Bez kategorii
Like

Oby nie stało się nic złego. Limit nieszczęść wyczerpany.

11/05/2012
460 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Jesteśmy jak ów nieszczęsny mąż, który przyłapawszy swą żonę na niewierności, martwi się tylko, co o nim sobie pomyśli jej kochanek, bo bieliznę miała niemodną i meble w sypialni były stare.

0


 

Mają rację ci, którzy zauważają, że Polacy mają przedziwny stosunek do Euro 2012 – jakby miał się dokonać nowy chrzest Polski, jakby Krzyżacy naciągali pod Grunwald, jakby Sowieci ruszali o świcie ku naszym granicom. Fakt, na Zachodzie tego typu impreza po prostu się dokonuje – i nie ma specjalnych konsekwencji politycznych czy społecznych. Ot, parę straconych milionów, problem z wykorzystaniem stadionów, jakieś kłopoty lub radości z nowopowstałych budynków. Ale u nas jest inaczej – u nas to temat poważnej debaty politycznej, z zaangażowaniem wszystkich sił politycznych, premiera, prezydenta, ministrów i europosłów.
 
Po części jest to spowodowane nasza mentalnością, której rysem charakterystycznym jest uzależnienie od opinii innych. Najważniejsze dla nas jest to, jak nas ocenią nasi partnerzy (zwłaszcza -co jasne – zachodni), co o nas powiedzą, co pomyślą. Jesteśmy jak ów nieszczęsny mąż, który przyłapawszy swą żonę na niewierności, martwi się tylko, co o nim sobie pomyśli jej kochanek, bo bieliznę miała niemodną i meble w sypialni były stare.
 
Ale jest też i powód inny naszego rozedrgania – to polityka. To ona wdarła się w naszą debatę i w nasze emocje. Może i bez niej bylibyśmy teraz wciąż niezdrowo podnieceni tym, co sobie o nas zachodni kibole pomyślą (jakby były jakieś dowody, że oni w ogóle myślą), ale zawirowania wokół bojkotu ukraińskiej części mistrzostw, niestety, podkręciły atmosferę. Przy tej okazji skompromitowali się prawie wszyscy – PO nie potrafiąc utrzymać dyscypliny w swoich szeregach i biernie patrząc na to, co wyprawiają jej ludzie w Brukseli; PiS żądając – w pierwszym oświadczeniu Prezesa – przeniesienia ukraińskich meczów do innego kraju UE; ziobryści – robiąc z siebie wariatów na oczach zdumionych europosłów podczas wczorajszej sesji.
 
A ja mam bardzo złe przeczucie – że w czasie Euro stanie się coś złego. Jakaś katastrofa kolejowa, jakaś poważna kraksa na niedokończonej autostradzie, jakieś inne nieszczęście. I że to – oby się tak nie stało – poważnie wpłynie na polską politykę. Boję się, że ten nasz typowo polski rozgardiasz źle się skończy i poważnie wpłynie na sytuację polityczną w kraju. Jako polityk opozycji może i powinienem się cieszyć na taką perspektywę osłabienia obozu rządzącego, ale nie potrafię uprawiać polityki w stylu "im gorzej, tym lepiej". Dlatego będę trzymał kciuki za naszych braci Ukraińców, będę także trzymał kciuki za to, żeby i u nas wszystko wyszło jak najlepiej. Co mieliśmy nabroić, już nabroiliśmy – zawaliliśmy z budową infrastruktury, wypięliśmy się na naszych partnerów, wydurniliśmy się w Parlamencie Europejskim. I chwatit, i już wystarczy. Niech reszta pójdzie lepiej, niż na to zasługujemy. W końcu, nie tylko w sporcie obowiązuje zasada, że szczęście sprzyja lepszym.  

 

0

Marek Migalski

283 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758