Bez kategorii
Like

O potrzebie lobbingu obywatelskiego.

06/07/2012
451 Wyświetlenia
0 Komentarze
60 minut czytania
no-cover

Bruksela gasi pożar kryzysu gospodarczego i kulturowego benzyną. Ile w tym głupoty, a ile złej woli? Nie potrafię rozstrzygnąć. O polskiej polityce nie chce mi się nawet gadać. To syf. Taniec chochołów.

0


 

Zacznę od wyznania. Napisałem artykuł o potrzebie utworzenia Polskiego Towarzystwa Lobbingowego, ale nie mam przekonania, że argumentacja trafia w sedno. Po prawdzie mam raczej same wątpliwości, czy diagnoza choroby systemu demokracji przedstawicielskiej została postawiona właściwie i tym bardziej, czy sugerowane lekarstwo cokolwiek będzie leczyć.
Najprawdopodobniej nie. Powody są tylko dwa. Nikt nie sięgnie po to lekarstwo. I nie wystarczy jeden rodzaj pigułek, żeby wyleczyć organizm w tym stadium zaawansowania choroby. Jeśli jednak nie nastąpi samoistna reemisja raka, pacjenta trzeba będzie  operować. Im później, tym większe ryzyko, że ten umrze na stole pod nożem chirurga.
Wątpić to rzecz ludzka. Mam oczywiście świadomość, że choroba, która zżera od wewnątrz współczesną cywilizację zachodnią jest jak śmierć – niewidoczna.  Póki żyjemy w systemach lichwy i wciąż spłacamy dług, który mimo to narasta jak raz uruchomiona lawina na zboczu góry, nic nam nie grozi. Jednym życie potoczy się pomyślnie na hulankach na salonach władzy i elit, a innym – pozbawionym pracy i wykluczonym z nowego porządku świata –  ku beznadziei.
Same wątpliwości. W tym szkicu, a jest to pomyślane jako robocza przedmowa do większego rozważania o poszukiwaniu nowego paradygmatu politycznego, gospodarczego i kulturowego dla współczesnej Europy, świata i Polski, pojawiają się pewne idee. Nie ma w nich jeszcze blasku. Są wyblakłe i być może po dalszym szlifowaniu uda się wydobyć na światło ich pierwotne piękno. Wówczas może ktoś zechce kupić taki produkt tkany z myśli, analiz, syntez i wiary, że nadzieja umiera ostatnia.
Idee, które pojawiają się w poniższym tekście,  są jak miasta w średniowiecznej Europie, które mają po kilka bram wyjazdowych. Mam świadomość, że dalsza podróż będzie możliwa pod warunkiem, że  w nią wyruszymy. Czy wyruszymy? Kto z kim i  kto przeciw komu? To się dopiero ukaże – w praktyce i życiu, w dalszej historii naszej cywilizacji i w naszych pojedynczych losach.
Bruksela gasi pożar kryzysu gospodarczego i kulturowego  benzyną. Ile w tym głupoty, a ile złej woli? Nie potrafię rozstrzygnąć. O polskiej polityce nie chce mi się nawet gadać. To syf. Taniec chochołów.
 
