Publikacja drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej nie nastąpiła w przypadkowycm momencie ani w przypadkowych okolicznościach.
Czy blogerka, która zamieściła w Internecie drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej, jest związana ze służbami specjalnymi? Wszystko wskazuje na to, że tak. Rosja to kraj, który bardzo poważnie traktuje tajemnicę śledztwa i wszelkie formy tajemnicy państwowej. Ci, którzy starają sie ukraść rosyjskiemu państwu tajemnice, najczęściej opuszczają ten świat w gwałtownych okolicznościach. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy organy rosyjskiego państwa organizują prowokację zakładającą ujawnienie rzekomo tajnych danych. Wtedy sprawca takiego ujawnienia może czuć się bezpieczny.
Blogerka, która ujawniła drastyczne zdjęcia ciał ofiar katastrofy, nie ma się czego obawiać, bo wzięła udział w zorganizowanej i zaplanowanej akcji upokarzania Polski i Polaków. W akcji tej chodziło o to, aby po raz kolejny pokazać, że wszelkie decyzje związane ze śledztwem podejmuje strona rosyjska. Chodziło też – naszym zdaniem – o to, aby dać klapsa Donaldowi Tuskowi, którego pozycja coraz bardziej się ostatnio w Polsce chwieje. Widocznie Tusk naraził się komuś wpływowemu, kto stracił zaufanie do jego lojalności i ten ktoś postanowił dać mu klapsa. Ale jest jeszcze jedno, ważne wytłumaczenie.
Otóż w ostatnich tygodniach wyniki sondaży zaczęły pokazywać, że poparcie dla PiS-u systematycznie rośnie. PiS zorganizował debaty dotyczące funkcjonowania najważniejszych obszarów państwa. Przy bankrutującej, skompromitowanej ekipie Tuska, PiS ponownie odzyskał sympatię dużej części społeczeństwa. Tym z kolei poczuli się dotknięci Rosjanie, którzy nie chcą dopuścić do tego, aby antyrosyjski PiS przejął w Polsce władzę. Rozpętali więc awanturę, która ma dokuczyć PiS-owi i przedstawić tą partię jako frakcję antyrosyjską, bazującą na prymitywnych ambicjach.
Publikacja zdjęć ze Smoleńska to rosyjska prowokacja, nic innego.