Artykuły redakcyjne
Like

Odpowiedzialność i wątpliwości

19/11/2013
2236 Wyświetlenia
33 Komentarze
6 minut czytania
Odpowiedzialność i wątpliwości

Nie mam najmniejszego zamiaru bronić tych, którzy11 listopada 2013 r. wywołali zamieszki na ulicach Warszawy, w efekcie których doszło do aktów wandalizmu. Więcej – mam nadzieję, że wszyscy odpowiedzialni poniosą zasłużoną karę. Niemniej parę spraw w zakresie odpowiedzialności budzi moje poważne zastrzeżenia i choć od tych wydarzeń minął już przeszło tydzień, to wciąż nie znalazłem na nie żadnej odpowiedzi. Mało tego – pojawiają się nowe pytania.

0


IMG_20131111_160925Odpowiedzialność zbiorowa

Ta sprawa jest oczywista, ale trudno ją tutaj pominąć. Media głównego nurtu i zapraszane przez nie autorytety wszelkiej maści, nie wyłączając ichtiolowej, grzmią na potęgę: zadymy na Marszu Niepodległości, setki zamaskowanych bandytów, narodowcy są przesiąknięci przemocą, itd., itp. Na potwierdzenie przywoływany jest fakt zatrzymania w związku z zamieszkami 74 osób.

Jednocześnie jednak bije w oczy całkowity brak informacji o frekwencji na Marszu Niepodległości, w którym wedle różnych wypowiedzi wzięło udział od kilkudziesięciu tysięcy do 120 tysięcy ludzi. Taka informacja jednak, jakby nie patrzeć, nie bardzo pasuje do obrazu zagrożenia i kultu przemocy w środowisku narodowców. Podobnie, jak wiadomość, że spośród owych 74 zatrzymanych postawiono 33 zarzuty karne (co nie równa się oskarżeniu 33 osób), a 22 osoby zwolniono po przesłuchaniach1. Ale i tak uczestnicy w czambuł potępiani są jako agresywne bydło. Takie stosowanie odpowiedzialności zbiorowej kojarzy mi się w sposób jednoznaczny. Tak przy okazji – Gazeta Wyborcza na swoich stronach internetowych donosiła o godzinie 20:50, że zatrzymanych zostało 39 osób2. Zapewne o tym ile i jakich wyroków zapadnie nie prędko się dowiemy z mainstreamu. O ile w ogóle.

Szeroki margines

Cały mainstream pomija kwestię zasadniczą – do burd i zniszczeń dochodziło poza trasą Marszu Niepodległości. Jedyna zadyma na Marszu Niepodległości, jaką zresztą pokazały TVN24 i TVP Info a na portalu opisała to Monitako3 była, gdy po burdzie przy squacie na ul. Skorupki grupa zadymiarzy wdarła się na marsz i zaatakowała uczestników oraz Straż Marszu.

Tak czy siak powstaje pytanie o, hm…, zakres geograficzny odpowiedzialności organizatorów. Skoro ktoś się odłącza od Marszu, to siłą rzeczy przestaje być jego uczestnikiem i za to, co robi na sąsiednich ulicach organizator nie może ponosić odpowiedzialności, czego domaga się Ratusz4. Jakby nie patrzeć organizator nie ma w takiej sytuacji możliwości zapewnienia porządku. Koronnym przykładem jest sprawa podpalenia tęczy na pl. Zbawiciela, który leżał poza trasą marszu5. Przecież trudno od organizatora marszu / demonstracji itd. domagać się zapewnienia bezpieczeństwa w całym mieście. Pomijając fakt, że nie ma ku temu żadnych możliwości prawnych.

Tęczowe wątpliwości

A skoro zgadało się o tęczy, która ponownie zgasła 11 listopada 2013. Wątpliwości jest coraz więcej. Po pierwsze – tęcza miała zostać zabezpieczona przed pożarem. Tym samym jednak pojawiłyby się pytania o koszt owego zabezpieczenia i rękojmię ze strony wykonawcy. Jednakże nie można ich postawić, albowiem wprawdzie odbudowa zakończyła się w piątek 8 listopada, ale odbiór prac zaplanowany został po 11 listopada (źródło). Ciekawe.

Rozwiązanie marszu

I wreszcie sprawa ostatnia – kwestia rozwiązania Marszu Niepodległości przez Ratusz. Sama w sobie decyzja była kretyńska – jak bowiem kilkadziesiąt tysięcy ludzi ma się rozejść w centrum miasta? Zamiast jednego marszu mamy w takiej sytuacji do czynienia z wieloma mniejszymi marszami, a biorąc pod uwagę swobodę przemieszczania – jest to absurd do potęgi. Wygląda na to, że znajdująca się na miejscu policja wykazała się większym rozsądkiem, niż miejscy urzędnicy. Po wezwaniach do rozejścia i poinformowaniu o możliwości zastosowania środków przymusu bezpośredniego – zostawiła sprawy swojemu biegowi. Zapewne w przeświadczeniu, że próba siłowego wyegzekwowania żądań może się zakończyć tragedią na niespotykaną skalę.

Jednakże powstaje pytanie – kto w takiej sytuacji ponosi odpowiedzialność? Miasto delegalizuje marsz, służby porządkowe (tu – policja) wzywa uczestników do rozejścia, może użyć siły. Tym samym organizator przestaje być organizatorem, władzę w celu zapewnienia porządku przejmuje administracja publiczna. A władza – to przede wszystkim odpowiedzialność.

info_ratuszPiszę o tym nie bez przyczyny. Pozwolę sobie bowiem zwrócić uwagę na pewien wymowny fakt – Marsz Niepodległości został rozwiązany o godzinie 16:42, co zostało odnotowane w informacji Ratusza. Nie ma tam też mowy o ataku na ambasadę rosyjską. Pierwsze informacje na ten temat pochodzą z godziny 16:486. „Budka strzegąca ambasady” (jak to pięknie ujęła pewna dama z TV) zapłonęła jeszcze później. Kto więc za to odpowiada? Organizator, który nie był już organizatorem?

Nie wiem, jak Państwo, ale ja mam poważne wątpliwości względem tego kto i za co tu odpowiada. Mam za to silne przekonanie, że przez urzędników i przywiązane do nich media jesteśmy robieni w bambuko.

Fot.: internet / MN

0

Michał Nawrocki https://3obieg.pl

232 publikacje
34 komentarze
 

33 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758