I.                   O demokracji przedstawicielskiej.
 
Demokracja przedstawicielska w swych obecnych formach w Polsce i w Unii Europejskiej  stała się fasadą i fikcją, żartem z demokracji. Trzeba postawić konkretne pytania i zainicjować wokół najistotniejszych problemów współczesności, problemów ustroju i władzy,    dyskusje publiczną:
1.      Demokracja wydaje się być fasadą, za którą coś jest ukryte, jakiś chaos niemożliwy do ogarnięcia w porządek, którego istotną cechą stałaby się jawność działań władzy i kontrola tej władzy przez społeczeństwo.  To jakby wielka ściema i gra pozorów, gdzie władza umawia się sama z sobą, jakie interesy będzie reprezentować. Natomiast obywatel i całe społeczeństwo jest wyrzucane poza nawias – w obszar, który leży w strefie cienia i wibruje niemocami faktycznego wykluczenia społecznego.
2.      Fikcją czegoś, o czym myślimy, że jest ustrojem definiowanym przez Konstytucję i prawo stanowione, a co – w gruncie rzeczy – staje się sumą niekompetencji elit kreujących siebie i wzajemnie siebie promujących,  w procesie, którego głównym celem jest dobro prywatne (zysk ze stanowiska, urzędu, przynależności). Sztuka bycia politykiem polega na tym, żeby stworzyć jak najbardziej przekonywającą iluzję, że chcę uprawiać politykę dla realizacji dobra publicznego. Iluzja nie musi być od razu kłamstwem, lecz staje się nim nieuchronnie w głębszym znaczeniu. Zaczyna się gra w usprawiedliwianie polityki jako sztuki skuteczności ponad takimi kategoriami epistemologicznymi i aksjologicznymi jak prawda i fałsz. Kto jest skuteczny? Ktoś, kto najskuteczniej omami, że ma program działania lub stanowi tzw. wybór mniejszego zła.
3.      Oczywiście taki system staje się kosmicznym żartem z wyborców, którzy po odejściu od urny dostają kwitek z napisem: a teraz się walcie szanowni obywatele. Mamy dwie rzeczy do wykonania: utrzymać władzę i zachować lub powiększyć korzyści z przywilejów sprawowania tej władzy. Oczywiście, żeby te cele osiągnąć, musimy: a) zadbać o nasz twardy elektorat wszelkimi dostępnymi środkami i bez liczenia kosztów rozdawnictwa np. stanowisk publicznych, czy przywilejów grupowych ( tzw. koszt podatnika nie jest tu aż tak istotny); b) utrzymać całą resztę społeczeństwa w jak największej nieświadomości, obojętności lub podzieleniu na wrogie obozy; c) wykorzystać władzę do niszczenia przeciwników politycznych przy użyciu dostępnych narzędzi takich jak reżimowe media, nagrzane sądy czy służby specjalne.
To tylko wierzchołek góry lodowej – szkic do szkicu. Sam opis demokracji przedstawicielskiej w cywilizacji, która akcentuje wartość konstytucji i praw obywatelskich, wolności i własności prywatnej, demokratycznych wyborów i kadencyjności władzy ustawodawczej i wykonawczej (…) wymaga znacznie obszerniejszych dywagacji. Jedno z pytań, na które trzeba by sobie przy tej okazji odpowiedzieć np. brzmi: Jak to się stało, że od ideału  wolności i odpowiedzialności indywidualnej za podejmowane decyzje przeszliśmy niezauważalnie do praktyki całkowitej nieodpowiedzialności  osób publicznych za podejmowane decyzje i wybory? Nieodpowiedzialność publicznych musi prowadzić do zniewolenia prywatnych. To tylko jedna z hipotez. A tu sygnalizuję tylko, że problem jest: –  i tak musi być pokazany –  znacznie, znacznie bardziej wielowymiarowy i złożony.
Teraz natomiast poszukajmy odpowiedzi na inne pytanie, a mianowicie:
Komu służą politycy?
Czy służą wyborcom i obywatelom?
Czy służą państwu, które reprezentują?
Nie. Odpowiedzi na oba pytania są negatywne.
Oni wydają się  służyć:
 (1) swoim interesom, w tym również interesom kast społecznych, powiązanych różnymi więzami – jawnymi lub głęboko skrytymi przed opinią publiczną – z kastą polityków.  
 (2) międzynarodowej oligarchii, korporacjom bankowym oraz branżowym i niewidzialnym rynkom finansowym, które tylko z pozoru są wolną grą rynkową, zaś w istocie służą bardzo określonym grupom interesu.
Oczywiście, znowu naszkicowaliśmy obraz mocno uproszczony. Najogólniej, to jeden z alternatywnych wstępów do – ożywionej i wypełnianej uszczegóławianymi opisami upadku etosu polityka – dyskusji.
_______________________________________________________________________________
II.                 O obywatelu i wyborcy.
Wyborca ma prawo zagłosować na swoich przedstawicieli, lecz faktycznie – w Polsce i Unii Europejskiej –  nie ma dziś realnego wyboru pomiędzy projektami i programami  lub ma jak pomiędzy dżumą i cholerą. Głosuje na poprawność polityczną podtrzymującą system i status quo. Głosuje na kastę lub mafię, która udaje partię polityczną i zorganizowała się w strukturę oligarchiczną z symbolicznym liderem  –  dokładnie w jednym celu: czerpać jak największe profity ze sprawowania władzy.
Obywatel ma być posłuszny władzy i temu co ona w swych emanacjach ustawodawczych, wykonawczych i sądowniczych postanowi, gdyż jako wyborca przeniósł na nią w wyborach wszelkie decyzje dotyczące sfery publicznej i prywatnej, co oznacza po prostu, że przeniósł na nią nieodwołalnie swoje konstytucyjne prawa suwerena.
