O potrzebie moralnej rewolucji w Wojsku Polskim
10/06/2011
443 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
„Służba wojskowa jest nie tylko zawodem, czy obowiązkiem . Musi być także wewnętrznym nakazem sumienia, nakazem serca. Tradycje żołnierskie Polaków poprzez wieki związały służbę wojskową z miłością Ojczyzny”
/Jan Paweł II podczas spotkania z Wojskiem Polskim w dniu 2 czerwca 1991 r./
Przed kilkoma dniami w poznańskim sądzie zapadł wyrok 3,5 roku więzienia, degradacji i zwrotu na rzecz wojska kilkuset tys. zł, w sprawie ppłk Henryka W. byłego szefa Rejonowego Zarządu Infrastruktury W.P. w Zielonej Górze, w głośnej aferze ustawiania przetargów na inwestycje wojskowe, na której wojsko mogło stracić nawet kilka milionów złotych. W sprawie tej zostało już skazanych trzynastu innych wojskowych.
Niewiele z tego, co dzieje się w polskim wojsku, przenika do szerokiej opinii publicznej. Jednak bardzo wyraźnym znakiem, że sytuacja wewnątrz armii przedstawia wiele do życzenia, jest powołanie przez rząd PiS pełnomocnika do spraw przeciwdziałania korupcji w wojsku. Mówi to bardzo wyraźnie o stopniu demoralizacji naszych żołnierzy.
Mija pięć lat od czasu gdy Minister Obrony Narodowej w rządzie PiS , Radosław Sikorski , pokazał światu, skrzętnie ukrywaną przez jego poprzedników, mapę, planowanego przez Układ Warszawski, ataku jądrowego na kraje zachodnie, w którego wyniku, w efekcie przeciwuderzenia NATO, miało zniknąć z powierzchni ziemi większość miast polskich oraz miało zginąć kilkanaście milionów Polaków.
Pokazanie tej mapy wciąż jeszcze jest niedocenione przez czołowych publicystów i komentatorów politycznych. Niewiele się o niej mówiło i mówi w mediach. A szkoda, bo mapa ta jest nie tylko dowodem na istnienie zbrodniczych komunistycznych planów, o których, dzięki pułkownikowi Kuklińskiemu, wiedzieliśmy już wcześniej, lecz przede wszystkim ukazuje ona cynizm PRL-owskich generałów, którzy te plany zaakceptowali, z generałem Wojciechem Jaruzelskim na czele.
Pokazana przez ministra mapa wciąż powinna budzić w nas świadomość głębi zdrady, jakiej dopuścili się PRL-owscy generałowie, godząc się na zagładę swojego narodu. Świadomość ta jest porażająca. Przecież mapa ta została wyciągnięta nie z sowieckich zasobów archiwalnych ale z sejfu polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej.
Przy czym, prawie nikt nie zauważył, że na pokazanej mapie ucięty został kawałek Europy, wraz z paskiem, na którym u góry po lewej stronie, jak to zazwyczaj bywa na dokumentach wojskowych, powinna znajdować się pieczątka z napisem „akceptuję” i podpisem właściwego generała. Dziś możemy już tylko zgadywać, kiedy pasek ten został ucięty oraz którego generała akceptujący podpis widniał na tym dokumencie.
Nie tylko mapa spalonej Europy ale także pamięć o wprowadzeniu stanu wojennego w dniu 13 grudnia 1981 r., kiedy to polskie wojsko stanęło przeciwko narodowi w imię interesów rządzącej partii, oraz niedawny wyrok sądu uniewinniający gen. Kiszczaka od zarzutu wydania rozkazu zezwalającego na użycie broni przy pacyfikacji strajkujących zakładów pracy, powinny nieustannie skłaniać nas do szerszej refleksji nad najnowszą historią oraz nad obecnym stanem Wojska Polskiego. I nie chodzi tu o stan uzbrojenia naszej armii ani o kwestie jej aktywności poza granicami Polski. Chodzi tu o dokonanie jednoznacznej oceny stanu świadomości kadry oficerskiej, z punktu widzenia jej kwalifikacji moralnych i przydatności wobec konieczności kształtowania przez nią żołnierskich postaw, od których bezpośrednio zależy bezpieczeństwo naszego kraju.
