byłam świadkiem wzruszających, a zarazem pięknych gestów uczestników Obchodów wobec prawdziwych legend Solidarności.
Mam tu na myśli Joannę i Andrzeja Gwiazdów, ktorzy z niezwykłą godnością i powagą kroczyli Krakowskim Przedmieściem otoczeni wianuszkiem przyjaciół i sampatyków.
Dołączyłam do nich, żeby sie przywitać i zamienić kilka zdań. Wyraziłam opinię, że ideały Solidarności sięgnęły bruku. Ludzie Solidarności okazali się małymi, pokrętnymi cwaniaczkami lub agentami. Prawdziwi idealiści
i bojownicy o te idee zostali kompletnie zmarginalizowani.
Jak długo będziemy czekać na realizację naszych wartości; dotychczasowi herosi są kompletnie gdzie indziej, a nas jest coraz mniej?
A Pan Andrzej na to: a po co nam oni? Czas pokazał, ile są warci. Damy sobie radę bez nich.
W tym momencie nadeszli młodzi ludzie niosąc ogromną flagę. Jeden z nich podając rękę Panu Andrzejowi zapytał: czy możemy uścisnąć dłoń porządnego człowieka?
Panie Andrzeju, czy może Pan uczynić nam zaszczyt i ponieść z nami wspólnie tę flagę?
Był to piękny moment. Pan Andrzej Gwiazda nie krył wzruszenia.
Młodzi ludzie wznieśli okrzyk "Niech żyje Andrzej Gwiazda!"
Postanowiłam się tym z Wami podzielić, żeby pokazać jak pięknie zachowywali się ludzie na Krakowskim Przedmieściu wobec porządnych ludzi, polskich patriotów.
Było to tym bardziej budujące, że to byli młodzi ludzie, którzy poniosą tę sztafatę wartości dalej i dalej.