Lepiej na dziecko krzyczeć, czy bez krzyku skarcić? (ktoś może powiedzieć, że najlepiej to przecież ani to, ani to).
Nie pamiętam, skąd mam ten artykuł, ale według mnie bardzo daje do myślenia… Niestety polskie literki tylko na początku.
Dzieci – zabawa czy szaleństwo?
Nie tak dawno temu nasz 3 letni syn modlił sie, "Panie, pomóż mi
mieć oczy skierowane na Ciebie i robić to co mówisz."
Pomyślałem sobie, że on w piękny sposób wyraził to, co mówi Psalm 32 wersety 8-9:
"Dam ci rozum i nauczę cię drogi, po której masz chodzić: dam ci radę obróciwszy na cię oko
moje. Nie bądźcież jako koń, albo jako muł, którzy rozumu nie maja,
których gęby uzdą i wędzidłem kiełznać musisz, aby się na cię nie porywały…"
To jest rodzaj odpowiedzi, jaki pragniemy uzyskać od Boga, odnośnie naszego
życia… nie jak muł, który nie ma rozumu i musi być popychany z jednego
miejsca na drugie, ale jak poddane serce, które już zadecydowało, że będzie
posłuszne i które po prostu chce być prowadzone przez Jego oczy. Modlimy sie
o takie posłuszeństwo dla nas i naszych dzieci.
Z naszego doświadczenia wiemy, że każde zwycięstwo, które Bóg
nam dał przychodziło w chwili gdy byliśmy już na granicy porażki i
niepowodzenia. Wtedy On przejmował kontrolę nad sytuacją i wykonywał za nas pracę. Nie ma
takiej drugiej dziedziny w naszym życiu, w której jesteśmy tak bardzo
uzależnieni od Pana, jak ta, dotycząca wychowania naszych dzieci.
Ćwiczenie to więcej niż nauka
W Przypowieściach 22:6 Bóg obiecuje, "Ćwicz młodego według
potrzeby drogi jego: bo gdy się zestarzeje, nie odstąpi od niej."
Jest różnica pomiędzy ćwiczeniem a uczeniem. Wielu z nas uczy dzieci drogi, po której
powinny iść, ale bagatelizuje sprawę trenowania ich na drodze, po której
powinny iść. Dziecko powinno być trenowane, by chętnie odpowiadało swoim
rodzicom posłuszeństwem i zaufaniem.
Słownik wyjaśnia znaczenie słowa 'ćwiczenie’ jako,
"kształtowanie charakteru, uczenie przez praktykowanie, musztrowanie;
posłuszeństwo w wykonywaniu poleceń; położenie lub ukierunkowanie na właściwą
stronę; przygotowanie do zawodu."
To jest to, co Bóg chce, abyśmy czynili względem naszych dzieci.
Rodzice ćwiczcie swoje dzieci
Wszyscy trenujemy nasze dzieci w jakiś sposób czy to świadomie,
czy nieświadomie. Kiedy prosimy nasze dzieci, żeby coś dla nas
zrobiły, trenujemy je, by czekały aż powtórzymy polecenie dwa razy, zanim
usłuchają… albo ćwiczymy je, by czekały aż podniesiemy
głos…. albo ćwiczymy je, by czekały aż je czymś postraszymy. Możemy je
trenować, by słuchały się natychmiast, za pierwszym razem, bez podnoszenia
głosu. Kluczem jest ćwiczenie.
Dziecko, które jest tylko uczone "drogi, którą powinno iść",
może posłuchać innej nauki i odpaść. Ale obietnica, którą mają rodzice
trenujący swoje dzieci, mówi "GDY SIĘ ZESTARZEJE NIE ODSTĄPI OD NIEJ."
Tutaj mamy dwa przykłady z Pisma; pierwszy, w którym dziecko
było trenowane do drogi, którą miało iść, a drugi o dwóch braciach, których
uczono, jak powinni iść, ale ich nie trenowano.
W 1 Samuela 1:11, Anna prosiła Pana o syna. Modliła sie, "Daj mi
Boże syna, a ja zwrócę go tobie." Ona nie powiedziała, "Panie, jeżeli dasz
mi syna, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by nauczyć go, jak ma Ci
służyć i jeżeli będzie chciał i nie zgłaszał żadnych sprzeciwów, wezmę go do
świątyni, by oddał się służbie dla Ciebie."
Nie, ona nigdy nie wątpiła, że Samuel mógłby
zrobić coś innego, niż to, co ona wybrała dla niego.
1 Samuela 1:27 mówi:
"Modliłam sie o to dzieciątko i dał mi PAN prośbę moja, której
żądałam od niego: Przeto ja też oddawam je Panu; na wszystkie dni, których
będzie żyło, jest oddane PANU. I pokłonili sie tam PANU." Samuel został
oddany do świątyni i był tam gorliwym sługą Heliego, kapłana. To, ze
Samuel był trenowany do posłuszeństwa widzimy w 1 Samuela 3, kiedy będąc
jeszcze młodym chłopcem, trzy razy wstawał z łóżka, aby pobiec do Heligo i
zapytać co od niego chce. Służył Bogu tak długo, jak długo żył.