Nie ma więc żadnych wątpliwości, że w obszarze polskich sił zbrojnych powinna dokonać się rewolucja moralna. Rewolucja ta powinna zacząć się od zbudowania nowych podstaw duchowych armii, opartych o fundamentalne, zawsze obecne w naszej najdawniejszej historii, tradycje wolnościowe i niepodległościowe oraz nowe, związane z naszym członkostwem w UE, wartości wspólnotowe.
Nasze tradycyjne hasło „za wolność naszą i waszą” znakomicie pasuje do obecności polskiej armii w NATO i w Unii Europejskiej. W oparciu o to hasło należy więc tworzyć programy nasycone nie tylko, tak jak to się działo dotychczas, swoiście rozumianymi, pierwiastkami patriotycznymi ale także niepodległościowymi, wolnościowymi i wspólnotowymi.
Należy zerwać z praktyką, że o wychowaniu żołnierzy wciąż decydują absolwenci Wojskowej Akademii Politycznej, byli pracownicy GZP WP i absolwenci moskiewskich uczelni wojskowych lub ich wychowankowie. Ludzie ci nie rozumieją wyzwań XXI wieku i nie ma nadziei na to, że przełamią stereotypy myślenia oraz wypowiedzą posłuszeństwo dawnym politycznym układom. A przecież każdego roku zachodnie uczelnie wojskowe szkolą od kilkudziesięciu do kilkuset polskich oficerów. Ciekawe byłoby prześledzić ich losy!
Żołnierze są szkoleni do zabijania. Bez podstaw duchowych stanowią bezideową grupę zabójców, działających na rozkaz lub, co gorsze, w swoim własnym interesie. Mamy, w byłych krajach ZSRR, liczne przykłady na to, że znakomicie wyszkoleni komandosi stali się żołnierzami mafii. Mimo to, wciąż w programach szkoleniowych nie uwzględnia się ani naszego członkostwa w UE, ani wyzwań płynących z globalizacji. W programach tych nie tworzy się także nowoczesnej wizji patriotyzmu, na miarę XXI wieku. W wojsku trwa bezruch oraz całkowity brak jakiejkolwiek spójnej, przetworzonej w programy, całościowej koncepcji rozwoju sił zbrojnych, zawierającej wyraźne określenie i sposoby wdrożenia duchowych podstaw funkcjonowania armii. A przecież wciąż jesteśmy „przedmurzem” cywilizowanej Europy z tą różnicą, że walczymy nie na własnym terytorium, lecz w Afganistanie.
W konsekwencji braku takich programów Wojsko Polskie może stać się armią „zaciężną i bezsilną”, zupełnie nieprzygotowaną do sprostania wyzwaniom współczesności i przyszłości. Może stać się armią niezdolną do realizowania misji, armią bez świadomości własnej tożsamości, czyli armią bezideową, tkwiącą gdzieś w nieokreślonych „oparach przeszłości”. Najlepszym na to dowodem jest częsty brak flag narodowych przy bramach do większości koszar, co w innych krajach, np. w USA, byłoby niedopuszczalnym skandalem oraz wykroczeniem przeciwko regulaminowi.
Sytuacja ta sprawia, że obserwujemy także zupełny brak zainteresowania służbą wojskową. Do wojska chcą pójść wyłącznie bezrobotni i niewykształceni lub młodzi ludzie ze wsi. Zaś motywacją wyboru służby zawodowej jest wyłącznie chęć urządzenia się w życiu, gdyż w zawodach, w których istnieje alternatywa pracy cywilnej, np. w zawodzie lekarza, występuje całkowity brak zainteresowania służbą w armii.
Obywatele RP, wbrew tradycji, nie czują związku z własnym wojskiem i nie chcą w nim służyć. Nakłady na armię są bardzo małe i coraz bardziej zmniejszane. Małe jest także poczucie odpowiedzialności w społeczeństwie za siły zbrojne RP. Poziom zainteresowania wojskiem śmiało można porównać z tym, jaki pamiętamy z czasów PRL-u.