Wprawdzie może zweryfikować swój wybór w kolejnych wyborach, ale ta weryfikacja jest właśnie największą ściemą i fikcją demokracji przedstawicielskiej. Pośród pozorów alternatywnych konkurentów partyjnych, nie ma żadnej prawdziwej  alternatywy. System został precyzyjnie domknięty. Prawda zostaje wyrzucona poza zbiór dopuszczalnych rozwiązań.  (W jaki sposób (?) – to również temat do rozległej debaty.)
Obywatel staje się przedmiotem manipulacji.
(1) Poprzez kanał mediów.
(2) Poprzez kanał braku wpływu na treść stanowionego prawa.
W kanale reżimowych i/lub należących do oligarchii mediów głównego nurtu trwa nieustanne opieranie mózgów obywatelskich. Chodzi mniej więcej o to, żeby informacja, nawet ta z pozoru  prawdziwa i konkretna,  trafiła w szerszy kontekst poprawności politycznej i poprzez ten zabieg ograniczyła wybory, myślenie i zachowania obywatela (i narodu) do takich, które są pożądane przez aktualną władzę (i każdą władzę, również tą dziś znajdująca się w pozornej opozycji).
W kanale wykluczenia obywatela z procesu świadomego wpływu na kształtowanie prawa sprawa jawi się wręcz koszmarnie. Władza może wszystko obiecać w trakcie kampanii wyborczej a następnie zrealizować projekty dokładnie przeciwstawne, zaś obywatel  nie będzie miał nawet świadomości, że kolejny raz został ograny – zrobiony w bambuko. W majestacie prawa władza ogłosi,  co lud zechce usłyszeć, o ile zabrzmi to dobrze dla ucha wyborcy, a następnie uczyni dokładnie odwrotnie.
Obieca niższe podatki, które potem podniesie. Będzie promowała na papierze programy prorodzinne, które potem w realizacjach praktycznych posłużą do powiększania biurokracji powołanej do konsumowania budżetu na pomoc społeczną. Będzie wspierać rolnictwo ekologiczne, po czym nakreśli ustawę otwierającą rynek rolny dla wielkich korporacji przetwórstwa rolnego, po wejściu których upadnie rodzime rolnictwo i pozostanie jałowa ziemia, głód i spustoszenie, by nie napisać już, że wcześniej nastąpi ruina zdrowotna konsumentów. Wykona olbrzymi wysiłek prywatyzacyjny w imię wyższości racji kapitalistycznych (jakich?), po czym okaże się, że nie ma własności w rękach polskich – poza grupami wykonującymi usługi pośrednictwa przy transferze kapitału i własności do środowisk uprzywilejowanych, czyli będących faktycznie przy żłobie. I tak dalej.
Przykłady da się mnożyć prawie w nieskończoność, nie to nas tu jednak interesuje.
Interesuje nas natomiast fakt, że Konstytucja III RP faktycznie ubezwłasnowolniła w majestacie prawa stanowionego obywatela – przenosząc prawa suwerena na kastę przedstawicieli i pośredników. Unia Europejska tylko ten proces pogłębia, gdyż zatraca się w jej obecnie forsowanych formach przedstawicielskich ta resztka pozorów o demokracji, która występuje wciąż na poziomie krajowym państw członkowskich.
Kwiatki demokratycznej fasady przy kożuchu faktycznej praktyki sprawowania władzy, nie zmieniają fundamentalnego opisu, że kożuch ma charakter totalitarny. Komisarze Unijni, podobnie jak Komisarze Ludowi w komunistycznej utopii,  stoją ponad demokracją, wolą wyborców i poniekąd ponad prawem. Zdają się tylko podlegać pod dyktaturę niewidzialnych rąk rynków finansowych.
Społeczeństwo polskie i społeczeństwa innych krajów europejskich (lecz rzecz analogiczna toczy jak rak również pozostałe demokracje przedstawicielskie, na czele z tą amerykańską) mają coraz mniejszy wpływ na własną teraźniejszość i przyszłość.
W kanale stanowienia prawa są wykluczane jako podmiot gry na wolnym rynku stanowienia racjonalnego prawa – przez korporacje i międzynarodowe emanacje potężnych grup nacisku i interesów, rozmaite lobbies – finansowe, zbrojeniowe, energetyczne, farmaceutyczne, biotechnologiczne (…).
To całkiem długa i niesamowita opowieść, dlaczego cywilizacja zachodu potoczyła się w ślepy zaułek niedorozwoju do rozumnych aktywizacji procesów wspierających rozwój społeczeństw w funkcjach gospodarczych i politycznych aktywności obywatelskich, w którym zdaje się dogorywać w swej witalności.
Tu warto zasugerować dwa instytucjonalne rozwiązania dla problemu demobilizacji obywatelskiej: pierwsze, to wzorowana na modelu szwajcarskim instytucja referendum publicznego, uruchamiana przy okazji najistotniejszych dla społeczeństwa kwestii z poziomu państwowego (krajowego) i samorządowego (lokalnego); zaś drugi to powołanie niezależnej od partii politycznych i wyodrębnionej Instytucji dla Lobbingu stricte Obywatelskiego.
Taki lobbing jest potrzebny w Polsce, ale zasadniczo wszędzie – i w USA i w Unii Europejskiej.
Gdybyśmy byli marzycielami moglibyśmy teraz przytomnie zauważyć, że oba rozwiązania – i to dopuszczające referenda, i to uruchamiające lobbing obywatelski – będą korzystne dla mieszkańców Polski i Europy, ergo powinny uzyskać również wsparcie ze strony troszczących się o dobro wspólne polityków. Dlaczego jednak nie wierzymy w taką bajkę? Może dlatego, że widzimy jak funkcjonuje system, który wspiera chorobę i tym samym uniemożliwia powrót do zdrowia Polsce i Europie. (To temat na osobny esej).
 
