Na wspomnienie o niegdysiejszym etosie, jaki jeszcze przed wojną towarzyszył funkcjonariuszowi państwowemu, dzisiaj odpowiedzią z reguły jest mały wybuch furii urzędnika. No bo jakże to? Oni się poświęcają dla dobra Narodu, bez ich starania niedługo byle śrubki nie będzie można przykręcić, a tu nic, tylko wymagania! Żeby tylko…
Przyznam, że widziałem w życiu już tyle pism urzędowych, że zebrane razem pewnie utworzyłyby zbiór większy od wszystkich rękopisów Kraszewskiego.
Czasem jednak w tej… kupie … trafi się coś, co jeszcze potrafi wywołać moje zdziwienie.
Oto na żądanie strony, która wniosła o ponowne sporządzenie protokołu z przeprowadzonych czynności, albowiem ten istniejący rozmija się praktycznie w każdym istotnym punkcie ze stanem faktycznym, co dokumentuje zapis dźwiękowy uczyniony przez stronę, pani dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Piotrkowie Trybunalskim mgr Zofia Antoszczyk odpowiada:
Przekazany „zapis dźwiękowy sporządzony dla własnych potrzeb przez Panią (…)” został dokonany bez zgody organu, jak i osób uczestniczących w posiedzeniu, a więc sprzecznie z zasadami współżycia społecznego, normami etycznymi i dobrymi obyczajami – co oznacza, że nie może być podstawą sporządzenia jakiegokolwiek protokołu ani innego dokumentu.*
W zasadzie można by poprzestać już na fragmencie powyższego, bo przecież demaskuje on w sposób wręcz podręcznikowy nieznajomość podstawowych pojęć prawa, jakimi operuje urzędniczka, i to wyższego szczebla w gminie.
Anachroniczne dzisiaj pojęcie „zasady współżycia społecznego” tak naprawdę oznacza właśnie „normy etyczne” dla osób będących ateistami, „dobre obyczaje” dla ogółu czy też „wartości chrześcijańskie” dla chrześcijan. Błąd logiczny, jaki popełnia pani dyrektor Antoszczyk jest więc oczywisty.
Niezrozumiałe nie tylko dla prawnika, ale choćby dla osoby oglądającej ongiś teatr telewizji „Kobra” jest mocne twierdzenie w/w urzędniczki – zapis sporządzony z rzekomym naruszeniem zasad współżycia społecznego nie może być podstawą sporządzenia jakiegokolwiek protokołu ani innego dokumentu.
I to pomimo tego, że odzwierciedla stan faktyczny!
To najwyraźniej efekt oglądania przez panią Antoszczyk amerykańskich filmów. Rzeczywiście w tamtym systemie dowód uzyskany z naruszeniem prawa nie może być w procesie w żaden sposób wykorzystany.
W teorii prawa taki dowód zwie się nawet poetycko „owocem zatrutego drzewa”.
Ale tu jest Polska. Mieszkamy i urzędujemy w Polsce, pani dyrektor, a tutaj takie prawne sralis-mazgalis nie wchodzą w grę!
Dowód uzyskany z pomocą przestępstwa nie przestaje być dowodem.
Nawet gdyby założyć, że nagrywanie urzędnika podczas i w związku z wykonywaniem przez niego czynności urzędowych z jakichś tam powodów jest „nieetyczne” to, poza jakimkolwiek sporem, zapis może być wykorzystany w postępowaniu, albowiem stanowi dowód, często jedyny, rzeczywistego przebiegu zajścia.
A w tym konkretnym przypadku prawdopodobnie świadczącym o naruszeniu wyraźnych norm prawnych przez urzędnika.
Bo przecież zgodnie z art. 68 § 1 kodeksu postępowania administracyjnego protokół sporządza się tak, aby z niego wynikało, kto, kiedy, gdzie i jakich czynności dokonał, kto i w jakim charakterze był przy tym obecny, co i w jaki sposób w wyniku tych czynności ustalono i jakie uwagi zgłosiły obecne osoby.
Nagranie zatem stanowi dowód, i to ważny, świadczący albo o nierzetelności urzędnika lub tylko jego nieuwadze, gdyż nagranie jest wyraźnie sprzeczne z wersją papierową, sporządzoną przez urzędnika podległego służbowo pani Antoszczyk.
Poza tym, na nagrywanie urzędnika, nawet bez jego zgody, zezwala prawo!
Zgodnie z art. 81 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.
2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku:
1) osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych;
2) osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza.
Ponad wszelką wątpliwość pismo pani urzędniczki wyższego szczebla z Piotrkowa Trybunalskiego dotyczy nagrywania. Z kolei cytowany przepis mówi już o rozpowszechnianiu, co oznacza, że daje przyzwolenie na czynność, której elementem może być nagrywanie.
I tu kłania się podstawowa zasada, używana przy wykładni każdego tekstu prawnego
– a maiori ad minus.
Skoro komuś wolno więcej, tym bardziej wolno mu mniej.
I to nie tylko na dyktafonie, ale na przykład kamerą rejestrującą dźwięk i obraz.
Takie rozumienie istniejących przepisów prawa potwierdza orzecznictwo polskich sądów.
„Sądy powszechne, które w zakresie swoich czynności rozważały kwestię nagrywania osób wykonujących funkcje publiczne uznawały, że każdy ma prawo do rejestracji przebiegu wykonywania tych funkcji oraz, że nie jest wymagana zgoda funkcjonariusza publicznego dla zrealizowania tego prawa.
