Dawno zdewaluował się zawód najwyższego zaufania społecznego, jakim była adwokatura. Dziś nie racje, ale układy i kasa „załatwiają sprawiedliwość”
Pani redaktor Teresa Semik pisze: ” Cała Polska szuka Bartka i Moniki. Ich zdjęcia wiszą w Katowicach na słupach ogłoszeniowych, ale dzieci nie zaginęły. Mieszkają z ojcem, o czym wie ich matka, policja i kurator sądowy. Mimo to są poszukiwane, bo ich rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać, a wtedy nie działa ani prawo, ani organizacje, które mają pomagać rodzinie.”
/ http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/527319,nie-chce-byc-u-mamy-bo-moj-tatus-jest-dobry,id,t.html /
Panią redaktor Teresę Semik poznaliśmy w sądowym bufecie. Wtedy to, po raz pierwszy pan Witold miał okazje porozmawiać z dziennikarzami i przedstawić swój punkt widzenia, wyjaśnić oszczerstwa i kalumnie funkcjonujące w społeczeństwie, za sprawą redaktora Łukasza Kowalskiego, autora dwóch reportaży pt. „Odzyskać swoje dzieci”. Sam tytuł tego „dzieła śledczego” jest tendencyjny. Bo jakże to pani Magda, ma odzyskiwać coś co nie jest jej własnością. A już dzieci na pewno. Zarejestrowaliśmy rozmowę jaka przeprowadziła autorka artykułu z Witoldem Kotulskim, a film z tego spotkania oddaje rzeczowość tej rozmowy, wskazuje nieznane szerokiemu ogółowi fakty. Unaocznia manipulacje kancelarii adwokackiej, mec. Dziadkiewicz – Święch, która miast dążyć do rozwiązania tej zdawało by się beznadziejnej sytuacji, utwierdza klientkę w błędnym przekonaniu, iż tylko radykalne rozstrzygnięcie, jest dopuszczalne. Radykalne, to znaczy jakie?.
„Nie negocjuje się z kimś, kto nie respektuje orzeczeń sądowych, a mąż mojej klientki ich nie respektuje, bo nie chce oddać matce dzieci.” – powtarza jak mantrę p. mecenas, zapominając przy tym że dzieci nie są ani pożyczką, ani pani Magda nie jest ich właścicielem. Ale takie stanowisko to drobiazg, biorąc pod uwagę inne bardziej groźne i nieprzyjazne dzieciom rady. Ba, rady trącające o przestępstwa na ich szkodę. Czym zatem jest wypowiedz przed kamerą, zaprzyjaźnionego reportażysty Kowalskiego – „… doradzać swojej klientce sposoby pozapaństwowe”. Pozapaństwowe, więc jakie? Przestępcze porwanie?. Napaść na Kotulskiego?. Próbowałem dopytać mecenas Dziadkiewicz Święch, ale odpowiedzi nie uzyskałem. Tak, w medialnych wystąpieniach przed kamerą Łukasza Kowalskiego, który według oświadczenia pani mecenas ma wyłączność na informacje i publikację wizerunków, bryluje ona elokwencją, znawstwem, swadą i swobodą wypowiedzi. O dzieciach wypowiada się jednak jak o rzeczach,. Rzeczach które trzeba zwrócić, oddać, odebrać. W kontakcie z nami była nerwowa, jakby zbita z pantałyku, ograniczała się tylko do gróźb. Zakazała publikacji wizerunków – swojego, oraz swojej „mandatki”, jak określa panią Magdę.