 
 
III.               O klasycznym podziale władz jako zakłamaniu rzeczywistości ustrojowej tzw. demokratycznego państwa prawa.
 
Władza dzieli się –według klasycznych teorii politologicznych – na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą.
Ale to ewidentne oszustwo, gdy ktoś podtrzymuje takie stare oświeceniowe mity na ten temat. W procesach ewolucji społeczeństw zachodu wyłaniają się stopniowo władze nowego typu – ponadpaństwowe, czyli faktycznie operujące ponad władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą państwa i również związku państw takie jak np. Unia Europejska.
Czwartą władzą są media  – kontrolowane właścicielsko przez kilka (co najwyżej kilkanaście) światowych klanów oligarchicznych.
Piątą władzę stanowią banki i prawa banków prywatnych do kontroli emisji pieniądza. I tu również mamy do czynienia z kontrolą rynków i gospodarek poprzez wąską kastę oligarchiczną.
Szóstą władzę stanowią dyktatorzy naukowi dysponujący nadzorem nad rozwojem nauki i tu również wszystko zmierza w kierunku podporządkowania kreatywności tkwiącej w paradygmatach otwartej na poznanie prawdy nauki pod interes oligarchów dysponujących władzą nad budżetami na badania i przejmującymi prawa własności do patentów i czerpania z tego zysków.
Czy potrafimy – na świecie jako ludzkość, w Europie jako Europejczycy, a w Polsce jako Polacy – odzyskać wpływ na wszystkie sześć władz formujących się nieodmiennie w figurę piramidy?
To  zasadnicze pytanie. Nieuchronnie najważniejsze dla przyszłości. Bez odzyskania wpływu na to, w co wierzymy i kontroli nad  sześcioma władzami, utracimy wolność i prawa obywatelskie, a tym samym,  godność osoby ludzkiej. W imię wolności powinniśmy więc chyba zdobyć się na wysiłek i powalczyć z głową na karku, przytomnie i ze świadomością, by nakreślić sobie kontury nowej mapy, na której zobaczymy, o co toczy się naprawdę gra, co jest jej najwyższą stawką?
 Gra toczy się nie tylko przeciw niesprawiedliwości i przemocy, również przeciw Lewiatanowi zwątpienia, który opętał nasze myślenie i skaził je memem negatywizmu. To prawda: siły nie są równe – deprawacja zaszła już tak daleko, że większość z nas utraciła zdolność do samodzielnego i perspektywicznego myślenia. Jesteśmy masą lemingów, którą ktoś kontroluje za pomocą elektrycznego pastucha.
Tymczasem, umykają naszej uwadze rzeczy proste, że dla każdego każdej kategorii problemów da się odnaleźć właściwe rozwiązania. I tylko trzeba ich poszukać z otwartym umysłem. To prawda, że niektóre rozwiązania pojawiają się dopiero poza systemem obowiązujących przekonań – jakby w głębszym porządku i wyżej.
Dziś widać jedną prawdę głębszego porządku i wyższego poziomu: Piramidzie trzeba przeciwstawić sieć. Sztywnej hierarchii samozwańczej i przedstawicielskiej, jawnej i ukrytej za parawanem  władzy i establishmentu – organizacje budowane wokół filozofii i metodologii typu open source i węzłów sieci wyłaniających się z pozornego chaosu niejako samoistnie i fraktalnie, lecz zawsze z porządku, który projektuje twórczy duch osiągający poziom samoświadomości.
Otwórz źródło dla pro-aktywności tam, gdzie jesteś. Wejdź w strumień kompetencji tak, jak najlepiej w danej chwili potrafisz – z otwartym umysłem, otwartym na poszukiwanie rozwiązań i na perspektywę  widzenia innych ludzi. Dialog w miejsce bezwzględnej rywalizacji. Solidarność jako dopełnienie wolności, jako tło dla konturów osoby. Tu zaczynają się naprawdę piękne krajobrazy przyszłości. Neodarwinizm jest dziś natomiast w odwrocie.
Jeśli coś się nie schrzani dokumentnie w naszej kulturze, a nam nie pobełta diabeł  nieodwracalnie wody z olejem i wylęknioną myślą w mózgu, media powinny stopniowo tracić kontrolę nad umysłami ludzi. Model wielkich nadawców i biernych konsumentów wielkich spektakli – sam w sobie miejscami atrakcyjny – staje się powoli anachroniczny.
Ale żeby cieszyć się przywilejami współtwórcy informacji o faktach, opinii i szerzej, wolnej kultury, trzeba obronić Internet przed cenzurą i zapędami władzy, a i sobie przestać folgować, gdy surfujemy przez sieć w poszukiwaniu faktów i informacji, potrzebnych do funkcjonowania i zdobywania rozmaitych teoretycznych i praktycznych sprawności poznawczych i życiowych. Inaczej mówiąc, trzeba się uczyć odsiewać ziarno od plew, w miejsce konsumenta stać się współtwórcą kultury.  Choćby węzeł społeczny naszego wpływu miał być mikroskopijny, ograniczony do niewielkiej wspólnoty lokalnej lub tematycznej, warto to czynić. Po prostu: wiedza i władza podążą za uwagą. Jeśli chcesz żywić własną energią psychiczną i duchową  władzę i media korporacyjne, kupuj ich ściemę i programy, gdzie głównym celem jest programowanie twojego umysłu. Oni staną się twoimi panami, a ty ich niewolnikiem. Wampir bez dostępu do świeżej krwi swych ofiar pomrocznieje w letargu w ciemnościach swej trumny. 
Czas wysłać stada wampirów współczesnej cywilizacji do grobu, aby żywi mogli żyć.
O wiele trudniejsze wydają się być rozwiązania dla uzdrowienia rynków finansowych. W obrębie obecnie obowiązującego paradygmatu emisji pieniądza, funkcjonowania rynku, własności, migracji kapitału (…) będziemy poruszać się po kwadraturach koła.
Wydaje się, że konieczny jest całkiem nowy paradygmat dla nowych teorii ekonomicznych. To najtrudniejszy obszar dla poszukiwań nowych rozwiązań. Najtrudniejszy, gdyż związany z potężnymi jak otchłań mamony interesami beneficjentów obecnego systemu. Nikt sam nie rezygnuje w wielkiej władzy, jaką uzyskał w wyniku procesów historycznych i wężowego sprytu.
Lecz nie chcę teraz zajmować się tym obszarem i wychodzić poza kluczowe stwierdzenie: zmiana obecnego systemu na bardziej dynamicznie zrównoważony i sprawiedliwy, będzie możliwa dopiero po prawdziwej odmianie naszego myślenia o dobru i pracy, o sianiu i owocach. Pisząc metaforycznie: pieniądz się zmieni, gdy my się zmienimy, zmieni się nasza wiara i przekonania, zmieni się nasza świadomość i myślenie o rzeczach, wartościach i osobach zanurzonych w hologramie procesu współistnienia i współtworzenia kultury i gospodarki.
Również nauka wraz z technologicznymi emergencjami dla cywilizacji powinna być odzyskana przez wolne i otwarte społeczeństwa. To sfera, gdzie wykuć się może wiele dobrego, ale również wiele złego.  Sfera coraz bardziej kluczowa dla naszej przyszłości.
 
