Pożegnanie Józefa Niedomagały – wybitnego polskiego zawodnika i trenera judo.
Józef Niedomagała – dla tych, którzy Go znali po prostu Józio. Odszedł do Pana Boga. Był zawodnikiem, trenerem i działaczem judo, który posiadał najwyższy stopień mistrzowski w tej dyscyplinie sportu w Polsce – 8 dan.
Z Jego ręki, jako egzaminatora i przewodniczącego Komisji Dan przy Polskim Związku Judo, otrzymałem pasy mistrzowskie -1 i 2 dan.
Józio był moim przyjacielem. Kiedy zachorował, a choroba i walka z nią to był ostatni rok Jego życia – czasami dzwonił do mnie, bądź ja do Niego, tak po prostu, by pogadać. Los sprawił, że ostatni raz zadzwonił ze szpitala na dwa dni przed śmiercią. Mówił z trudem, ale długo rozmawialiśmy o trzech pasjach, które wypełniły Jego życie. Pierwszą było judo, drugą wychowanie młodzieży poprzez sport, trzecią miłość do Polski.
Judo – ukochana dyscyplina sportu, w której krok po kroku wspinał się do mistrzostwa. Już kiedy walczył na macie jako zawodnik wiedział, że judo pozwoli mu robić w życiu to, co uważał za swoje powołanie – wychowywać poprzez sport. Był znakomitym trenerem. Uczył odwagi. Uczył, że nie wolno tchórzyć i poddawać się bez walki. Na macie trzeba stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem, pokonać własną słabość i wygrać z lękiem. Drogą do sukcesu była obowiązkowość czyli sumienna, codzienna praca i ćwiczenia, dzięki którym będzie się lepszym od przeciwnika. Uczył też odpowiedzialności za zdrowie własne i partnera bądź przeciwnika dając tym samym dowód szacunku do judo jako sposobu życia. Wiedział, że walczyć należy tak, by zwyciężać zgodnie z zasadami. Nigdy nie krzywdzić. Odwaga, obowiązek, odpowiedzialność – to trzy składowe wychowania poprzez sport według Józia. Patrząc na nie możemy powiedzieć – Józio po prostu uczył, jak godnie żyć.
Lgnęła do Niego młodzież, bo intuicyjnie wyczuwała, że to mistrz. A On swą postawą ukazywał im, że w życiu tak jak na macie trzeba mieć zasady. Garnęli się do niego również wtedy, kiedy sami łamali te zasady i upadali. Chcieli w Nim odnaleźć wzorzec godności i porządku. I znajdowali.
Józio był wielkim patriotą. Swoją działalność społeczną w Polskim Związku Judo i pracę z młodzieżą rozumiał jako służbę dla Polski. Angażował się w debaty polityczne i kampanie wyborcze. Z bólem i troską podczas naszej ostatniej telefonicznej rozmowy mówił o triumfie szyderców w polskim życiu politycznym. Silna, mądra, szanowana Polska była jego marzeniem.
Judocy wierzą, że w niebie jest mata na której mogą ćwiczyć. Nie mam wątpliwości, że Józio jest tam wśród tych, którzy trenują i uczą słabszych od siebie.
Józiu, odszedłeś w momencie trudnym i dla Polski i dla polskiego judo. Teraz masz bliżej do Najwyższego i Ciebie On wysłucha z pewnością – oręduj o pomyślność dla naszej Ojczyzny i polskiego sportu.
Niech będzie mi wolno pożegnać Cię zgodnie z tradycją judo – ukłonem, chwilą ciszy i słowami: Mokuso-jame rej!
ekonomista i polityk, nauczyciel akademicki, posel na Sejm III i IV kadencji, kandydat w wyborach prezydenckich w 2000, od 2004 do 2009 deputowany do Parlamentu Europejskiego