Coraz częściej wstrząsają mną potężne wątpliwości. Mam wrażenie, że albo to ja jestem głupcem, albo reszta świata. Niepokojąca myśl, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w szkole nigdy nie byłem prymusem (delikatnie mówiąc). Nie mam też „głowy” do kwestii finansowej. To z jednej strony frustrujące, z drugiej mam czas na pisanie i dociekanie prawdy; zdaniem dziewczyn byłbym złym mężem. Ani pracy, ani głowy do robienia pieniędzy… to jaki to byłby mąż? ograniczałby tylko…
Jestem głupi i pusty
Ale wyciągam wnioski z tego co czytam, i tego co widzę. Wnioski te przedstawiam, opisując je na moich stronach; fakty jednak są takie, że czyta mnie i rozumie jakiś promil. Cała reszta ludzi mne wyzywa, posądza o głupotę, nienawiść, pustkę… wiem że mam dość niezłe pióro; wiem, że umiem tłumaczyć prostym językiem. Specjalnie z tego powodu nie uczę się skomplikowanych pojęć i słów, bo skoro ludzie w większości ich nie znają, to używanie ich przeze mnie skomplikuje i utrudni przekaz. Wolę wykazywać się jakością przekonywania, a nie znajomością kilkudziesięciu trudnych słów… mimo wszystkich moich wysiłków, nie jestem w stanie sprawić by większość ludzi mnie zrozumiała; to mnie niebywale frustruje, budzi obawy co do mojej finansowej przyszłości. Jeśli mało ludzi mnie lubi czytać, to mało kupi książki. Za co kupię przysłowiowy chleb? (nie jem pieczywa od dwóch lat). Stąd powstaje pytanie – a może to ja jestem idiotą? może żyję w swoim schizofrenicznym świecie, a wszyscy inni litują się nad mymi intelektualnymi urojeniami? no tak, ale czy taki rasowy głupek jest w stanie mieć takie wątpliwości? ludzie których znałem, ludzie w moim mniemaniu głupi i prostaccy nigdy nie mieli takich wahań; gdyby mieli, byliby bardziej stonowani, tymczasem brnęli w zachwaszczone pole minowe ignorancji jak ślepi. Jeśli więc o tym myślę, wstydzę się, dokonuję sekcji mych myśli, postaw i działań, może jest to oznaka bycia w miarę ogarniętym człowiekiem, czemu tłum gwałtownie zaprzecza?
Pierwsza przegrana
Moja pierwsza bitwa o zmianę ludzkości, oczywiście przegrana… wiele lat temu. Znałem kilka puszystych Pań, które przekonywał mnie że tyją nie od jedzenia, a z powodu chorób metabolicznych, rozregulowanej tarczycy i wadliwej genetyki. Podszedłem do tego metodycznie. Tata jest inżynierem, ale kształconym jeszcze przez przedwojennych nauczycieli. Żeby skończyć studia, oprócz wybitnych zdolności trzeba było jeszcze ciężko pracować; myślę głośno – jeśli tata czterdzieści lat po studiach zagiął młodą Panią mającą doktorat z fizyki (a specjalizuje się bardziej w matematyce) można uznać że jest to człowiek, który się na tym zna. Od lat nie siedzi już w zawodzie, jedyną rozrywką intelektualną jest brydż. Oczywiście trochę się chwalę (tata jest bardzo skromny, zganił by mnie za ten publiczny striptiz) ale głównie chcę dowieść że jest to autorytet w pewnej dziedzinie. Pytam więc – rebe, ojcze (tak się zwracam do taty, często wymyślamy sobie wzajemnie różne śmieszne etykietki) czy możliwe jest aby nie jeść i tyć? pytam fachowca który nadzorował kilka największych inwestycji w Warszawie, by mieć podstawę do dalszego wnioskowania, w końcu jedzenie to energia a ciało ją zużywa na pracę. Tata wśród zażenowanych chrumknięć i pełnych zdumienia spojrzeń czy jestem normalny, odpowiedział że nie, jest to niemożliwe, przynajmniej przy stanie dzisiejszej wiedzy.
Fachowcy
Później pytam moją ulubioną ciocię lekarkę (trzy specjalizacje, książki, kariera naukowa) o tarczycę, choroby metaboliczne i genetykę. I owszem, są takie przypadki, ale rzadkie. I mimo ich występowania, jedząc mikroskopijne ilości jedzenia utyć mimo wszystko nie można. Jest to bardzo trudne, ale jak najbardziej możliwe jeśli ktoś naprawdę chce schudnąć. Pytam jeszcze dwóch przyjaciółek lekarek – pierwsza ma wprawdzie tylko jedną specjalizację, ale całe życie pracuje w szpitalu, więc niejedno widziała; druga ma dwie specjalizacje. Potwierdzają tę wiedzę, mało tego – każda z nich kiedyś chudła, w tym jedna mając niedoczynność tarczycy. I owszem, tyje się momentalnie ale można tak dobrać i ułożyć jadłospis z lekami (w połączeniu ze spacerami) że można chudnąć.