 
IV.               Krajobraz nierównowagi i niesprawiedliwości.
 
W rękach 1% ludzkości znajduje się 99% bogactwa i praw do zasobów ziemi. Tendencja do dalszego powiększania dysproporcji gruntuje się i utrwala w tzw. neoliberalnych systemach gospodarczych. Klasa średnia i ludzie żyjący z własnej pracy stają się głównym obiektem zorganizowanej w majestacie prawa stanowionego przestępczości świadomych swoich przewag kast oligarchicznych.
Jeszcze raz: Skąd się biorą te przewagi?
Z kontroli władzy ustawodawczej   – głównie poprzez sprawny lobbing korporacyjny, profesjonalnie przygotowany do gier manipulacyjnych i sowicie opłacany oraz korupcję w jej rozmaitych formach. Niekoniecznie muszą wchodzić w grę łapówki i prowizje za pozytywne przepchnięcie zmiany prawa, mogą to być również stanowiska kierownicze dla rodziny i znajomych królika pana w strukturach firmy lobbującej za korzystną dla siebie zmianą ustawy. Co by nie powiedzieć, to działa bezbłędnie i nie ma mechanizmu blokującego.
Z kontroli władzy wykonawczej, która jest dziś faktycznie również władzą ustawodawczą – głównie poprzez tzw. niewidzialną rękę rynków finansowych, korupcję i nepotyzm  oraz blokowanie racjonalnych reform, które mają na celu przywrócenie normalności. Władza wykonawcza nawet mająca program naprawy i reform, wbrew ideologiom poprawności politycznej odzwierciedlającym interes oligarchii, niczego nie wdroży. Natychmiast zaciśnie się na jej gardle niewidzialna ręka rynków finansowych. I ją udusi przy diabelskim akompaniamencie orkiestr żołdaków medialnych.
Z kontroli władzy sądowniczej – głównie poprzez mechanizm dostosowania prawa krajowego i orzecznictwa do wytycznych instytucji ponadnarodowych – i globalnych, a także przez korupcję.
Korupcja pojawić się może wszędzie. Jest nieodłączna od władzy, a od władzy lokującej się faktycznie  poza demokratyczną kontrolą – nieodłączna absolutnie, jakby wpisana w jej naturę. Niestety, korupcja to nie tylko prywatne pieniądze przekazane w ręce osoby publicznej. Gdyby tylko o to chodziło, straty można by zapisać jako stosunkowo niegroźne. Korupcja powoduje zazwyczaj nieporównywalne straty dla realnej gospodarki i czyni wolny rynek totalną fikcją. Kosztami tego procederu obciążani są – wprawdzie w zróżnicowanym stopniu – wszyscy podatnicy, a więc i obywatele.
Oligarchia kontroluje polityków, a nie odwrotnie. Zwykli ludzie mają zaś coraz mniej do gadania. Są odzierani z własności i godności – w majestacie prawa. Celem  kontroli oligarchicznej jest zlikwidowanie wolnego rynku, powszechnego dostępu do własności oraz prawa do równości  i wolności obywatelskich. Celem jest to, co zostało ogłoszone jako nowy porządek świata.
Sojusznikiem oligarchii w tym dziejowym procesie budowania utopijnego społeczeństwa piramidy ze wszystkowidzącym okiem establishmentu są przede wszystkim ogłupione frakcje liberalnych obyczajowo lewaków,  walczących z wszelkimi przejawami starych porządków świata. Dlatego oligarchia z premedytacją finansuje i wspiera medialnie przede wszystkim partie o programach lewicowych i liberalnych obyczajowo.
Dzięki takim niezbyt rozgarniętym sojusznikom, szybciej udaje się przejąć rozproszoną wciąż własność prywatną. Gdy uderza się w fundament tradycyjnych wartości i wspólnoty naturalne – takie jak rodzina, czy naród, co powoduje rozkład cywilizacji zachodu, musi być jakiś nadrzędny cel. I on jest. To koncentracja władzy i kapitału, która pozwoli przywrócić faszyzujące struktury społeczne typu feudalnego. 
 