Jak na „orlicę” palestry, jest groteskowa, ale cóż … . Ona to robi dla forsy i już. A ta nie stoi na przeszkodzie być dziwaczną, śmieszną, karykaturalną. Cóż tam dobro dzieciaków, ważne jest zwycięstwo, nawet po trupach całej piątki. Dawno zdewaluował się zawód najwyższego zaufania społecznego, jakim była adwokatura. Dziś nie racje, ale układy i kasa „załatwiają sprawiedliwość”. Pani Magda poddała się bez reszty bezpardonowej walce, wytoczonej przez kancelarię Dziadkiewicz – Święch. Próby kontaktu pana Witolda z żoną do niedawna były nieskuteczne. Jego listy trafiają do pani mecenas, która zawłaszczyła sobie prawo do decydowania co i jak, nie dając szansy na porozumienie. Propozycje rozmowy, próby zbliżenia stanowisk małżonków kończą się autorytatywną decyzją Dziadkiewicz – Święch –„Właściwym miejscem spotkania z moją klientką w celu omawiania spraw dzieci jest kancelaria adwokacka…a nie proponowanie jej spotkania w cztery oczy”. Agata Dziadkiewicz – Święch nie rozumie chyba podstawowej rzeczy. Jeśli zaś robi to z rozmysłem, godzi w dobro małoletnich, jakkolwiek by tego nie pojmować. Inicjowane przez jej kancelarie kolejne próby egzekucji „świadczeń niepieniężnych”, dotyczą przecież dzieci. To w oparciu o te same procedury odbywają egzekucje komornicze. Komornik zabiera szafę, telewizor, czy też inny grat zobowiązanego. A przecież Bartek i Monika są dziećmi nie przedmiotami, więc dlaczego z kuratora sądowego uczyniono oprawcę?. W imię czego?. Dla jakich celów są oni wykorzystywani? Egzekucji prawa, jeśli tak to jakiego? Zdobyliśmy informację co miała do powiedzenia pani Dziadkiewicz – Święch na temat traumy, którą spowoduje siłowe odebranie dzieciaków – „pięć minut popłaczą i im przejdzie” – błysnęła złotą myślą adwokat.
O komentarz dotyczący działań pani mecenas, poprosiliśmy zaprzyjaźnionego psychologa dziecięcego, biegłego Sądu Okręgowego w Warszawie – „Ooh, jakimi kategoriami albo jaką moralnością czy etyką kieruje się Pani mecenas, nie mnie oceniać. Ale używane przez nią sformułowania przeczą wszelkim regułom. Nie chce oddać matce dzieci?! Co to jest? Co ma oddać?. A do kroćset! Dzieci Pani mec. to nie są butelki po oranżadzie na miejscu, czy na wynos i jako takie nie podlegają zwrotowi za kaucją lub bez niej!. A płakać będą nie piec minut, ich psychika wyć będzie do końca życia. Terapia, mediacja, pomoc tej rodzinie, a nie eskalacja postępowania tak sądowego, jak też ich wzajemnych relacji. Pani adwokat rozwodzi rodziców, a nie dzieci z nimi, warto aby o tym pamiętała.”
Sedzia Krzysztof Zawała z katowickiego Sądu Okręgowego – „Jeżeli kurator uzna, ze wskutek wykonania orzeczenia dobro dziecka zostałoby naruszone, wstrzymuje się z jego wykonaniem„. „Oni muszą zrozumieć, ze robią krzywdę własnemu dziecku, ze ono nie jest karta przetargowa w ich konfliktach” –
Sabina Kosiecka Buszko – kurator rodzinny – „Dla osób wychowujących dziecko w nienawiści do drugiego rodzica potrzebna jest terapia”
Tomasz Ledworowski, prezes Śląskiego Stowarzyszenia Praw Ojca – „Mamy dziesiątki organizacji, które w swoich programach i obowiązkach piszą o wspieraniu rodziny. Wszystkie zawiodły. Zawodzi także prawo – ułomne w sprawach rodzinnych, a nade wszystko bezduszne i nieludzko wolne. W tej sprawie minął prawie rok od jednej do drugiej decyzji sadu, dotyczącej pieczy nad małoletnimi dziećmi. A rok w przypadku 4-letniego dziecka to niemal wieczność. Rodzice i dzieci – wszyscy razem w tej rodzinie powinni być objęci szeroka terapia psychologiczna.”
Trzy instytucje; sędzia który stosuje prawo, kurator który te prawo ma egzekwować i członek instytucji pozarządowej. Trzy głosy, ale zdania podobne; Wadliwe prawo. Brak wsparcia. Potrzeba przede wszystkim wsparcia psychologicznego, objęcia całej rodziny opieką. Może te głosy dotrą do pani adwokat Agaty Dziadkiewicz – Święch, zachęcającej do siłowego, „pozapaństwowego” rozwiązania, podsycającej „nienawiść i eskalację zbrojeń miedzy rodzicami”, weźmie je pod uwagę i zmieni taktykę procesową, na bardziej przyjazną dzieciom, oraz „mandatki”.
Artykuł pani Teresy Semik, jest rzetelny, pokazuje dwie strony konfliktu, zawiera cytaty, nie jest redakcyjnie komentowany. Rzetelna robota. Jednak czując niedosyt w związku z brakiem ustalenia prawdziwości stwierdzeń przekazanych przez panią Magdę, a zawartych w artykule pani Teresy Semik „Nie chcę być u mamy bo mój tatuś jest dobry”, poprosiłem o komentarz pana Witolda.
