Jestem w trakcie lektury zbioru artykułów Andrzeja Nowaka, wydanych pod tytułem "Od Polski do postpolityki", w niej zaś znalazłem bardzo celny opis dzisiejszego społeczeństwa, innego jednak autora. Wychowano ją bez jedzenia mięsa – bez znajomości najnowszej historii Polski oraz sytuacji świata, bez wiedzy o genezie wszystkiego, co nas otacza – wobec tego, nie wiedząc, że mięso istnieje, nie może go podświadomie pragnąć. Pragnie za to strojów (zagranicznych), przygłupich radiowo-telewizyjnych piosenek , celebruje urlop i słońce (…) poza tym nic jej nie obchodzi. No i ten żargonik z telewizyjnych kabaretów: pseudodowcipny, nonszalancki, pusty. Polska Ludowa to wielka szkoła półinteligencji, nawet (a zwłaszcza) ci, co kończą wyższe uczelnie. Jak można się było zorientować tekst pochodzi z innych teoretycznie czasów, dotyczy wychowanej w […]
Wychowano ją bez jedzenia mięsa – bez znajomości najnowszej historii Polski oraz sytuacji świata, bez wiedzy o genezie wszystkiego, co nas otacza – wobec tego, nie wiedząc, że mięso istnieje, nie może go podświadomie pragnąć. Pragnie za to strojów (zagranicznych), przygłupich radiowo-telewizyjnych piosenek , celebruje urlop i słońce (…) poza tym nic jej nie obchodzi. No i ten żargonik z telewizyjnych kabaretów: pseudodowcipny, nonszalancki, pusty. Polska Ludowa to wielka szkoła półinteligencji, nawet (a zwłaszcza) ci, co kończą wyższe uczelnie. Jak można się było zorientować tekst pochodzi z innych teoretycznie czasów, dotyczy wychowanej w PRL młodzieży a napisany został przez Stefana Kisielewskiego. Nie pociesza zbytnio, że po zamianie Polski Ludowej na Trzecią Rzeczpospolitą, a piosenek przygłupich na jeszcze głupsze obraz ten zostaje przerażająco aktualny. Cóż, pokolenie, które w 2007 roku na telewizyjny apel rzuciło się "zmieniać kraj" to przecież wychowankowie tej właśnie półinteligencji, o której pisał Kisiel. A że wychowane zostało w atmosferze intelektualnego kazirodztwa stało się już raczej ćwierć- niż półinteligencją.
Na spotkaniu zorganizowanym przez Solidarnych 2010 Rafał Ziemkiewicz mówił, ze trochę inne wartości zaczyna wyznawać dzisiejsza młodzież. Tu znów nie chcę wpadać w optymizm, którego jakoś nie podzielam, niemniej, kontynuując wątek z poprzedniego wpisu, mogę przywołać tłumaczenia RAZ-a. Ziemkiewicz twierdzi bowiem, że dla ludzi wchodzących dziś w dorosłość i w rynek (w sumie w dzisiejszych czasach to prawie to samo) nie starczy już owoców opartego na fałszywych przesłankach i toksycznych kredytach polskiego "cudu gospodarczego". Nowak pisał zaś, ze trudno ludzi czarować wciąż – co pomagało w tresurze kolejnej generacji – Europą, bo przecież już jesteśmy w Unii i straszenie "że nie zasłużymy" nie zadziała. Cóż, pisał to zaraz po wygranej PiS, gdy jeszcze nie łatwo było przewidzieć, ze uda się wykreować inne argumenty, zaś nasza odmiana "przemocy symbolicznej" jakoś sobie poradzi. Potem przyszedł rok 2007, a jeszcze później – 2010.
Być może coś się jednak faktycznie zmieni, w związku z załamaniem się narracji już nie odwołującej się do rozmaitych fałszywych etosów, mitów i wtłaczanych ludziom kompleksów, a raczej do gospodarki. Chyba, że nauczą się hipnotyzować ludzi przez telewizory tak, by widzieli przed sobą pełne talerze i obficie zaopatrzone lodówki. Sądzę jednak, że aż takiej władzy nie mają. Do tego nie mają też zbyt wiele do zaoferowania najnowszym potencjalnym klientom w sytuacji, gdy nawet dla tych starszych już nie starcza. Z jednej strony pozwala to snuć analogię do epoki Gierkowskiej, z drugiej jednak niesie ostrzeżenie. Bo owszem, możemy być wkrótce świadkami odejścia w niesławie "Człowieka z zasadami", ale możemy też dożyć sklepów z kiełbasą marki "Grillowanie jak za Tuska".