Bez kategorii
Like

O przyczynach rosnących cen żywności i robociźnie – substytucie wszystkiego

16/06/2011
404 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Doomerstwo peak oilowo-żywnościowe się szerzy, zarówno tutaj (w komentarzach) jak i na zaprzyjaźnionych blogach, jak np. kolegi Adama Dudy.

0


Otóż nic złego się (na dłuższą metę) z wyżywieniem ludzkości się nie stanie, ludność świata nie zacznie masowo ginąc z głodu z powodu powolnego zwiększania się populacji ludzkiej, w każdym razie nie dużo bardziej niż ginie ona teraz.

W przypadku “nagłego głodu” jakich w przeszłości było wiele, można zarżnąć zwierzęta np. konie, świnie, krowy a ich dotychczasową paszę przerobić na jedzenie dla ludzi. Na żywność przy udziale współczesnego przemysłu żywnościowego da się przetworzyć prawie wszystko. Siostra, która z wykształcenia jest technologiem chemicznym powiedziała mi kiedyś, że można z ropy naftowej uzyskiwać nawet aminokwasy – nie jest to jednak jeszcze ekonomiczne opłacalne źródło wyżywienia. Produkty łąk można w razie czego również spożywać bezpośrednio – lucernę zamiast na siano dla zwierząt czy też do bezpośredniego spasania przez zwierzęta można zebrać gdy jest bardzo młoda i dać ją ludziom do jedzenia. Ponoć to najwydajniejsze źródło białka dla ludzi jakie można pozyskać z ha ziemi w naszym klimacie. O tych kwestiach już wcześniej pisałem, nie chcę się zbytnio powtarzać, by zbyt szybko nie zmęczyć Czytelników zostawię powtarzanie na stare lata, gdy przychodzić mi to będzie całkiem niezamierzenie, z naturalnym dla podeszłego wieku wdziękiem…

W dobie Peak Oil świat Zachodni i Polska boryka się z coraz większym problemem wyżywienia rosnącej populacji ludzi.

Na dowód potęgi przemysłu technologiczno-spożywczego oraz tego, że nie są to tylko moje majaki podam, że jeszcze 60 lat temu nieprzetworzone białko sojowe używane było do nabłyszczania papieru i gaszenia pożarów, dzisiaj robi się z tego “kotlety”. Dlaczego więc by nie można skarmić ludzi poekstrakcyjną mączką rzepakową a.k.a. “kotletami rzepakowymi” (po odpowiedniej obróbce w celu pozbycia się substancji antyżwywieniowych) – czyli czymś co dzisiaj jest produktem ubocznym produkcji oleju rzepakowego (Informacja dla wegetarian “etycznych” – wytłoki powstałe podczas produkcji oleju rzepakowego są dawane zwierzętom jako wysokobiałkowa pasza. Spożywając olej rzepakowy przyczyniamy się zatem do obniżania kosztów produkcji zwierzęcej,  w żadnym wypadku świadomy weganin nie powinien tego oleju spożywać.) ?

Wracając do doomerstwa…

Kolega Adam Duda uważa, że mamy do czynienia z bańką ludnościową, która polega na tym, że kraje rozwinięte (głównie USA) wysyłają do biedniejszych państw pomoc żywnościową o wielkości ponad 4 mln ton zboża.  Zadaje on pytanie ile ludzi umrze z głodu w Afryce gdy USA z powodów ekonomicznych nie będzie mogło sobie pozwolić na taką rozrzutność. W kontekście peak oil i wzrostu cen nawozów Adam uważa, że ilość ludzi, którą będzie mógł wyżywić świat jeśli będziemy musieli cofnąć się “do koni” to 2 mld. Mocno się z tym poglądem nie zgadzam.

Jacek Kobus już o tym wcześniej pisał, że ludność współczesnego obszaru Polski spokojnie była w stanie się wyżywić 100 lat temu bez używania nawozów sztucznych, ropy naftowej czy maszyn (przy mniej więcej podobnej populacji). Sam Adam przyznaje, że potencjalnych robotników (czy może pracowników rolnych) to w Afryce nie brakuje pisząc(wytłuszczenie moje – W.M.):

USA z ponad 4 milionami ton zboża przetransferowanymi rocznie. Niestety pomoc przekazywana w dobrej wierze, będąca dawaniem ryby a nie wędki jest praktycznie zawsze przeciw skuteczna. Jeżeli prawdą jest, że w języku masajskim nie ma słowa „jutro”, a ulubionym zajęciem mężczyzn jest stanie na jednej nodze przez cały dzień i przesuwanie się razem z przesuwaniem się cienia drzewa, to nie za bardzo widzę sens w przekazywaniu im żywności.

