– Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Jarosław Marek Rymkiewicz w swej książce pt. "Kinderszenen", wydanej w 2008 roku. Był Hans Frank zbrodniarzem i złodziejem – to oczywiste. Był zarazem człowiekiem inteligentnym i wykształconym, wodzem niemieckiego prawa – taki tytuł przyznał mu sam Adolf Hitler.

W lecie 1942 roku wygłosił gubernator kilka przemówień na uniwersytetach w Berlinie, Wiedniu, Monachium i Heidelbergu. "Nigdy – mówił Frank – nie było do pomyślenia państwo bez prawa lub przeciw prawu. Państwo i prawo, jak uczy doświadczenie dziejów świata, tworzą całość. (…) Wierzę w wieczne, święte prawo! (…) Dokładnie tak samo jak naród nie może żyć bez prawa, tak samo nie może on żyć bez wolności".

Tak więc "nigdy nie powinno istnieć państwo policyjne. To odrzucam! – woła generalny gubernator. – Europa chce być ludzką. To znaczy, że nie potrzeba za wszystko stale i zawsze orzekać kary śmierci".

Dwa lata wcześniej na posiedzeniu funkcjonariuszy policji Hans Frank poucza swych podwładnych, że muszą wreszcie "skończyć w przyspieszonym tempie z masą wichrzycielskich polityków oporu oraz zrobić porządek z bandytyzmem polskim". Zastrzega sobie przy tym: "Moi panowie, nie jesteśmy żadnymi mordercami".

Jak pogodzić słowa gubernatora wypowiadane na niemieckich uniwersytetach z dyspozycjami przekazywanymi przez tegoż samego na posiedzeniach policji? – To wynika z przekonania Franka (i nie tylko jego przekonania), że Europą powinni rządzić tylko Niemcy – pisze J. M. Rymkiewicz. – Wszyscy ci, którzy się na to nie zgadzają, muszą zostać zgładzeni. Pisarz zwraca przy tym uwagę na to, że Niemcy w latach wojny ulegali dwóm – czasem sprzecznym z sobą – skłonnościom: skłonności do wyłączności i skłonności do dominacji.

"Gdy kiedyś wygramy wojnę – mówił Frank w styczniu 1944 roku – nie mam nic przeciwko temu, aby zrobić siekaninę z Polaków i Ukraińców i z tego wszystkiego, co się tu wałęsa – zrobić z nimi, co się tylko będzie podobało".

Dwa miesiące później w Rzeszowie gubernator mówił jednak inaczej: "Zrezygnowanie ze współpracy obcych narodów w Europie jest już dla nas nie do pomyślenia". I nieco dalej: "Zasadniczo Polacy są – kiedy się ich grzecznie i delikatnie traktuje – najbardziej godnymi zaufania siłami roboczymi w Europie, i to szczególnie do stałej, prostej roboty. (…) Dla Polaków istnieje tylko jedna możliwość: oddanie swych sił na usługi Europy pod niemieckim przewodem dla własnego dobra, swego dobrze chronionego sposobu życia i odrębności kulturalnych. (…) Nie ma dla nich innej drogi".

Jarosław Marek Rymkiewicz zauważa z przekąsem, "że nie było to źle wymyślone – i że nawet było to coś w rodzaju wizji przyszłości, że mamy w tym wypadku do czynienia z czymś w rodzaju proroctwa. Takiego w dodatku, które sprawdza się na naszych oczach".