Oto co odpowiedział na pytania przeze mnie postawione ;
czy rzeczywiście chce pan wyeliminować mamę z opieki nad dziećmi ?
Z opieki?. O opiece może powiedzieć ich opiekunka. Kto tak naprawdę sprawował opiekę na Bartkiem Tomkiem i Moniką, a kto sprawuje tę opiekę dziś nad Tomkiem.”
czy pana żona musiała „zabiegać o chwilowe spotkania” w miejscach publicznych. Czy bez udziału służb sądowo – policyjnych próbowała się z nimi spotykać ?
Mama nigdy, ale to nigdy nie musiała zabiegać o chwilowe spotkania. Dom dzieci stoi dla mamy otworem. Dla mamy. Ale nie dla kuratorów i pracownic MOPS. Mama zawsze z dziećmi może się spotkać. Nasze dzieci nie zaginęły, są, żyją, maja się dobrze. Czekaja na mamę, nie chcą widzieć jej w towarzystwie służb sądowych.
czy dzieciaki zabrał pan mamie podstępem ?
Nikt nikogo nie zabierał, dzieci dwa lata temu zostały ze mną, w domu rodzinnym w Katowicach. Proszę pamiętać, że miejsce ich zamieszkania sąd ustalił przy mnie.
żona oskarża pana o zmanipulowanie dwójki rodzeństwa będącej przy panu. Czy obawa pani Magdy, że „zmanipuluje pan Tomka” jest zasadna ?
Dzieci nigdy nie były manipulowane, one chcą mieć i mamę i tatę. Uciekają nie przed mamą, tylko przed służbami sądowymi i jej bezwzględną panią adwokat.
dlaczego dzieci pod pana opieką nie chodzą na angielski, a Monika na tańce, nie uczestniczą w życiu rówieśników? Dlaczego Bartek poszedł do komunii w tajemnicy przede mamą i chrzestnymi?
Bartek ma język obcy w szkole, Monika ma na to czas, a tańcami się nie interesuje. Ma inne zainteresowania, które realizuje. Ich mama też tylko dzięki mojemu zaangażowaniu w opiekę nad dziećmi ukończyła studia. Rozmawiałem z chrzestnymi. Ojciec chrzestny Bartka wyjeżdżał w tym czasie za granicę, a matka chrzestna powiedziała mi, że o Komunii wie od Magdy, przyjdzie do kościoła i na tym koniec. Nie chciała ze mną o tym więcej rozmawiać.
pana żona stawia zarzut że dzieciaki są zastraszane przez pana i pana rodziców i dlatego przed nią uciekają. Jak twierdzi robi wszystko by je odzyskać, czy tak to wygląda?
Jak mógłbym zastraszać własne dzieci?! Jak mógłbym komukolwiek na to pozwolić? Gdyby tak było nie zasługiwałbym na to by być ojcem. Ale każdy sądzi po sobie. Mówić, że robi się wszystko, a nie mówić, co się robi, oznacza to samo, co nie robić nic! Moi rodzice – dziadkowie dzieci i teściowie mojej żony, pokochali ją jak córkę. Moja mama nieraz wskazywała, że dla mojej żony zawsze znajdzie się miejsce pod jej dachem, również tutaj w Zwardoniu. Moi rodzice nieraz podkreślali: „my ją mimo wszystkokochamy”
Ciekawe, czy na zaproszenie przychodni, psychologów i terapeutów również odpowie pełnomocnik, adwokat Agata Dziadkiewicz Święch.
Postscriptum ;
W dniach 22/24 lutego, realizowaliśmy materiały do reportażu na terenie Katowic, Bielska Białej, Żywca, Rajczy i Zwardonia. Rozmawialiśmy z Witoldem Kotulskim, jego rodzicami, z jego dziećmi, Bartkiem i Moniką. Byliśmy w ich domu w Katowicach. Rozmawialiśmy z sąsiadami. Poznaliśmy opowieść opiekunki dzieciaków. Obraz jaki zaczął się wyłaniać, zdecydowanie przeczył pokazanej w Ekspresie Reporterów przez Łukasza Kowalskiego, postaci pana Witka.
Spotkaliśmy się z przedstawicielami Śląskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca, które jest zdecydowane wspierać rodzinę w drodze do porozumienia.