Przytoczyć należy rozstrzygnięcie Sądu Rejonowego w Nowej Soli z dnia 1 lipca 2013 r. (sygn. akt: II W 98/13), w którego uzasadnieniu stwierdzono m.in., że „nie może być złośliwym niepokojeniem nagrywanie jawnych czynności organu samorządowego, gdyż takie zachowanie stanowiło li tylko dokumentowanie działania tegoż organu.”
Na uwagę, zasługuje również w tym kontekście wyrok Sądu Okręgowego w Zielonej Górze z dnia 7 sierpnia 2013 r. (I C 19/13), który rozpatrywał kwestię dalej idącą, bo dotyczącą publikacji nagrania wykonywania czynności służbowych przez funkcjonariuszy publicznych. W wyroku tym, sąd doszedł do następującej konstatacji: „Bez wątpienia autor nagrań nie musiał uzyskiwać zgody na publikację nagrań, w których udział brali funkcjonariusze Straży Miejskiej, w szczególności, że nagrania te dotyczyły ich poczynań w trakcie służby”.
Powyższe decyzje sądów są zbieżne z treścią powszechnie obowiązujących przepisów prawa. Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych wyraźnie wskazuje w art. 81 ust. 2, że „Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku: osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych. A więc ustawodawca przesądził w sposób nie budzący wątpliwości, że dozwolone jest nie tylko nagrywanie, ale również – co jest czynnością teoretycznie dalej wkraczającą w zakres prywatności – dopuścił możliwość rozpowszechniania nagrań z udziałem osób wymienionych w tym przepisie.
Przepis ten potwierdza, że nie jest wymagana również zgoda osoby na utrwalenie takiego wizerunku (który może przybrać formę tzw. wizerunku dźwięcznego). Jak wskazują przedstawiciele doktryny „Regulacja ta ogranicza prawo pewnych osób do dysponowania swoim wizerunkiem, sporządzonym we wskazanych wyżej okolicznościach. I wywołuje kilka pytań. Po pierwsze – o pojęcie osoby „powszechnie znanej”. W tej sprawie dość szeroko wypowiadały się judykatura oraz doktryna, często posługując się niezbyt fortunnym określeniem „osoba publiczna”, funkcjonującym zwłaszcza w języku dziennikarskim i wypowiedziach prasowych. J. Sieńczyło-Chlabicz, sięgając właśnie do określenia „osoba publiczna”, przeprowadziła obszerną i dogłębna analizę tego pojęcia i sformułowała tezę: jednostka może być zakwalifikowana do kręgu osób publicznych, jeżeli spełnia jedno z dwóch kryteriów: 1)kryterium wykonywania działalności publicznej w węższym rozumieniu, w szczególności pełnienia funkcji publicznych, kryterium wykonywania mandatu zaufania publicznego, np. poseł, senator, radny itp. (Naruszenie prywatności, s. 242).” (E. Ferenc-Szydełko. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz. Warszawa. 2011)
Podsumowując, należy, bez żadnych wątpliwości, rozstrzygnąć, że nagrywanie przebiegu wykonywania czynności służbowych przez jakąkolwiek osobę pełniącą funkcje publiczne (np. burmistrza), bez uprzednio wyrażonej przez nią zgody jest prawidłowe, a przede wszystkim zgodne z przepisami powszechnienie obowiązującego prawa. Za niezgodne z prawem należy uznać podejmowanie działań uniemożliwiających dokonywanie rejestracji dźwięku w tych okolicznościach.”
http://forum.infor.pl/topic/156298-nagrywanie-rozmowy-z-funkcjonariuszem-publicznym/page-2
Powyższe rozważania, poza tym, że w sposób całkowicie jednoznaczny przesądzają o tym, że stanowisko zajęte przez panią Antoszczyk jest całkowicie chybione, w żaden sposób nie wpływają na rozwiązanie podstawowego problemu.
PS.: W Rosji, do której ciągle nam bliżej, niż wynikałoby to z kształtu granic (poza obwodem Kaliningradzkim rzecz jasna), społeczeństwo ukróciło praktyki ichniej drogówki poprzez masowe używanie fotorejestratorów. Dzisiaj bez urządzeń rejestrujących nie porusza się tam żaden samochód, z wyjątkiem części rządowych. Trudno więc funkcjonariuszowi wmówić komukolwiek winę.
Podobnym problemem, jak ongiś rosyjska milicja drogowa dla Rosjan, dla naszego społeczeństwa są urzędnicy. Trzeba więc zrozumieć, że dla własnego bezpieczeństwa każdy idący do urzędu (ZUS, sądu, prokuratury, policji, gminy, zarządu czegokolwiek itp.) musi obowiązkowo mieć ze sobą dyktafon.
I nagrywać, bez względu na to, jak ważna jest sprawa, w której uczestniczymy.
Bo zbyt często, gdy powołujemy się na wypowiedziane przez urzędnika nawet dzień wcześniej słowa w odpowiedzi słyszymy: ja tego panu(i) nie mówiłem! Skąd to panu(i) przyszło do głowy?
25.03 2015
__________________________________
* Znam oba dokumenty.
I ten papierowy, zwany „protokołem”, i zapis dźwiękowy.
I zaręczam, że różnią się zasadniczo.
Niestety, z uwagi na ważny interes małoletniej strony nie mogę tego ostatniego upublicznić.
Jeden komentarz