Największym przeżyciem był lot na F16. Latałem nim nie tylko jako pasażer, ale również jako pilot. Od 16 lat pracuję jako senior consultant w firmie Lockheed Martin, produkującej te samoloty.
Rozmowa ze Zbigniewem Niemczyckim
Jest pan jednym z najbardziej znanych i rozpoznawanych miłośników lotnictwa. Czy jest to największa pana pasja życiowa, która przerodziła się w biznes, następnie także w popularyzację lotnictwa?
Tak, to jest moja największa pasja. Jak się połknie tego bakcyla, to trwa do końca życia. Latam bardzo często, używając samolotu jako środka transportu, ale równie często latam wyłącznie dla czystej przyjemności, dla relaksu.
Jak zaczęła się pana przygoda z lotnictwem? Jako 16-letni chłopak wzbił się pan w niebo jako pasażer. Czy pamięta pan pierwsze wrażenia?
Zaczęło się od modelarni, złożone modele puszczało się później na lotnisku. Atmosfera, którą stwarzali znakomici instruktorzy spowodowała, że chciałem spędzać w ich towarzystwie i na lotnisku każdą wolną chwilę. Było to lotnisko w Turbi w pobliżu Stalowej Woli, gdzie wychowywałem się i kończyłem szkołę średnią. Początkowo sprzątałem hangary, wypychałem szybowce, starałem się pomagać. Za dobrą pracę instruktor zabrał mnie do kukuruźnika, otwartego dwupłatowca. Wtedy po raz pierwszy uniosłem się w powietrze. Było to niesamowite przeżycie. Nie spałem dwie noce – jedną przed lotem i drugą – po. Dodatkową atrakcją było to, że podczas naszego lotu przed szkołą odbywał się apel z okazji rozpoczęcia roku szkolnego i moim zadaniem było zrzucenie z samolotu na płytę boiska wiązanki kwiatów. Kukuruźnik w moich zbiorach zajmuje szczególne miejsce i jest moim ukochanym eksponatem. Tego samolotu nikomu nie wynajmuję. Tylko ja nim latam.
[Zbigniew Niemczycki zwraca się do autorki wywiadu:] Zapraszam panią do lotu w skórzanej pilotce z goglami, bez dachu – tylko szklana owiewka z przodu. To zjawiskowa sprawa. Szczególnie po zachodzie słońca, przelot nad morzem, nad plażą, wszyscy machają (śmiech).
I tak się zaczęło – najpierw szybowce, samoloty, a później śmigłowce. Żeby dobrze latać, latanie musi sprawiać przyjemność. To musi być pasja. Nie wolno latać, żeby zaimponować.
Jakim najciekawszym modelem samolotu pan latał?
Największym przeżyciem był lot na F16. Latałem nim nie tylko jako pasażer, ale również jako pilot. Od 16 lat pracuję jako senior consultant w firmieLockheedMartin, produkującej te samoloty. Przygotowano dla mnie w Mielcu niespodziankę i przez godzinę miałem przyjemność pilotować ten niesamowity samolot. Instruktor powiedział, że jeśli wykonam akrobacje klasy A oraz samodzielne lądowanie i starty, to wpisze mi F16 do logbooka (książki pilota, w której wpisuje się wszystkie swoje loty i typy samolotów, które się pilotowało). Lot na F16 mam udokumentowany nie tylko w formie wpisu do logbooka. Pozwolono mi również włączyć kamery w samolocie i wszystko, co działo się w kabinie, mam nagrane na pamiątkowej kasecie.
Zainwestował pan w lotnictwo tworząc firmę White Eagle Aviation, która podzieliła się na trzy części. Jedna z nich, General Aviation, zajmująca się przelotami typu "taksówki powietrzne" z lądowiskiem w Góraszce jest nadal pod pana opieką. Czy inwestycja w transport powietrzny jest dobrą inwestycją dla polskiego biznesmena?
Rynek lotniczy w Polsce rozwija się prężnie. Gdy ja kupowałem w latach 80 pierwszy śmigłowiec, był to siódmy prywatny śmigłowiec w Polsce. W tej chwili jest około 3 tysięcy prywatnych samolotów i śmigłowców. We wszystkich krajach z gospodarką wolnorynkową rozwija się transport prywatny. Taksówki lotnicze, śmigłowce, które dla przeciętnego człowieka mogą wydawać się kosztownym kaprysem, bo rzeczywiście są dość drogim sposobem poruszania się i transportu, dla ludzi zajmujących się poważnym biznesem, dla których czas jest naprawdę bardzo ważny i cenny, jest to codzienna konieczność. Z tego punktu widzenia inwestycja w branżę lotniczą, zarówno z punktu widzenia klienta, jak i inwestora, jest jak najbardziej trafnym wyborem.
