Są też przykłady heroicznego ocalania dziennikarskiej godności. Choćby Ewa Stankiewicz, bo czy ona nie mogłaby zostać pieszczoszką TVN po znakomitym dokumencie „Trzej kumple” (razem z Ewą Ferens). A ona biega po ulicy z kamerą i domaga się prawdy…
Godność dziennikarza? "Są przykłady wręcz heroicznego ocalania dziennikarskiej godności"
Czy w wypadku dziennikarzy można mówić o godności zawodu, czy to nie jest jakieś nadymanie się, gdy okoliczności pracy są mało dostojne?
Zastanowiła mnie rozmowa z Dariuszem Koźlenko na portalu SDP. Błażej Torański pyta pod koniec, co zrobić, żeby odzyskać godność w zawodzie? Na co p. Koźlenko odpowiada: – Nie mam pojęcia.
W takim razie chciałbym pospieszyć z odpowiedzią: – Po pierwsze trzeba chcieć. Po drugie wykazać kreatywność i elastyczność. Oraz nakreślić nieprzekraczalną granicę kompromisu. Tą granicą jest marnowanie talentu i kłamstwo w złej wierze. Tego robić nie wolno. Natomiast skłamanie od czasu do czasu w dobrej wierze nie szkodzi godności.
W dużo trudniejszych warunkach PRL byli dziennikarze, którzy potrafili zachować godność zawodową. Na przykład prezes honorowy SDP. Moim zdaniem ma obecnie odlot albo tylko osobisty powód innych poglądów niż moje. Stefan Bratkowski był w PRL bardzo twórczy, zasypując władze pomysłami naprawy systemu nieusuwalnego i nienaprawialnego. Bynajmniej nie marnował talentu, przynajmniej pobudzając mózgi czytelników do nadejścia lepszych czasów. Tak obronił godność zawodu, pozostając w głównym nurcie państwowych mediów, dopóki się dało. A co mamy powiedzieć o dziennikarzach podziemnych wydawnictw PRL już po stanie wojennym? Mieli jeszcze trudniej, ale ocalili godność.
Obecny prezes SDP odzyskuje godność zawodu, prowadząc własne Radio WNET, kiedy władze Polskiego Radia z nadania PO usunęły go z dyrekcji Trójki, mimo osiągnięć i talentu. A Krzysztof Skowroński to tylko jeden z wielu przykładów pracy w mediach niezależnych od rządu. Tu łatwiej ocalić godność zawodową, bo tu bliżej do rzeczywistości. Chyba, że uprawia się propagandę. To również się zdarza i nie przysparza chluby dziennikarzom, mimo że uważają się za niezależnych.
Są też przykłady wręcz heroicznego ocalania dziennikarskiej godności. Choćby Ewa Stankiewicz, bo czy ona nie mogłaby zostać pieszczoszką TVN po znakomitym dokumencie „Trzej kumple” (razem z Ewą Ferens) zrobionym za pieniądze tej stacji? Byłyby jakieś Telekamery i Wiktory, jakieś wywiady o niczym, czyli życiu w kolorowych pismach, salonowa sława i pieniądze. A ona biega po ulicy z kamerą i domaga się bardzo trudnej prawdy. Jednak nie robi tego dla godności, ale dlatego, że tak każe jej pasja. Godność jest bowiem produktem ubocznym umiłowania prawdy i talentu. Trzeba sobie jednak powiedzieć, że są rzeczy ważniejsze niż duże pieniądze.
Tymczasem pan Koźlenko jest dość przywiązany do pieniędzy i mówi, że często zmieniał redakcje dla lepszych stałych zarobków (wspomina też, że w nowych miejscach mógł robić ciekawe projekty, ale coś mi się wydaje, że w starych też mógłby). Były to więc redakcje mało warte, skoro nie stanowiły zwartej grupy walczącej o jakieś idee. Chyba dlatego łatwo je porzucał. Mówi, że nie zna freelancera, który byłby zadowolony, ale zna kilku, którym udało się przeżyć.
Otóż niżej podpisany ostatni raz pracował na etacie ponad dwadzieścia lat temu. Przeżył i jest zadowolony. Bo są rzeczy ważniejsze niż stabilizacja w stadzie.
Sposobem na ocalenie godności i zadowolenie z zawodu jest wyraźny światopogląd. Trzeba ujrzeć swe miejsce na wojnie światów, w zmaganiach cywilizacji, w walce ideologii. Wtedy wyrzeczenia nabierają wartości w imię wyższych racji. Wtedy również okaże się prawie niemożliwe przejście od dziennikarstwa do „public relations”, które ze swej natury są oportunistycznym kłamstwem. Dziennikarz z prawdziwego zdarzenia musi się czuć w pijarze jakby uprawiał nierząd uliczny.
Jednak mam wrażenie, że pan Koźlenko wie, jak ocalić godność zawodową. On to przecież robi, kiedy kilka razy czyta tekst przed wysłaniem i zawsze znajdzie coś do poprawienia. Kiedy wykłóca się w redakcji o przecinki w zdaniu. Kiedy odmawia pisania tekstów „sexy” o celebrytach i bredniach a woli o zapadłej wiosze, która stanęła na nogi o własnych siłach. I kiedy wyrzucony z pracy zakłada pismo kulturalne za pieniądze z odprawy. W ten sposób bierze udział w wojnie cywilizacji rozumu i głupoty. W taki sposób ocala godność zawodu, a tylko nie chce się chwalić. Niech więc przyjmie pochwałę od starszego kolegi.
PS. Tekst ukazał się na portalu www.sdp.pl
Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...