Także powrót do WP kapelanów wojskowych niestety nie załatwił zbyt wiele. Brak dekomunizacji i lustracji, brak „ucywilnienia” sił zbrojnych i „uwojskowienia” cywilów sprawił, że polskie wojsko stało się armią bez „kręgosłupa” zdolną do wypełniania poszczególnych zadań lecz niezdolną do prowadzenia wojny.
Niestety, wciąż niekwestionowanymi autorytetami w naszym wojsku są generałowie Jaruzelski i Kiszczak oraz ich wychowankowie. Chyba już czas, by zainicjować działania zmierzające do zastąpienia ich autorytetu legendą takich postaci, jak generałowie: Maczek, Fieldorf, Grot-Rowecki, czy marszałek Piłsudski.
Do rangi wstydliwego symbolu urasta fakt umiejscowienia Muzeum Katyńskiego na swoistym „zesłaniu” w Forcie Sadyba, na peryferiach Warszawy, gdzie odwiedzają je tylko nieliczni zwiedzający. A przecież w historii Wojska Polskiego, oprócz Powstania Warszawskiego, najważniejsze były dwa wydarzenia: Bitwa Warszawska z 1920 r., w której zatrzymaliśmy komunistyczną Rosję w jej drodze na Zachód oraz rosyjska zemsta za tę bitwę – zbrodnia w Katyniu, gdzie NKWD zabiło strzałami w tył głowy ponad 20 tys. polskich oficerów.
Ta zbrodnia na bezbronnych jeńcach wojennych była czymś tak niesłychanym w historii światowej wojskowości, że przez 50 lat Rosjanie nie chcieli się do niej przyznać. A w roku 1990, kiedy można już było upamiętnić tę zbrodnie, wciąż rządzący w Polsce postkomuniści, z gen.Jaruzelskim jako Prezydentem RP na czele, postarali się „upchnąć” to Muzeum gdzieś daleko od centrum Warszawy – do Fortu Sadyba. Zrobili tak, gdyż Muzeum Katyńskie jest także świadectwem ich wieloletnich kłamstw.
Dzisiaj chyba przyszedł już czas, by Muzeum to umieszczone zostało na honorowym miejscu w głównej siedzibie Muzeum Wojska Polskiego. Wbrew myśleniu dzisiejszego kierownictwa muzeum, dla którego czymś ważniejszym od zbrodni w Katyniu jest, jak widać, skafander kosmonauty Hermaszewskiego.
W kwestii budowania fundamentów duchowych polskiego wojska warto skorzystać z doświadczeń naszych sojuszników. Z doświadczeń armii brytyjskiej lub amerykańskiej a nawet niemieckiej, w której, już w latach 50-tych, opracowano koncepcję tzw. „wewnętrznego dowodzenia”. Koncepcję, którą można od jutra dostosować do potrzeb naszego wojska.
Tym bardziej, że już w początkach lat 90-tych środowisko uczonych z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie podjęło próbę humanistycznego kształcenia oficerów WP. Przedstawiciele tego środowiska prowadzili wykłady w uczelniach wojskowych, m.in. w Wojskowej Akademii Technicznej, oraz napisali szereg skryptów i artykułów dla potrzeb studentów szkół wojskowych. W nurcie współczesnej filozofii realistycznej powstała „Etyka chronienia osób” opracowana, specjalnie dla żołnierzy WP, przez znakomitego filozofa, profesora Mieczysława Gogacza. Praca ta trwała do roku 1993, czyli do chwili ponownego objęcia władzy w Polsce przez ekipę wywodzącą się z PZPR-u. W wyniku tej zmiany zagadnieniami humanistycznymi w wojsku i kształtowaniem postaw moralnych żołnierzy, ponownie zajęli się byli pracownicy GZP WP po studiach w Związku Radzieckim, a teraz ich wychowankowie. Efekty tego widać dziś gołym okiem.
Dlatego trzeba niezwłocznie działać, by duchowe fundamenty Wojska Polskiego, zgodnie ze standardami Unii Europejskiej, kształtowali cywilni humaniści a nie, jak dotychczas, politrucy z GZP WP i WAP.