Dla kontrastu mamy dwoch synow kaplana Heliego w 1 Samuela 2:12:
"Ale synowie Heli byli synowie bezbozni; a nie znali Pana." Dalej
Pismo opisuje nieposluszenstwo i niemoralne zachowanie synow Heliego. Heli
wiedzial o tym, co robili jego synowie i bez watpienia uczyl ich wlasciwego
postepowania. W 1 Samuela 2:23-24 czytamy, ze Heli lajal swoich synow, "I rzekl
do nich: Przeczze takie rzeczy czynicie? Coz ja slysze o waszych zlych
sprawach od wszystkiego ludu? Nie tak synowie moi; bo nie dobra slawa, ktora
ja slysze, ze przywodzicie ku przestepstwu lud Panski." Ale besztanie to
nie cwiczenie.
Heli zaniedbal wychowania swoich synow, "lecz nie usluchali
glosu ojca swego." I Pan odcial pokolenie Heliego od kaplanstwa. 1 Samuela
3:13 mowi, "I okaze mu Iz Ja sadze dom jego az na wieki dla nieprawosci, o
ktorej wiedzial; bo wiedzac, ze na sie przeklenstwo przywodzili synowie
jego, wszakze nie bronil im tego." On "uczcil swoich synow nad Pana."
(Patrz 1 SAM 2:29).
Heli kochal Pana, byl szczery, sprawowal urzad kaplanski, ale
nie trenowal swoich dzieci w posluszenstwie.
Jak?
(Zmagania z samym soba, by postepowac w Bozy sposob)
Ale jak mamy trenowac? Jak mozemy trenowac nasze dzieci, by byly
nam posluszne. Bog daje nam odpowiedz w Swoim Slowie.
Przypowiesci 22:15 "Glupstwo przywiazane jest do serca mlodego;
ale rozga karnosci oddali je od niego."
Jedna chwile, Panie. Ty na pewno nie masz na mysli, bym uzywal
rozgi, kija na swoje dziecko. (Moja pierwsza mysla jest: "Czy ja mam byc
dla niego policjantem, by za pomoca palki trzymac go w szeregu? Nazbyt je
kocham, aby je krzywdzic.") "Kto zawsciaga rozgi swej ma w nienawisci syna
swego; ale kto go miluje, wczas go karze" (jest sumienny w uczeniu
dyscypliny). (PRZYP 13:24).
Ja ciagle sie sprzeczam, "Ale musi byc inny sposob dyscypliny.
Rozga moga byc slowa… lajanie, nagana." "Nie odejmuj od mlodego karnosci;
bo jesli go ubijesz rozga, nie umrze. Ty go bij rozga, a dusze jego z
piekla wyrwiesz."
(PRZYP 23:13,14).
"Ale ja chce pozwolic mu wzrastac swobodnie, bez zakazow."
"Rozga i karnosc madrosc daje, ale dziecie swawolne zawstydza matke swoja."
(PRZYP 29:15).
Kusi mnie, by powiedziec, "Jestem pewien, ze te male
nieposluszenstwa nie sa taka powazna sprawa. On jest taki mlody. Poczekam az bedzie
starszy, wowczas bede mogl go przekonac, a on moze wiecej zrozumie." "Karz syna
swego, poki o nim nadzieja, a zabiegajac zsinieniu jego niech mu nie folguje
dusza twoja."
(PRZYP 19:18).
(Obawiam sie jednak, ze im wiecej wprowadze dyscypliny tym
bardziej bedzie sie buntowal). "Karz syna twego, a sprawic odpocznienie, i
sposobi rozkosz duszy twojej." (PRZYP 29:17).
Musze zapytac sam siebie… czy wierze, ze Bog ma dokladnie na
mysli to, co mowi w tych wersetach? To, ze jezeli kocham swoje dzieci i chce
byc posluszny Bogu, jezeli chodzi o ich wychowanie, musze wziac
kijek (slowo "rozga" w Pismie z hebrajskiego oznacza "kijek, galazka, galaz z
drzewa") i fizycznie je ukarac, gdy beda nieposluszne? Wierze, ze On ma
wlasnie to na mysli. Wierze rowniez, ze jezeli w wierze, bede posluszny Jego
Slowu, On wypelni kazda obietnice, ktora dal, odnosnie wychowywania
dzieci.
Moje posluszenstwo w stosunku do Boga w trenowaniu moich dzieci
wymaga, bym widzial, ze moje dziecko jest mi posluszne za kazdym razem,
kiedy kaze mu cos zrobic, cokolwiek by to bylo. Jezeli nie posluchalo mnie
natychmiast, za pierwszym razem, gdy je poprosilem normalnym tonem, by cos dla
mnie zrobilo, mam obowiazek wziecia rozgi i skorygowania go (milosc tego
wymaga). To zaboli wystarczajaco, by dziecko nie chcialo, aby sie to
powtorzylo.