Jakie utrudnienia może napotkać przedsiębiorca inwestujący w samoloty, szczególnie ten, który praktycznie nie zna się na nich? Czy nowicjusz lotniczy ma szansę zostać inwestorem w branży samolotowej, nie będąc pilotem?
W większości przypadków ludzie, którzy budowali linie lotnicze, są miłośnikami lotnictwa, znają samoloty i je lubią.
Bardzo ważna jest cała część logistyczna i część związana z bezpieczeństwem lotu. Oprócz samolotów i zaplecza technicznego istotny jest dobór ludzi. Obsługę techniczną stanowi załoga, do której mam bezgraniczne zaufanie. Obecnie zatrudniam 8 pilotów. W samolotach biznesowych podczas lotu w śmigłowcu obecna jest jedna osoba załogi, w samolocie – dwie osoby. W dużych samolotach niezbędna jest obsługa pokładowa. Korzystamy przeważnie z usług z stewardes z doświadczeniem w lataniu.
Procedura uzyskania pozwolenia lądowania nie jest skomplikowana. Jeżeli są to lotniska międzynarodowe, to składa się plan lotu. Poza lotniskami niekontrolowanymi leci się bez żadnej zgody.
Na rynku polskim pojawia się coraz więcej małych przewoźników lotniczych (nie tylko polskich). Czym konkurują?
Firmy konkurują między sobą jakością, sprzętem i serwisem, i oczywiście ceną.
Czy pana samoloty są wyposażone w najnowsze elementy techniki, np. wi-fi dla pasażerów, personalne ekrany telewizyjne?
W niektórych pasażerskich samolotach jest już możliwość korzystania z komputerów, jest także Internet. W małych samolotach nie ma takiej potrzeby.
Kto może zamówić prywatnie przelot? Czy jest możliwość przelotu w każde określone miejsce, czy raczej liczba lądowisk jest ograniczona?
Prywatny przelot może zamówić każdy, kogo na to stać. Najbardziej funkcjonalne są śmigłowce, którym do wylądowania wystarcza bardzo mała łąka, nieduży skrawek ziemi. Można wylądować przed biurem, fabryką, załatwić sprawy i lecieć dalej.
Czy pana taksówki powietrzne wykonują również rejsy zagraniczne? Jaki jest możliwy najdalszy lot?
Moje samoloty latają po całej Polsce i Europie.
Jakim typem samolotu chciałby pan polecieć?
Nie mam marzeń związanych z żadnym samolotem. Właściwie teraz, jeśli chodzi o kokpit, samoloty są bardzo podobnie wyposażone. Mała Cessna 182 – bardzo popularny obecnie samolot, jest wyposażona w kokpit niewiele różniący się od kokpitu Boeinga 737. Oczywiście inna jest odpowiedzialność, inne reguły w prowadzeniu dużego pasażerskiego samolotu.
Jaką największą ilość osób przewoził pan jednorazowo?
Jako pilot najczęściej byłem odpowiedzialny za sześć osób. Gdy moja linia posiadała Boeingi 737, także potrafiłem usiąść za ich sterami. Zabawną sytuację miałem latem, gdy moja firma General Aviation robiła loty widokowe w Jastarni na Półwyspie Helskim. Mamy tam samolot Antonow 2 , który zabiera 12 osób na dziesięciominutowe loty. W sezonie przewozimy ok. 10 tysięcy ludzi. Zasiadałem kiedyś za sterami. Założyłem okulary i czapeczkę. Pewien turysta zwrócił mi uwagę, że jestem bardzo podobny do pana Niemczyckiego. Ucieszyłem się, że jestem do siebie podobny (śmiech).
Jeśli blisko nieba… to czy chciałby pan polecieć w kosmos?
Nie, nie miałem nigdy takich marzeń.
Czy planuje pan zakup nowego samolotu?
Przymierzam się do zakupu Challengera 604. Jest to samolot, którym można przelecieć do Ameryki bez międzylądowania.
Angażuje się pan w życie kulturalne organizując pikniki lotnicze z pokazami w Góraszce. Przez rozbudowę centrów handlowych ta lokalizacja jest obecnie zagrożona, czy wobec tego myśli pan o przeniesieniu pikniku w inne miejsce?
