Tekst blogera Gustlik222 chciałem jedynie skomentować. Ale poruszył zbyt wiele na raz, by „załatwić” to jednym parozdaniowym komentarzem.
1.
Chyba najważniejszy postulat blogera Gustlika to likwidacja BTE. Bloger jednak zapomina, że tytułem egzekucyjnym w Polsce niekoniecznie musi być wyrok (ugoda) sądowy (czy jakiś akt administracyjny). Otóż tytułem egzekucyjnym w szczególności może być również akt notarialny, w którym dłużnik poddaje się egzekucji. Tak więc likwidacja BTE w efekcie może zwiększyć jedynie dochody naszych rodzimych notariuszy. Związany z tym postulat skrócenia czasu oczekiwania na rozprawę w naszych warunkach jest ciągle niewykonalny.
2.
Dalej.
Wg blogera G. należy ograniczyć prawa komorników. Pomijam hipotetyczne ograniczenie. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że komornicy bezkarnie łamią prawo, a skarga na ich czynności jest tylko zwykłą iluzją. O tym, że prawo karne w istocie nie chroni obywatela przed samowolą urzędniczą już pisałem:
http://obserwatorium.nowyekran.pl/post/54453,mozemy-skoczyc-panu-naczelnikowi
Przypomnę więc, że pokrzywdzony przez urzędnika obywatel w świetle naszego prawa karnego pokrzywdzonym nie jest. A więc może tylko powiadomić o przestępstwie – nawet najbardziej idiotycznie umotywowane postanowienie o umorzeniu postępowania karnego nie może być przez faktycznie pokrzywdzonego skutecznie zaskarżone. Drobna korekta prawa karnego poprzez przestylizowanie art. 231 kk i mogłoby być łatwiej. Ale od blisko 20 lat w tej sprawie niczego się nie robi, choć problem jest powszechnie znany.
3.
Kolejna rzecz podniesiona przez blogera to sprawa opłat sądowych. Chociaż należymy do najbiedniejszych w Europie opłaty sądowe w Polsce bywają wyższe od angielskich czy też niemieckich. Można się starać o zwolnienie od kosztów, ale w realiach egzekucji, gdy liczy się dosłownie każdy dzień, wyczekiwanie miesiącami, aż sąd „zwolni” delikwenta od kosztów, może doprowadzić do tego, że powództwo przeciwegzekucyjne stanie się bezprzedmiotowe. Szczytem absurdu jest również wprowadzenie opłaty od skargi na czynności komornika w wysokości 100 zł (pozdrawiam towarzysza Millera, za którego czasów to wprowadzono). Stówa to raptem pizza i kilka piw dla dwóch osób, więc niby żaden koszt. Ale w przypadku, gdy komornik zajął całą wypłatę (jednocześnie wynagrodzenie u pracodawcy oraz konto bankowe – przypadek spotykany niestety!) ta stówa staje się barierą nie do pokonania. Tak więc w drastycznych przypadkach może to oznaczać pozbawienie obywatela prawa do sądu (Polska ma na koncie kilka przegranych w Strasburgu spraw z tego powodu).
4.
Tutaj pozwolę sobie zacytować Gustlika:
Po trzecie – zlikwidować firmy windykacyjne i zakazać handlu długami bez pisemnej zgody dłużnika.Windykatorzy z firm windykacyjnych z reguły łamią prawo, dlatego tego typu działalność powinna być zabroniona. Od windykacji są w pierwszej kolejności negocjacje z dłużnikiem, monity i ponaglenia, potem proces sądowy, a jak to nie pomoże – komornik. Żadna osoba czy instytucja trzecia bez zgody dłużnika nie powinna mieć prawa do wchodzenia w prawa wierzyciela.
Cóż, rozumiem rozgoryczenie blogera, ale już starożytni Rzymianie znali cesję. Najogólniej przelew wierzytelności na podstawie art. 509 kc może odbywać się bez zgody dłużnika. Może też być od tej zgody uzależniony (zastrzeżenie umowne). Praktyka lat 1990-tych dowiodła, że takie zastrzeżenie umowne było wykorzystywane przez dłużników na wielką skalę (tak robiły np. kopalnie, które uniemożliwiały w ten sposób kompensowanie należności za węgiel) w celu pokrzywdzenia wierzycieli. Aż wreszcie któreś z takich zastrzeżeń umownych oparło się o SN, który ostatecznie uznał, że taki zapis jest sprzeczny z zasadami współżycia społecznego.
