Olga Bociańska, kierownik pieczy zastępczej w jednostce organizacyjnej Starostwa Powiatowego w Gliwicach, jest kobietą pracującą. Prócz pracy w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie (kierownik pieczy zastępczej) jest członkiem zarządu Stowarzyszenia na Rzecz Zdrowia Psychicznego Dzieci, Młodzieży i Ich Rodzin „DIADA”.
Wpis na stronie „Diady” jest mylący. Bociańska bowiem nie „współpracuje”, ale jest pracownikiem Starostwa Powiatowego.
Zakres działania PCPR jest chwalebny.
Ale Diada (wg KRS obecnie nazywana Stowarzyszeniem na Rzecz Zdrowia Psychicznego Dzieci, Młodzieży i ich Rodzin „Diada” – KRS 0000499362 ) świadczy tego samego typu usługi, co PCPR!
’
’
.
Niestety. Ustawa z dnia 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (Dz. U. Nr 223, poz. 1458, z późn. zm.) w art. 30 najwyraźniej potępia tego typu „aktywność” zawodową.
Co więcej, złamanie zakazów przewidzianych w tym artykule uprawnia pracodawcę do rozwiązania umowy o pracę w trybie art. 52 § 2 i 3 Kodeksu pracy!
Art. 30:
1. Pracownik samorządowy zatrudniony na stanowisku urzędniczym, w tym kierowniczym stanowisku urzędniczym, nie może wykonywać zajęć pozostających w sprzeczności lub związanych z zajęciami, które wykonuje w ramach obowiązków służbowych, wywołujących uzasadnione podejrzenie o stronniczość lub interesowność oraz zajęć sprzecznych z obowiązkami wynikającymi z ustawy.
2. W przypadku stwierdzenia naruszenia przez pracownika samorządowego któregokolwiek z zakazów, o których mowa w ust. 1, niezwłocznie rozwiązuje się z nim, bez wypowiedzenia, stosunek pracy w trybie art. 52 § 2 i 3 Kodeksu pracy lub odwołuje się go ze stanowiska.
Komentarz, z którego korzystają sędziowie, jest bezlitosny dla Olgi Bociańskiej. Bo „dla naruszenia tego zakazu nie jest istotny obiektywny stan rzeczy, czyli to, czy urzędnik jest rzeczywiście stronniczy lub interesowny, tylko możliwość („podejrzenie”) zaistnienia takiej sytuacji.”
Co więcej, Bociańska nie może podnosić argumentu, że jej rola w zarządzie Stowarzyszenia jest całkowicie społeczna i nie pobiera z tego tytułu gratyfikacji.
„… z uwagi na użycie przez ustawodawcę ogólnego określenia „zajęcia”, przyjąć należy, że zakaz ustanowiony w art. 30 PracSamU dotyczy nie tylko zajęć zarobkowych (chociaż tych w głównej mierze), ale również zajęć niezarobkowych (tak też Sypniewski, Komentarz 1994, s. 59; Ćwiertniak, Taniewska-Peszko, Pracownicy 1991, s. 75–76; P. Zuzankiewicz, [w:] W. Drobny, M. Mazuryk, P. Zuzankiewicz, Ustawa o służbie cywilnej. Komentarz, Warszawa 2010, pkt 3 objaśnień do art. 80), i nie ogranicza się wyłącznie do dodatkowego zatrudnienia. Obejmuje też prowadzenie działalności gospodarczej. Bez znaczenia prawnego jest również częstotliwość podejmowania tych zajęć (A. Dubowik, Dodatkowe zatrudnienie i inne zajęcia pracowników strefy publicznej, PiZS 2005, Nr 10, s. 15; pogląd autorki P. Zuzankiewicz, [w:] W. Drobny, M. Mazuryk, P. Zuzankiewicz, Ustawa, pkt 3 objaśnień do art. 80).
Czy Starosta Powiatu Gliwickiego wie o dodatkowej pracy pani Bociańskiej?
Pytanie jest istotne, albowiem zgodnie z art. 52 § 2 i 3 Kodeksu pracy zwolnienia bez wypowiedzenia nie można dokonać po upływie 1 miesiąca od uzyskania przez pracodawcę wiadomości o okoliczności uzasadniającej rozwiązanie umowy o pracę.
Jeśli wie, i mimo to godzi się na status quo…
Ale wątpię, by o tego typu sprawach wiedział starosta. Od tego są przecież urzędnicy niższej rangi, mający jednak przywilej działania z upoważnienia Starosty.
Bezpośrednią przełożoną Olgi Bociańskiej jest Barbara Terlecka – Kubicius.
To właśnie jej przed kilku laty zarzuciłem bijący w oczy przejaw nepotyzmu.
Niestety, bez rezultatu.
Jedyne, co udało się osiągnąć, to utrata „fuchy” w Starostwie Powiatowym przez zięcia – obecnie adwokata.
Co z tego, skoro nadal faktycznie reprezentuje jednostkę organizacyjną Starostwa Powiatowego przed sądem, ale teraz nie osobiście, ale jako tzw. substytut adwokatki, która nominalnie reprezentuje PCPR?
Era Terleckiej, trzęsącej powiatowym „rynkiem rodzinnym” w Gliwicach ciągle trwa.
Co z tego, że piszemy (nie tylko ja przecież) jak jest.
„Odpór” tekstom demaskującym nieprawidłowości w gliwickim PCPR daje „Marysieńka” Sławańska w miejscowym tygodniku, rozchodzącym się w nakładzie kilku tysięcy egzemplarzy. I to w ponad 200-tysięcznym okręgu (prócz Gliwic jeszcze powiat).
To jednak wystarczy, by starosta powiatu gliwickiego nadal ignorował fakty.
4 komentarz