Bez kategorii
Like

Opowieść o trzech drzewach.

01/04/2012
736 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Dawno, dawno temu…

0


Dawno, dawno temu w górzystej krainie,
Na szczycie pewnej góry, skąd strumyczek płynie,
Rosły małe drzewka, co duże być chciały.
I na swą dorosłość plan ambitny miały.

"Ja będę szkatułą, co srebro i złoto
Będzie w sobie miało. Przyjmę skarb z ochotą!"
"Ja będę żaglowcem, co po oceanie
Będzie pływać z królem. Niech mi się tak stanie!"

A trzecie spojrzało z góry na dolinę.
Widziało tam ludzi i małą mieścinę.
"Ja marzę, by ludzie przy mnie przystawali
I przez moją wielkość Boga wychwalali!"

Z tych drzewek wyrosły potężne trzy drzewa,
Ale życie często inne plany miewa.
Przyszli drwale z piłą, te drzewa wycięli.
Z nich dobry materiał do tartaku mięli.

Dwa z nich się cieszyły, jedno posmutniało.
Najwyższym na świecie drzewem stać się miało!
Lecz i pozostałe humor potraciły,
Bo nie tu gdzie chciały od drwali trafiły.

Z pierwszego żłób zbito, do szopy wstawiono.
Miast złota i srebra, sianem wypełniono.
Żal miało do losu, żegnajcie marzenia!
Lecz wkrótce odmianę przyniosły zdarzenia.

Uboga kobieta, co dziecię powiła,
Syneczka małego do żłobu włożyła.
Gdy gwiazda wskazała żłób i noworodka
"Skarb największy w świecie dali mi do środka!"

Z drugiego dech zbito rybacką łódź małą.
Po morzu i rzece pływać się nie dało.
Żal miało do losu, żegnaj kapitanie!
Nie znało kto wkrótce wewnątrz niego stanie.

Przewożąc raz kilku, dorwała ich burza.
Wichura, pioruny, łódź w wodzie się nurza!
Lecz jeden z wędrowców, co spał do tej pory,
Wstał, rzekł jedno słowo. Ucichły potwory!

Już drugie wiedziało, że wiezie mocarza,
Co słowem swym jednym potworom zagraża.
"Spełnione marzenia! Mój losie, dziękuję!
Potężnym okrętem ja odtąd się czuję!"

A trzecie na belki pocięto masywne.
Wrzucono do szopy. "Niech leżą." To dziwne!
Żal miało do losu, wszak było ogromne!
"O swoich marzeniach szybciutko zapomnę!"

Leżało tam lata, ale w piątek z rana
Belka po belce została wybrana.
Zanieśli do miasta, przed tłumy krzyczące.
"Muszą nieść ostrożnie, no bo kogoś trącę!"

Trzykroć upadało, tragarza raniło.
Po wielu godzinach z nim na szczycie było.
Zadrżało z rozpaczy gdy gwoździe wbijano
Kalecząc człowieka, który wziął je rano.

Czuło się okrutne. Los swój przeklinało,
Lecz przyszła niedziela… Już wiesz co się stało?
Od tej pory ludzie przy nim przystawają,
I przez jego wielkość Bogu cześć oddają!

0

Praczuk

Wierszyki i fraszki

423 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758