Wygrałem! czyżby?
Eureka! Czyli autorytety twierdzą, że mimo chorób można schudnąć; a prawa fizyki nie pozwolą na to, by nie dostarczając energii ciało tyło. Brawo, mam więc rozwiązanie zagadki. Panie twierdzące że nic nie jedzą i tyją, nie mają racji. Jest jeszcze inna opcja; nic nie jedzą, a jak zasypiają lunatykują do lodówki wprost po kurczaczki. Lunatycy – żarłocy. To się podobno zdarza. Są lunatycy, którzy w nocy wsiadają w auto, i jadą dwieście kilometrów trasą nie budząc się; wracają, wchodzą do łóżka i śpią dalej. Rano ze zgrozą widzą, że samochód jest na rezerwie i cały brudny. Może więc Panie też tak mają? każda zapewniała mnie że nie je a tyje. Niektóre twierdziły że jedzą niezwykle mało, wręcz okruszki jedzenia a nadal tyją. Podobno kobiety nie kłamią… więc pozostaje tylko te nieszczęsne lunatykowanie. Nie wiedziałem że to taka plaga!
Piszę więc jak jest. Cieszę się, gdyż to co się dowiedziałem, na pewno ucieszy otyłe Panie. Żyły w błędzie, więc ja ich z niego wyprowadzę; otworzę okna nadziei i wpuszczę świeży powiew wiary w lepsze i szczuplejsze jutro. W końcu wszyscy pragną prawdy, nieprawdaż? i tu następuje pierwsze zderzenie. Nie dość że nie jestem chwalony, całowany z wdzięczności (na co skrycie liczyłem za swe poświęcenie w dążeniu do prawdy) to jeszcze wylewa się na moją typowo słowiańską, okrągłą, otyłą głowę wiadro pomyj. Wyzwiska, bluzgi, nawet groźby…
Mam zdrową tarczycę
Któż więc ma rację? specjaliści, lekarze, inżynierowie, fizycy… a może oni się mylą, a rację ma Pani która obala zasady medycyny, fizyki i wymyśliła perpetuum mobile? ja także mam nadwagę, ale co dziwne – nie lunatykuję, tarczyca zdrowa… ale pragnienie łakoci zagłusza wszystko inne. Cierpię, jestem niespełniony w miłości i poezji… tak mało przyjemnych, miłych komentarzy ostatnio… zajadam więc swe smutki. Oto prawda; mam nadmiar tłuszczu, ponieważ za dużo jem a za mało się ruszam. Wniosek wydaje się być smutny, obrzydliwie tragiczny; ludzie z nadwagą w większości sie sami oszukują, nie chcą znać prawdy. Dlaczego? ponieważ prawda zabierze im ich jedyną, największą rozkosz – jedzenie. Grubasy – recydywiści kochają każdą prawdę, byle nie uderzała w ich chorobliwe pragnienie jedzenia. Gdy nic nie pomaga, a moi interlokutorzy mają mnie wyraźnie dość, wyciągam asa z rękawa; w obozach koncentracyjnych nie było grubasów. Nie mieli jedzenia, więc nawet choroby metaboliczne nie powstrzymały od chudnięcia. Zwolniły przemianę materii, ale nie mogły jej zatrzymać… wszyscy chudli. Mówię oczywiście o tych, którzy tę gehennę przetrwali. Tu już robi się gorąco. Zarzuty o nazizm, nienawiść, potworne głupoty które wygaduję…
Inkarnacja głupoty
Oczywiście, takie postawienie sprawy budzi gniew. Ale w swych studiach sięgnąłem głębiej. Pierwszy wniosek – grubasy jedzą, ponieważ cierpią na deficyt przyjemności. Boli ich życie, może ktoś kiedyś ich zranił, skrzywdził… nakładają więc emocjonalną zbroję. Wzmacniają ją tłuszczem i jednocześnie dają sobie przyjemność (głównie z cukru, który podnosi na chwilę poziom energii) tłumiącą głęboko ukryty ból, smutek. Tu przyda się psychoterapia, wartościowe byłoby także poznanie zasady działania kotwic, które najlepiej i najszczegółowiej opisuje NLP. Ale wejrzyjmy głębiej, gdzie w błocie tapla się jeszcze bardziej podstawowa prawda, reinkarnacyjna. Człowiek w którejś inkarnacji cierpiał głód. Kto wie, może nawet umarł z głodu? w latach trzydziestych prawie dziesięć milionów ludzi umarło z głodu na Ukrainie; dodajmy że był to głód zaplanowany przez towarzysza Stalina, zemsta za „fikanie” władzy radzieckiej. Wcielanie się w życie na ziemi, to zawsze efekt pragnienia; coś chcemy zaspokoić. Ludzie słabi chcieli władzy, więc dziś rodzą się w takich okolicznościach, by te pragnienie mogli zrealizować; zostają dyrektorami, politykami, bossami mafijnymi. Ludzie tłumiący seks (np. jako mnisi), teraz rodzą się jako demony seksu, mają ciała stworzone hormonalnie i wielkościowo do kopulacji; dzisiejsi grubi to dawniejsi głodujący. Gdzieś głęboko w nich, tkwi przeraźliwy ból głodu, niewyobrażalny wręcz strach przed śmiercią głodową. Podświadomość dobrze pamięta co wtedy przeżyła, i nie ma dla niej znaczenia że teraz jedzenia jest bardzo dużo. Je więc ile się da, odkładając na później.
