Premier Wielkiej Brytanii przerwał urlop i zszokowany wrócił na Downing Street. Powodem nagłego skoku ciśnienia u Davida Camerona była przeprowadzona przez islamistów z tzw. Państwa Islamskiego na amerykańskim dziennikarzu Jamesie Foleyu, który dwa lata temu zaginął w Syrii i fakt, że dokonał jej najprawdopodobniej poddany Jej Królewskiej Mości Elżbiety II.
Gdyby nie ludzka tragedia parsknąłbym śmiechem.
Bandyci spod znaku szahady codziennie w bestialski sposób mordują tysiące chrześcijan, jazydów i wszystkich, którzy im się nie podobają – to jakoś na panu premierze wrażenia nie zrobiło najmniejszego, zapowiedział nawet, że jego kraj do wojskowej interwencji ręki nie przyłoży i pojechał sobie na wakacje. Dopiero umieszczony w internecie filmik z egzekucji i świadomość, że tej zbrodni mógł dokonać jego rodak wstrząsnęły wrażliwym serduszkiem szefa brytyjskiego rządu, który chyba zapomniał o własnej odpowiedzialności za wyhodowanie bliskowschodniej hydry.
On i jemu podobne pięknoduchy z pokolenia ’68 zachwycone „arabską wiosną”, którym się wydawało, że zbuntowane muzułmańskie narody po obaleniu dyktatorów wprowadzą w swoich krajach demokracje oparte na europejskich ideałach. Wspierali te bunty, inwestowali w dozbrajanie rebelii i teraz właśnie zgarniają zyski. Szkoda tylko, że składają się na nie niewinni ludzie ginący tysiącami z rąk szaleńców, którzy jeszcze nie tak dawno byli bojownikami o wolność, równość, braterstwo i wyzwolenie mas spod tyrańskiego buta.
Saddam Husajn i Baszar al Asad byli gwarantami spokoju w regionie, to oni trzymali za twarz fanatyków i szaleńców – gdy jednego zabrakło a drugi praktycznie stracił znaczenie szaleństwo się rozlało i zagraża nie tylko Bliskiemu Wschodowi, ale też Europie i Ameryce – rosnące w siłę Państwo Islamskie nie ograniczy się do terroryzowania ludzi zamieszkałych na opanowanym przez nie terenie, jego członkowie terror wyeksportują i uderzą tam, gdzie najbardziej zaboli. W dodatku mają oni nad nami, ludźmi tzw. cywilizowanymi jedną, wielce znaczącą przewagę – my trzęsiemy się ze strachu a oni giną z radością i nie boją się niczego. Albo prawie niczego.
A na koniec chciałbym wszystkim tym, którzy wmawiają sobie, że islam wcale nie jest taki straszny, że to tylko fanatycy nie znający prawdziwego przesłania proroka Mahometa przypomnieć jedną rzecz – otóż islam to nie religia ale cała ideologia, dla wyznawców Allaha islam to wszystko co otacza człowieka, śmiało można powiedzieć, że jest on totalną doktryną obejmującą każdy aspekt życia, które należy podporządkować naukom płynącym z Koranu. A w surze 2 (krowa) werset 191 możemy przeczytać co następuje:
„I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili – prześladowanie jest gorsze niż zabicie. I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! – Taka jest odpłata niewiernym”
Zanim powiecie, że przecież chodzi tylko o odpłatę a ludziom spokojnym nic nie grozi weźcie pod uwagę jedno – dla prawowiernego muzułmanina już samo to, że wyznajecie religię inną niż islam (bądź nie wyznajecie żadnej religii co jest jeszcze gorszym występkiem) jest wystąpieniem przeciwko Bogu i jego wyznawcom. A słowa Koranu są święte i muszą zostać wypełnione przez każdego wiernego.
P.S.: Dla członków Państwa Islamskiego prawowiernym muzułmaninem jest tylko ten, który wyznaje dokładnie taki sam odłam islamu jak oni. Dla przykładu – gdyby nagle pojawili się w Polsce pierwszymi, którzy poszliby pod nóż byliby najprawdopodobniej nasi Tatarzy. Raz, że są od wieków lojalnymi poddanymi Najjaśniejszej Rzeczypospolitej co jest zdradą, a dwa, że wyznają inny odłam islamu niż uznany przez fanatyków za właściwy.
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.