V.                 Jak przywrócić równowagę, czyli o możliwych rozwiązaniach.
Wbrew pozorom, jednym z najistotniejszych i pierwszym kluczem, kluczem dla innych kluczy jest zmiana świadomości. Bez przeprogramowania świadomości powinniśmy przestać śnić o przywracaniu dynamicznej  równowagi w procesach społecznych i gospodarczych, o bardziej sprawiedliwej polityce, o przyśpieszeniu wzrostu gospodarczego i rozsądniejszym podziale owoców pracy i dostępie do samej pracy.
Nie tylko ta wiedza, która potrafi nazwać po imieniu syndromy zbliżającej się apokalipsy i wypunktować rosnącą listę realnych zagrożeń cywilizacyjnych, jest dziś ważna. Przede wszystkim ta, która potrafi nakłonić osoby, narody i grupy narodów do współpracy ponad podziałami, do obywatelskiej pro-aktywności.
Ta wolna wiedza jest więc drugim kluczem do otworzenia horyzontu zmiany. Kluczem do zrozumienia, że nic nie jest jeszcze przesadzone i gra o kształt ziemi i cywilizacji twa. Ta wolna wiedza znajduje się w sieci umysłów, które jednak nie potrafią ze sobą łączyć się w realne sieci wokół kluczowych węzłów solidarności i w procesach twórczej współpracy i rozumienia duchowego i naturalnego zespolenia w więzach i interakcjach  współzależności.
Inaczej mówiąc, w  sieci pojawi się opór dla piramidy, gdy ta rozbłyśnie aktami politycznej aktywności, która nie zna słowa „nie da się” albo „już wszystko stracone”. Oznacza to również, że  włączenie  oporu dla nowego porządku świata oligarchów nastąpi dopiero wówczas, gdy pojawi się jasny i czytelny znak i pogląd, jak ma wyglądać nowy porządek świata wolnych obywateli i wolnych narodów.
Tak, kluczem do zwycięstwa jest Nowy Porządek Świata – naprawdę nowy, a nie knuty od stuleci w norach tajnych stowarzyszeń. Cokolwiek byśmy nie wymyślili w przyszłości dla ideałów odrodzenia wielkiej solidarności, dziś trzeba  zacząć od budowania małych solidarności – wszelkich stowarzyszeń i ruchów społecznych, które urealniają nasze bycie w świecie i czynią je znośniejszym. Rozsądna aktywność potrzebna jest już teraz, nie zaś potem, gdy władza się zmieni albo nastąpi jakiś przełom, który uczyni walkę o sprawiedliwość opłacalną. Warto podejmować wszelkie dostępne inicjatywy – i lokalne, i narodowe, i globalne.
To zresztą już się dzieje. Stop GMO, stop ACTA, nie dla dyskryminacji Telewizji TRWAM.
To wszystko jest potrzebne, lecz to wciąż za mało.
Oligarchia już wie, że świadomość obywatelska zaczyna rozpalać lokalne ogniska oporu przeciw obowiązującemu porządkowi. Stąd np. taki jej znany i niekwestionowany w Polsce sojusznik jak Leszek Balcerowicz, zaczyna rozważać i publicznie o tym mówić, że  mógłby stanąć na czele ruchów, które nie są partiami politycznymi, lecz ruchami obywatelskimi. Po prawdzie to jeden z wielu najemników sowicie opłacanych przez budowniczych nowego feudalizmu, który chce podpiąć się pod budzącą się z letargu ludzkość, by w wariancie awaryjnym nie dopuścić do utraty kontroli przez obecną władzę.
 Nie pałą to dobrą nowiną – byle wciąż zachować przywilej elit powołanych jakoby do kontrolowania ciemnej masy.
 Można dziś postawić śmiałą hipotezę, że  oddolnych ruchów społecznych na rafach niespokojnego dziś świata będzie pojawiać się coraz więcej, lecz zawsze na ich czele postara się stanąć guru feudalnego porządku świata, jakaś znana z poprzedniego wcielenia osobistość lub działacz ze służb specjalnych, sowicie wynagradzany za swoją krecią robotę. To raczej nieuchronne. Wystarczy prześledzić karierę guru klimatycznego Al. Gore, żeby zorientować się o co tu chodzi.
 Wokół rozmaitych,  społecznych i związanych z samoorganizującą się oddolnie przedsiębiorczością celów proaktywnie zorientowanych obywateli, zaroi się od hien.
Stanąć na czele, by skanalizować, czyli nakierować energię i świadomość do szamba – to dość klarowny cel. Stąd także na czele ruchu „Niepokonanych” stają ludzie związani z korporacjami mediów reżimowych (POLSAT), organizacji biznesowych (Business Center Club), czy partii politycznych (Palikot). Niepokonani zanim zaczęli na dobre walkę o elementarną sprawiedliwość i zadośćuczynienie, już zostali wkręceni.
Cel jest taki sam. Skanalizować, puścić do szamba, zamknąć gębę, pokazać pozorną troskę władzy o lud. Bo jeśli skala niesprawiedliwości narasta ponad dopuszczalny absurd z powodu złej woli urzędników państwowych i mafii około-sądowych , to trzeba gasić potencjalne ogniska pożarów. Ogłupiać i manipulować. Dzielić i napuszczać przeciw sobie różne grupy społeczne. Ostatecznie niektórym pomóc  na pokaz w stylu putinowskim tylko po to, żeby rozbroić tykającą bombę lub  nagłośnić sukces.
VI.               Cele lobbingu obywatelskiego.
Obywatele jako konstytucyjny suweren, pracownicy najemni, rolnicy prowadzący gospodarstwa rodzinne, mały i średni biznes krajowy, podobnie zresztą jak konsumenci – nie mają dziś najmniejszego wpływu na stanowione w Polsce i szerzej w Unii Europejskiej prawo. To grupy wykluczone.
Politycy mamią i obiecują gruszki na wierzbie, gdy trwa festiwal kartek wyborczych przy urnie, by następnie wypiąć na lud zadek. Lud lubi wypięty zadek baranich polityków, skoro głosuje wciąż tak samo – choć naprzemiennie, czyli raz na tych, innym razem na innych krzywoprzysięgających swych przedstawicieli przy żłobach władzy. Skoro bezkarność jest zagwarantowana, hulaj dusza – piekła nie ma. Można czynić praktycznie każde świństwo, bo i tak  zatuszuje się je  lub pokryje tematem zastępczym – nagłośnionym umiejętnie na ekranach telewizorów i na szpaltach brukowców. Dopóki lud kocha takie szwindle i igrzyska w cyrku, nic się nie zmieni.
Prawo stanowi się w interesie ponadnarodowych korporacji i kasty establishmentu, czyli również  białych kołnierzyków zatrudnionych w biurokracji państwowej  i korporacjach. Przykładów egzemplifikujących taką tezę da się wymienić mnóstwo. Można powiedzieć, że grupy wykluczone to jakieś 70% społeczeństwa polskiego. W bogatszych krajach Unii Europejskiej jest statystycznie lepiej, lecz przecież nic nie trwa wiecznie, czyli również tam przelatują orkany gorszego prawa i niszczą dziedzictwo dobrobytu wypracowanego przez poprzednie pokolenia.