Milosc zaplaci te cene
Samolubna milosc chce latwiejszej drogi. Moge przez egoistyczne
uczucie w stosunku do mego dziecka oszczedzic sobie bolu i nie patrzec,
jak znosi cierpienie i zniechecenie, a nastepnie wyslac je w swiat
nieprzygotowane na naturalne cierpienia, ktore niesie ze soba zycie. Ale milosc
dajaca z siebie wie, ze posluszenstwo wymaga wyrzeczen i bolu. Bog pokazuje
Swoja szczegolna milosc Swoim synom, ktorych cwiczy przez cierpienia. "Albowiem
kogo Pan miluje, tego karze, a smaga kazdego, ktorego za syna przyjmuje.
Jesli znosicie karanie, Bog sie wam ofiaruje jako synom." (HEB
12:6-7). Swa mysl wyraza jeszcze mocniej mowiac, ze jezeli Bog nas nie smaga wtedy
jestesmy "bekartami, a nie synami."
Bol, ktory rozga sprawia cialu uwalnia charakter od bolu, ktory
cierpialby pozniej w zyciu z powodu egoizmu. "Zlemu sa lekarstwem sinosci
ran, i razy przenikajace do wnetrznosci zywota jego." (PRZYP 20:30).
"Znam Panie, Iz sprawiedliwe sa sady twoje, a izes mie slusznie utrapil."
(PS 119:75).
"Jest mi to ku dobremu, zem byl utrapiony, abym sie nauczyl ustaw twoich."
(PS 119:71).
"Pierwej nizem sie byl unizyl, bladzilem; ale teraz wyroku twego przestrzegam." (PS 119:67).
Dziecko, ktore nigdy nie bylo trenowane, by poddac sie woli
kogos innego, bedzie wymagalo smagania, gdy bedzie roslo, jezeli kiedykolwiek
bedzie mialo dojrzec w Chrystusie. Bog w swojej lasce bedzie to dziecko
smagal, ale po latach samowoli i dogadzania sobie… przez jakie cierpienia?
"Dobrze jest mezowi nosic jarzmo od dziecinstwa swego." (TRENY 3:27).
Uzycie rozgi przeciwko mojemu dziecku nie jest dla mnie mile,
lecz zaraz po skorygowaniu jego zachowania moge wziac je na kolana, pocieszyc
je i pocalowac, powiedziec mu, ze je kocham, ale musi byc posluszne.
Pan czyni to z nami, czyz nie? Ktoz z nas nie doznal tej surowej kary, by
nastepnie poznac ten slodki komfort, kiedy On nam mowi, "Czynie to, bo cie
kocham."
"Pojdzcie, a nawrocmy sie do Pana bo On porwal, a uzdrowi nas;
uderzyl, i zawiaze rany nasze." (OZEASZ 6:1).
Rozga milosci uwolni od wrogosci
To jest blogoslawienstwo rozgi. Kiedy jej uzylismy, by ukarac
dziecko, mozemy calkowicie zapomniec o incydencie, a stosunki pomiedzy
rodzicami a dzieckiem beda odnowione. Ale jezeli ciagle gderamy i lajamy,
bedzie to wymagalo wciaz wrogiego nastawienia, bo dziecko nie zostalo
ukarane.
Kiedy rozga uzywana jest konsekwentnie za najmniejsze
nieposluszenstwo, nigdy nie jest kojarzona ze zloscia, niezadowoleniem lub
odrzuceniem, poniewaz rodzic nigdy nie jest doprowadzony do tego punktu.
Niewazna jest natura i okolicznosci przekroczenia, kara jest zawsze ta sama,
poniewaz czynienie zla pochodzi zawsze z nieposluszenstwa. To jest rozga
kary, ktora przynosi nadzieje, a nie rozga zemsty i sadu.
Wkrotce dzieci zrozumieja, ze rozga nasycona jest nasza miloscia
i otrzymuja ja jako rozge treningu a nie kary. Przedstawie to na bardzo
typowym przykladzie. Poniewaz bylem zajety przy sniadaniu poprosilem
moja corke, by zalozyla skarpetki i buty. Jestem pewien, ze chciala byc
posluszna, ale poniewaz byla zajeta zabawa, zapomniala o tym. Wiec powiedzialem
jej, zeby poszla i polozyla sie na stolku, poniewaz za to, ze sie mnie nie
posluchala musi byc ukarana. Bylem zajety w kuchni i nie poszedlem zrobic
tego natychmiast, co nie bylo dobre. Kiedy poszedlem do niej, lezala
caly czas na tym stolku czekajac na kare, spiewajac i hustajac nogami.
Czekala w calkowitym odprezeniu. Akceptowala razy jako nieunikniony
rezultat nieposluszenstwa. Kazde z naszych czworga dzieci przyjmuje razy
pogodnie, poniewaz zdaje sobie sprawe, ze trenujemy je bo je kochamy. A
potem, jakze wolni jestesmy by pokazac im nasze uczucia!
Czy kazde dziecko jest inne?
Czesto slyszymy komentarz, "Ale kazde dziecko jest inne i roznie
powinno sie z nimi postepowac." Zgadzamy sie, ze kazde dziecko jest inne.
