Ponad sto lat po tragicznie zakończonej ekspedycji na Antarktydę znaleziono statek Terra Nova, którym płynęli jej uczestnicy – donosi BBC.
Ekspedycja była dowodzona przez Roberta Falcona Scotta, wszyscy jej uczestnicy, którzy dotarli do bieguna, zginęli lub popełnili samobójstwo.
Po tragicznej wyprawie Scotta Terra Nova przez 30 lat służyła polarnikom. Zatonęła w 1943 roku przy południowym wybrzeżu Grenlandii. Statek był w drodze na Arktykę, miał dostarczyć zapasy do stacji badawczych. Załoga została uratowana przez lodołamacz amerykańskiej straży przybrzeżnej.
Na wrak Terra Novy u wybrzeży wyspy natrafili amerykańscy badacze. Odkryli oni szczątki statku, testując echosondę. Jeden z naukowców zauważył niezidentyfikowany kształt na dnie oceanu. Jego długość – 57 metrów – odpowiadała długości statku Terra Nova.
Naukowcy spuścili na dno oceanu robota z kamerą. Ich przypuszczenia się potwierdziły – kamera pokazała wrak drewnianego statku i leżący w pobliżu komin. Zdjęcia szczątków odpowiadały zachowanym zdjęciom statku Terra Nova.
– Terra Nova ma tak ciekawą historię. To niesamowite, że jeden z najsłynniejszych statków w historii został odkryty sto lat po wyścigu do bieguna południowego – mówił jeden z badaczy.
Wyścig na Antarktydę
Wyprawa Roberta Scotta na Antarktydę jest owiana tajemnicą, a ostatnie chwile życia jej uczestników odtworzono na podstawie ich zapisków.
Scott, oficer brytyjskiej marynarki i doświadczony polarnik, chciał być pierwszym człowiekiem, który zdobędzie biegun południowy. Już wcześniej dowodził ekspedycją Discovery – pierwszą brytyjską wyprawą na Antarktydę, podczas której naukowcy badali antarktyczną florę i faunę, meteorologię i pole magnetyczne.
Ekspedycja Terra Nova miała ugruntować brytyjską dominację na Antarktydzie. Scott rozpoczął przygotowania w 1910 roku. W październiku otrzymał telegram, w którym norweski polarnik Roald Amundsen informował go, że także chce zdobyć biegun południowy. Scott zdał sobie sprawę, że musi wziąć udział w wyścigu.
Podczas przygotowań członkowie ekspedycji Terra Nova popełnili szereg błędów, które, jak się później okazało, doprowadziły ich do tragicznego końca. Scott zdecydował się wziąć ze sobą islandzkie kucyki i niesprawdzone w polarnych warunkach sanie motorowe. Terra Nova utknęła w lodzie morskim na 20 dni. Ekipa na Antarktydę dotarła z opóźnieniem, co oznaczało, że miała mniej czasu na przygotowania przed początkiem zimy polarnej.
1 listopada 1911 roku Scott wyruszył z zatoki Rossa z karawaną złożoną z grup poruszających się na kucach, saniach i psich zaprzęgach. Stopniowo niektóre grupy odłączały się od karawany i zawracały, by w drodze powrotnej służyć wsparciem głównej ekipie. 4 stycznia 1912 roku w karawanie zostało tylko ośmiu mężczyzn. Scott wybrał czterech, którzy razem z nim mieli zdobyć biegun, trzech pozostałych miało wrócić.
17 stycznia 1912 roku pięcioosobowa grupa dotarła na biegun. Na miejscu czekała ich przykra niespodzianka – norweska flaga, namiot i list od Amundsena, który zdobył biegun pięć tygodni wcześniej. "Stało się najgorsze", "marzenia zaprzepaszczone", "dobry Boże, to okropne miejsce" – pisał w swoim dzienniku wściekły Scott.
Droga powrotna naznaczona śmiercią
Przygnębieni uczestnicy po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia ruszyli z powrotem.,,Obawiam się, że droga powrotna będzie piekielnie męcząca i monotonna" – pisał Scott. Rzeczywistość okazała się o wiele gorsza. Członkowie ekspedycji walczyli z pogarszającą się pogodą, śnieżycami, odmrożeniami, ślepotą śnieżną, głodem i wyczerpaniem.
Jako pierwszy 17 lutego zmarł Edgar Evans. Jego stan psychiczny i fizyczny pogarszał się z każdym dniem, ponadto cierpiał na odmrożenia i wstrząs mózgu po upadku w szczelinę. Grupa zostawiła jego ciało w namiocie i ruszyła dalej.
Kolejną ofiarą był Lawrence Oates. Miał silnie odmrożone stopy, a jego rana wojenna ponownie się otworzyła wskutek szkorbutu – odnotował Scott. Oates słabł w oczach i znacząco opóźniał marsz. 15 marca stwierdził, że nie jest w stanie iść dalej, i zaproponował towarzyszom, by zostawili go na miejscu w śpiworze, ale ci odmówili. Dzień później, nie chcąc storpedować szans kolegów na przeżycie, popełnił samobójstwo. Powiedział nam: ,,tylko wyjdę na zewnątrz, to może chwilę potrwać". Wiedzieliśmy, że idzie na śmierć, próbowaliśmy go zniechęcić, to był czyn dzielnego Anglika i dżentelmena" – pisał Scott w dzienniku. Oates wyszedł w śnieżycę i 40-stopniowy mróz. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.
To poświęcenie na nic się jednak nie zdało. Scott razem z Henrym Bowersem i Edwardem Wilsonem zmierzali do punktu z zapasami na szelfie Rossa. 19 marca gwałtowna śnieżyca uwięziła ich w namiocie. Przez kolejnych dziewięć dni stopniały ich zapasy. ,,Podjęliśmy ryzyko, zmierzyliśmy się z przeciwnościami i nie mamy powodów do narzekań, możemy tylko pokłonić się przed Opatrznością" – pisał Scott zmarzniętymi palcami. Ostatni wpis pochodzi z 29 marca 1912 roku.
Zlodowaciałe ciała ostatnich trzech uczestników znalazła osiem miesięcy później ekipa poszukiwawcza. Okazało się, że byli zaledwie 18 kilometrów od punktu z zapasami.
PAP fot. Eastnews/AFP