W ubiegłym roku odbyła się ostatnia, piętnasta Góraszka.
Jakie są wobec tego pana dalsze plany związane z branżą lotniczą?
Moja fundacja "Polskie Orły" będzie zajmowała się tzw. flying team. Jesteśmy w posiadaniu samolotów historycznych i czterech MIG-ów 15, kultowych legendarnych samolotów w polskim lotnictwie wojskowym. Są to pierwsze samoloty odrzutowe, które weszły do wyposażenia armii polskiej. Podniesienie do lotu pierwszego MIG-15 było wielkim wydarzeniem w środowisku lotniczym w Polsce. Teraz remontujemy następny MIG-15. W przeciągu trzech lat stworzymy unikalną na skalę światową eskadrę. Mój MIG-15 jest jedynym latającym w Europie. Jest już zabukowany na 12 pokazów w Europie: zaczyna od Wielkiej Brytanii, przelatuje do Danii, później do Niemiec, Francji, zakończy przez Słowację i Czechy i przyleci do Polski na pokazy w Radomiu.
Jakie formy popularyzacji lotnictwa wśród młodzieży są najskuteczniejsze?
Piknik wymyśliliśmy, by upowszechniać ideę lotnictwa. Jestem przekonany, że przez te 15 lat kilkadziesiąt osób zaraziło się pasją i zaczęło latać. Celem pikników była popularyzacja zarówno samolotów cywilnych, wojskowych, jak i historycznych. Ściągaliśmy samoloty Spitfire z II wojny światowej. Podczas pikników można było również kupić modele samolotów. Odbywały się pokazy, organizowaliśmy stoiska popularyzujące modelarstwo. Była to impreza rodzinna, na którą przyjeżdżali ludzie z całej Polski i z zagranicy. Tego na pewno będzie mi brakowało. Ale przyszedł moment znany sportowcom u szczytu kariery… W ubiegłym roku odwiedziło nas 100 tysięcy ludzi, i to był pik. Zakończyliśmy, będąc na szczycie. Pozostał niedosyt.
Pańskie samoloty bywają również wypożyczane do filmów. W ilu filmach i jakie samoloty brały udział?
Najstarszym samolotem jest CSS 13. Odrestaurowaliśmy, wyciągniętego z jeziora, Messerschmitt’a 109 G6 z II wojny światowej. Wiele samolotów grało w polskich i zagranicznych produkcjach. Ostatnio Gawron ‘zagrał’ w serialu „Czas honoru”.
Pewne zna pan historię Amerykanki Amelii Mary Earhart, która jako pierwsza kobieta samotnie przeleciała Atlantyk ze Stanów do Europy. Ile zna pan kobiet pasjonujących się lotnictwem, które latają jako piloci?
Owszem, panie są kapitanami w samolotach pasażerskich. Ostatnio w Kenii leciałem samolotem, gdzie za sterami siedziała pani kapitan. Znam panią, która lata na samolotach pożarniczych, gasi pożary – to bardzo trudna sprawa, wymagająca precyzji. Kiedyś ta moja znajoma leciała sportowym samolotem. Spotkaliśmy się w powietrzu. Znamy się po głosie, ona zgłasza, że jest na prostej z wiatrem. Przywitałem się grzecznie, mówiąc: „Witam panią pilotkę”. W słuchawkach zaległa cisza, po chwili pani odezwała się: „Panie Zbigniewie, pilotkę to może pan sobie na głowę zakłada jak pan tym swoim kukuruźnikiemlata – ja jestem pani pilot!”.
Czy myśli pan, że kobieca załoga pilotująca mały samolot biznesowy przyciągnęłaby więcej klientów czy raczej więcej problemów?
Kobieta za sterami wzbudza większą sensację. Uważam, że kobiety bardzo dobrze latają, są świetnymi pilotami. Na razie są w mniejszości. Znam wiele kobiet, które doskonale latają i na szybowcach, i na dużych samolotach pasażerskich, jednak gdy widzę, że do pasażerskiego samolotu wsiada kobieta jako kapitan, budzi to moje lekkie zdziwienie. W mojej firmie na razie nie zatrudniliśmy kobiet pilotów.
Dziękuje bardzo za rozmowę. Lotu kukuruźnikiem nie odpuszczę!
Rozmawiała Serafina Ogończyk– Mąkowska
/Business&Beauty/