Taka roznorodnosc osobowosci i temperamentu, jak w naszej czworce,
trudno gdzie indziej znalezc. Ale one maja jedna wspolna ceche… urodzily
sie z natura koncentrowania sie na sobie. I kazde wymaga rozgi, by
przyprowadzic je na miejsce uleglosci. Nigdzie w Pismie Pan nie nadaje jakosci swoim
przykazaniom w zaleznosci od osobowosci.
Pozwol mi podzielic sie dwoma osobistymi spostrzezeniami na ten
temat:
Nasz najmlodszy chlopiec ma temperament klasy "A". Stalo sie to
dla nas jasne na dlugo przed tym, zanim zaczal chodzic. Jeszcze w
czasie, gdy nie umial dobrze chodzic, kiedy sprzeciwialismy sie jego woli mowiac
mu "Nie", nie potrafil posluchac od razu. Zamiast tego rzucal sie na
podloge, kopiac i krzyczac. Najpierw podchodzilem do niego, podnosilem go i
mowilem, "Nie, nie" i sadzalem na kolanach, by go uciszyc. Zauwazylem jednak,
ze uspokoilem tym sytuacje tylko na chwile, nie trenowalem go, by zyl
niekoncentrujac sie na sobie.
Nastepnym razem, gdy byl niezadowolony slyszac "Nie" rzucil sie
i zaczal krzyczec; uderzylem go po nogach. Potem usiadlem na krzesle,
posadzilem go na moich kolanach, uciszylem go, ukochalem i pocieszylem. On
znow doszedl do miejsca gdzie, gdy jak zwykle w momencie sprzeciwienia sie jego
woli rzucilby sie i zaczalby krzyczec, ale w trakcie zdal sobie z
tego sprawe i sie poprawil. Zanim zdazylem podejsc do niego z rozga byl juz na
nogach, spacerujac sobie i zajmujac sie czyms innym, poniewaz myslal, ze
wszystko jest w porzadku. Oczywiscie dostal razy, poniewaz musial sie
nauczyc akceptowania mojej woli natychmiast. Musial nauczyc sie
pokonywania zlosci.
Czy ten trening zlamie jego ducha? Nie. Jedynie samowole, ta
wole, ktora jest calkowicie skon-centrowana na sobie. Ta czesc wymaga wiary.
Wierze, ze jezeli bede Bogu w tym posluszny, On nauczy naszego syna, by
poddawal swoja wole kochajacemu autorytetowi i w pelni rozwinie jego osobowosc.
W rzeczywistosci dyscyplinowany duch jest wolny, by w pelni mogl
kwitnac, gdyz nie jest tlumiony przez okolicznosci. Tylko podcinane winnice
obfituja i przynosza owoce.
Dla kontrastu nasz starszy syn jest niezwykle wrazliwy i
uczuciowy. Byl taki od niemowlectwa. Zalalby sie lzami przy najmniejszej prowokacji.
Lzy przychodzily w kazdej sytuacji, radosnej czy smutnej. Kiedy byl
maly zalewal sie lzami, gdy kazalismy mu zrobic cos, czego nie chcial.
Powstrzymywalismy sie od karania go, tlumaczac go nadwrazliwoscia.
Sytuacja zmieniala sie na gorsze, bo on uciekal sie do lez za
kazdym razem, gdy nie chcial posluchac. Okazywal tez przez ten czas brak
pewnosci siebie. Wierze, ze nie robil tego swiadomie, i ze my w
pewnym sensie trenowalismy go w uciekanie w emocje. Martwilismy sie, ze uzycie
rozgi na nim jeszcze tylko poglebi ten problem.
Pan zaczal nam pokazywac, ze nie bylismy posluszni Jego Slowu i
w rezultacie nie ufalismy Mu. Ostatecznie pewnej nocy podczas modlitwy tato
poprosil go o zrobienie czegos, czego nie chcial i rezultatem byly, jak
zwykle… lzy.
Probowalismy go pocieszyc i przypodchlebic sie mu, ale to tylko
przynioslo wiecej lez. Tej nocy poszedl do lozka nie bedac doprowadzonym do
posluszenstwa.
Kiedy tak siedzielismy i rozmawialismy o tym, uroslo w nas
przekonanie, ze to my nie bylismy posluszni i ze natychmiast musimy to zmienic
dla dobra naszego syna. Wiec tata poszedl i kazal mu wstac z lozka. Wzial
go na kolana i powiedzial mu, ze nie mielismy spokoju po tym, co sie stalo.
Wyznalismy naszemu synowi, ze nie bylismy posluszni w stosunku do Pana,
ktory chcial, bysmy byli pewni, ze nasz syn jest nam posluszny. Tato
powiedzial mu, ze powinien go ukarac. Wiec dal mu klapsa, potem trzymal go w
ramionach i pocieszal, kazal mu zrobic to, o co go prosil za pierwszym
razem. Wtedy pozwolil mu pojsc do lozka. Wiemy, ze nasz syn zasnal tej nocy
majac wieksza pewnosc w ojcowska milosc. Zaczal widziec nasze posluszenstwo i
to spowodowalo, ze sie uspokoil. Potrzebowal widziec, ze my
powiedzielismy "tak" Bogu przyjmujac na siebie odpowiedzialnosc karania jego
nieposluszenstwa. My rowniez mozemy byc spokojni majac ta
pewnosc, ze Bog jest wierny i chce nas oczyscic. "…Wierny jest Bog i
sprawiedliwy… i oczyscil nas." (1 JAN 1:9).