Szanuj wroga swego
Mamy więc faceta ważącego pięćset kilogramów. Jego świadomość płacze; „jestem brzydki, nikt mnie nie kocha, wstydzę się siebie” ale jego podświadomość zbiera zapasy „muszę zabezpieczyć się na wypadek głodu”. Dlatego przekonywanie takiego człowieka nie da żadnych rezultatów – przecież on doskonale wie, że się zabija nadwagą. Nie może chodzić, trzeba wyciągać spod niego kał i mocz… on sam czuje taki pęd na jedzenie, że jest to nie do powstrzymania. A mądrale chcą mówić, jednocześnie onanizując się swoją lepszą figurą… ci którzy pomagają, to często doskonale zamaskowani sadyści. Och, jak się dobrze czują widząc takiego spaślaka, sami są szczupli i piękni przy nim. Ich lęk i kompleksy znikają… taka góra tłuszczu! całe życie się porównują i cierpią, a tu wreszcie są kimś. Dlatego kocham swych wrogów, bo u nich wszystko jest jasne. Nie lubią mnie i tyle; najgorsi są przyjaciele. Lubią mnie, czy lubią to co im daję, a może lubią się do mnie porównywać, bo lepiej na tym tle wypadają? kto wie, może faktycznie mnie lubią; ale tego nigdy nie wiesz. Uśmiech można udawać, śmiech także. Przy wrogach czuję się rozkosznie bezpiecznie, wiem czego oczekiwać, nie robię sobie złudnych planów czy nadziei. Dbam o swoich wrogów, dopieszczam ich i chucham jak na delikatną, niezwykle drogą ceramiczną filiżankę; w dzisiejszych, niepewnych czasach, dobry wróg jest na wagę złota.
Szubienica w imię zasad
Mówią mi – reinkarnacja to bajki. Nie mam im tego za złe, ponieważ w naszej kulturze wierzy się w niebo i piekło. Natomiast na wschodzie wiara w reinkarnację jest oczywista. Jednak gdy zaczniesz czytać o tym jak działa psychika człowieka, jak współpracuje ze sobą świadomość i podświadomość, stanie się jasne że wiara w niebo i piekło jest niemożliwością. Bo jak osądzić mordercę, który od dzieciństwa był katowany, poniżany i nie znał niczego innego? samo zabijanie było nie jego decyzją, a mechanizmem obronnym psychiki. I owszem, taki człowiek musi być w więzieniu, ba! wypadałoby dać mu karę śmierci. Sprawiedliwość musi być bezwzględna, ponieważ wielu złoczyńców czyni zło z powodu słabości prawa. Zasady muszą być jasne – czynisz zło, ponosisz dotkliwą karę. Niemniej kara Boska nie wchodzi w grę – pomyśl jak reagujesz widząc gniazdko prądowe, kiedy kiedyś prąd Cię mało nie zabił. Lęk, panika, reakcja lękowa której nie jesteś w stanie kontrolować. A teraz wyobraź sobie, że jest wielu kryminalistów którzy z racji przemocy w dzieciństwie, tak właśnie reagują przemocą na każde zagrożenie, którym może być czyjaś dezaprobata, złe spojrzenie. Czy to jego wybór? nie, tak samo jak paniczna reakcja na źródło lęku nie jest Twoim wyborem, po prostu tak reagujesz. Oczywiście, to można zmieniać… ale każdy uważa swoje problemy za siebie.