A że nie chce im się pracować? No cóż kwestia priorytetów – widać Masajowie “nie kupują” naszego zachodniego stylu życia, zadowalają się zaspokajaniem tylko podstawowych potrzeb. Jak wynika z opisu pracować nie muszą, gdyż na ich wyżywienie pracują biali, mogą zająć się przyjemniejszymi rzeczami, sądząc zaś po ilości dzieci, które posiadają czynią to skutecznie. Warto podkreślić, że postępują oni całkowicie racjonalnie – unikają zbędnej pracy. W całej sytuacji ważne jest jednak to, że są wolne zasoby siły roboczej – jakby coś niepokojącego się stało, to panowie zaczęli by pracować (lub zmotywowali by swe kobiety do podwójnie wytężonej pracy!).

Sposobów w jaki praca ludzka może zastąpić energię z ropy naftowej jest mnóstwo, na łamach Agepo były one już wielokrotnie poruszane. Łączy je w sumie jedno – zwykle nie są one aż tak przyjemne i wydajne jak siedzenie w wygodnym, klimatyzowanym traktorze…

Faktem jest, że światowe zasoby zbóż wyrażone w dniach spadają. Nie jest to jednak dowód na czekająca nas blisko zagładę, a zmieniającą się rzeczywistość ekonomiczno-polityczna (co swoją drogą może oznaczać to samo!). Kilka lat temu żywność stała się zbyt tania by przemysł agrochemiczny mógł swoje zarobić (a może chcieli zarobić po prostu jeszcze więcej?) więc wprowadzono obowiązek dolewania do benzyny etanolu (tworzonego m.in. z kukurydzy) oraz olei roślinnych do diesle’a (m.in. oleju rzepakowego czy w cieplejszych krajach palmowego). Wymagany prawnie procent domieszek paliw pochodzących ze źródeł zwanych przez biurokrację “odnawialnymi” cały czas rośnie, stąd i pewne nieprzyjemne dla zwykłych konsumentów a zabójcze dla nędzarzy zaburzenia na rynku zbierają coraz większe żniwo. Jeśli ktoś nie wierzy, że żywność w istocie jest tania (a może to paliwa kopalniane stają się drogie?) proszę sobie przypomnieć, że kilka sezonów temu bardziej opłacalne niż opalanie węglem było palenie w piecu zbożem…

Amerykańskie zasoby zbóż wyrażone w dniach. Światowe zasoby zbóż (wyrażone w dniach) są nieznacznie większe.

Oczywiście nie oznacza to, że jakaś większa katastrofa naturalna lub ich seria nie może spowodować (a wcześniej czy później spowoduje!) problemów z bieżącym zaopatrzeniem w żywność. Światowe rezerwy zbóż od kilku lat wykazują trend malejący. Nas – Polaków czy mieszkańców bogatszej części świata – dotyczyć to będzie raczej tylko pośrednio, co najwyżej mięso, jajka czy sery jeść będziemy 10 a nie 20 raz w tygodniu. Nędzarze nie mogą żywić się niżej w łańcuchu pokarmowym, oni już jedzą na dnie. Pocieszające dla nas jest, że prędzej z głodu umrą biedni mieszkańcy Afryki niż mający problemy z wyżywieniem (nadwagą i otyłością) Polacy czy nawet jeszcze bogatsi mieszkańcy Zachodu. W skrócie nasze problemy spowodowane są działalnością rządów, oczywiście dla osób znających założenia projektu Agepo nie będzie to żadna nowość…

0

Permakulturnik

Inaczej Zielony Karzel Reakcji. Na blogu pisze o Peak Oil, rolnictwie, diecie czlowieka i hodowli zwierzat ekologii stosowanej, ochronie srodowiska, permakulturze. Ostatni coraz czesciej równiez o relacjach damsko-meskich http://permakultura.n

72 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758