Smutna wiadomość o śmierci Jacka Kwiecińskiego. Konserwatysta pełną gębą. Płodny publicysta, znawca polityki międzynarodowej, zwłaszcza wybitny specjalista, gdy chodzi o politykę amerykańską.
Smutna wiadomość o śmierci Jacka Kwiecińskiego. Konserwatysta pełną gębą. Płodny publicysta, znawca polityki międzynarodowej, zwłaszcza wybitny specjalista, gdy chodzi o politykę amerykańską. W swym przywiązaniu do wartości tworzących USA był, mam wrażenie, bardziej amerykański od wielu Amerykanów.
Nie znosił kompromisów. Jako publicysta – a nie polityk – miał do tego święte prawo. Typ pracoholika, co to nie doje, nie dośpi, ale artykuły zawsze napisze. Czytałem go z przyjemnością, choć może czasem nie do końca mogłem się zgodzić z tak krytyczną oceną brytyjskich konserwatystów, jaką miał. Mam wrażenie, że chciałby, aby byli oni w stu procentach tak konserwatywni, jak Tea Party w USA. No, ale w Europie w partii rządzącej ten numer nie przejdzie.
Trudno będzie sobie wyobrazić „Gazetę Polską” i „Nowe Państwo” bez Jacka Kwiecińskiego. Bez jego stałych rubryk, ciętego języka, dobrej polszczyzny. Szkoda.