(…) III RP stała się miejscem, którym- jak w dobrym kryminale- przeplatają się wątki polityczno- biznesowe, dotyczące spolegliwego wymiaru sprawiedliwości oraz służb specjalnych (…).
To, co dzieje się w Polsce może być doprawdy świetnym, chociaż też jakże łatwym materiałem dla autorów powieści kryminalnych. III RP stała się miejscem, którym- jak w dobrym kryminale- przeplatają się wątki polityczno- biznesowe, dotyczące spolegliwego wymiaru sprawiedliwości oraz służb specjalnych, które nie chcą widzieć i nie chcą słyszeć, a jeśli widzą i słyszą, to jakoś dziwnym trafem nie dociera to do szefa rządu. Nie trzeba być Agatą Christie, a nawet Joanną Chmielewską, aby skojarzyć literacko albo jako scenariusz filmu dokumentalnego takie oto fakty. Twarde fakty. Oto aferalny Amber Gold wysyłał pieniądze − do czasu − swoim klientom z … austriackiego oddziału włoskiego banku Unicredit. To największy bank Italii i jeden z paru największych w Europie. Kilka lat temu ów Unicredit kupił polski Bank Pekso S.A. Szefem tego banku, skądinąd gorzej opłacanym niż jego włoski wiceszef − został ekspremier Jan Krzysztof Bielecki. Teraz jego bliscy współpracownicy byli ponoć, jak donoszą media, a czego były premier nie komentuje, we władzach innej aferalnej firmy związanej z Amber Gold-OLT. Gdy zapytałem o to publicznie w Polskim Radiu jednego z liderów PO Andrzeja Halickiego – wymownie milczał. Układ zamknięty. Ręka rękę myje.
J.K. Bielecki jest z Trójmiasta, podobnie jak Donald Tusk, Michał Tusk, Marcin P., sędzia Ryszard Milewski, prokuratorzy, którzy z hukiem wylatują ze stanowisk, bo dziwnym trafem ułatwiali życie Amber Gold, choć powinni jej życie utrudniać. Oto właśnie na naszych oczach, za nasze podatki kwitnie układ ot, biznesowo- polityczny, który jest jak pajęczyna. Nad trójmiejską pajęczyną przez lata był trzymany szczelny parasol. Zdaje się, że ci, co go trzymali mają na tyle długie ręce, że urzędując w Warszawie potrafili owym rozpostartym parasolem przykryć co trzeba i kogo trzeba w Gdańsku, Gdyni i Sopocie.