Ks. Guido Marini, mistrz celebracji liturgicznych Ojca Świętego: „wszyscy komunikujemy się także poprzez strój, który nosimy. Strój jest językiem, podobnie jak każda dostrzegalna forma wyrażania się”
Chcieli by nas przedstawiać jak szarych ludzi, którym się w życiu nie udaje, są sfrustrowani i przez to muszą zło przenieś na siłę zewnętrzną -spisek.
To nie prawda. My kochamy życie, i chcemy, aby ono było jak najpiękniejsze i jak najlepsze. W przeciwieństwie do Lemingów nie jesteśmy wyznawcami religii świętego spokoju. Dlatego jesteśmy w stanie dużo z siebie dać, by walczyć o nasze wartości i przekonania. Nie damy się wykluczyć.
Zachęcam wszystkich, którzy myślą podobnie do wzięcia udziału w ob-ciachowych spotkaniach 21 maja o godzinie 12.
Wszystkie informacjeu Intuicji.
Zachęcam wszystkich, aby ubrali się kolorowo, żeby ich było bardziej widać na ulicach.
Zwłaszcza pożądane są wszelkie dodatki i ubiory w kolorze wrzosu i fuksji. Kobiety, dziewczyny i dziewczynki namawiam do założenia sukienek.
Nie jesteśmy sponsorowani przez możnych tego świata, więc nie mamy uniformów takich jak MWzWM w pasiakach GW, czy jak koszulki z misiem WWF. Nas intrygująco coś łączy…
Oczywiście najważniejsze, by każdy się dobrze czuł i niczego nie robił wbrew sobie.
Sami zobaczcie (ze zdjęć carciki, babci watherwax, Polona:
1) Fuksja jest widoczna na ulicy
2) Fuksja jest nie zwykle twarzowa.
3) , Tym, którzy uważają,ze fuksja jest niemęska polecam obejrzeć poniższe zdjęcia.
4) A poza tym fuksja jest modna i noszą ją najbardziej znane osobistości świata kultury; (dowó przeklejony z bloga Intuicji)
Jeszcze co zrobić, aby było nas dużo. Niech każdy postawi sobie ambitne cele. Proponuję:
Spotkajmy się 21 maja. Do zobaczenia.
A tak jeszcze na koniec ku przemyśleniu mały artykuł o znaczeniu stroju z ob-ciachowego tygodnika Niedziela
Ewa Polak-Pałkiewicz
Kobiety lubią mundur
Fakt, iż dzisiejsze elegantki istotnie lubią mundur, a nawet, że przedkładają go nad wszystkie inne formy stroju, nie ma nic wspólnego z dawnym powiedzonkiem: „za mundurem panny sznurem”. Wskazywało ono, że mężczyzna na służbie zawsze ma szansę budzić przyjazne uczucia ze strony płci pięknej. Dlatego, że podkreśla tę bardziej męską stronę swojej osobowości. Ale to było kiedyś. Dziś obowiązującym „mundurem” – wcale nie galowym, ale możliwie codziennym i zużytym – zaskakującej liczby kobiet i pań w różnym wieku są spodnie. Najczęściej dżinsy. Gdy patrzy się na ulice – ale i coraz częściej na wnętrza kościołów wypełnione wiernymi – widać, że kobieta, która nie zakłada na każdą okazję spodni, i to bez względu na to, czy wygląda w nich korzystnie, czy nie, jest wyjątkiem. Jaką treść przekazuje ten widok? Czy estetyka – nad którą można by wiele dyskutować – ma w tym wypadku głębszy podtekst? Benedykt XVI przypomniał niedawno, że „społeczeństwo wyraża się poprzez strój, który nosi”. Ks. Guido Marini, mistrz celebracji liturgicznych Ojca Świętego, w kontekście tej myśli, uprzytomnił rzecz nieco uchodzącą uwadze współczesnych, że „wszyscy komunikujemy się także poprzez strój, który nosimy. Strój jest językiem, podobnie jak każda dostrzegalna forma wyrażania się” (wywiad dla „Polonia Christiana”, nr 8). Co mówią o dzisiejszej kobiecie spodnie, z którymi niemal nigdy się nie rozstaje? Jaką prawdę o niej wyrażają? Czy ten element wizerunku pozostaje w harmonii z wewnętrzną jej prawdą? Czy kobieta, która upodabnia się do mężczyzny zewnętrznie i rezygnuje z jednego z podstawowych atrybutów kobiecości, jakim jest kobiecy strój, a w dodatku poddaje się, niczym zdyscyplinowany żołnierz światowej armii – moda jest dziś globalna – który upatruje jedyny cel swojego życia w biernym podporządkowaniu się dowódcy („dyktatorom” mody), poddaniu się bezlitosnym rozkazom, aż do zatracania swojej osobowości, jest jeszcze zdolna do ocalenia swojej delikatnej natury, także na innych frontach?