Udało nam się także odnaleźć osobę związaną zawodowo z żoną pana Witka. Jako teolog z Poradni Rodzinnej przy cieszyńskiej parafii, jest doradcą rodzinnym. Od ponad pięciu lat wspiera radą i doświadczeniem panią Magdę. Od niej to dowiedzieliśmy się, że widuje małego Tomka, ma stały kontakt z żoną pana Witka. Poprosiliśmy ją o wsparcie, o pracę na rzecz dzieciaków, pomoc w osiągnięciu porozumienia między rodzicami. Rozmawialiśmy o wyprowadzeniu dzieci poza system sądowy, o wypracowaniu planu opieki nad nimi przez obydwoje rodziców. Podjęciu terapii, mediacji, przekonaniu rodziców o potrzebie działań na rzecz ich naczelnego dobra. Obiecała pomóc, porozmawiać, zawiązać nic porozumienia. Po ponad dwóch tygodniach, mam wiedzę że takie działania ta kobieta podjęła. Przesłane zostały pierwsze listy, odbyte rozmowy telefoniczne.
Czym to się skończy?.
Odpowiedz prosta, nie wiem. Nikt nie da gwarancji na pomyślny finał. Trzeba mimo to próbować, wspierać i szukać ludzkiego rozwiązania. Rozwiązania w oparciu o ludzi obdarzonych ogromem empatii, tak potrzebnej w rozwiązywaniu konfliktów. Ludzi o dużej wiedzy i doświadczeniu, których brak jest naczelna zasadą instytucji sądowej. Pokładam ogromną ufność w pomoc instytucji spoza systemu tzw. wsparcia rodziny, w efekty pracy katolickich mediatorów.
14.03.2012 r. & andrzejslonawski
Przymusowy odbiór małoletniego jest ostatecznością i stosowany jest w przypadkach skrajnego konfliktu pomiędzy rodzicami. Bezsprzecznie przymusowy odbiór dziecka jest wysoce stresującym i traumatycznym przeżyciem dla małoletnich, W obecnie obowiązującym stanie prawnym brak jest nie tylko standardów przygotowania dzieci i rodziny do czynności egzekucyjnych, ale także szczegółowych wytycznych dotyczących realizacji przymusowego odbioru. Nasze państwo od lat nie udziela skutecznej pomocy rodzicom, zwłaszcza przy rozwiązywaniu tak drastycznych sytuacji jak opisana w artykule. Często postawa adwokatów w procesach rozwodowych, a zwłaszcza opiekuńczych, ich bezpardonowa walka za wszelka cenę, bez względu na ofiary ich działań /w tym przypadku dzieci/, jest przejawem złamania etyki zawodowej, a także zasad współżycia społecznego.
Przypominam sobie zeszłoroczne, kwietniowe postępowanie o odebranie 2, 5 letniego chłopca, którego zatrzymał ojciec po tym, jak w trakcie odwiedzin okazało się że dzieciak nie był należycie zaopiekowany. Przebywał on pod opieką dziadków, a jego mama znany muzyk, była ciągle poza domem. Michał, był chory, a dziadkowie stosowali „domowe” leczenie. Ponad roczne postępowanie o wydanie chłopca mamie, eskalowane przez dwie renomowane kancelarie adwokackie, na zgodny wniosek prokuratora i członka instytucji pozarządowej, musiały „ostudzić” swoje emocje, schować broń, zastosować się do postanowienia Sądu – przewodnicząca skierowała strony na terapie i w konsekwencji ma mediacje dot. sprawowanie opieki i wykonywania władzy rodzicielskiej nad Michałkiem.
Rodzice dostali sześc tygodni na wypracowanie porozumienia, a po tym czasie zostało wydane postanowienie dotyczące ustalenia miejsca zamieszkania dziecka przy tacie, z jednoczesnym wspólnym wykonywaniu władzy i opieki na synkiem. [AS]
§ 28 Adwokat powinien zwracać uwagę na to, by jego wystąpienia, wypowiedzi i zadawane pytania nie naruszały godności osób biorących udział w sprawie.
§ 32 Niedopuszczalne jest porozumiewanie się adwokata ze stroną przeciwną z pominięciem jej obrońcy lub pełnomocnika.
Moje działania dziennikarskie poświęcone są ludzkim sprawom w myśl zasady - "razem z Wami, wspólnie dla Was", oparte na dewizie - "jeśli uważasz, że zrobiłeś już wszystko, znaczy to - że masz wiele spraw do załatwienia". Mam tez wspaniałą Rodzinę, oraz sprawdzonych przyjaciół