To byl prawdziwy punkt zwrotny dla naszego syna i dla nas.
Pozniej Pan dal nam laske, by "nasza dusza nie oszczedzala na jego placzu" i by
rozga byla uzyta zawsze w przypadku nieposluszenstwa. On stal sie
pewniejszy, bardziej ulozony i zaczal uczyc sie zyc ponad swoimi emocjami. Jego
temperament jest ciagle taki sam i jest tak wrazliwy jak wczesniej, tyle tylko,
iz uczy sie, ze sa rzeczy wazniejsze niz emocje. Wczesniej ocenial wszystko
na podstawie uczuc. Wrazliwosc przy wlasciwym sadzie jest dobra rzecza. Kiedy
oduczyl sie, by nie byc kontrolowanym przez emocje, zaczal bardziej
interesowac sie innymi i mniej skupiac sie na sobie. Czesto myslalem, jak
niepewny siebie bylby dzisiaj, jezeli z jego tendencjami do bycia nadwrazliwym,
nadal wychodzilibysmy na przeciw temu w naszym braku wiary i jego
lzach. Teraz ta wrazliwosc jest darem pozytywnego tworzenia i korzyscia dla nas.
Ten wieczor przyniosl tez inny zwrotny punkt w zyciu naszego
syna. Zaczal otwierac swe serce do Boga w inny, nowy sposob. To bylo tak
jakby w pewnej sferze swojego serca mial cos, co go powstrzy
mywalo i w momencie, gdy sie tego pozbyl, stal sie wolnym. Jego
modlitwy zaczely byc bardziej realne. Stal sie bardziej obecny i
zainteresowany rodzinnymi modlitwami, i od tamtej pory nigdy nie widzialem w
nim nic innego, jak cieplo i milosc w stosunku do Pana.
Bog nas cwiczy
Czy nasze relacje z dziecmi nie powinny odpowiadac relacji, jaka
nasz Niebianski Ojciec ma z nami? On jest naszym Panem, a my w tym
punkcie ich zycia jestesmy panami naszych dzieci. To nakazuje mi, by moja
odpowiedzialnosc dzialala z taka sama pelna milosci zasada, z
jaka moj Niebianski Ojciec postepuje wzgledem mnie.
Bog trenuje mnie jako Swoje dziecko tak, jak ja trenuje moje
dzieci. Jego trening uczy mnie byc bardziej wrazliwym na to, co naprawde jest
dobre dla mojego dziecka. Tyrania nie ma miejsca w treningu. Kiedy moj
Ojciec mnie karze, jest to dzialanie wplywajace na moja korzysc, i nie ma
nic wspolnego ze zloscia czy odrzuceniem. "Ktoby im to dal, zeby serce ich
bylo takie, aby sie mnie bali, i strzegli wszystkich przykazan moich po
wszystkie dni, aby sie im dobrze dzialo i synom ich na wieki!" (5 MOJ 5:29).
"Albowiem oni (ziemscy ojcowie) na malo dni, jako sie im zdalo nas karali; ale
ten ku pozytkowi naszemu na to, abysmy byli uczestnikami swietobliwosci
jego." (HEB 12:10).
Aby to zilustrowac przypuscmy, ze moj syn grubiansko odezwal sie
do mnie (lub do swego brata). Moim naturalnym odruchem bylaby obraza i
odpowiedz w tym samym grubianskim tonie przez besztanie i lajanie. Ale
milosc do dziecka i posluszenstwo do Boga wymaga, bym wzial rozge i karal
cierpliwie, wzial dziecko na kolana i z miloscia uczyl je, ze ma zawsze mowic w
kochajacy sposob. To jest dzialanie milosci dla dobra dziecka.
Moje dziecko znowu chce czegos, co moze nie byc dobre dla niego.
Danie mu czego pragnie jest dla mnie poblazaniem samemu sobie. Dla dobra
dziecka musze poswiecic czas i trudzic sie trenowaniem go aby przyjmowal
rozczarowania z postawa akceptacji, ufnoscia w milosc rodzicow i
w to, ze oni podejmuja decyzje, ktore sa dla niego najlepsze. Dzieki temu
nauczy sie ufac woli Boga, jako najlepszej dla niego. Jezeli jestesmy
wierni w trenowaniu go, by poddal swa wole w posluszenstwie do naszej,
wierze (i widzialem to) ze w miare wzrastania, dziecko przeniesie ta
uleglosc w stosunku do Chrystusa. Lecz jezeli zlekcewazy sobie nasze slowo,
zlekcewazy takze Jego Slowo.