Zmiany na gorsze   następują powoli i prawie niezauważalnie. Lecz kierunek jest oczywisty. Zniszczyć rodzinę, zniszczyć wolny rynek, odebrać i/lub mocniej opodatkować własność, zablokować mechanizm, który mógłby doprowadzić do tworzenia lub odtwarzania klasy średniej, ubezwłasnowolnić samorządy i samorządność, uzależnić od lichwy gospodarkę – zarówno gospodarzenie przedsiębiorców,  jak i społeczności lokalnych, zarówno osób,  jak i państw. Mieć jako poddanych  podatników tego i kolejnych pokoleń.
Lichwa stała się już tak bezczelna, że chce żyć na koszt dzieci i wnuków obecnie żyjących niewolników, które się jeszcze nie narodziły.
Czy można jakoś przeciwdziałać złemu stanowieniu prawa? Można, ale trzeba mieć projekty ustaw, dobre uzasadnienia merytoryczne (społeczne, gospodarcze, polityczne, ustrojowe) dla lobbowania za tymi projektami oraz sprawną organizację, która wykonuje całą trudną logistycznie i koncepcyjnie robotę.
Taka organizacja musi być ex definitione apartyjna, lecz – co jest oczywiste – politycznie zaangażowana i potrafiąca skupić oraz przyciągnąć do siebie uwagę i troskę obywateli, również tych, którzy głosują na określone partie polityczne.
W warunkach polskich oznacza to, że Polskie Towarzystwo Lobbingowe np. imienia Eugeniusza Kwiatkowskiego, utrzymuje równy dystans do PO, PiS, PSL i innych partii oraz partyjek. Nie bierze udziału w wyborach przedstawicielskich, zaś Jego aktywni działacze oraz pracownicy mają statutowy zakaz łączenia biernego prawa wyborczego z działaniami w obszarze lobbingu obywatelskiego. Chcesz stać się politykiem, wypadasz z automatu poza lobbing obywatelski.
Lobbing obywatelski to nie jest dzieło dla pospolitego ruszenia Sarmatów. To bardzo precyzyjny projekt. Dla każdej precyzji potrzebne są co najmniej dwie rzeczy: głowa na karku i sakiewka, która chce się napełniać groszem niezbędnym dla finansowania statutowej działalności. Z tego wynika, że bez profesjonalnej oraz specjalistycznej wiedzy, właściwej struktury organizacji oraz znalezienia źródeł finansowania prac lobbingowych i projektów ustaw , nie ma co liczyć na zbudowanie obywatelskiego węzła wpływów na stanowienie prawa i stały jego monitoring prowadzony pod kątem interesu społeczeństwa obywatelskiego.
Postarajmy się więc wymienić kilka głównych obszarów i kierunków prac dla postulowanego Polskiego Towarzystwa Lobbingowego:
1.      Od demokracji przedstawicielskiej do demokracji bardziej bezpośredniej typu szwajcarskiego – aż do zmiany Konstytucji, która przywróci prostotę i jasność prawa oraz odzyska dla tego procesu wolę Suwerena. (Co, jak, dlaczego? –  to nie jest przedmiotem niniejszego artykułu).
2.      Od gospodarki przeregulowanej i premiującej korporacje międzynarodowe do gospodarki rynkowej, w której pojawiają się mechanizmy prawne do tworzenia silnej klasy średniej, a także aktywne wsparcie ze strony państwa dla wybranych sektorów przemysłu czy rolnictwa.
3.      Stop dla ACTA, Stop dla GMO, stop dla bezprawia w sądach, stop dla wielkich projektów inżynierii społecznej; stop, lecz poprzedzone precyzyjną analizą uwarunkowań rynkowych, środowiskowych, społecznych,  prowadzoną pod kątem legislacyjnym i naukowym.
4.      Powrót do koncepcji zrównoważonego rozwoju Polski, czyli do takiego modelu, gdzie nie preferuje się wielkich aglomeracji kosztem prowincji – ze świadomością, że koszty ślepej transformacji według reguł dyktowanych przez korporacje międzynarodowe, spowodują w dłuższym okresie pauperyzację społeczeństwa.
5.      Do edukacji uwolnionej od biurokratycznych gorsetów, bardziej powiązanej z rynkiem pracy i sieciami solidarności rodzicielskiej i obywatelskiej.
6.      Do wzmocnienia kompetencji społeczności lokalnych w procesie aktywizacji zawodowej i przedsiębiorczości.
7.      Do przywrócenia instytucji ławników w polskich sądach i sprawiedliwości do wymiaru sprawiedliwości.
8.      (…) I tak dalej. I tak dalej.
Wymieniłem hasłowo tylko kilka przykładowych kierunków prac dla zespołów lobbingowych PTL, prawdopodobnie nie tych najistotniejszych. Tak powinno być na wstępnym etapie testowania siły projektu, gdyż opracowanie bardziej szczegółowych planów do zadanie dla zespołów tęgich umysłów.
Tak na marginesie: niezwykle cenne będą w tym miejscu Twoje opinie i sugestie, Szanowny Czytelniku. Tu potrzebna jest raczej burza mózgów i nikt nie ma patentu na rację. Z istoty samej, wszelkim pracom nad lobbingiem obywatelskim musi towarzyszyć jak najszersza debata publiczna. Z udziałem zainteresowanych zmianą obywateli, ale także polityków.
VII.             Struktura i niektóre funkcje lobbingu obywatelskiego.
Właściwie to muszą być co najmniej trzy węzły w głównym węźle sieci lobbingu obywatelskiego. Nazwijmy je roboczo:
1.      Polskim Towarzystwem Lobbingowym, które ma mieć charakter Ruchu Społecznego, ale z władzami krajowymi i regionalnymi oraz bardzo sprawnym wolontariatem .
2.      Instytut, czyli organizacja typu think tank, gdzie powinny spotkać się wybitni naukowcy i praktycy z różnorodnych dyscyplin nauki i wiedzy praktycznej – od geologii po rolnictwo, od konstytucjonalistów po cywilistów i tak dalej. Taki interdyscyplinarny sposób funkcjonowania wymusza to, że współczesne prawo stanowione chce regulować wszystkie sfery życia jednostek i społeczeństw.
3.      Fundacja, która będzie dbać o stałe finasowanie prac lobbingowych.
Wzajemne relacje pomiędzy tymi instytucjami non profit wymagają szczegółowych  analiz i głębokich synergii semantycznych, ale także wizji i misji, która spaja różnorodność w jakiś sensowny paradygmat. Potrzebny będzie również sprawny zarząd o szerokich horyzontach umysłowych. W tym miejscu z uwagi na rozległość problematyki  pominę omawianie takich szczegółowych projektów.
