Tyle ostatnio napisano głupot na temat „wiatru eteru” i prób jego odkrycia, że aż prosi się, żeby „tfurcom”, czymś innym niż klawiaturą, palce zająć.
A może tak, stworzyć im warunki, żeby się swoimi małymi dziećmi lub wnukami zajęli, przez co będą mieli szansę skutecznego poparzenia sobie paluszków, tak, jak jeden znajomy o którym legenda głosi następujące:
Jego żona musiała udać się do Rejonowej Administracji, więc udzieliła mężowi opowiednich instrukcji. Gdy doszła do omawiania wieczora, to zaordynowała:
Jeśli mnie nie będzie do 20:00, to umyjesz małego, nakarmisz i położysz spać.
Wróciła do domu o 20:30 i już od progu usłyszała dziki krzyk dziecka donoszący się z wanny. Pobiegła w głąb mieszkania i otworzyła odpowiednie drzwi.
Zobaczyła pełną wody wannę i pochylającego się nad nią męża, który trzymał dziecko za uszy i kręcił nim w wannie ósemki.
Co ty robisz głupcze! Przecież oberwiesz mu uszy!
A co mi tam uszy. Ważne, żeby sobie drugi raz paluszków nie oparzyć! – zripostował mąż.
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!