Panie Krzysztofie, przed Panem chapeaux bas!
18/06/2011
447 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Awansując gen. Mariana Janickiego, prezydent Bronisław Komorowski dał ważny sygnał. Pan generał był i jest OK.
Jako szef Biura Ochrony Rządu nie ochronił prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego świty udających się na teren nieprzyjaznego mu mocarstwa. I to jest bardzo w porządku. Nie umieścił był polskich funkcjonariuszy ani w baraku kontroli lotów ani na płycie lotniska w Smoleńsku, chociaż musiał znać zły stan techniczny lotniska. I słusznie. Nie przewidział też lotnisk zapasowych. Bo po co?
Ktoś inny na miejscu gen. Janickiego podałby się natychmiast do dymisji po takiej katastrofie. Gdyby miał wybujałe poczucie honoru, może dokonałby próby samobójstwa.A jeśli nie, to jakiś inny zwierzchnik natychmiast by go zwolnił. Jednak prezydent Komorowski przyznał awans. Czyli zdaniem pana prezydenta, gen. Janicki nie jest winny zaniedbań. Przeciwnie. Dostał awans, gdyż w sprawie wylotu do Smoleńska niczego nie zaniedbał. Postąpił właśnie tak, jak należało. Postąpił, jak prezydent Komorowski a ówczesny marszałek Sejmu i rywal Lecha Kaczyńskiego w przyszłych wyborach prezydenckich – po nim być może się spodziewał. Nic dziwnego, że obecnie nagrodził. Czy to jest instrukcja dla całego BOR postępowania na przyszłość? I jakich polityków polskich dotyczy a jakich nie obejmuje? Próżne spekulacje, ale prędzej czy później na pewno się dowiemy. Tak jak dowiemy się, co zaszło w Smoleńsku. Tylko czy znowu nie będzie za późno?
Chyba, że źle zrozumiałem intencje pana prezydenta. W takim razie będę wdzięczny za wyjaśnienia.
Wyznaczając Jakuba Wojewódzkiego jako realizatora, obok Krzysztofa Materny, koncertu z okazji otwarcia polskiej prezydencji Unii Europejskiej, pan minister kultury Bogdan Zdrojewski przekazał ważny sygnał:
Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć – ale możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą Ojczyznę, twą tradycję, i twe ideały, twe pragnienia i twe wysiłki i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko. Zszedł się (…) kpiarz z polskim kpem i zaczęli ze wszystkiego kpić. I wytworzyło się środowisko, w którym żadna wielka idea, żaden wielki czyn nie mógł dojrzeć.
Słowa te napisał Andrzej Niemojewski kilkadziesiąt lat temu, ale chyba pasują do tej sytuacji. (Wykropkowane słowo stanowi, moim zdaniem, krzywdzące uogólnienie, które dyskusję wyprowadziłoby na manowce. Erudytów stanowczo proszę, żeby cytatu nie uzupełniali. Chodzi mi tylko o szyderczą postawę JW.)
Jakub Wojewódzki występując w koszulce z napisem "pierdziel religię" zapowiada, że zrobi narodową balangę. "Od dawna chciałem zdemolować polskie świętowanie patriotyzmu. Teraz nadarzyła się okazja." Nie wierzę, żeby minister Zdrojewski był zaskoczony zapowiedzią realizatora. Chyba, że znowu czegoś nie rozumiem.
Polacy wiązali różne zamiary z przystąpieniem do Unii Europejskiej. Jedni chcieli rechrystianizować Europę, inni europeizować Polskę. Jedni i drudzy obracali się wysoko wśród idei ponadjednostkowych. Ale Jakub Wojewódzki sprowadza polskie oczekiwania do poziomu pierdzielenia na balandze i w naszym imieniu przekaże je Europie na zlecenie ministra Zdrojewskiego.
Partia rządząca uzyskała poparcie już 49 procent obywateli. Nie dziwię się drobnemu ułamkowi agentów wpływu, którym nie przeszkadza rozkład państwa. Przeciwnie, podziwiam ich konsekwentną pracę u podstaw naszego bytu. Nie mam za złe konformistom, że dla kariery i pieniędzy porzucili ideały. Szanuję ich racjonalny wybór. Nie potępiam ludzi uwikłanych w kontakty z SB a obecnie lękających się rozliczenia przeszłości, gdyby partia rządząca przegrała wybory, chociaż wtedy nie narobili szkód jako TW lub KO. Ich obawy, wstyd i ból są dla mnie zrozumiałe. Rozumiem również tych, którzy mają przyjaciół na wysokich szczeblach władzy; widzą, co się dzieje lecz szkoda im przyjaźni. Przyjaźń to piękna rzecz.
Ale dla głupców nie ma zmiłuj. Słusznie pójdą na rzeź. Kiedy będą beczeć "ratunku!" niech usłyszą: Takiego wam wała, jak Polska cała!
A ty, drogi Czytelniku, w jakiej jesteś kategorii: agenta wpływu, konformisty, byłego TW, przyjaciela władcy, czy głupca? No, chyba że należysz gdzie indziej.