Co do firm windykacyjnych – a niech sobie istnieją. Tyle tylko, że działalność na terenie kraju powinna być uzależniona od posiadania kapitału bądź ubezpieczenia w wysokości 5% pakietu posiadanych wierzytelności. Zabezpieczenie jak dla banku, niestety…
Poza tym organa ścigania powinny wrócić do starej praktyki z połowy lat 1990-tych, gdy udało się okiełzać falę „dzikiej” windykacji, stosującej praktycznie te same metody, co obecna „cywilizowana”. Bo, jak się okazuje, można działać, a nie tylko pierdzieć w stołki
Często zapomina się również o istnieniu przepisów karnych, chroniących nas przed obmową. A to jest chyba najpowszechniejsza „metoda” zastraszania dłużników – ploty w miejscu pracy i zamieszkania. Czekam z utęsknieniem na moment, gdy któryś z dłużników pozwie firmę windykacyjną do sądu z art. 24 kc (naruszenie dóbr osobistych – prawo do czci) i uzyska odszkodowanie stanowiące wielokrotność dochodzonej wierzytelności. A przy okazji sąd pozbawi właścicieli prawa prowadzenia działalności gospodarczej na 5 lat, do czego przecież ma prawo!
5.
Nie sposób zgodzić się z taką propozycją:
Po szóste – scedować opłaty za procesy sądowe i egzekucje komornicze na wierzycieli.Musi obowiązywać zasada: za każdą usługę płaci ten, kto ją zamawia, czyli wierzyciel, a nie dłużnik. Wierzyciel powinien mieć prawo obciążyć dłużnika wyłącznie kwotą zadłużenia, wszelkie koszty odzyskiwania długu powinien ponieść sam.
Brawo. Wierzyciel powinien dłużnikowi ufundować jeszcze dojazd do sądu, zwrot kosztów wyżywienia, a także pokryć koszty opiekunki dla kota, którego to dłużnik zostawił w domu? Na całym świecie jest tak, że strona przegrywająca ponosi koszty celowe poniesione przez wygrywającego. I to już w starożytnym Rzymie tak było…🙂
6.
Dziedziczenie długów w naszych warunkach jest zupełnie wynaturzone. W pełni zgadzam się z Gustlikiem, że odpowiedzialność z mocy ustawy winna obejmować tylko równowartość faktycznie otrzymanych aktywów (dobrodziejstwo inwentarza). Ale tu powinna pójść dalsza modyfikacja – otóż ciężar dowodowy (art. 6 kc) spoczywa na tym, kto z danych faktów wywodzi skutki prawne. W tej chwili jest tak, niestety, że spadkobierca wdaje się w kosztowne spisy majątku spadkowego (bodaj 2000,- zł), by potem udowadniać, że nic nie otrzymał. A przecież wystarczyłoby, że to wierzyciel dochodzący roszczenia od spadkodawcy musiałby wykazać, co w rzeczywistości spadkobierca mu przekazał. Bo sam fakt śmierci krewnego nie świadczy przecież o tym, że posiadał on jakikolwiek majątek!
7.
Problem przedawnienia był już rozwiązany analogicznie, jak proponuje Gustlik, w PRL-u. I nikomu to nie przeszkadzało. A że 99% społeczeństwa w RP to analfabeci prawni, przywrócenie tego rozwiązania wydaje się być niezbędne.
Przy okazji rozwiązałby się samoistnie problem firm windykacyjnych – nie miałyby co robić. Część inteligentniejszych windykatorów zostałaby pracownikami banków (konwojenci, nocni stróże), duża część zasiliłaby szeregi banditierki i po jakimś czasie trafiłaby pod „opiekę” państwa.
8.
Oponentom przypominam, że na całym świecie (a na pewno w krajach UE na zachód od Odry) istnieją:
1. firmy windykacyjne
2. cesje wierzytelności
3. tytuły egzekucyjne niebędące wyrokami sądowymi
4. obciążenie kosztami sprawy sądowej (koszty egzekucyjne wszak do nich należą!) strony przegrywającej.
Klucz do tego, aby w Polsce los dłużnika był podobny do losu zadłużonego Niemca, Francuza czy Anglika to nie jest utrudnienie dochodzenia roszczeń, co Gustlik proponuje.
Ba, powiem więcej – uważam, że dochodzenie roszczeń w RP jest nadmiernie utrudnione.
Jestem za tym, aby postępowanie w sprawach oczywistych było uproszczone na maksa.
Dlatego nie jestem przeciw BTE.
9.
Ale to są uprawnienia, które nie mają żadnego odpowiednika po drugiej stronie.
Tymczasem na zachód od Odry istnieje coś takiego, jak upadłość konsumencka ( w Niemczech istnieje jedna upadłość, dotycząca zarówno konsumentów jak i firm).
Tymczasem nasza ustawa jest pomnikowym przykładem prawa, które istnieje wyłącznie po to, by opowiadać o nim na rautach w Brukseli.
W naszych warunkach dochodzenie roszczeń powinno być tak samo łatwe, jak upadłość konsumencka.
Jeśli w Zjednoczonym Królestwie rano złożę wniosek w sądzie, to wieczorem listonosz przynosi mi urzędowy papier, że jestem upadły.
Dlaczego tak nie może być w Polsce?
Dlaczego cala energia idzie w kierunku wymyślania utrudnień, a nie wprowadzeniu tego, co już istnieje i sprawdza się na świecie?
10.
Art. 32 Konstytucji stanowi, iż: Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Równość w przypadku państwa zapewnić może tylko prawo.
Tymczasem polski system prawny jest wyraźnie przechylony tylko w jedną stronę.
27.06 2012