Niekonsekwentne uzycie rozgi jest kara, nie cwiczeniem
Bycie konsekwentnym jest bardzo wazne. Coz moze byc bardziej
frustrujace dla dziecka anizeli to, ze nigdy nie wie, czego moze od nas
oczekiwac. To nasza rodzicielska niekonsekwencja prowokuje i zniecheca nasze dzieci.
Jednego dnia jestesmy grozni i mowimy "Nie", a nastepnego dnia to juz
nas tak nie obchodzi i cos innego zajmuje nasza uwage, i aby oszczedzic
sobie samym klopotu pozwalamy im robic to, co chca lub przeoczamy "male"
nieposluszenstwa. Kiedy poslugujemy sie rozga w ten sposob,
staje sie ona narzedziem kary, a nie treningu. Brutalnoscia jest traktowanie
dziecka w zaleznosci od naszych humorow. Wierze, ze ten rodzaj terroryzmu
wzmacnia tylko ich niechec do autorytetu. Sa prowokowane do zlosci, staja
sie zniechecone i zbuntowane. "Ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu
dzieci waszych, aby serca nie tracily" (KOL 3:21). My jako rodzice
musimy sie tego sluchac, aby za kazdym razem kiedy mowimy, byla to korekta a nie
kara.
Ale to wymaga pilnosci. Dlatego wlasnie nie mozemy wykonac tego
nasza wlasna sila albo sila jakiejkolwiek innej motywacji anizeli
posluszenstwa do Chrystusa. Chec, by miec mile, dobrze wychowane dziecko nie
wystarczy. Na przyklad jednego dnia wykazuje wiele inicjatywy, nie mam zadnych
rozterek.
Wlasnie powiedzialem mojemu dziecku "przyjdz tutaj". Latwo jest
w tym momencie zatrzymac sie na tym co robie, by trenowac je jezeli
nie poslucha.
Ale nastepnego dnia moge siedziec wygodnie w fotelu tulac
niemowle i poprosic "Przyjdz tutaj, prosze". Jezeli sie nie poslucha, motyw
by miec mile dobrze wychowane dziecko nie jest wystarczajacy. O wiele
latwiej jest powiedziec to troche ostrzej. Ale w ten sposob ucze swoje
dziecko, by wiedzialo, ze za pierwszym razem nie mialem tego samego na
mysli. Nie, to w Jego lasce moge powiedziec, "Panie, nakazales mi trenowac moje
dzieci. Jezeli bede siedzial w tym fotelu bede nieposluszny Tobie.
Prosze Cie pomoz mi byc Tobie poslusznym w trenowaniu mojego dziecka w
posluszenstwie." On wtedy daje laske, by wstac z fotela, polozyc dziecko, wziac
rozge, uzyc jej cierpliwie, wziac je potem na kolana i pocieszyc. "Ale ten, kto
je kocha jest pilny w dyscyplinowaniu go." Tylko Chrystus daje nam ta
pilnosc, jakiej potrzebujemy. Cialo nie jest zdolne wyprodukowac prace w
wierze.
To jest akt wiary
Wielu ludzi mowilo, "Probowalem dac klapsa, ale bylo jeszcze
gorzej. To nie dziala." Proby oparte na zalozeniu "sprobuje" nie dzialaja.
Bozym przykazaniem jest abysmy trenowali nasze dzieci rozga milosci.
To jest krok wiary, ktory wykonujemy, aby sie spelnila Jego obietnica i
wykonala w nas Jego wola, umocniona przez Jego wlasne zycie, ktore jest w nas.
Wiara nie podda sie, poniewaz jej podstawa jest Chrystus i Jego Slowo… a
nie my czy jakies 'wypracowane’ zasady. Kiedy nasze pierwsze dziecko bylo
male i zaczelo pokazywac egoizm, trudno bylo nam je trenowac za pomoca
rozgi. Nie mielismy pojecia jakie beda tego rezultaty. Ale Bog nam jasno
pokazal bysmy Mu zaufali i byli mu posluszni. Wielu zyczliwych chrzescijan
(niektorzy z nich to prowadzacy) probowalo zniechecic nas do uzywania rozgi
mowiac, ze Pismo nie uzywa slowa "rozga" w doslowny sposob. Mowili, ze sa
inne sposoby dyscypliny… "slowa moga byc rozga". (Coz moze byc bardziej
okrutnego anizeli bicie dziecka slowami.) Ich rady byly rozumowe i
zwodzace.
Powiedziano nam, ze nasza corka moze wzrastac ze "wszystkimi
rodzajami problemow psychologicznych."
Bog dal nam laske do dzialania i wiary w to, ze Jego Slowo jest
prawdziwe.
Nasza corka wkrotce bedzie nastolatka i mozemy powiedziec,
"Droga Boza jest doskonala, wyrok Panski nader czysty (R.S.V. mowi, "dowodzi
prawdy"):
tarcza jest wszystkim, ktorzy w Nim ufaja." (2 SAM 22:31). Ona
jest stala pomoca i we wszystkim sprawia nam radosc. Wychodzi do innych i
interesuje sie innymi. A najwazniejsze, ze kocha Chrystusa i Jego Slowo i
jej duchowy wzrost jest tak oczywisty, jak jej rozwoj fizyczny.