A problem po prostu jest po to, by go rozwiązać. Ale powiedz to kryminaliście gwałtownie reagującemu… i tu znowu wpadam w krzyżowy ogień między lewicę i prawicę. Lewica chce morderców resocjalizować (brawo!) i ich wypuszczać (o zgrozo!). Prawica chce ich zamykać w więzieniu i niekiedy eliminować z życia społeczności (brawo!), ale też odbiera im szansę resocjalizacji (brzydko). Uważam że prawo musi być bardzo surowe, ale i mądre. Wypuszczasz chłopa z więzienia, i gdzie on pójdzie? trzeba zainwestować by go naprawić, zapewnić mu fachową pomoc. Jeśli zabił z premedytacją, trzeba go z szacunkiem pozbawić życia. Nie dla zemsty, a dla sprawiedliwości i ochrony tych, którzy wolą pieniądze zarabiać uczciwą pracą a nie bandytierką. Kryminaliści śmieją się i drwią z lewicowych bajek, niestety. Tych których można naprawić (są tacy) naprawiać, tych złych z urodzenia boleśnie i dotkliwie karać, czasem pozbawiać życia. Ktoś kto poznał trochę „złych chłopców” wie doskonale, że nie przejawiają oni żadnych ludzkich, empatycznych rozbłysków. Albo jedzą albo ktoś ich je. Innej opcji nie ma, niezależnie od ilości pełnych miłości słów którymi takiego człowieka zasypiesz.
Człowiek to maszyna
Im głębiej spojrzysz w to jak działa ludzka psychika, tym silniejsze stanie się wrażenie, że człowiek w istocie jest zaprogramowanym w dzieciństwie automatem, robotem. I większość nie chce tego zmienić, nazywając swoją tresurę tradycją, świętą wiarą ojców, dziadów i pradziadów. Cierpiał ojciec, dziad i pradziad; on też chce cierpieć, bo… bo tak trzeba, bo tradycja. Czasem tylko cierpienie staje się tak bolesne, tak straszne, że człowiek poddaje się terapii. Wtedy trzeba cały ten tradycyjny śmietnik wyrzucić z głowy – po to by swoim ciałem i życiem zarządzał człowiek, a nie tradycja. To Twoje życie i Ty zdasz z niego rachunek – a nie tradycja, czyli zachowania ojców i dziadów. Oni swoje przeżyli; teraz Twoja kolej. Niech kieruje Tobą Twoja myśl, Twoja emocja i chcenie, a nie martwe, nieprzystające do nowej rzeczywistości tradycje.
Teorie spiskowe
Teraz teorie spiskowe; przez jednych wyznawane, przez drugich wyśmiewane i wyszydzane. Otwieram książkę do historii, i oto moim zdumionym oczom ukazuje się potworny, przerażający widok; spiski, zdrady, skrytobójstwa, oszustwa… a może to spisek, książka od historii została przez spiskowców sfałszowana? gdyby tak było, teoria spisku nadal by była aktualna. Tak źle i tak niedobrze. Spójrzmy proszę – wszystkie książki od historii piszą mniej więcej to samo. Cała historia to prowokacje, np. Gliwicka. Nowocześni Europejczycy śmiejący się ze spisków, uważają że prowokacje i owszem, kiedyś były, ale teraz ich nie ma… no proszę, jakaż zmiana ludzkości. Były ale ich już nie ma. A skąd ten rewolucyjny wniosek? ano stąd że gdyby prowokacje były, to oni by o tym wiedzieli; a przecież w telewizji o tym nic nie mówią. Logiczne prawda? jakby ktoś robił prowokację w jakimś celu (np. wzbudzenia nienawiści, jątrzenia do wojny, spowodowanie katastrofy by ukierunkować emocje tłumu w pewnym kierunku) to od razu wykupiłby blok reklamowy na polsacie, i o wszystkim poinformował nowocześniaków.