Utkwił mi w pamięci widok warszawskiego Dworca Centralnego sprzed kilku dni. Tłum ludzi na peronie widziany z wysokości ruchomych schodów. Wszystkie niemal postacie odziane w jednakowy mundur, czyli spodnie. W ręku ogromnej większości gazety. Wśród tego tłumu wyróżniająca się – niczym posąg Kobiecości – postać w kapeluszu i w sukience. W jej ręku nie ma gazety, czyta książkę. Nie trzeba dodawać, że pani ta była ubrana świetnie i wyglądała po prostu uroczo. Ale czy język, jakim przemawiała do pozostałych, był zrozumiały? Czy odbierano znaki, jakie dawała poprzez swój swobodny strój? Swobodny, to w tym wypadku daleki od obowiązującej sztancy – nie wiadomo dlaczego, przez kogo i dla jakich celów narzuconej. Pozostało mi w sercu uczucie wdzięczności dla tej nieznajomej. I zarazem niepokój. Czy ten obraz, „w powszechnym odczuciu”, nie został odebrany jako przejaw stylizacji na anachroniczność? Czy „sąd ogółu”, jakim są przelotne spojrzenia przechodniów, ulica, nie potraktowały tej pani niepoważnie, jako z lekka zabawnej kopii czegoś odległego, dawnego stylu, cytatu z czyjegoś opowiadania, kobiety w przebraniu…
Sprawa nie jest tak banalna, jak mogłoby się wydawać. Spodnie dla dorosłych kobiet – także i dla babć, i dla dziewczynek – na każdą okazję, nawet jeżeli nie zawsze im szkodzą, odbierając część osobowości (delikatności, tajemniczości), utrzymują je w gotowości, by – „jak przyjdzie co do czego” – rozpocząć wojnę płci, zdystansować mężczyznę, wyręczyć go, odtrąbić swoją nad nim przewagę. (Ile powstaje dziś filmów, w których mężczyźni grają rolę żałośnie zniewieściałych facetów, kobiety to groteskowe okazy zjawiska „baba-chłop”!). Spodnie jako element „czysto damskiego” umundurowania nie mogą sprawy zamiany ról kobiecych i męskich i głębokiej przemiany osobowości kobiety do końca przesądzić, ale są symbolem zmiany. Niestety, nie spontanicznej (nazywanej enigmatycznie „przemianą kulturową”), ale zaplanowanej i solidnie przeprowadzonej. Od czego są atrakcyjne wizerunki pań w spodniach powielane od kilku dziesięcioleci, w milionach egzemplarzy w prasie kobiecej, w filmie, reklamie etc.? Ta „atrakcyjność” uwodzi kobiety. Kobiety tak naprawdę nie lubią munduru. Długoletnia tresura robi swoje.
Znajomy ksiądz opowiadał mi o założonej przez siebie w czasie studiów w seminarium organizacji pod nazwą SOSK: Stowarzyszenie Obrony Stroju Kapłańskiego. Działało. I miało wzięcie. Czy nie można pozakładać wielu niezależnie działających stowarzyszeń obrony stroju kobiecego? Dla tych ambitnych pań, które rozumieją, że strój kobiecy nie jest czymś drugorzędnym, lecz jest misją kulturową. Że wychowywanie dziewczynek – i chłopców – w szacunku dla odmienności swoich ról jest prawdziwą misją cywilizacyjną? Mogą zmieniać się standardy i mody, nastroje i style (w czasach Olgi Boznańskiej – nie tylko genialnej portrecistki, która potrafiła uchwycić duchowe piękno kobiecości, ale i niezwykłej malarki kobiecego stroju, który na jej obrazach zawsze przypominał mgiełkę, a nie był wyrazem manieryzmu – „świadectwem braku elegancji było pokazać się w stroju «prosto spod igły»; nowe stroje dawano służącym, aby je znosili, zanim mógł pokazać się w nich właściciel” (P. Kapszak w szkicu „Boznańska”). Ale piękno pozostaje pięknem. I jest odbiciem prawdziwego Piękna. Tak jak kobieta i mężczyzna – odmienni, w swych naturach i w swej fizyczności – nie pokazują tylko samych siebie, lecz są obrazem Boga.