Ograniczenie myślenia nie zależy od punktu siedzenia.
25/05/2011
355 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Jeden temat, dwie notki i porównanie list komentujących.
Od jakiegoś czasu na wszystkich platformach blogerskich dyskutuje się jedno zagadnienie. Ponieważ PO jest "be" i PiS jest "be", a PSL i SLD niewarte nawet jednego "be", więc wszyscy pragnący się dorwać do koryta szukają … trzeciej drogi.
Jedni już się organizują w nową prawicę. Drudzy szarpią się między agentami różnych służby. Trzeci dopiero szukają.
Niemniej, wszyscy oni twierdzą, że w odróżnieniu od TEGO który MA TOLE i BULA przedstawiają sobą szczyt inteligencji i operatywności.
A jak to sprawdzić? Najlepiej w tak zwanym bezpośrednim teście, ale niestety w tym przypadku jest to niemożliwe, gdyż naszych "aktywistów" mało kto zna, a jak zna to i tak na nich nie zagłosuje.
Pozostaje więc wariant zastępczy, czyli starać się poznać każdego po czynach jego i owocach działań jego.
Taka okazja nadarzyła się dzisiaj.
Na NE pojawiły się dwie notki dotyczące tego samego tematu – gazu łupkowego:
Stanisława Michalkiewicza – "Michalkiewicz dla NE: Przed wizytą Drogiego Gościa"
i
blogera WojtekCy – "GasLand – film opowiadający o metodach i skutkach wydobywania gazu "z łupków" w Stanach Zjednoczonych".
Pierwsza, to politykierstwo i kołduństwo czystej wody, ale zgromadziła bardzo szybko "śmietankę" komentatorów (między innymi ŁŁ).
Druga, to czysty fakt. Brutalna prawda. Tak brutalna, jak tylko ona potrafi być. Pod nią nie zostawił komentarza ani jeden z tych, którzy wypiendryczają się pod notką Michalkiewicza.
Nie dziwię się teraz Tobie Polsko, że z trwogą oczekujesz wyborów. Przecież jasno widać, że złe może być zastąpione tylko gorszym.
Nie dziwią mnie też wypowiedzi Mirosława Dakowskiego, profesora fizyki, w sprawie moich wypowiedzi na temat polskiej energetyki atomowej.
"Troska" z jaką komentowana jest notka Michalkiewicza przypomina tą, jaką wyraził jeden z dwóch killerów, oczekujących w zasadzce na "klienta".
Wacek – mówi jeden killer do drugiego, minęło już dwie godziny jak tu siedzimy, a przecież "klient" miał się pojawić po godzinie.
Martwię się, żeby mu się nic nie stało – dodał.