„Wraca pytanie z czasow komunistycznej niewoli: Czy ten system jest dla ludzi, czy ludzie sa dla tego systemu?”
Na temat reformy ustawy emerytalnej w Polsce napisano pewnie juz w mediach i w sieci wiele 'goracych’ slow. Oficjalnych i anonimowych. Tak formalnie i bardziej osobiscie. Dorzuce i ja kilka slow od siebie.
Niewydolnosc systemu ubezpieczeniowego w Polsce, dluzej zyjacy obywatele, itp, no i kasy nie starcza i pewnie nie wystarczy. Przesuniecie wieku emerytalnego do 67 lat ma byc lekarstwem ktore uzdrowi ten problem. Jednakze, jak kazdy lek, wyglada na to ze i ten moze pociagnac za soba wiele skutkow ubocznych (ofiar) o ktorych byc moze politycy pochlonieci lataniem wciaz dziurawego budzetu nie biora pod uwage. Zapominajac juz z nawyku o tzw. wartosciach wyzszych, a stawiajac na generowanie kasy i napedzaniu konsumpcji.
Jako ze lubie rozwazac psychologiczne nastepstwa pewnych posuniec i dzialan, to przyznaje, ze spodobala mi sie wypowiedz odnosnie tej kwestii mojego ulubionego mistrza rozwoju osobistego, Wojciecha Eichelbergera…
"Chodzi o to, zeby i kobiety, i mezczyzni mogli aktywnie pracowac do 67 roku zycia, tworzyc PKB i – kupowac.Ale okazuje sie, ze aby kobiety mogly to robic, panstwo musi przejac opieke nad starymi rodzicami, bo nimi czesto zajmuja sie kobiety przechodzace na wczesniejsze emerytury. Panstwo musi przejac tez opieke nad malymi dziecmi, bo juz nie tylko ich matki, ale nawet babki beda ofiarnie pracowaly w korporacjach. Pozbawi sie wiec nas bardzo waznej sfery bliskich, miedzyludzkich kontaktow i doswiadczen, po to tylko, zebysmy mogli dluzej pracowac i konsumowac. Wraca pytanie z czasow komunistycznej niewoli: Czy ten system jest dla ludzi, czy ludzie sa dla tego systemu?
Wspolczesne niewolnictwo? Na pierwszy rzut oka to racjonalny wybor: kobiety beda mialy takie same emerytury jak mezczyzni i nie beda musialy sie zajmowac starymi rodzicami ani malymi dziecmi. Ale tak naprawde, jesli chcemy zajmowac sie soba, musimy produkowac czas, a nie pieniadze. I madrze nimi zarzadzac – nie po to, zeby wiecej pracowac, ale wlasnie po to, zeby mniej pracowac i miec go tyle, ile potrzebujemy do realizacji naszych waznych psychologicznych, kulturalnych, egzystencjalnych i duchowych potrzeb, czyli do madrego i prawdziwego zajmowania sie soba."
O ile oczywiscie ktos jeszcze pragnie te 'alternatywne’ i wyzsze wartosci podtrzymywac i pielegnowac. O ile ktos jeszcze pragnie byc CZLOWIEKIEM, a nie robotem, superwydajnym producentem i konsumentem zyjacym iluzja konsumpcyjnego raju.
Mysle, ze takich ludzi jest coraz wiecej, ale niestety system ekonomiczny w ktorym zyjemy, w coraz mniejszym stopniu nam sluzy, bo nie pozwala zyc po ludzku i realizowac te bardziej istotne dla zdrowia i zycia aspiracje.