Wielkie rzeczy maja male poczatki i z wieloma tak zwanymi
zachowaniami "nastolatkow" rozprawialismy sie w wieku lat dziesieciu lub
jedenastu. A co najwazniejsze, ustalone sa podstawy jej wlasnej relacji z nami.
Ciagle ja trenujemy, nic sie nie zmienilo. Choc bardzo rzadko, jednak
rozga ciagle jest kochajacym instrumentem do trenowania i ona zgadza sie na
to tak chetnie, jak to robila majac dwa latka.
Oczywiscie przyjdzie czas dla niej, kiedy rozge odlozy sie na
bok, a Bog bedzie kontynuowal trening uzywajac Swojej kochajacej rozgi…
ale to jeszcze nie teraz. Szczegolnie w tych zmieniajacych sie, obfitujacych w
emocje czasach bycia nastolatka, ten blogoslawiony instrument
bardziej niz kiedykolwiek indziej trenuje, by uwolnic ja i nas od wszelkiej
wrogosci w stosunku do siebie. A z jej sercem tak wrazliwym dla Pana, rozga
jezeli uzyta, przynosi natychmiastowa pokute i slodkie wyznanie.
Nastepnie nasz Pan prowadzi ja i nas rodzicow do wzajemnego zrozumienia i
zaakceptowania decyzji, ktora musimy podjac wspolnie.
Wolnosc do wzrastania
Kiedy wytrenowalismy dziecko w posluszenstwie, mozemy wkroczyc
na wiele cudownych terenow zycia i razem wzrastac. Teraz jestesmy zdolni
cieszyc sie nim i budowac jego zrozumienie nie bedac powstrzymywanymi przez
antagonizm. Wszyscy mozemy cieszyc sie domem pelnym humoru i
nieograniczonych zabaw.
Widzimy, ze stanowi ono cenna wartosc dla Boga jako osoba, a my
pomagamy mu odkrywac i rozwijac jego dary oraz rosnac w swiadomosci, ze Bog
ma szczegolny plan dla niego. W naszych relacjach jest cudowna
wolnosc, ktora pozwala nam razem wzrastac duchowo. Mozemy zyc uczciwie i
otwarcie przed nim, nie jako nieomylni, ale jako przyklady zaleznosci od
Chrystusa. "A ustawicznie bede chodzil na przestrzenstwie, bom sie dopytal
rozkazan twoich." (PS 119:45).
Cwicz by szukaly bezposredniego kierownictwa Bozego
Ekscytacja odkryciem, ze mozna slyszec Boga mowiacego przez
Swoje Slowo zaczyna sie bardzo wczesnie. Nasz rodzinny czas modlitwy, gdy
zbieralismy sie dookola stolu i tato czytal Biblie, a my jako rodzina
rozmawialismy na ten temat, byl zrodlem wzrostu i sily dla nas. Ale gdy nasze
dzieci zaczely dorastac stalo sie coraz wazniejszym, by otrzymywaly
kierownictwo i pomoc bezposrednio od Pana. Dlatego potrzebuja szczegolnego czasu
treningu w karmieniu sie Bozym Slowem. Ucza sie studiowac Jego Slowo w ich
indywidualnym, cichym czasie.
Otrzymalismy ogromne blogoslawienstwo jako rodzice, gdy tato ze
starszym synem dwa poranki w tygodniu, przed pojsciem do pracy i szkoly,
rozmawial o Pismach, ktore ostatnio studiowali. Majac cala uwage ojca, nasz
syn mogl rozmawiac o wszystkim co mial na sercu . Ze swoim tata mogl
wyniesc na swiatlo Pisma i stawic czola swoim watpliwosciom i pytaniom.
Nasza starsza corka i ja otrzymalysmy takie same
blogoslawienstwo, gdy razem rano rozmawialysmy o naszych studiach biblijnych i wszystkich
nowych doswiadczeniach, ktore przynosi szkola wyzsza i stawanie sie
mloda kobieta.
Te dni z naszymi dziecmi sa cudowne i ekscytujace. Trening jest
bardzo czesto bolesny i niemily i wymaga ciaglego poswiecenia. Ale
nagroda jest wspaniala! "A wszelkie karanie, gdy przytomne jest, nie zda sie
byc wesole, ale smutne; lecz potem owoc sprawiedliwosci spokojny przynosi
tym, ktorzy sa przez nie wycwiczeni." (HEB 12:11).
Slowa zachety
Byl taki czas w moim zyciu, gdy czulam sie calkowicie
zniechecona i pokonana
przez dzieci, myslalam ze nie ma nadziei, jest za pozno.
Stracilam tak
wiele, ze nie da sie tego odzyskac.
Przeszlismy przez niszczace dusze doswiadczenie dotyczace naszej
najmlodszej corki, kiedy miala trzy latka. Nie bylismy posluszni Panu w
trenowaniu jej.