Równie ważne, a może najważniejsze dla funkcjonowania Towarzystwa, Instytutu i Fundacji będzie włączenie tego specjalistycznego węzła sieci obywatelskiej do szerszej sieci, gdzie wyłaniają się samoistnie i oddolnie rozmaite węzły wokół interesów i aktywności obywatelskich. Współpraca jest możliwa zarówno z ogólnopolskimi organizacjami ekologów, rolników, przedsiębiorców, nauczycieli, lekarzy (…) i tak dalej, jak i – z organizacjami, które mają cele lokalne i ograniczone do rozwiązania jednego problemu czy popchnięcia jednego tematu.
Przepływ i fluktuację tematów, którymi trzeba lub opłaca się zająć, przynosi samo życie. Trzeba stworzyć tylko mechanizm koordynacji i mieć własne twarde aksjomaty wyniesione z paradygmatu antropologicznego i aksjologicznego, który zawiera się w słowach – cywilizacja życia przyjazna dla każdego człowieka i narodu.  
Drugim warunkiem sukcesu wydaje się być przeniesienie idei lobbingu obywatelskiego na grunt krajów członkowskich Unii Europejskiej i samej Unii Europejskiej. Nie ma bowiem dobrego powodu, żeby zabraniać obywatelom wpływu na kształt stanowionego przez władzę ustawodawczą prawa, zarówno krajowego, jak i międzynarodowego. Jeśli Wysocy Komisarze zablokują takie rozwiązanie, to wielce prawdopodobne będzie, że Unia Europejska rozpadnie się pod ciśnieniem partykularyzmów i zadusi pod grawitacją źle = bo w oderwaniu od swych obywateli – stanowionego prawa.
Trzecim warunkiem sukcesu – i to wcale nie najmniej istotnym – jest nie popieranie explicite czy implicite żadnej partii politycznej. Sympatie trzeba zawiesić na kołku i grać z każdym, kto chce myśleć ponad podziałami i filozofią „teraz k… my”. Zasada równego dystansu to gwarant obiektywizmu, koncentracji na rozwiązywaniu problemów  i powagi. Politycy u steru statku, który trzeba remontować na pełnym morzu, zmieniają się częściej niż paradygmaty cywilizacyjne i nadrzędne cele egzystencjalne i duchowe osób oraz wspólnot.
VIII.           Ale kto ma finansować taką zabawę w Świętego Mikołaja?
Są dwie możliwości. Ktoś wyłoży niezbędną kasę na start tego Przedsięwzięcia przez duże P, albo nic takiego nie powstanie w najbliższych miesiącach i być może latach. Ale w końcu powstanie, jeśli chcemy mieć kraj i kontynent lepiej rządzony. Powstanie zarówno w Polsce, jak i w Brukseli czy Waszyngtonie. Jako siewca idei nie muszę się martwić, gdzie padnie ziarno, lecz czy jest ono zdrowe i płodne.
Jeśli ktoś wyłoży, to dlaczego nie Unia Europejska? Może warto przetestować taki model rozwoju w kraju, który ma tak piękne idee Solidarności i tylu patriotycznych oraz zdolnych obywateli? Oczywiście, że bez wariantu wstawiania własnych ludzi do zarządu organizacji. To ma być autentyczne i wyrażać niezadowolenie tych, którzy nie chcą być tylko owcami wyborczymi. Taki wariant – z pomysłem kanalizowania czegoś  przez strukturę obecnych władz, co ma szansę trafić w swój autentyzm jako niezależna i oddolna inicjatywa, natychmiast przemienia ideę w hucpę i robi się granda pozorowanych atrap. Można by użyć metafory medycznej i napisać: to tak jakby lekarz widząc kolejne dysfunkcje organizmu pacjenta leczył symptomy i naklejał na chore miejsce plastry,  miast szukać głębszych źródeł choroby i leczyć przyczynowo.
Jeśli nie Unia, to może wariant składkowy udałoby się, po dłuższym wysiłku wielu społeczności działających pro publiko bono,  wdrożyć w akcje i reakcje dążeń i rozczarowań obywatelskich z funkcjonowania i stanowienia władzy? Może, ale nie zacznie to od razu działać w swych statutowych formach, gdyż za profesjonalną pracę trzeba płacić i ją nadzorować, co też jest samo w sobie niezwykle kompetentną pracą (twórczością).
A więc będzie pat? Pożyjemy – zobaczymy, jak mawiali górale spod samiutkich Tatr.
Można sobie wyobrazić, że po wielu miesiącach a może latach Ruch Społeczny wokół obywatelskich akcji lobbingowych nabierze masy i –  finansowanie poprzez niewielkie kwoty składkowe,  da świetny rezultat profesjonalizmu. Ale w tym wariancie rozwoju sytuacji bardziej prawdopodobne jest, że akcje niezadowolonych, oburzonych, niesprawiedliwie traktowanych przez system, lecz nie pokonanych, będą szły w kierunku rozwiązań bardzie radykalnych.
 Jak długo można dźwigać na swym grzbiecie ciężary źle stanowionego prawa? Aż do całkowitej ruiny zdrowia i utraty życia,  będącej konsekwencją nieprzemyślanych projektów inżynierii społecznych klas rządzących? A może dłużej, gdy uświadomimy sobie, jaki raj pozostaje po nas dla naszych dzieci i wnuków?
IX.               To raczej nie kolejna utopia, choć tak wygląda na pierwszy rzut oka.
Mamy za sobą wiele kryzysów gospodarczych i dwie wojny światowe. Pierwotną przyczyną tego pasma czarnych tragedii w historii zawsze była pycha i chciwość klas rządzących. Czy historia ma się powtórzyć? Czy naprawdę nie potrafimy wyciągnąć z niej żadnych lekcji na przyszłość?
W tej chwili istnieje wiele alternatywnych ścieżek dla rozwoju Europy. Upór rządzących, żeby forsować za wszelką cenę niedemokratyczną  linię przyszłości, która definitywnie jest słaba ewolucyjnie i witalnie, musi zadziwiać. Ale i porażać swą bezdenną głupotą, arogancją i ignorancją.
W tej chwili lobbingowi korporacji trzeba przeciwstawić lobbing obywatelski. To konieczność dziejowa. Trzeba uwolnić polityków od nadzoru tajemnych struktur i przywrócić istotny element kontroli społecznej nad stanowionym prawem.
Czas pokaże, co zwycięży? Pycha i buta rządzących, czy może jednak nadejdzie refleksja i opamiętanie?
Jeden prosty mechanizm nie zmieni świata. Ale, jeśli  ten i inne pomysły, poprzedzi ruch w świadomości do zmiany paradygmatu myślenia o tym, kim jesteśmy w swym głębszym wymiarze duchowym, to może to i owo uda się ocalić i ożywić dla nas i pokoleń, które urodzić się mają po nas na ziemi. Może. Podobno nadzieja umiera ostatnia.
Zanim jednak nadzieja odżyje lub definitywnie umrze,  potrzebna będzie  obywatelska akcja – wiele oddolnych akcji. Lobbing na rzecz małych solidarności, których strumyczki połączą się w potoki… A potem potoki popłyną dalej. Warto pomyśleć, dokąd?
 
0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758