Każdy powinien płacić za swoje. Z tego powodu, raz na jakiś czas wraca temat podatku wyznaniowego. Kościół i katolicy przyzwyczajeni do żerowania na innych i widzący tylko czubek swojego nosa, są temu przeciwni.
Większość zdaje się nie rozumie w ogóle idei takiego podatku. Ten podatek nie ma za zadania dokuczyć katolikom, a uwolnić niekatolików od finansowania Kościoła Katolickiego. Całkowitą pomyłką jest też tu kojarzenie finansowania Kościoła z datkami "na tacę". Owszem, to też finansowanie Kościoła, ale dobrowolne nawet dla wiernych. Problem jaki ma rozwiązać opodatkowanie wiernych, to przymusowe finansowanie Kościoła z podatków wszystkich obywateli!
Kościół Katolicki na mocy Konkordatu cieszy się znacznymi przywilejami. Kształcenie kleru, szerzenie religii w szkołach i inne kaprysy Kościoła zaspokajane są z budżetu państwa. Na ten budżet składają się katolicy i niekatolicy. Katolicy ze swoich podatków skorzystają – niekatolicy nie, ich "część" wykorzystają też katolicy i być może nawet zadziała ona na ich niekorzyść.
Podatki powinny iść na rzeczy wspólne i konieczne dla działania państwa – choćby drogi, z których każdy korzysta i to na wiele sposobów – bezpośrednio (korzystając z nich) i pośrednio (korzystając z usług, do których działalności potrzebny jest transport). Z kościołów i innych religijnych (katolickich) atrakcji korzystają tylko katolicy. Dlaczego więc ateiści mają płacić za coś, z czego nie korzystają, z czego nie mogą nawet korzystać, a co często prowadzi przeciw nim propagandę nienawiści? Kościół Katolicki nie jest instytucją państwową a prywatną (i to nie Polską). Jeżeli tak bardzo katolicy lubią socjalistyczne, wyzyskujące praktyki, działające na korzyść prywatnych podmiotów, to może zrzucą się mi na samochód, dom i parę innych luksusów? Co wy na to katolicy? Innym przykładem jest in vitro. Katolicy się oburzają, że w razie wejścia ustaw proponowanych przez lewicę, musieliby finansować z podatków coś, czemu są przeciwni i z tego względu zmuszanie ich do finansowania to dyskryminacja, krzywda itd. Dlaczego gdy oni zmuszają np. ateistów do finansowania czegoś, z czym się nie zgadzają, to jest to już w porządku a wszelkie pomysły by znieść ten przymus są zajadle krytykowane? Zakłamane złodziejstwo! Dlatego podatek wyznaniowy jest konieczny! Wprowadzenie podatku wyznaniowego powinno oczywiście doprowadzić do realnego rozdziału kosztów a nie np. do prób zaspokajania przez państwo niedosytu Kościoła innymi metodami.
Trzymanie się cudzej kieszeni doprowadza katolickich socjalistów do takiej frustracji, że niektórzy w imię fanatycznego odwetu posługując się bardzo dziecinną retoryką, żądają w zamian opodatkowania ateistów (co nie raz już udało mi się zaobserwować)! Ateiści nie mają kapłanów, świątyń, kierownika we własnym państwie, który mówi jak trzeba myśleć. Niewiara, brak doktryny religijnej – nie pociąga za sobą żadnych kosztów. Religia spore. W takim ich zachowaniu widać całkowity brak zrozumienia sprawy a także spory egoizm wzmacniany bezczelnością.
Absurdalne są argumenty katolików mówiące, że chęć wprowadzenia podatku wyznaniowego to chęć uderzenia w Kościół albo i zniszczenia go. Czy jeżeli podejmuje działania mające uchronić mnie przed kradzieżą, to tymi działaniami uderzam w potencjalnego złodzieja albo nawet dążę do zniszczenia jego osoby? Jeżeli zaś wprowadzenie takiego podatku zaszkodzi Kościołowi – to jego problem. Jeżeli Kościół nie wie co to oszczędność a jego wierni są na tyle bierni, że nie chce im się zasilać Kościoła odpowiednimi sumami (albo zasilać go w ogóle), to dlaczego ja mam płacić za to?
Lepszym rozwiązaniem niż podatek wyznaniowy byłoby całkowite odcięcie Kościoła od budżetu państwa i wprowadzenia bezpośredniego jego finansowania. Na to rozwiązanie jednak nie ma co liczyć. Kościół nie miałby za bardzo jak ściągać należnych mu od wiernych sum a bierność katolików i ich dobrowolne datki doprowadziłyby Kościół do bankructwa. Temu rozwiązaniu Kościół będzie się więc mocno opierał. Podobnie sami katolicy, którzy jak większość ludzi w Europie, woli by pieniądze były im zabierane – jeżeli tak być musi – "po cichu" bez ich świadomości i odpowiedzialności.