Dziadek Łukaszka uparł się i wyciągnął na spacer Łukaszka i jego siostrę. Siostra nie chciała iść. Twierdziła, że pracuje nad aparatem do pokazywania myśli.
Dziadek Łukaszka uparł się i wyciągnął na spacer Łukaszka i jego siostrę. Siostra nie chciała iść. Twierdziła, że pracuje nad aparatem do pokazywania myśli.
– Szkoda twojego czasu – machnął ręką dziadek. – Taka maszyna nie ma prawa działać.
– Teraz mi to mówicie? – załamała się siostra i zgodziła się pójść.
– A dokąd my właściwie idziemy? – spytał Łukaszek drepcząc obok dziadka.
– Na miasto, łyknąć historii.
– Wiedziałem! – Łukaszek chciał zawrócić. – Od historii jest internet, a poza tym zaraz są wakacje i nie chcę się uczyć…
– Wróć! – dziadek złapał go za koszulkę. – Uczyć się trzeba całe życie! A poza tym co zrobicie, jak wam zamkną ten cały internet, co? Będzie jak ślepe szczenięta we mgle!
– Ale ślepe szczenięta są takie milusie kłębusie! – zakrzyknęła uradowana siostra i nie wiadomo jakby się to skończyło, gdyby nie dwa czynniki. Pierwszy – przyszli już na miejsce, czyli jeden z miejskich placów. Drugi – natknęli się na jakieś towarzystwo z kamerą.
– Telewizja – rzekł zniesmaczony dziadek, ale tamci nie dali się tak łatwo wyminąć.
– Panie, hej, panie! – darł się ten z mikrofonem. – wie pan co dziś za rocznica?
– Nie – odparł zaczepnie dziadek.
– Tak myślałem! – dziennikarz triumfalnie potoczył wzrokiem po gromadzących się przechodniach. – Dziś jest rocznica tego, jak w tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym czwartym ludność Warszawy wtargnęła do więzień i powywieszała targowiczan! Czy uważacie państwo, że powinniśmy się wstydzić za to czy też nie?
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować do mikrofonu przystąpiła siostra Łukaszka i rzekła:
– Tak!
– Tak co? – spytał skołowany dziennikarz. – Tak, że się wstydzić, czy że się nie wstydzić?
Ktoś w gęstniejącym tłumie powiedział coś o idiocie, który nawet poprawnie nie potrafi sformułować pytania.
– Wie pan co – powiedział jakiś staruszek – dziś jest wiele rocznic. W tysiąc dziewięćset czternastym zginął arcyksiążę Ferdynand, a w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym siódmym Tyson odgryzł kawałek ucha Holyfieldowi.
– Łał! – zawołał zachwycony reporter. – Nawet nie wiedziałem! Jak państwo myślicie, czy Polacy powinni się wstydzić za Tysona?
Dziadek Łukaszka stęknął i zasłonił sobie oczy.
– Jakby pan nie zauważył – kontynuował nie zrażony staruszek – za panem są takie plansze.
– O!
– Na tych planszach są zdjęcia.
– O-o!
– Te zdjęcia dotyczą jeszcze jednej dzisiejszej rocznicy.
Dziennikarz obejrzał się, faktycznie stały plansze ze zdjęciami i podchodzili do nich ludzie. Nawet ci, którzy mieli w rękach "Wiodący Tytuł Prasowy" z wywiadem "Uratowałem naród przed Cyrankiewiczem" generała Jajciecha-Woruzelskiego na pierwszej stronie. Dziennikarz podszedł i przez chwilę oglądał czarnobiałe zdjęcia czołgów na ulicach miasta, biegnących przerażonych ludzi, manifestujących tłumów i rannych leżących na chodnikach.
– Hmmm… Pogrom Żydów przez Polaków? – spytał z nadzieją pan reporter.
– Daj no ten mikrofon chłopcze – rzekł ktoś litościwie z tłumu. Po chwili mikrofon poszybował wysoko w powietrzu, przeleciał nad ulicą i plusnął do fontanny.
– Wiecie co to za rocznica? – spytał dziadek Łukaszka.
– Wiem – powiedziała blada siostra Łukaszka ściskając kurczowo torebkę i popatrując nerwowo w stronę fontanny. Chciała na wszelki wypadek dodać, że ma w niej dokumenty więc rzucanie jej do fontanny do nie jest najlepszy pomysł, ale po minie dziadka poznała, że odpowiedź była dobra.
– Ja też wiem – odparł spokojnie Łukaszek. – Z komiksu.
Dziadek chciał coś powiedzieć, ale machnął tylko ręką.
– Ja też wiem! – odezwał się niezrażony dziennikarz ściskający w ręku mokry mikrofon. – To był Poznański Czerwiec pięćdziesiątego szóstego roku.
– Tak dawno! – zawołała siostra. – Przed naszą erą!
– A pan skąd to wie? – spytał staruszek dziennikarza.
– Z portalu społecznościowego! Wszyscy moi znajomi się zapisali do grupy "Popieram czerwiec!".
– I co robi taka grupa?
– No… E… Hmmm… Popiera…
– Tak sobie myślę – powiedział staruszek – że to chyba lepiej, że wtedy nie mieliśmy portali społecznościowych…
– My? – wtrącił czujnie dziadek. – To pan tam był?
– Ano byłem – przyznał niechętnie staruszek.
– Czego pan się wstydzi? – padły głosy z tłumu.
– Kiedyś niebezpiecznie było się przyznawać…
– Ale teraz…
– A bo to człowiek wie jakie czasy nastaną? – zauważył gorzko staruszek.
– To niech pan mówi, póki można – zachęcali ludzie.
– Uwaga! – rzekł dziadek Łukaszkowi i siostrze. – Macie okazję! Nie z książek, czy z internetu, ale od bezpośredniego świadka!
– Niech pan sobie za wiele nie wyobraża – zgasił dziadka staruszek. – Człowiek jak stoi w tłumie to niewiele widzi…
Ale zaczął opowiadać. Najpierw mówił krótko, skrótami, a potem się rozgadał. Że najpierw były strajki. Że pobierano wysokie podatki, że miały być podwyżki. Że jeżdżono na spotkania do Warszawy. Że w czasie targów zorganizowano strajk. Że chcieli tylko żeby zmieniło się na lepsze. A potem to się samo potoczyło. Walki, zdobycie więzienia, wojsko na ulicach, strzały. Zabici. Romek Strzałkowski. Odcięcie Poznania od reszty kraju. Jak chodzili po domach szukając uczestników zajść albo rannych…
– Ale jest pan zadowolony? – pytał Łukaszek. – Zmieniło się?
– Nnno… – przyznał niechętnie staruszek. – Zmieniło. Kiedyś miałem pieniądze, ale w sklepach niczego nie było. A teraz w sklepach wszystko jest. Tylko, że teraz ja nie mam pieniędzy…
– Super to było – oznajmił dziennikarz z błyszczącymi oczami, który przejrzał wszystkie zdjęcia. – Jak wrócę do domu to zapiszę się do kolejnej grupy albo i może jakąś fotkę wrzucę… A może i jakiś znaczek sobie przypnę… Super, super!
Po czym poszedł znów między ludzi pytając czy się wstydzą, że ileś lat temu powieszono w Warszawie targowiczan.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!