Wojna, zawsze i wszędzie
Zabawne, prawda? tak myślą nowocześni, postępowi mędrcy. Może dlatego ci którzy takie prowokacje robią, nazywają ich pożytecznymi idiotami. Historia ukazuje stan umysłu ludzi i ich główną motywację; są to chciwość, żądza władzy, szaleństwo i głód krwi. Nic nowego pod słońcem, tak było, jest i będzie. Może trochę inaczej ubrane, w innych słowach miecz będzie schowany… ale chciwość zawsze jest ta sama. Młodzi, nowocześni Polacy twierdzą że to wszystko się zmieniło. Za komuny prowokacje i wielkie akcje szpiegowskie były czymś normalnym, a chwilę później gdy zmieniono nazwy systemu a komuniści stali się bogatymi socjaldemokratami, to wszystko zniknęło, rozpłynęło się. Chciwość zniknęła, mord także… czytając gazety, odnoszę jednak inne wrażenie. Nic nie zniknęło; zło się przyczaiło, ryje pod ziemią. Nie minie wiele czasu, zanim znowu wybuchnie. Natura ludzka i wojna to to samo. A wojna to nie tylko linia frontu, ale także akcje dywersyjne, oszustwa, wojna psychologiczna, walka na media i kto skuteczniej rzuci oszczerstwa na drugą stronę. Celem jest oszukanie jak największej ilości ludzi, bo to ludzie opłacają i utrzymują przy życiu te walczące ze sobą sitwy na górze. Bez pracy zwykłych ludzi, to wszystko by się zawaliło. I jeśli nie ma otwartej wojny, to wcale nie oznacza że jej nie ma. Jest, tylko toczona w ukryciu. Biorą w niej udział media, służby specjalne… a skąd o tym wiem? ano stąd że natura ludzka się nie zmieniła przez ostatnie kilkanaście lat, a jeszcze wtedy były prowadzone sabotażowe akcje. Dopóki człowiek będzie wewnętrznie w stanie konfliktu, dopóty na zewnątrz niego także będzie ten konflikt.
Czy to jest takie trudne do pojęcia? przecież są książki, ba! internet. Wszystko opisane, wojny, sabotaże, spiski, ktoś nawet zastrzelił prezydenta USA… ale nie, spiski nie istnieją.
Kim jestem?
Następna wątpliwość; w szkole uczyli mnie norm wydobycia węgla, w salce katechetycznej opowiadali ciekawe, dość zabawne historie – ale nikt nie tłumaczył mi kim właściwie jestem. Co ja tu robię? trochę oczywistości; imię to nie ja, ponieważ ja już się urodziłem, gdy te imię mi nadawano. Marek. Ot, kilka literek, nic więcej. Myśli które mną miotają, także nie są mną, ponieważ mogę je obserwować, widzieć. Nie mogę być czymś na co patrzę, to przecież oczywista oczywistość. A więc Marek to nie ja, i myśli nie są mną. To coś co obserwuje musi być mną – i o tym nikt nie mówi, nigdy nie słyszałem tego od księdza „Marek, nie jesteś Markiem tylko obserwatorem Marka i wszystkiego, co na tego Marka osobowość się składa”. Ciągle tylko słyszałem „módl się” ale przecież modlitwa to wejście w świat tych myśli które nie są mną. Jaki to ma sens? modląc się nie poznam tego kim jestem – kraj w którym się urodziłem modli się ostatnie trzysta lat, gdzie bezustannie mamy jakieś problemy. To jak modlitwa nie działa trzysta lat, to może warto zaprzestać jej używania? co mi daje modlitwa? uspokojenie? od tego są tabletki lub treningi relaksacyjne. Ja chcę wiedzieć kim jestem, zanim zgasnę i zakopią mnie w ziemi. Chcę wiedzieć, co jest grane, jaki jest sens mojego życia.
To wszystko jest totalnie szalone; żyjemy na wirującej w kosmicznych mrokach kuli, a wokół nas tkwią nieskończone połacie pełne gwiazd, planet, czarnych dziur… za jakiś czas moje ciało tak jak inne, wyłączy się i zostanie zakopane w ziemi. A co ze mną? po co się tu pojawiłem, w jakim celu? Dobrzy ludzie radzą mi; pomódl się, idź do kierownika duchowego, teologa… nie myśl o głupotach, żyj normalnie. Niestety, trudno mi żyć normalnie, kiedy mam oczy i uszy, i wyraźnym staje się fakt, że normalnie żyjący ludzie cierpią; są też mięsem armatnim, które manipulowane jest z niemal każdej strony. Nie chcę tak żyć, chcę wiedzieć – nie chcę wierzyć. Po to mam rozum, by z niego korzystać. O, tu już się pojawia Szatan. Jestem opętany, dręczony przez złe duchy, ponieważ nie wierzę w to, w co „trzeba”. Ano nie wierzę; wolę pytać, badać i samemu dociekać. W świecie pełnym kłamstwa, tylko własne doświadczenie ma sens.
Ech…
————
Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fapage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK Strona jest bez reklam tylko dzięki wam. Zapraszam na stronę samczeruno KLIK, tylko o sprawach damsko męskich. Zachęcam do zapisywania się na newsletter na jej dole; wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt, by być zawsze na czasie.
Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.
3 komentarz