Opublikowana właśnie książka „Oddajcie nam Lwów” Marcina Hałasia, to ważna próba zapełnienia białej plamy w polskiej publicystyce. Na ołtarzu poprawności politycznej i nie drażnienia naszych sąsiadów zapomnieliśmy o zabranych nam kresach.
Nie tylko zresztą o nich. Hałaś wypomina, że zapomnieliśmy również o Polakach, którzy tam zostali. Pozwalamy naszym wschodnim sąsiadom bezkarnie fałszować historię i tuszować własne zbrodnie, bo polskim elitom politycznym wydaje się, że dzięki temu będziemy mieli lepsze stosunki z Ukariną czy Litwą.
Hałaś zwraca uwagę na kretynizm polskiej polityki wschodniej, która polegała m.in na wspieraniu "pomarańczowego" prezydenta Wiktora Juszczenki, gloryfikującego zbrodniarzy z UPA, odpowiedzialnych za wymordowanie ponad 120 tys. Polaków (kobiet, dzieci, starców) w czasie wojny, w ramach akcji depolonizacyjnej.
Książka zawiera ogromny ładunek emocjonalny. Widać, że autor cierpi z powodu odebrania nam Lwowa i biernej postawie polskich polityków, którzy nie protestują, gdy Ukraińcy niszczą pamięć i starają się wymazać Polskość Lwowa. Jeden z ukutych przez niego terminów "ukąszenie Giedroyciem" przejdzie do języka publicystki. Hałaś krytykuje polskie elity za wdrażanie polityki legendarnego "księcia" emigracji, który kazał nam zapomnieć o kresach w imię budowy przyjaźni z Ukraińcami, Białorusinami czy Litwinami. Tymczasem mimo 50 lat komunizmu polski żywioł wciąż jest na tych ternach silny i według oficjalnych danych przekracza 10 proc. Są miejscowości, gdzie Polaków jest ponad 90 proc. Nikt o nich nie pamięta. Polska przeznacza na Polaków na Ukrainie około 20 tys. zł rocznie, podczas gdy na Ukraińców w Polsce 100 razy więcej. Ukraińcy oczywiście nic Polskiej mniejszości nie dają.
Niszczą nasze zabytki. Nie chcą oddawać zagarniętych kościołów. Robią wszystko, aby sprowadzić 700 lat Polskości tych ziem do okupacji.
Książka Hałasia może i powinna rozpocząć dyskusję, nie tyle o rewindykacji granic, co o zmianie polityki wschodniej. Autor kończy książkę optymistycznie cytując urodzonego we Lwowie Stanisława Lema, który twierdził, że miasto to wróci kiedyś do Polski.
Książka skłania do refleksji. Niestety smutnych.
Bollinari Publishing House 2012