To juz bylo bardzo zaawansowane, nie wiem dokladnie, jak to
wytlumaczyc, jak tylko tak, ze polegalismy na samych sobie i wlasnym
rozumowaniu… w wielu przypadkach wyjasnialismy sobie rozumowo, ze nie musimy jej
uderzyc.
Obawialismy sie tego. Trenowalismy ja tylko tak, by utrzymac
porzadek, ale nie po to, aby byla prawdziwie posluszna. Pozwolilismy
utwierdzic jej subtelna kontrole nad nami przez postawe niepoddanej woli.
Mielismy liste pelna wymowek dlaczego nie jestesmy Panu w tym posluszni, ale
Pan w Swojej lasce nie dawal nam spokoju. On doprowadzal nas do coraz to
wiekszego przekonania o tym, az bylismy kompletnie nieszczesliwi.
Ciagle mowilam Bogu, "Nie potrafie, po prostu nie potrafie tego
zrobic." A On odpowiedal, "Ja wiem, ze nie potrafisz, oczywiscie, nigdy bys
nie potrafila" Mowilam, "Nie moge" i ciagle sie zmagalam i
probowalam. Ostatecznie spedzilam doslownie cala noc we lzach mowiac Panu,
ze jestem na granicy samej siebie i ze jezeli chce, by moje dzieci byly
trenowane, sam musi to zrobic.
Nastepnego poranka po nieprzespanej nocy, przy pierwszej okazji
wzialam rozge i powiedzialam, "Dobrze Panie, Ty to zrob". I On to
zrobil. Poniewaz do tej pory trenowalam moja corke, by nie byla wrazliwa na moj
glos, musialam od nowa trenowac ja, by mnie sluchala. Mowilam raz i
nastepny raz uzywalam rozgi. Za kazdym razem, gdy siedziala na moich kolanach
a ja ukochalam ja i pocieszalam, powtarzalam slowa, "Sluchaj sie
mojego glosu i badz posluszna."
Tego dnia w porze obiadu, po wielu sytuacjach, ktore skonczyly
sie kara, ona usiadla do jedzenia, sklonila swa glowe do modlitwy, by
podziekowac za posilek. Wczesniej czesto modlila sie, "Panie, ucz mnie jak byc
posluszna." Ale dzisiaj modlila sie inaczej, "Panie Jezu, dziekuje ci za to,
ze bede posluszna." Podkreslila "wole" jakby mowila, "Dziekuje Ci,
Panie, ze moja mama ostatecznie jest w dobrej formie i ja nie musze juz wiecej
podejmowac wszystkich tych decyzji. Ciesze sie, bo nie wiedzialam jak to
robic."
W tych dniach nastapila piekna przemiana. Byla jak zywa iskra,
zaczela wykazywac zainteresowanie innymi, zaczela zyc nie koncentrujac
sie wiecej tylko na sobie. Stala sie niewyrazalna przyjemnoscia dla
rodzicow i rodzenstwa.
Nasz Pan Jezus Chrystus obiecal, ze to Jego zycie we mnie bedzie
wykonywalo Jego przykazania. Ja nie moge tego zrobic. Ale Chrystus we mnie
moze. On powiedzial mi czego ode mnie oczekuje w zwiazku z wychowywaniem
naszych dzieci. Powiedzial mi jak chce by to bylo wykonane. I w swojej
nieskonczonej lasce On wkroczyl w moje zycie i powiedzial, "Ja to zrobie w
tobie."
Bog spotyka nas dokladnie tam, gdzie jestesmy. Jezeli te zasady
sa dla ciebie nowe i masz juz dzieci, ktorych nie trenowales, wiedz, ze
Bog bedzie bardzo laskawy, by pomoc. Jeszcze nie jest za pozno. W Jego mocy
mozesz zaczac byc mu posluszny w tym co On tobie objawil. Twoje dzieci
wkrotce sie tego naucza, bo je kochasz i trenujesz w posluszenstwie. Wykonaj
krok w wierze a zobaczysz, jak Bog wykonuje Swoja prace w tobie… i w
nich.
Referencje Biblijne:
1 MOJ 18:19; PS 32:8,9; PRZYP 22:6; 1 SAM 1:27; 1 SAM 2:12; 1
SAM 2:23, 24;
1 SAM 3:13; 1 SAM 2:29; PRZYP 22:15; PRZYP 13:24; PRZYP
23:13,14; PRZYP
29:15,17; PRZYP 19:18; HEB 12:6,7; PRZYP 20:30; PS 119:75; PS
119:71; PS
119:67; TRENY 3:27; OZEASZ 6:1; 5 MOJ 5:29; HEB 12:10; KOL 3:21;
2 SAM
22:31; PS 119:45; HEB 12:11; 1 JAN 1:9.
Zrodlo: Pan i Pani Al Fabrizio, c/o Alegria Press, P.O.Box 183,
Palo Alto,
Kalifornia 94302, USA.
Chrzescijanin, antysemita (wedlug niektórych definicji, bo sam sie za takowego nie uwazam, zycze zarówno Zydom jak i zydom jak najlepiej, czyli przede wszystkim nawrócenia), homofob, patriota, czlowiek szczesliwy